Zrozpaczona rzuciłam nóż na bok. Po moich rękach nadal ciekła krew. Patrzyłam na ciało zamachowca, ale jakbym go nie widziała. Musiałam przecież to zrobić. Inaczej to ja bym tak skończyła. Opadłam obok leżącego ciała.
Kącikiem oka dostrzegłam Jego jak siedział na fotelu i obserwował mnie. Widział to wszystko. Świadek morderstwa! Wpatrywał się we mnie jak w bóstwo. Jego wielkie, okrągłe i ciemne oczy, nieustannie wlepione we mnie. Ich bezkresna czerń przewiercająca mnie na wylot. Zwiedzał moje wnętrzności jak autobus wycieczkowy. Ja patrzę na Niego. Chcę żeby odwrócił wzrok, aby nie wpatrywał się we mnie tymi bezdennymi ślepiami. Żeby chociaż coś powiedział! Ale nie, on tylko siedział i patrzył. Jakby mnie winił za to, co się stało. Ale to nie była moja wina, naprawdę musiałam!
A może on rozumie i mi przebaczył? Może wie, że tak musiało być, że on też by tak zrobił na moim miejscu. Patrzył tępo w jeden punkt -w moje oczy. Czyżby się do mnie uśmiechał? Przez łzy odwzajemniłam niepewna uśmiech, chcąc jak najdalej uciec od tej strasznej rzeczywistości, która leżała obok mnie.
Poczułam jak coś drga. Spojrzałam na podłogę. Mój niedoszły morderca, telepał się na ziemi. Coraz bardziej i bardziej. Jego głowa przewróciła się na bok, tak że teraz i on na mnie patrzył, przekrwionymi oczami, pełnymi wyrzutu, lęku i zaskoczenia. Cały drgał, a z ust zaczęła wypływać krew. Resztkami sił zdołał podnieść leciutko rękę w moją stronę, jakby chciał mnie złapać.
Nie mogłam już tego wytrzymać. Na moim całym ciele pojawił się zimny pot. Serce mocniej biło, jakby miało mi wyskoczyć z piersi. Przerażona i przygnieciona moim występkiem i tym jak ten facet teraz na mnie patrzył, poderwałam się z podłogi. Obiegłam stół, bosymi stopami wchodząc w drobinki szkła, które jeszcze niecałe kilkadziesiąt sekund temu tworzyły szybę w moim oknie. Nie zważałam na piekący ból, pobiegłam do Niego. Siadłam na fotelu i wzięłam Go na kolana. Teraz ja tępym wzrokiem wpatrywałam się w ostatnie tchnienia życia, ulatujące z napastnika, który telepał się na podłodze. Strużki łez spływały mi po twarzy. Bezdźwięczny płacz. Usłyszałam ostry, świszczący wydech, który wydawał się ciągnął nieskończenie długo, wypełniając cały pokój, każdy zakamarek aż po sufit. Tak, jakby chciał żebym zapamiętała go do końca życia. Na pewno zapamiętam!
Jak z innego świata dobiegły mnie wrzaski z korytarza, łomot otwieranych drzwi i urywane w połowie zdania. Już wiedzą, kim jest ich córka. Nie podeszli do mnie tylko do włamywacza. Nawet nie sprawdzali mu pulsu.
A ja przytuliłam Go tylko mocniej zakrwawionymi rękami, kołysząc się na lewo i prawo, i wpatrując się nadal w blade zwłoki. Zawsze mnie rozumiał, był ze mną. Kochał mnie taką, jaką jestem, nie chciał mnie zmienić. I nawet teraz, mnie przytulał, choć brudziłam go czerwoną farbą. Tylko on mi pozostał. Przytuliłam się do niego. Nie odpychał mnie. Łzy spływały po policzkach wsiąkając w jego futerko. Nie narzekał, mocniej mnie przytulił. Kochany miś -MÓJ MIŚ - JEDYNY PRZYJACIEL.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Caroline · dnia 06.12.2007 14:11 · Czytań: 1228 · Średnia ocena: 2,75 · Komentarzy: 11
Inne artykuły tego autora: