Pan Nikt nie myśli o śmierci, bo sprawy ostateczne go przerażają.
- Na śmierć nie mogę mieć wpływu, więc po co o niej myśleć. I tak przyjdzie wtedy, gdy będzie najmniej oczekiwana.
Taka postawa pozwalała mu nie zamartwiać się i w miarę spokojnie przechodzić z jednego dnia do następnego.
Przyszła jednak chwila, w której zetknął się osobiście ze śmiercią i to zdarzenie wywróciło do góry nogami jego dotychczasowe życie i zmieniło podejście do spraw ostatecznych.
Każdego ranka pan Nikt udawał się do osiedlowego sklepu na drobne, codzienne zakupy. Zazwyczaj były to bułki, od czasu do czasu kawa, mleko i zawsze papierosy. Lubił ten sklep, bo jego obsługa nie zmieniała się, a pan Nikt nie przepadał za zmianami; wytrącały go z równowagi i wprowadzały chaos w jego uporządkowane życie. Zanim wszedł do środka, zaglądał przez szybę wystawową i upewniwszy się, że od wczoraj nie zaszły żadne zmiany, wchodził pewnym krokiem do sklepu. Za ladą stała ta sama kobieta, na oko pięćdziesięcioletnia, i z życzliwym uśmiechem witała i żegnała wszystkich kupujących, dodając do tego, oczywiście, "dzień dobry" dla nowoprzybyłych i "do widzenia" dla opuszczających sklep. Pan Nikt odpowiadał na jej życzliwość skinieniem głowy i znikał pomiędzy regałami. Sprzedawczyni przyzwyczaiła się już do jego zachowania, więc nie próbowała go zagadywać. Gdy wszystkie zakupy miał w koszyku, stawał w kolejce i cierpliwie czekał na dotarcie do kasy.
Tym razem był w sklepie sam. Szybko uwinął się z zakupami i podszedł do lady. Sprzedawczyni powoli wyjmowała z koszyka towary, żeby "nabić je na kasę" i nagle odezwała się.
- Wie pan, ja umieram.
Pan Nikt stał jak wmurowany. Do tej pory nie zdarzyło się, pomijając jego pierwsze wizyty w tym miejscu, żeby sprzedawczyni podjęła próbę rozmowy, a teraz nie dość, że złamała tę niepisaną umowę, to jeszcze wciągała go w sprawy, od których starał trzymać się z daleka.
- Ja umieram - powtórzyła kobieta.
Dopiero wtedy pan Nikt spojrzał na nią. Nie dostrzegł na jej twarzy cierpienia, więc w pierwszej chwili pomyślał, że uległ złudzeniu, ale ona mówiła dalej.
- Pan tu przychodzi od lat. Wiem, że nie lubi pan, żeby z nim rozmawiać i widzę, że przed wejściem do sklepu zagląda pan z ulicy, jakby chciał sprawdzić, czy nie zaszły jakieś zmiany od czasu ostatniej wizyty. Pan się boi śmierci?
Pan Nikt przełknął ślinę i nieśmiało odrzekł:
- Tak.
- Ja też, proszę pana, ale skoro już tu jest, a wiem, że stoi tuż obok mnie, nie dam jej satysfakcji i nie pokażę po sobie, że się jej boję. Ach, widzę uśmiech na pana twarzy, no bo niby skąd wiem, że umieram? A po drugie, cóż dla takiej śmierci znaczy, czy czuję przed nią respekt, czy też nie? Proszę mi jednak wierzyć: ona tu jest i nie odejdzie, dopóki nie dopnie swego... Ale niedoczekanie jej, że mnie wystraszy.
Pan Nikt zbladł na te słowa.
- Nic panu nie jest? - zapytała z troską sprzedawczyni, ale nie usłyszała odpowiedzi, bo pan Nikt, nie dbając o zakupy, wybiegł ze sklepu.
Na ulicy goniły go jeszcze słowa kobiety "proszę się nie bać kiedy przyjdzie, to jej tylko dodaje siły".
Kiedy dotarł do domu, był cały rozdygotany i rozbolała go głowa. Wziął cztery tabletki przeciwbólowe i ułożył się na tapczanie. Zaraz mi przejdzie - pomyślał i w tym momencie zasnął.
Za oknem było już jasno, gdy się obudził.
- Co za straszny sen - powiedział do siebie i poszedł do łazienki. Po porannej toalecie ruszył do sklepu.
Na dworze było chłodno, więc szyba wystawowa zaparowała i niewiele mógł przez nią dostrzec, ale pomyślał, że wszystko jest tak jak być powinno i odważnie wszedł do środka. Za ladą nie zauważył sprzedawczyni. Wziął koszyk i ruszył pomiędzy regały. Kiedy zgromadził już wszystkie potrzebne rzeczy, podszedł do kasy, jednak nikogo nie było przy kontuarze. Dopiero po chwili ukazały się włosy, potem cała głowa, nieznanego mężczyzny.
- Spadł - powiedział nieznajomy i pokazał długopis.
Pan Nikt stał nieruchomo, bo w sklepie zaszła zmiana, a on nie był na nią przygotowany. Nerwowo rozejrzał się po wnętrzu i wtedy nowy sprzedawca powiedział:
- A, to pan. Pani Ela opowiadała mi o panu. Proszę się nie martwić, nie będę natrętny.
Sięgnął po towary z koszyka i bez słowa zaczął "nabijać je na kasę".
Pan Nikt stał nadal jak sparaliżowany, ale nie powstrzymał ciekawości i zapytał.
- A gdzie pani Ela?
- Nie żyje, niestety. Wczoraj miała rozległy zawał. Pogrzeb będzie jutro. A ja tu jestem tylko na zastępstwie - dodał nie przestając liczyć zakupów.
- Nie żyje... - powtórzył jak echo pan Nikt.
- A wie pan - dodał mężczyzna - jak umierała, to miała uśmiech na twarzy i jeszcze wyszeptała "i tak się nie boję". Ale może to tylko plotki albo co...
Pan Nikt zapłacił, spakował drżącymi rękoma sprawunki i szybkim krokiem ruszył do domu.
Kiedy już tam dotarł, usiadł w fotelu, zapalił papierosa i spokojnie rozmyślał nad tym, co się wydarzyło. Po godzinie wstał i głośno powiedział:
- Od dzisiaj będę o tobie myślał codziennie i każdego dnia będę na ciebie czekał, ale nie licz na to, że mnie przestraszysz, niedoczekanie twoje.
W tym momencie w łazience pękło lustro z takim hukiem, że wystraszyłoby każdego, ale pan Nikt nie bał się już śmierci.
Za to śmierć od tego momentu zaczęła bać się o swoje życie.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt