15 cali cz.I - klaus_bawoek
Proza » Długie Opowiadania » 15 cali cz.I
A A A
Mam na imię Gabriel, urodziłem się PODOBNO w szpitalu Świętego Marcina, 13 maja 1987 roku. Piękny szpital, miałem przyjemność bywać w nim jeszcze kilka razy później. Wizyty te nie należały jednak do najprzyjemniejszego elementu mojego fragmentarycznego życia, pomimo, że w zasadzie je ratowały. Fragmentarycznego… tak to trafne określenie, ponieważ zawsze były tylko jego kawałki, niedające dopasować się do siebie wycinki. Nic nigdy nie tworzyło się w jedną całość. Dlatego może lepiej ominę tę część historii. Przyszedłem na świat, jako wcześniak w 32 tygodniu mojego istnienia w związku, z czym musiałem spory kawałek czasu „poopalać się” w inkubatorze, na szczęście nie pamiętam tego za dobrze. Jednak do dziś pozostały mi skutki przedwczesnego „solarium”, jak na przykład nie kompatybilne z moim ciałem nerki oraz serce, które nie zawsze mnie słucha i czasami po prostu postanawia, że sobie odpocznie. Tak po prostu, nie uprzedzając wcześniej ani nie konsultując tego ze mną. Na szczęście powoli się przyzwyczajam do tych usterek, w zasadzie to chyba już dawno do tego przywykłem. Ale to mało istotne.
Dziś także jest 13 maja. Dzień, w którym obchodzę 23 urodziny i jestem pewien, że na zawsze pozostanie on w mojej pamięci. Ponieważ jest to moment, w którym moje życie się zaczęło dosłownie i w przenośni. Tego dnia dowiedziałem się całej prawdy o mojej matce, a także tego skąd się wziąłem i kim naprawdę jestem. Bo mówiąc językiem, jakim tłumaczy się pięciolatkowi, nie powstałem w brzuchu MOJEJ mamy, tylko raczej… skłaniałbym ku historii o bocianie, ale to też niezupełnie zgodne z tym, czym było moje zaistnienie na tym świecie…

5 godzin wcześniej.

Nic szczególnego się nie działo, przynajmniej nic, co zwróciłoby w jakiś sposób moją uwagę. Oprócz tego, że wiedziałem oczywiście, o planach mojej mamy o imprezie, jaką zamierzała wyprawić. Po pierwsze ze względu na fakt, że przed tygodniem został wydany mój pierwszy tomik wierszy, a po drugie dziś były moje urodziny. Nie cierpię takich imprez. Kocham jednak moją mamę i wiem, że za nic w świecie nie przepuściłaby żadnej okazji do uczczenia czegokolwiek, co związane było z moją osobą. Byłem jej jedynym dzieckiem i całą swoją uwagę skupiała właśnie na mnie, co rzecz jasna czasami doprowadzało mnie do szaleństwa. Ale jak już mówiłem kocham ją, wiec odpuściłem sobie i pozwoliłem jej robić to, co uważała za słuszne. Jednak nie mogłem znieść tego widoku przeobrażania się salonu w to kolorowe, „coś”, co przypominało raczej stoisko na festynie niż skromne przyjecie, jak to wcześniej określiła. Nie, zdecydowanie moje oczy nie zniosłyby tego dłużej, więc postanowiłem, że przejdę się trochę po mieście. Może zahaczę nawet o mój ulubiony park, któremu nadałem nawet moja własną nazwę Parku Osobliwości. Często tam chodziłem, bardzo lubiłem to miejsce zwłaszcza o tej porze roku. Było tam tak cicho i spokojne. Nie kręcili się tam ani staruszkowie, ani dzieciaki na rowerach, jakich można było spotkać na ulicach i w każdym innym parku. Nie widywałem też, zakochanych trzymających się za ręce, a przynajmniej bardzo rzadko. Byli tam tylko tacy dziwacy jak ja. Siadali albo na ławkach i rozmyślali, albo na trawie by tam na łonie natury pogrążyć się w jakiejś lekturze. Ja byłem gdzieś pomiędzy. Miałem tam swoje ulubione miejsce. Drzewo, przy którym lubiłem spędzać czas na rozmyślaniach. Potrafiłem tak przesiedzieć cały dzień. Od wschodu do zachodu słońca, który był tam naprawdę zachwycający. Nic nie mogło się równać z tym widokiem, przynajmniej nic, co do tej pory podziwiały moje oczy. Było to również dobry kąt do pisana. Krajobraz parku nastrajał mnie swoim urokiem i dodawał natchnienia. Pisałem i rozmyślałem o przeróżnych rzeczach i spędzałem tam naprawdę sporą cześć swojego życia. Czasem miałem wrażenie, że już nie mam, o czym pisać ani o czym marzyć, że już wszystkie myśli dostępne w mojej głowie się wyczerpały. Jednak szybko dochodziłem do wniosku, że umysł człowieka jest nieograniczony, a jego zasoby myślowe nigdy się nie wyczerpią. Często też zastanawiałem się, czemu tak mało ludzi odwiedzało to zaciszne miejsce. Nie mogłem pojąć, że wolą spędzać czas w zatłoczonych centrach handlowych gdzie w żaden sposób nie można było się skupić ani odstresować. Ja się w nich dusiłem. Cały ten chaos tam panujący ogromnie mnie przytłaczał.
Dość często określano moją osobę mianem samotnika, ale ja się tak nie czułem. Miałem wielu przyjaciół, z którymi się spotykałem i nie miałem też problemu z nawiązywanie jakichkolwiek znajomości. Jednak w życiu bywają chwile, w których trzeba się od wszystkiego oderwać, odciąć, choć na moment. Ja przynajmniej miewam takie stany. Może trochę częściej niż inni lubię posiedzieć sam ze sobą, ale żeby od razu samotnik.
W każdym razie dzisiaj był taki dzień, który nakazywał, wręcz krzyczał całym sobą żeby zaszyć się gdzieś w głuszy. Żeby nie znosić tego całego chaosu świata i uspokoić swoje myśli. Niestety bywały i takie momenty, że nic nie było w stanie tego dokonać nawet urok, jaki posiadał Park Osobliwości. Cisza, jaka panowała wokół. Nawet najpiękniejsze widoki i nawet ja sam nie mogłem się do tego zmusić. W takich chwilach żałowałem, że nie da się wyłączyć myśli, jakim sprytnym przyciskiem jak na pilocie. Nie podoba nam się film to PSTRYK i go po prostu wyłączamy. Wiedziałem już, że nie ma sensu siedzenie tutaj, bo zamiast oddać się w błogi stan niebytu, robiłem się coraz bardziej rozdrażniony. A „film” nie tylko był nudny, był wręcz bardzo irytujący. Poszedłem, więc z powrotem do domu. Pomyślałem, że będę mógł w czymś pomoc i może przynajmniej na coś się przydam. Po drodze mijałem sklep naszego sąsiada Pana Majora. Był to sklep wędkarski. Pamiętałem go jeszcze z czasów dzieciństwa i miałem wrażanie, że przez te paręnaście lat nic się w nim nie zmieniło. Jakby jego czas zatrzymał się na tamtym okresie gumy turbo i oranżady w proszku. Przez chwilę próbowałem skupić się na wystawie innego sklepu, o zagadkowej nazwie „To i Owo” i dojrzeć, co tak naprawdę oferował owy sklep. Niestety im bardziej próbowałem, tym bardziej moje myśli się rozpraszały. Ciągle dręczyło mnie jakieś dziwne przeczucie, że COŚ się wydarzy, nie wiedziałem tylko, co i kiedy to niewiadome COŚ nastąpi.
Wszedłem do domu kierując swe kroki od razu w stronę kuchni. Czułem wspaniały zapach mojej ulubionej zapiekanki ziemniaczanej, jaki z niej dochodził. Nagle poczułem dziwne ukłucie w żołądku. Zdałem sobie sprawę, że od rana nic nie jadłem, a było już dość późno. Szedłem, więc dalej za kuszącą wonią z zamiarem zjedzenia czegoś, kiedy usłyszałem głos mamy dobiegający z salonu.
- Dobrze, że jesteś – zawołała. Pomyślałem, że musiała zobaczyć przez okno, jak wracam.
- Tak mamo jestem – odpowiedziałem, kierując się wprost do salonu. Wiedziałem, że zaraz mnie o cos poprosi.
- Chodź przydasz się – zawołała.
- Na to liczyłem – powiedziałem, ale raczej sam do siebie niż do niej.
- Chodź, chodź – zawołała ponownie, po czym z zaskoczeniem zorientowała się, że stałem już obok niej i dodała. - Czytasz w moich myślach skarbie.
- O nie mamo takich zdolności nie posiadam – zaśmiałem się. - Jesteś po prostu bardzo przewidywalna, no i jesteś moja matką, znam cię już 23 lata.
- Prawie 23 nie zapominaj, że brakuje ci… – spojrzała na zegarek i dokończyła. - Brakuje ci jeszcze jakieś trzy i pół godziny.
Nie pozostałem dłużny, więc dodałem.
- Jeśli chcesz być taka dokładana to muszę cię rozczarować, bo w takim razie znam cię już ponad 23 lata – zrobiła zdziwioną minę, która mówiła, że nie ma pojęcia, o co mi chodzi. - Zapomniałaś chyba o tych 7 miesiącach, które spędziłem twoim brzuchu, jako dojrzewająca fasolka - dodałem z uśmiechem żeby wyjaśnić, co miałem na myśli.
Nagle posmutniała i dodała oschle. - Lepiej nie kłóć się z matką, – po czym rzuciła mi dziwne spojrzenie i zmieniła raptownie temat, jakby nagle ta rozmowa przestała ją bawić.
- Przynieś lepiej sztućce z gabinetu i nakryj do stołu zanim przyjdą goście i okaże się, że nie mają, czym jeść.
Byłem lekko zdezorientowany jej nagłą zmianą nastroju jednak zgoniłem to na stres, jaki wiązał się z przyjęciem. Wiedziałem, że moja matka lubiła żeby wszystko było idealnie tak, jak zaplanowała i że martwiła się jakimkolwiek niedociągnięciem i każdą zmarnowaną minutą. Poszedłem, więc bez słowa po sztućce, o które prosiła. Wszedłem do jej gabinetu. Jak zwykle panował tam półmrok. Nie często tam wchodziłem, bo z całego domu najbardziej nie lubiłem tego pomieszczenie. Panował tam dziwny nastrój, wszystko było takie ciężkie i przytłaczające. Matka lubiła antyki i w takim właśnie stylu urządziła swoje biuro. Ogromne szafy z czasów wiktoriańskich. Potężne biurko ustawione na środku, które zapewne pamiętało czasy Ludwika XVI i te okropne grube i ciężko zwisające zasłony w kolorze zgniłej zieleni, sięgające do samej ziemi. Założę się, że gdyby mogły z pewnością sięgałyby do salonu, który znajdował się piętro niżej. Ten pokój był ponury i z pewnością po dłuższym przebywaniu w nim wprowadzał człowieka w stan melancholii z wyjątkiem mojej mamy oczywiście. Chcąc jak najszybciej opuścić to pomieszczenie zacząłem szukać sztućców, jednak nie było ich tam gdzie powinny się znajdować, co oczywiście donośnym głosem oznajmiłem mamie, a po chwili w odpowiedzi usłyszałem, że najprawdopodobniej są schowane w biurku. Podszedłem, więc do niego i zacząłem przeszukiwać wszystkie szuflady aż natrafiłem na jedną, która była zamknięta na klucz. Zostawiłem ją i szukałem dalej, lecz nie było ich w żadnej z pozostałych. Pomyślałem wtedy, że pewnie muszą być w tej zamkniętej, ponieważ były bardzo cenne dla mamy, z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze były w rodzinie od wielu lat. Mama dostała je od babci, jako prezent ślubny, a ta zaś dostała je od swojej matki czy jakoś tak. W każdym razie był to prezent i mama miała do nich sentyment, a po drugie wykonane były ze srebra, ręcznie zdobione przez jakiegoś francuskiego artystę, co oczywiście dodatkowo podnosiło ich wartość. Same sztućce pochodziły podobno z XVIII wieku. Jednym słowem był to kolejny antyk, które matka tak kochała. Długo nie myśląc zacząłem szukać klucza do owej szuflady, który w końcu znalazłem schowany pod kupką papierów w ostatniej z nich. Kiedy już go miałem wyjąć zawahałem się przez chwilę, bo pomyślałem, że to po to, żeby właśnie nikt niepożądany nie mógł dostać go w swoje ręce. Ta myśl szybko jednak uciekła ode mnie. Przecież ja nie mogłem być nikim niepożądanym. Pomyślałem. Otworzyłem, więc ją w nadziei, że zaraz skończą się moje poszukiwania i będę mógł w końcu opuścić to okropne pomieszczenie. Tak jak przewidywałem, właśnie tam były schowane. Wyjąłem je i położyłem na podłodze chcąc zamknąć szufladę z powrotem. Wtedy zauważyłem na jej dnie kopertę. Na jej środku wykaligrafowane było moje imię. Nie bardzo wiedziałem czy wziąć ją i otworzyć, czy może zostawić w miejscu gdzie leżała. Pomyślałem, że może to była jakaś forma prezentu, który przygotowała dla mnie mama, więc wciąż targały mną sprzeczne uczucia zajrzeć do środka czy zostawić? Jednak w końcu ciekawość wzięła górę. Sięgnąłem po nią i ze dziwieniem zobaczyłem, że jest zapieczętowana. Wtedy doszedłem do wniosku, że to nie może być żaden podarunek. Nikt nie zakleja przecież kopert z prezentami, a poza tym była dość pożółkła, wyglądała jakby przeleżała w szufladzie ładnych parę lat. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu czegoś, co służyło do otwierana listów. Wiedziałem, że mama miała do tego specjalny nożyk. Spojrzałem na biurko. Był tam i jak zwykle przypominał coś, co na pewno nie pochodziło z epoki współczesnej. Kolejny antyk pomyślałem. Wziąłem go i delikatnie otworzyłem kopertę tak, aby nie przeciąć jej zawartości. W środku znajdował się list i tak jak na kopercie, na jego początku wypisane było moje imię. Tym razem jednak w formie, w jakiej adresat zwraca się, w korespondencji do odbiorcy. „Gabrielu.” Nie zdążyłem jeszcze przeczytać całości tekstu. Przebiegłem tylko wzrokiem po starannym piśmie, jakim był napisany i jedyne, co rzuciło mi się w oczy to podpis nadawcy, który brzmiał Adrianna C. Mama. Byłem zaskoczony tym, co zobaczyłem. Adrianna C. nijak nie zgadzało się z tym, z kim miałem do czynienia przez 23 lata. Chyba, że… pomyślałem. Z jakiś nieznanych mi przyczyn moja mama zmieniła nazwisko, imię…, ale, w jakim celu i dlaczego nic by o tym nie powiedział? Nie to nie miało sensu. Próbowałem to sobie jakoś poukładać, ale nic z tego do siebie nie pasowało. Spojrzałem jeszcze raz na kartkę, którą miałem teraz przed sobą i na nadawcę Adrianna C. Wtedy jedna myśl przyszła mi do głowy. Jedyna, która zdawała się być sensowna. Ale czy to możliwe, że przez tyle lat wszyscy milczeli? Pytałem sam siebie, jednocześnie próbując odrzucić własną tezę. W końcu postanowiłem przeczytać trzymany w reku list w nadziei, że to czego się z niego dowiem rozwieje moją niepewność, a przede wszystkim zaprzeczy tezie, jaką przed chwilą postawiłem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
klaus_bawoek · dnia 29.01.2010 11:29 · Czytań: 728 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 5
Komentarze
Andre dnia 29.01.2010 15:31 Ocena: Przeciętne
Gdybyś to skrócił przynajmniej o 3/4, mogło by być ciekawie ;) Zainteresował mnie pierwszy akapit, ale później to już ciągnące się flaki z olejem. Więcej dynamizmu i akcji, które wniosą jakiś świeży powiew do tej opowieści! Czasem wystarczy po prostu zamienić przecinek na kropkę i już tekst dostanie kopa;)
Tirieel dnia 29.01.2010 16:56 Ocena: Dobre
Pierwsze zdanie przykuwa uwagę - a to już połowa sukcesu, żeby czytelnik czytał dalej. Jednak dalej trzeba tak mamewrować wyobraźnią czytelnika, żeby chciał czytać dalej, a nie odłożył tekstu po pierwszym akapicie.Może nie tyle więcej akcji, co streszczaj wydarzenia nudnawe i mało wnoszące do fabuły, a skupiaj się na tych ciekawszych, które zainteresują.
Andre dnia 29.01.2010 18:46 Ocena: Przeciętne
A tak w ogóle, czemu ten tekst jest w kategorii "Erotyczne"? :p
klaus_bawoek dnia 29.01.2010 21:18
Hm, nie mam pojęcia dlaczego to się znalazło w kategrii erotyczne, ale już poprawilam. A co do do dynamizmu i akcji to postaram się nad tym popracować:) Wielkie dzięki za uwagi.
gresud dnia 29.01.2010 21:27 Ocena: Słabe
Sorry, zazwyczaj staram się nie krytykować cudzych tekstów, co najwyżej pomijam je milczeniem, gdyż sam pisząc - wiem ile wkłada się samego siebie w tworzony tekst.. Niestety, tym razem nie mogę się powstrzymać. Przeczytałem pierwsze dwa czy trzy zdania po czym "przebiegłem" oczami dalsze fragmenty w poszukiwaniu czegoś interesującego, ale niestety nie znalazłem. Zamiast tego znalazłem wiele błędów interpunkcyjnych, brakujacych liter i miejsc, które zmuszają do kilkakrotnego ich przeczytania aby w końcu zrozumieć o co w tym chodzi. Jeszcze raz przepraszam za słowa krytyki, ale traktuj to jako chęć pomocy a nie próbę zdołowania.
Życzę powodzenia i lepszych tekstów w przyszłości.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty