Witek uważał, że dziecko jest jak pies. Było mu łatwo poczynić takie założenie, jako że od małego wychowywał się wśród czworonogów. Jego dziadek miał hodowlę, ojciec, a w końcu i on. Znał psy na wylot. Widział jak rosną w różnych warunkach, kiedy te same zestawy genów wyrastają na psich geniuszy, jak i ostatnich imbecyli.
Z dziećmi było według Witka podobnie, jeśli nie dokładnie tak samo. Od małego uczyć sztuczek, oswajać z wymaganiami, można by nawet rzec – tresować. Kaśka często używała tego słowa, robiąc przy tym niesympatyczne grymasy, jakby chciała mężowi ubliżyć. Co ona tam wiedziała?
Witek uważał, że procesy percepcyjne w wypadku psa i niemowlaka są bardzo zbliżone, a prosty system kar i nagród jest wprost idealny do pobudzenia nauki.
Również przyszłe warunki fizyczne psa miały bardzo dużo wspólnego z dietą w dzieciństwie. Każdy szanujący się hodowca wie, że odpowiedni pokarm podawany w odpowiedniej ilości pozwoli dorosłemu organizmowi osiągnąć idealną proporcję tkanki mięśniowej do tłuszczowej. Odpowiednia dawka ruchu natomiast ukształtuje postawę. Wiadomo, w życiu najważniejszy jest kręgosłup.
Mały Kazio był pojętnym uczniem. W bardzo krótkim czasie opanował toaletę, przy małej pomocy obroży elektrycznej, oraz nagrody w postaci plasterków kiełbasy. Kaśka darła się, że sześciomiesięczne dziecko nie może jeść takich rzeczy, ale co ona wiedziała?
Nie dawał przecież małemu zwykłej kiełbasy, a doskonale zbilansowaną. Odpowiednie proporcje tłuszczu i białka, do tego pełen zestaw witamin w warzywach. Podawanie witamin bez tłuszczu nie miało żadnego sensu.
Poza tym mały wcinał, aż mu się uszy trzęsły. Nuka znała przypadki, w których dzieci wychowywane przez wilki, małpy, czy niedźwiedzie żywiły się surowym mięsem. Witek nie dawał przecież surowego. Nie rozumiał o co chodzi sfrustrowanej żonie.
Kazio dorastał w świecie uszytym na miarę, proces socjalizacji wspomagały żyjące koło niego zwierzęta. Witek zawsze uważał, że nie ma nic lepszego dla rozwoju emocjonalnego, niż obecność zdrowego psychicznie mastifa.
Ludzie nieobeznani ze zwierzętami nie mogą wiedzieć o co chodzi. Witek wiedział, znał to z autopsji. W dzieciństwie był chory, leżał złożony wysoką gorączką. Jamal, samiec alfa ojcowej hodowli, warował przy Witku przez cały okres choroby. Kiedy chłopiec płakał, pies skomlał i kładł pysk na jego nodze. Współodczuwał. Na poprawienie nastroju przynosił mu w pysku swój własny, dzienny przydział psich ciasteczek. Witek nie był głodny, jednak nie chciał sprawiać pupilowi przykrości i zjadał chrupki. Często powtarzał, że Jamal uratował mu wtedy życie.
W przedszkolu czy żłobku malec uczy się przemocy, obserwując inne, niewyrobione jeszcze społecznie dzieci. Pies wyrabia natomiast głębię emocjonalną, empatię, wrażliwość na innych. Pies jest delikatny. Czuły. Czasami Witek wychodził z małym na podwórko, aby porównać proces socjalizacji jego syna z innymi chłopcami. Kazio nie rzucał kamieniami, nie darł gęby, ani nie zabijał ślimaków.
Kazio w wieku trzech lat był już dzieckiem w pełni mobilnym, przyszła więc kolej na komendę „nie wolno”. Aby wspomóc rozwój abstrakcyjnego myślenia, Witek postanowił pokazać synowi konsekwencje bawienia się przedmiotami. Zaczął od wrzątku – największego zabójcy młodych eksploratorów.
Zobaczyć znaczy zrozumieć. Tłumaczenie bez pokazania nie ma większego sensu. Witek, korzystając z nieobecności żony, która nigdy by nie pozwoliła na kontynuowanie eksperymentu, zagotował garnek wrzątku. Zadbał o to, żeby syn zobaczył cały proces. Następnie, kiedy chłopiec przyswoił całą procedurę gotowania, mężczyzna nabrał wrzątku na łyżkę i polał rękę syna.
Chłopiec płakał, oparzenie było mało rozległe, więc Witek zdziwił się niemiłosiernie. Postanowił zastosować nagrodę. Wyszli razem do sklepu i ojciec kupił synowi piękną, błyszczącą figurkę robota. Kazio momentalnie zapomniał o bólu.
Zabawki z tej serii, bardzo obfitej w liczbie poszczególnych modeli, pozwoliły Witkowi nagradzać syna aż do okresu operacji konkretnych. Dziecko było doskonale ułożone, grzeczne, inteligentne i bardzo dobrze rozwinięte fizycznie. Wszyscy wokół chwalili małego. Witek był dumny z syna. Miał dowód na to, że tak właśnie należało wychowywać dzieci. Chłopiec rozumiał wszystko tak, jak ojciec sobie tego życzył.
Kiedy Kazio miał siedem lat, firma Witka przechodziła kryzys. W wyniku jakiejś tragedii z udziałem mastifa angielskiego – takiego samego, jakie hodował Witek – wezbrała publiczna dyskusja nad sensem posiadania wielkiego psa. Liczba chętnych drastycznie zmalała. Ludzi ogarnęła lokalna panika.
Kaśka biadoliła,że powinien załatwić sobie prawdziwą pracę, a nie ciągle ryzykować, balansować na granicy godnego życia. Problem był jak zwykle prozaiczny. Pół roku wcześniej obiecał jej nowy telewizor do sypialni, a w ówczesnej sytuacji musiał się ze swoich słów wycofać. Kazio, mimo usilnych prób ze strony Witka, często znajdował się w samym centrum domowego cyklonu.
Był inny od reszty swojego pokolenia. Bardziej świadomy, ustawiony na jednostkę i jej problemy. Znał swoje miejsce, był grzeczny, wiedział że każdy dobry czyn jest odpowiednio nagradzany. Zupełnie jak psy, z którymi spędził całe życie. Podczas kolejnej kłótni przypomniał sobie o sposobach uzyskania gratyfikacji, a będąc bardzo empatycznym, postanowił rozwiązać problem po swojemu.
Wstał w nocy, poszedł do kuchni i zagotował wielki gar wrzątku. Stał na stołku i patrzył, dokładnie jak przed laty, na cały proces gotowania wody, od włączenia gazu, po moment w którym powierzchnię rozrywały bąble.
Kiedy uznał, że już wystarczy, chwycił za garnek, poleciał do sypialni rodziców i chlusnął wrzątkiem na matkę. Kobieta obudziła się z wrzaskiem. Chłopiec rzucił się na nią i złapał jej głowę w swoje dłonie.
- Będziesz miała telewizor, mamusiu – krzyknął chłopiec – Już nie musicie się kłócić!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Matuszewski · dnia 09.02.2010 09:39 · Czytań: 1435 · Średnia ocena: 3,92 · Komentarzy: 19
Inne artykuły tego autora: