Chociaż mijała już szósta, było ciemno. Mrok rozświetlały jedynie reflektory samochodów i uliczne lampy, rozsiane po obu stronach drogi.
Zobaczył ją w momencie, gdy omijał zaparkowanego na środku chodnika jeepa.
Biegła niezwykle lekko, jak na dziewczynę w długiej do kolan, powłóczystej spódnicy i ciężkich butach z metalowymi okuciami. Miała krótkie, brązowe włosy i jasnozielone oczy, błyszczące jak dwa małe guziczki w opalonej twarzy. Zarejestrował te szczegóły w ułamku sekundy, pomimo słabego oświetlenia. A może właśnie dlatego zwrócił na nią uwagę. Krótka, jasna kurteczka odznaczała się wyraźnie w półmroku.
Musiała go zobaczyć w chwili, kiedy dobiegała do przystanku, ale - jak wiele innych ludzi - nie widziała. Obrzuciła go obojętnym wzrokiem, ale nie zajął jej choćby przez ułamek sekundy.
Zawołał za nią - nawet się nie zatrzymała. Może nie usłyszała. Podbiegł i złapał ją za rękę. W momencie, gdy się odwracała, wypchnął ją na jezdnię.
Jak w zwolnionym tempie patrzył na jej rozpaczliwą próbę utrzymania równowagi. Nie krzyknęła, upadając. Nie widziała nadjeżdżającego auta, srebrnego forda. Za to on z rozkoszą obserwował najpierw strach na twarzy kierowcy, potem gwałtowny zryw samochodu, gdy pedał hamulca został wciśnięty do podłogi.
Dopiero pisk opon uprzytomnił jej, gdzie była. Przyciskając złamaną rękę do boku, usiłowała się podnieść, ale nie zdążyła. Na ucieczkę było już za późno. Kierowca nawet nie próbował odbijać w bok. Taki manewr skutkowałby wjechaniem w grupkę ludzi, oczekujących na autobus.
Mort* w ostatniej, decydującej chwili, spojrzał jej prosto w oczy. Nie dojrzał tam strachu, tylko jakieś dziecięce zdumienie. Naraz pożałował swojego pośpiechu. Zdecydowanie wolał patrzeć na przerażenie i błaganie w oczach swoich ofiar. W niej nie było lęku.
Krótki huk i odgłos upadku ciała, odrzuconego w bok oraz krzyk jakieś starszej kobieciny zlały się w jedno.
Mort uklęknął przy dziewczynie. Sprawdził, czy zadanie zostało wykonane. Niestety, nie do końca. Była przytomna. Żyła.
Szybko, pilnując, żeby nikt go nie dojrzał, nakreślił na jej czole znak gwiazdy. Dziewczyna zacharczała i złapała go kurczowo za rękę, usiłując uciec przed rozdzierającym bólem. Bólem, który zadał jej on tym krótkim ruchem, nie spowodowany wypadkiem.
-Przykro mi - powiedział cicho w chwili, kiedy oczy dziewczyny zasnuwała mgła. -Moja matka czeka.
Moja matka Śmierć.
*Mort - (franc.) śmierć
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 21.12.2007 22:01 · Czytań: 565 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: