Dawno temu żyli sobie Jaś i Małgosia. Byli rodzeństwem, z tymże nie do końca. Jaś był synem ojca z pierwszego małżeństwa, a Małgosia córką matki z pierwszego małżeństwa. Wyjaśniam na wstępie, co aby narratora nie wieszano za propagowanie idei kazirodczych.
Matka Jasia umarła przy porodzie. Niektórzy mężczyźni śmieją się z kobiet, że traktują ciążę jak chorobę, a poród nie jak banalne zjawisko fizjologiczne. Zapominają jednak, że swego czasu główną przyczynę śmiertelności kobiet stanowiły, właśnie, porody.
Ojciec Małgosi został zabity na wojnie. Niektórym wojenne zdarzenia kojarzą się z filmami przygodowo-sensacyjnymi. Zapominają, że swego czasu główną przyczynę śmiertelności mężczyzn stanowiły, właśnie, wojny (a kolejnych żyć w tej grze nie przewidziano).
***
Jaś i Małgosia wchodzili w wiek dorosły.
Małgosi podobał się Jaś, dlatego pewnego dnia zaproponowała:
- Jasiu, pójdziesz ze mną na jagody?
- Na jagody? Nie chce mi się.
- To może na grzyby? Prooooszę.
- No dobrze, ale ty niesiesz koszyk. Weź coś do picia.
- Dobra – ucieszyła się Małgosia.
Rodzeństwo szło lasem. Normalnie: dużo drzew, świergot ptasi, muchy, meszki, komary oraz odchody leśnych zwierząt dyskretnie ukryte pod paprociami.
- Daj coś do picia – powiedział Jasiu w żargonie młodzieżowym.
- Naś ci, chłopie. - Gosia podała pełny bukłak.
- Auć, co to jest?
- Bimber, co twój ojciec pędzi po kryjomu.
- Pytałaś ojca o pozwolenie?
- Pij na zdrowie i o drogę nie pytaj.
Po niedługim czasie bukłak z bimbrem został opróżniony.
Lekko przymuleni alkoholem zjedli parę grzybków halucynogennych.
W takich warunkach psychofizycznych ujrzeli domek w lesie. Zaczęli lizać ściany i wydrapywać tynk. Zdawało im się, że domek zrobiony jest z pierników, ciastek i lukru.
- Ale pyszne – mruczał Jasio.
- Mniam, mniam – mlaskała Małgosia.
Nagle drzwi chatki otworzyły się i na progu pojawiła się zjawiskowo piękna kobieta o niezwykle magicznym imieniu Jadwiga.
Małgosia i Jasio odurzeni używkami ujrzeli jednak szkaradną postać.
- Dzieci drogie nie zjadajcie mojego domku. Proszę wejdźcie do środka, a poczęstuję was czymś naprawdę smakowitym.
Rodzeństwo posłusznie weszło do środka. Jadwiga bez problemu wepchnęła ich do klatki.
- Durne dzieciaki. Tylko chlanie wam w głowie i żarcie grzybków. Już was Jadwisia na ludzi wyprowadzi.
W naszych czasach Jadwisia pracowałaby w Monarze (przykładowo).
Kiedy rodzeństwo się wytrzeźwiało, Jadwisia rzekła:
- I jak się czujecie?
- To wszystko przez ciebie, wiedźmo – krzyknęła Gosia. - Zaczarowałaś nas i teraz tak okropnie źle się czujemy.
- Tak, tak, masz rację, dziewczyno.
Jadwisia nie potrafiła czarować, ale wygodnie i bezpiecznie się czuła, gdy ludzie tak uważali.
Samotna kobieta mogła żyć sobie spokojnie w środku lasu. Mając opinię wiedźmy, nikt jej krzywdy nie czynił... ze strachu przed ewentualnymi konsekwencjami magii.
- Dziewczyno wstawaj i do roboty – rozkazała Jadwisia. - Rób wszystko co ci każe, bo inaczej rzucę na ciebie czary. Zajmij się gotowaniem, praniem i sprzątaniem.
Przerażona Małgosia bez szemrania zabrała się za wykonywanie wszystkich zleconych zajęć.
- Natomiast tobie, Jasiu, co innego bardziej przyda się w życiu. Wyjdź z klatki i pokaż Jasiu swój paluszek.
Jasiu wyszedł z klatki i wyciągnął dłoń w kierunku Jadwisi.
- Nie ten paluszek, kochanie. Ten, co masz w spodenkach – instruowała Jadwisia.
Jasio zsunął spodnie, a następnie Jadwisia wzięła w dłonie jego paluszek.
- Cieniutki i malutki, ale Baba Jaga nie z takimi sobie radziła.
Jadwisia wykonała kilka posuwistych ruchów rękoma i rzekła:
- Chwila, moment i jaki cudowny paluch. A teraz trzeba palucha załadować do pieca!
Zadarła spódnicę i położyła się na łóżku.
- Podejdź Jasiu i ładuj do pieca.
Jasiu zawstydzony, ale bardzo podniecony, podbiegł do nóg Jadwisi.
- Nie wiem, co robić, Babo Jago.
- Rozkładam nogi na bok i co widzisz?
- Czerwoną kreskę, a wokół włosy.
- Dobrze. Widać, że wzrok masz sokoli, Jasiu.
Jadwisia dłońmi rozchyliła wargi.
- A co teraz widzisz?
- Wielką czarną dziurę.
- Nie przesadzaj. To nie kosmos. Pakuj palucha do pieca! Pakuj go do dziury!
- Ooo, w tym piecu jest gorąco, ale też i mokro – podzielił się osobistą obserwacją.
- Tak ma być, Jasiu. Teraz wkładaj i wyciągaj, jakbyś łopatą do pieca, chleb wkładał.
- To cudowne, Babo Jago. Jestem w niebie? Nie, chyba w piekle. Tak mi duszno i gorąco, chyba zaraz eksploduję.
- Dobrze, dobrze, ci to idzie. Możesz także eksplodować. Jaaaaasiu! Jaaaaasiuuuu!
- Aaaaaach, aaaach, Baaaabooo Jaaaaagoooo.
- Co się stało? Jasiu? - podbiegła zatroskana Gosia. - Czemu leżysz na Babie Jadze, jakbyś umarł?
- Bo umierałem wznosząc się ku niebu – odpowiedział Jasiu.
- Dziwnie mówisz. Pewnie jędza cię zaczarowała.
- Idź do swojej roboty, bo cię zamienię w obślizgłą ropuchę. - Jadzia pogoniła Gosię do roboty.
Tak mijały dni. Małgosia uczyła się rzeczy przydatnych dla kobiet, a Jasio rzeczy niezbędnych mężczyznom. Jadzia urządziła im szkołę życia.
***
- Babo Jago, czy latasz na miotle – spytał Jasiu któregoś dnia.
- Oj ty, mój głuptasku. Mój kochany Jasiu, kiedy nie mam palucha, to latam na miotle.
- Możesz mi pokazać?
- Podaj mi miotłę i patrz uważnie. Lubię, gdy koniec miotły jest dobrze oszlifowany, żeby drzazg nie było. Koniec miotły jest najważniejszy. - To mówiąc włożyła koniec miotły do vaginy i zaczęła go sprawnie i rytmicznie wkładać i wyciągać.
- Eee... to to samo, co robię paluchem – zauważył Jasiu.
- Dokładnie. Masz rację, Jasiu kochany. Jesteś taki mądry. Będą z ciebie ludzie. Teraz twoja kolej.
- Lubię pakować do pieca! – zawołał z entuzjazmem Jasiu i umieścił swoje przyrodzenie w gorącym kobiecym piecu.
***
- Jasiu, musimy uciekać. Pewnie nasi rodzice martwią się o nas – coraz częściej Gosia buntowała Jasia.
- Pewnie tak – potwierdził Jasiu.
- Ja ciągle muszę sprzątać, gotować i prać pościele, a ty pod przymusem ładować do pieca. Zmusza cię do tego. Dręczy.
- No – dyplomatycznie odpowiedział Jasiu.
***
- Mam genialny plan, Jasiu. Wszystko sobie dokładnie przemyślałam. Wiem, kiedy jest idealny moment na ucieczkę.
- Kiedy? - zainteresował się Jasiu.
Małgosia wytłumaczyła bratu szczegóły tego przebiegłego planu.
***
Po smacznym obiadku (przygotowanym oczywiście przez Gosię) Jasio przystąpił do realizacji strategicznych posunięć. Miał już znaczną wprawę, dlatego nieźle mu szło.
- Babo Jago, nie będę się dziś cackał z tobą. Dzisiaj będzie ostre rżnięcie, czy tego chcesz, czy...
- Nie krępuj się Jasiu. Wal śmiało.
Jasiu podniósł Jadwisię i rzucił na łóżko. Sznurem przywiązał jej ręce do stelaża łóżka.
- Co teraz powiesz? - zapytał z morderczym błyskiem w oku.
- Boję się, Jasiu.
- A bać się musisz, bo litości mieć nie będę.
Jasio energicznie i szybko pozbawił Jagusię odzieży.
- Zagryzę ci cycki.
- Jasiu, nieeee, nie gryź, proooszę.
Jasiu tak żartował, żeby napięcie wzrosło. Ssał jej sutki, a tylko lekko chwytał zębami.
- Piec jest gorący. Ładuj Jasiu – prosiła Jadwisia wierzgając biodrami.
Jasiu włożył palce do vaginy.
- Piec gotowy, ale ładować od przodu, czy od tyłu? Oto jest pytanie. - W różnych momentach swojego życia ludzi nachodzą filozoficzne dylematy.
- Ładuj, Jasiu, byle szybko!
- Hmmmm... - zadumał się, przejęty.
- Rżnij raz od przodu, raz do tyłu. Naprzemiennie!
Tak też Jasio zrobił. Po orgazmach stu tysiącach, Jadzia omdlała.
- Dobra robota – pochwaliła (i słusznie) Małgosia. - Wepchnąłeś jej do pieca. Nie ma co. Teraz uciekamy.
Małgosia pociągnęła Jasia za rękę i uciekli z domku Baby Jagi.
Kiedy zbliżali się do rodzinnego domu, Gosia stwierdziła:
- Jesteśmy nareszcie wolni.
- No – przytaknął Jasio, ale tonem raczej ambiwalentnym.
***
Dzięki praktykom u Baby Jagi zarówno Małgosia, jak i Jasio zyskali niesamowite wzięcie u płci przeciwnej. Mogli przebierać, wybierać i grymasić.
Niewdzięczność jest cechą wybitnie ludzką i szczególnie charakteryzuje młodych. Dlatego też zamiast z szacunkiem i wdzięcznością wspominać Babę Jadę, rodzeństwo złorzeczyło przeciwko niej.
Małgosia straszyła wszystkie dzieci złą Babą Jagą. Szczerze nienawidziła Jagusi, za to że tak dobrze się bawiła, gdy Gosia musiała się męczyć pracując.
Jasio szczerze nienawidził wyuzdanej Jagusi za to, że tak dobrze się z nią bawił, aż nie może o tym zapomnieć. Straszył Babą Jagą też z zazdrości, żeby inni Jasiowie jej się wystrzegali.
Natomiast Baba Jaga czasem wspominała Jasia, a szczególnie gdy latała na miotle...