- Cholerny świat - myślała poirytowana - cholerne windy, znowu nie działają.
Biegła schodami w dół, tak szybko jak pozwalały na to wysokie szpilki. Piętro niżej, na jednej z klatek siedziała dwójka dzieci. Brat i siostra, na oko ośmioletni. Spali przytuleni do siebie. Kobieta skrzywiła się z obrzydzeniem.
- Małe, śmierdzące potworki - pomyślała biegnąc dalej.
Tego dnia jeszcze kilkoro ludzi mijało dzieci, poświęcając im jedynie pełne wstrętu spojrzenia.
Wieczór. Z nieba spadały pierwsze krople deszczu. Kobieta weszła do bloku. Drobnymi kroczkami pokonywała schody. Jej wzrok znowu zatrzymał się na chwilę na dzieciach.
- Cholerne smarkacze, po co one tu siedzą - pomyślała ze złością. Gniew zniknął równie szybko jak się pojawił, gdy minęła maluchy. Ich obraz zniknął z jej umysłu. Nic istotnego.
Musiała się spieszyć. Zaraz będzie jej ulubiony serial. Nie mogła przegapić czegoś tak ważnego. Cały dzień myślała, jakie dzieje zgotuje los bohaterom. Gdy dotarła pod drzwi mieszkania, ręce drżały jej z podniecenia, a myśli krążyły już tylko wokół telewizora i wygodnej kanapy.
*
Eleonoro, muszę ci coś wyznać - szepnął Rafał do żony. - To ważne.
- Kochanie wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć - zamruczała. - Ja też mam ci coś do powiedzenia.
- Może ty pierwsza, kobiety maja pierwszeństwo – mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko - szepnęła radośnie.
Twarz mężczyzny stężała. Ukrył twarz w dłoniach, szepcąc coś niewyraźnie.
- Rafi, nie cieszysz się? O co chodzi?
Ramiona mężczyzny trzęsły się od cichego szlochu.
- To będzie trudne, Eleonoro… ja… ja cię nie kocham… Mam partnera… on… ja… my jesteśmy inni…
- Ty …
*
Krzyk bólu zagłuszył głos aktorki.
Kobieta ciężko wstała z kanapy, przekręciła pokrętło, aby zgłośnić. Krzyk powtórzył się, zagłuszając Eleonorę i Rafała, mimo, że głośność osiągnęła szczyt skali.
- Tak nie można - pomyślała gniewnie kobieta. - Tak się nie da żyć, trzeba z tym zrobić porządek!
Wybiegła szybko z mieszkania. Liczyła się każda sekunda, nie mogła przegapić tego odcinka! Biegła schodami na dół. O ile się nie pomyliła, dźwięk dobiegał z mieszkania niżej.
- To musi być 123, tam mieszka jedyna na tym piętrze rodzina. Reszta mieszkańców to starzy ludzie, park geriatryczny, umieralnia - pomyślała z obrzydzeniem.
Stanęła naprzeciw drzwi. Po chwili namysłu zapukała.
- Czego? – Głos z wewnątrz brzmiał obcesowo.
- Pro… Proszę tu przyjść i porozmawiać ze mną! – starała się brzmieć pewnie.
Drzwi otworzył mężczyzna w przepoconym podkoszulku. Śmierdział piwem i starym moczem.
-J ak z gorzelni – pomyślała ze wstrętem.
Dłonie mężczyzny były poplamione czymś czerwonym. Kobieta nie mogła oderwać od nich wzroku. Natarczywe myśli, których nie rozumiała, nie dawały jej spokoju.
- Halo! Paniusiu! Po coś tu przylazła, co?! – mężczyzna był wyraźnie zniecierpliwiony.
- No… chciałam, żeby pan… przyciszył telewizor… Proszę, bo… jest głośno… - nie wiedziała, dlaczego ogarnął ją paniczny strach.
- I tylko po to żeś tu przylazła. Głupiaś czy jaka?! Poszła mi stąd w tej chwili!
Kobieta porzuciła całą dumę, z jaką tu przyszła. Wiązanka, którą miała obdarzyć mężczyznę uciekła z głowy. Biegła jak najszybciej tylko mogła po stromych schodach. Towarzyszył jej rechot pijaka.
Zatrzasnęła za sobą drzwi. Roztrzęsiona usiadła na kanapie. Poczuła się bezpieczniej. Serial dobiegł końca. Nawet nie zdążyła na napisy końcowe. Jednak jakoś nie bardzo ja to martwiłoa. Nie mogła wyrzucić z pamięci obrazu dłoni tamtego człowieka.
Całą noc śniły się jej koszmary. Gdy w końcu nadszedł ranek, była psychicznie wykończona, ale nie myślała już o wczorajszym wydarzeniu. Jak zwykle szła do pracy. Zbiegając po schodach nawet nie zauważyła, że dzieci nie ma na tamtej klatce. Wieczorem wracając do mieszkania, zauważyła pod swoim blokiem karetkę i radiowóz. Prędko wyminęła pojazdy. Nie chciała mieć do czynienia z tym, co jej nie dotyczyło.
Tego wieczora, zamiast serialu, nadano komunikat. W jej bloku w mieszkaniu 123, pijany mężczyzna pobił na śmierć żonę i dwójkę dzieci.
Kobieta jak w transie położyła się do łóżka. Słyszała krzyki bitych dzieci. Mogła coś zrobić, cokolwiek. Wejść do mieszkania, wezwać policję. Mogła zrobić tak wiele, a nie uczyniła nic… Eleonora była ważniejsza.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Azazella · dnia 14.02.2010 10:14 · Czytań: 1071 · Średnia ocena: 1 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: