Doświadczyć dotyku ukochanej osoby i umrzeć.
Nigdy nie zdawałam sobie sprawy jak wiele może przynieść życie. To czego doświadczyłam przerosło najśmielsze oczekiwania. Doświadczenie poznania, oczyszczenia, euforii z nasuwającego się wniosku Jestem szczęściarą. Nie każdy może spokojnie zasnąć z myślą. ‘’Ja wiem!!, ja wiem- co jest ważne, po co jestem- DLA CIEBIE’’
Dopóki nie nastałeś nie wierzyłam ,że można aż tak głęboko z kimś się zespolić. Jak bardzo można przeniknąć czyimś byciem.
Czyżby bycie jednością nie było tylko banałem niedopieszczonych życiem ludzi?
Czy rzeczywiście dusze i ciała mogą wbrew ludzkiej naturze egoizmu szukać zjednoczenia?
Jak to jest Najdroższy???
Ty - przełom w moim życiu. Ponowne narodziny, przebudzenie ze zbyt długiego snu. ‘’Oto jesteś’’ Tak po prostu. Bez szukania ,bez desperackich modłów o nakarmienie duszy dostałam najsłodszy pokarm. Zasłużyłam. Jestem dumna, bo wybrałeś mnie.
‘’ Spełnienie mojego życia’’, mój cel i trofeum miłości. Nic nie ma dla mnie znaczenia.
Wszystko dla Twojego szczęścia, wszystko dla Twojego spokoju,
Kochanie dlaczego mam wrażenie ,że nikt Ci tego nie dał?. Dlaczego masz w oczach tyle palącego smutku, Kto Cię tak skrzywdził? Czy to tylko ja widzę samotność?.
Boli mnie to , osobiście obraża nie Twój smutek. Kochanie- moje nie może czuć się źle.
A potem odszedłeś…
Obudziła się z nieczasu. Nie wiedziała jak długo już tam leży. Towarzystwo brudnych szpitalnych ścian i nieznośny metalowy szczęk łóżek. Była zmęczona. Obolałe, wyczerpane ciało dopominało się uwagi. Powinna być w innym stanie. W końcu nie co dzień wydaje się na świat nowe dziecko. Tymczasem nie czuła nic oprócz ulgi ,ze już się stało. Po kilkugodzinnej walce z własną cielesnością, na przekór własnemu chceniu tchnęła życie w mała istotę, zupełnie nieświadomą bycia nieoczekiwanym gościem.
Próbowała się podnieść. Nieznośne kłucie w brzuchu niegdyś płaskim i jędrnym dziś z przyczepionym poporodowym worem uniemożliwiło jakiekolwiek manewry.
-A… Jezu ,co sie dzieje… - chichy bolesny jęk nie zdołał obudzić żadnej z dyżurujących pielęgniarek.
Magda powoli przypominała sobie wydarzenia ostatniej nocy. Chronologicznie docierały niej poszczególne wątki ; ból, karetka, niedopuszczalnie długie czekanie na cień zainteresowania i wykrzywione miny szpitalnego personelu, wciąż traktującego pacjentów jak zło konieczne.
-Chłopiec… urodziłam chłopca..- tylko gdzie…
- Co pani wyprawia!! Proszę natychmiast wracać do łóżka! –pielęgniarka wyrwana ze snu odgłosem metalowego zgrzytu wydobywającego się zazwyczaj spod ciał niecierpliwych pacjentów, stała w progu pokoju. Potraktowała Madgę jak na buntownika , którego należy szybko zneutralizować. – Czy pani wie, jak niebezpieczne są takie przechadzki? Jest pani jeszcze za słaba! Doktor Stranc zabiłby mnie , gdyby zobaczył co pani wyprawia.
- Przepraszam ,ja tylko… chciałam zapytać, co z moim synem?-
Nie mogła nie wzbudzać lęku. Była przerażona i zagubiona. Wszyscy domyślali w jakiej jest sytuacji, a teraz jeszcze spotkało ją to.
Spokojnie czekała na słowa kobiety. Była przekonana ,ze jedyny powód ,ze dziecka nie było jego przy niej to wynik wycieńczenia organizmu .Teraz była już gotowa je zobaczyć. Nie czuła macierzyńskiej tęsknoty ,ale przecież urodziła. Czuła się odpowiedzialna.
- wiec.. gdzie on jest?
- proszę pani, jest późno, za późno na takie głupstwa. Jutro z samego rana odwiedzi panią dr Stranc , wszystko się wyjaśni.- tymczasem niech pani w końcu odpocznie. Ledwo panią wyratowaliśmy. Jak można w czasie ciąży doprowadzić się takiego stanu? No , Skarbie . odpocznij. Zajrzę do Ciebie za chwilę.Wyszła. Nie umiała spojrzeć Magdzie w oczy. Ton mówienia – łagodny i uspokajający zamiast koić wzbudzał tylko podejrzenie jakiejś niewłaściwości. Zazwyczaj dzieje się tak , gdy ktoś unika prawdy ,chcąc zasłonić sumienie łagodnością. Magda znała tą praktykę. Sama ją stosowała . Była zbyt słaba by dopominać się prawdy, ale do rana nie zmrużyła oka. Pielęgniarka wielokrotnie mijała jej pokój, Nie zajrzała do niej wcale…
Pacjętka spokojnie leżała i czekała w otępiającym skupieniu próbując odgadywać kolejność nadchodzących godzin.
-Byle do 6… Nie mogą mnie przecież tak tu zostawić. Ktoś musi się mną w końcu zainteresować.
Dawno przestała czuć się samotna. Umiała czekać. Kiedyś wierzyła, ze ten proces zawsze przynosi owoc. Myliła się. Czekała zbyt długo, była zbyt cierpliwa. Jednak nie żałowała. To oczekiwanie było częścią jej samej. Gdyby zrezygnowała zabiłyby ją wyrzuty sumienia i dociekanie ,ze straciła człowieka, którego kochała. Tymczasem to on odszedł. Tak było lepiej. Do siebie nie mogła mieć zastrzeżeń. Była i trwała przy nim. To dziwne ,ze rozsądna kobieta potrafi aż tak się zatracić w czymś niespełnialnym. Miał przecież rodzinę, swoje Zycie. Ona była słabością, deserem ,który cieszył przez chwilę ,a potem stał się wyrzutem sumienia. Mdłym i przytłaczającym.
Nie była dumna ze swojego wyboru ,ale stało się. Pokochała szczerze, jak nikogo innego i co boleśniejsze kochała nadal. Do bólu.
Teraz została sama. Bez rodziny ,którą zawiodła, przyjaciół którzy ją osądzili, odtrącona przez moralistów tak chętnych leczyć ludzkie sumienia. Nie czuła się winna. Nie chciała poddać się duchowemu odrodzeniu. Urodziła jego dziecko. Bez jego wiedzy i prawdopodobnie bez teoretycznego przyzwolenia. Zrobiła to. Nie miała lepszego pomysłu.
Pewnie wróci z jego synem do domu. Będą razem. W końcu wszystko się ułoży. Kolejne godziny nasuwały coraz to nowe obrazki, wspomnienia chwil szczęścia mieszały się z bólem utraconej wiary. Była kobietą wypaloną. Wszystko co ,miała oddała w ręce jednego człowieka. Nie u miała wykrzesać z siebie niczego ponad to co już miała. Podobno czas leczy rany ,ale od dłuższego czasu wiedziała ,ze zgliszcza są nieodwracalne.
Odgłosy krzątaniny dobiegające ze szpitalnego korytarza wyprowadziły ja z dręczącego zamyślenia. – Jest szósta, dzięki Bogu ,ze przy okazji obchodu muszą przyjść do mnie. To niewybaczalne ,żeby tak traktować ludzi. Nie ma mowy ,żebym popierała kolejne protesty służby zdrowia, choćby teoretycznie. Będę niepoprawna politycznie – mam prawo , po tym czego tu doświadczam.
Szept lekarzy milknący pod jej drzwiami wybił ją z frustrujących myśli. Wschłuchiwała się w marszowy, coraz intensywniejszy odgłos lekarskiego oddziału. Kilka par stóp stanęło pod drzwiami do jej pokoju. Nieznośną cisze przerwało głośne otwieranie drzwi…
- Dzień dobry pani Madej. Jak się pani czuje? – wzrok ordynatora wbity w plik kart zamiast w pacjętkę był dość nietypowym przywitaniem młodej mamy.
- Dzień dobry doktorze. Dobrze, tylko nie za bardzo rozumiem skąd ta izolacja. Czy coś się stało z moim synem? Proszę mi oszczędzić domyśleń. Co się dzieje?
- Spokojnie pani Madej. Musimy najpierw panią przebadać. Odwrócił się w stronę współtowarzyszy. Panowie, proszę obejrzeć pacjętkę. Wczoraj rodziła.
Kilka głów zupełnie obcych zbliżyło się do Magdy. Krótka wymiana spojrzeń i jedna para męskich dłoni odchyliła kołdrę.
- Co Pan !Proszę mnie zostawić.
- Przepraszam ,ale to jest konieczne.
- Niech sam pan siebie zbada. Skoro to konieczne , to niech robi to ktoś kompetentny. Nie będzie się pan na mnie szkolił.
- Dobrze Panowie, ja się tym zajmę.. Proszę wyjść. Ordynator przysiadł na brzegu łóżka.
Spojrzał na wystraszoną kobietę i położył dłonie na kolanach nie mogąc znaleźć dla nich odpowiedniejszego miejsca.
- Pani Magdo. Musze przekazać Pani bardzo przykrą i smutną wiadomość.
Niestety straciła pani dziecko. Badamy przyczyny jego śmierci. Bardzo mi przykro. Oczywiście, gdyby potrzebowała pani pomocy psychologa, to …
- Słucham? Chyba pan żartuje !Jak to nie żyje?! Jakim cudem..- tępy głos okaleczony przeżytą traumą już nie krzyczał, drżał jedynie resztami sił. Przedzierał bezgraniczną pustkę, która przybierała na sile z każdym wydobywającym się słowem. Był słyszalnym dowodem ludzkiej rozpaczy i niedowierzania.
- Przecież urodziłam, słyszałam jego głos.
- Tak, ale godzinę potem zaczęły się komplikacje. Serce odmówiło posłuszeństwa. Aktualnie badamy dokładne przyczyny śmierci pani dziecka.
-Mogę je zobaczyć? – właśnie zdała sobie sprawę ,ze jej syn wciąż był ‘’kimś’, nie miał określonej formy, przynależności imienia, czy nazwiska.
- to nie jest najlepszy pomysł. Rozumie pani, musieliśmy dokonać sekcji.
Magda była sparaliżowana. Wycieńczona fizycznie coraz silniej odczuwała psychiczne odrętwienie. Dziecko nie było jej nowym światem ,ale było do tej pory jedynym stałym elementem jej życia. Kimś kto miał być niezależnie od wszystkiego. Przyzwyczaiła się do myśli, ze będzie. Oswoiła zależność swojego życia. Nowe życie było dla niej początkiem nowego losu. Teraz ten los znów z niej zakpił. Odebrał ostania pewność. Zostawił ponownie, jakby szczęście nie mogło jej nigdy dotknąć. Kusiło blaskiem ,by poparzyć bezlitośnie ,gdy podeszła zbyt blisko. Kolejne rany zabliźniały się coraz wolniej i pozostawiały niodowracalne piętno. Wiedziała, ze powrót do pierwotności jest coraz trudniejszy .Zmieniała się i nie była zadowolona z tego kim się stawała. Gorycz już dawno przejęła kontrolę nad nią samą….
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Kinga · dnia 18.02.2010 09:06 · Czytań: 681 · Średnia ocena: 2,63 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: