Drzwi otwieram dwoma kluczami naraz
W odwiedzinach w mieszkaniu, tym z dzieciństwa
Bez przykrywki przyjechałem tu robić ohydne rzeczy
Lata nietoperz pewnie inny niż wtedy, nic już nie znaczy
Wiatr pomiata gazetą, już nie boję się
Tego szelestu gdy uderza w twardy śnieg i blaszane ssypy
Wtedy były to chociaż pornosy, teraz sam jestem pornosem
Odporny
Odnowione bezguściem podwórko za bardzo już nie żyje
Raczej nie muszę się ukrywać, sąsiedzi i tak nie poznają
Nie muszę się niczego obawiać
Ani górka, boisko ani kosz nie płoną moim wstydem i strachem
Przed blokowymi przyjaciółmi- pewnie nie wyrośli z ortalionu
Wcale do nich nie tęsknie, mam nadzieje, że już nie istnieją
A nie rodzą się nowi chyba, szkoda, że każdego stać tu na komputer
Wilgotny jeszcze raz patrzę- górka, trudno uwierzyć
Wolna od moich ciosów w brata
Z otaczających wszystko okien wołają tylko sceny miłosne
Żadne matki
Cóż, wanna, papieros, fiołki
Niestety wanna, papieros, fiołki
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
sirpsycho · dnia 12.02.2010 19:35 · Czytań: 646 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: