Nałóg - tulipanowka
A A A
Tak się zdarzyło, że Irmina i Bazyli poznali się w miejscu dziwnym, albo chociaż mało stosownym (w sensie mało romantycznym). A mianowicie na portalu miłośników roślin doniczkowych, a w szczególności kaktusów.
Obydwoje byli hodowcami kaktusów. Irmina miała ich ponad pięćdziesiąt, a Bazyli jednego.
Ilość nie ma znaczenia. Tak samo nazwiemy ojcem mężczyznę posiadającego jedno adoptowane dziecko, jak i bogatego szejka, co wielki harem ma, a dzieci tyle, co gwiazd na niebie, albo jeszcze więcej.

Bazyli zwrócił uwagę na wpis o treści „Sądzę, że mój kaktus obraził się na mnie, ponieważ stwierdziłam, że jest za mały. Co robić? Już go przepraszałam trzy razy”. Mężczyzna stwierdził, że problem jest tak strasznie głupi, że aż... zaciekawił się autorką.

Bazyli był marynarzem i miesiącami przebywał na oceanie. Innymi słowy miał czas, a właściwie cierpliwość, aby korespondować z Irminą w temacie aberracji i niuansów życia wewnętrznego kaktusów.
Praca Irminy nie ma znaczenia, ale w gwoli ścisłości można wspomnieć, że pracowała fizycznie w fabryce lodówek.

Choć to prawdziwym miłośnikom kaktusów może wydawać się nieprawdopodobne, po pewnym czasie temat kaktusów się wyczerpał, no a w każdym razie ustąpił miejsca obyczajowej problematyce dnia codziennego.
I tak od słowa do słowa postanowili się pobrać.
Problem stanowiło miejsce i czas (a właściwie jego brak). Irmina nie mieszkała w żadnym z portowych miast, ani nawet w pobliżu.
Bazyli korzystał z możliwości i wypływał w rejs, po rejsie. Akurat tak się składało, że dostawał tak intratne propozycje, że żal by było nie skorzystać.
Przez internet i kurierów pozałatwiali formalności i ustalili termin ślubu: w środę na dziesiątą. Irmina zamieniła się z koleżanką zmianami (pierwszą zmianę wymieniła na nocną).
Bazyli miał dwa dni wolnego z powodu rozładunku kontenerów i załadunku nowych.
„Na żywo” zobaczyli się pierwszy raz przed wejściem do sali ślubów. Ale wcześniej przesyłali sobie filmy ze sobą. Poza tym posiadali kamery internetowe i stosowne programy do rozmów z wizją.
Na ślub nikogo nie zapraszali, bowiem nie mieli chęci i czasu zabawiać gości.
Brali pod uwagę możliwość rozmyślenia się któreś ze stron w ostatniej chwili (albo, że pogoda na morzu uniemożliwi Bazylemu stawienie się na czas). Nie chcieli dopuścić do sytuacji, aby hamowały ich oczekiwania innych ludzi.
Kolejnym plusem takiego rozwiązania był stój, a właściwie ominięcie kłopotania się ubiorem. Irmina ubrała szary kostium, który nosiła w święta. Bazyli założył wygodną bluzę, a na nią kurtkomarynarkę (czyli rzecz pośrednią między kurtką, a marynarką).
Po drodze do urzędu Irmina kupiła bukiet konwalii, ponieważ przypomniało się jej z filmów, że wypada trzymać kwiaty. Nie wiedziała po co właściwie, ale stwierdziła, że lepiej na wszelki wypadek mieć, niż potem żałować. „A może bukiet, tak jak obrączki stanowią jakiś obowiązkowy symbol?” – pomyślała. Nie chciała, żeby z powodu kwiatów zaślubiny zostały przeniesione na kolejny termin.
Natomiast Bazyli przygotował kółka z grubszego drutu.
Obydwoje wymienili się spostrzeżeniami, że noszenie obrączek naraziłoby ich na niepotrzebne koszty, a także stanowiłoby uciążliwość, groźbę utraty palca. Poza tym na hali produkcyjnej w fabryce lodówek nie można nosić ozdób, ani żadnych zbytecznych przedmiotów (a w szatni kradną).
Bazyli zrobił obrączki tak na wszelki wypadek, gdyby stanowiły one wymógł konieczny do przeprowadzenia ceremonii. W końcu brali po raz pierwszy ślub i nie mieli w tych sprawach doświadczenia. A gdyby jakiś urzędniczyna się uparł, że być muszą i co wtedy? Szarpać się z człowiekiem? Lepiej być zabezpieczonym na każdą ewentualność. Lepiej mieć drucianą atrapę niż nic.
Ceremonia miała tylko jeden, drobny zgrzyt. Okazało się, że trzeba było stawić się ze świadkami. Irmina szybko rozwiązała problem. Poprosiła o asystę urzędniczki z innego pokoju (w zamian podarowała im bukiet konwalii; bardzo się ucieszyły, że niby to jakaś wróżba).
Po ślubie małżeństwo udało się do pobliskiego hotelu na tak zwaną „noc poślubną”, która w ich przypadku była „południem poślubnym”.
Po dwóch godzinach doszli do wniosku, że wszystkim formalnością stało się zadość i udali się do swoich zajęć.
Bazyli musiał wracać do portu - bez nadzoru, kontenery mogą zostać ustawione źle (chodzi o równomierne obciążenie). Irmina śpieszyła się do domu, żeby się przespać przed nocką w robocie.
Dodajmy jeszcze, że Bazyli zaliczał się do tak zwanych twardzieli. Postawa ta opiera się w głównej mierze na milczeniu. Mężczyzna porozumiewa się ze światem mruknięciami, półsłówkami, komendami oraz zdaniami jednowyrazowymi.
Natomiast Irmina nie mówiła wiele, gdyż nie miała nic do powiedzenia.
Innymi słowy na członków młodej pary składali się introwertycy.

Krótką ceremonię ślubną nadrobili sobie dyskusjami internetowymi. Dzięki temu Bazyli dowiedział się, że Irmina skubnęła z urzędu stanu cywilnego szczepkę kaktusa i przemyciła ją w kieszeni żakietu.
Natomiast Irmina została szczegółowo poinformowana, jak wiąże się węzły marynarskie (Bazylemu węzeł małżeński skojarzył się z supłaniem lin).

***

Przez trzy lata Bazyli z Irminą stanowili cudowne małżeństwo – codziennie się ze sobą spotykali i rozmawiali o wszystkim. Przez internet, oczywiście, ponieważ Bazyli ciągle był w trasie.
Idylla skończyła się, gdy Bazyli zwichnął nogę. Nic poważnego mu się nie stało, ale naszła go myśl, że czas trochę wyluzować. Postanowił zrobić sobie półroczną przerwę od żeglugi.

Jako małżeństwo Irmina i Bazyli zamieszkali razem. Tym samym zaczęli poznawać się z tej nieznanej im wcześniej strony. Poprzysięgli sobie, że wykażą wzajemną maksymalną tolerancję i nie będą się czepiać siebie wzajemnie.

Jednak po upływie tygodnia Bazyli zaczął zwracać uwagę Irminie, że nieprawidłowo się odżywia. Kobieta w imię słusznej sprawy, czyli zgrania się, nie zareagowała.
Bazyli coraz częściej wypominał jej objadanie się słodyczami i picie słodzonych, gazowanych napojów.
Irmina mogłaby też przyczepić się, że mąż pali papierosy po całym domu i wszędzie smrodzi,
ale nie – jak każda kobieta, wolała cierpieć w imię dobra związku – i nie wypominała.
Irminie było przykro, a od ciągłego gadania „Nie jedź tyle. Co to? Kolejna czekolada? No nie, znowu batonik? Będziesz gruba.” jeszcze większą czuła ochotę na słodycze. I jadła.
Potem jadła w innym pokoju. Dręczenie nie ustawało. Zaczęła objadać się w nocy, kiedy mąż usnął, albo na dworze, gdy wychodziła pod byle pretekstem.
Bazyli nie ustawał w batalii przeciwko słodyczom. W końcu Irmina doprowadzona do ostateczności wygarnęła mężowi:
- Odczep się od moich czekoladek. Jem, bo lubię. Całe życie jadłam. Jestem gotowa, jeżeli dasz mi spokój, nawet przyznać się, że jestem uzależniona. Popatrz na siebie. Łazisz po domu i smrodzisz papierosami. Ale oczywiście, tobie, wszystko wolno!
- Zwracam ci uwagę, dla twojego własnego dobra – odpowiedział spokojnie Bazyli. - Nie chodzi o choroby krążenia, bo znowu nikotyna powoduje raka płuc.
- No właśnie.
- Ogólnie wszystko truje: i sól, i konserwanty, i hormony, którymi pędzone są zwierzęta hodowlane, a potem które znajdują się w mięsie, kiełbasach... i kofeina, która jest w kawie, i metale ciężkie, które kumulują się przykładowo w pozornie zdrowej sałacie...
- Dobra, dobra... do rzeczy – niecierpliwiła się Irmina.
- Co ja mówiłem? Aha, że wszystko truje. Że dymy i ścieki z zakładów, spaliny samochodowe, nie zawsze właściwe materiały, z których zbudowane są mieszkania dla ludzi, że...
- Mogę otworzyć czekoladę? - Kobieta spytała, ponieważ uznała, że zapowiada się długa przemowa.
- Nieee!
- Sam powiedziałeś, że elementów trujących jest tak wiele, że niewiele to zmieni, że ty palisz, a ja jem słodycze. - Irmina postanowiła spuentować stanowisko męża, przy okazji otwierając tabliczkę czekolady.
- Nie powiedziałem tego. Nie pozwalasz mi dokończyć. W tej chwili odłóż tą czekoladę!
- Nie musisz podnosić głosu!
- Chcę ci spokojnie wytłumaczyć, a ty zamiast się skupić, wpatrujesz się w czekoladę. Nie słuchasz!
- Słucham.
- Jak możesz słuchać, skoro dzień w dzień się objadasz? Nawet w nocy.
- Myślałam, że śpisz.
- Nie mam w zwyczaju w nocy zajmować się upominaniem, co nie znaczy, że nie wiem.
- To już powiedz wszystko, co masz do powiedzenia. Będę wgapiać ci się prosto w oczy i nie rozglądać po bokach.
- Otóż. Zatrzymaliśmy się na stwierdzeniu, że zarówno papierosy, jak i słodycze trują.
- No tak, ustaliliśmy, że wszystko szkodzi i nie jesteśmy w stanie tego uniknąć.
- Dokładnie. Tyle, że nadmiar jedzenia wpływa na sylwetkę, na wygląd. A ja wolę, żebyś wyglądała szczuplej, ładniej niż brzydziej. Ponadto i ty lepiej będziesz się czuć. Atrakcyjny człowiek ma mniej kompleksów. Jest bardziej zadowolony z relacji z innymi ludźmi.

Po tej dyskusji Bazyli zaczął palić tylko na balkonie. Natomiast postępowanie jego żony nie uległo żadnej zmianie.
Dlatego też mężczyzna zwiększył restrykcje. Odciął żonie możliwość dostępu do pieniędzy. Zmienił hasła dostępu do wspólnego konta bankowego i zgłosił blokadę jej karty płatniczej.
Sam zamawiał zakupy spożywcze przez internet.
Irmina czuła się niesłusznie pokrzywdzona:
- Jak śmiesz mi ograniczać dostęp do pieniędzy, które sama zarabiam!
- Wszystko, co potrzebujesz mogę ci zamówić. Powiedz, co chcesz.
- Wiesz, czego chcę – zaczęła żałosnym tonem. - Orzeszki w czekoladzie.
- Dobrze, zamówimy łuskane orzechy.
- Takich nie lubię. Chcę w czekoladzie.
- Już o tym rozmawialiśmy. Jesteś na odwyku odsłodyczowym.
- Ja chyba zwariuję – zaczęła nerwowo szarpać się za włosy.

Mimo podjętych przez męża kroków, Irmina nie poddała się. Zaczęła odwiedzać koleżanki, znajomych, tylko po to, by namiętnie częstować się słodyczami.

Jak już wcześniej wspominaliśmy, Bazyli był twardzielem, a prawdziwi twardziele oprócz milczenia, wytrwale dążą do wyznaczonego celu.
Otóż Bazyli wysłał do lokalnych gazet ogłoszenie następującej treści „Oddam za darmo płaszcz od Armaniego, sukienkę firmy Thakoon, suknię Chanel. Stan dobry, ewentualnie zamki do wymiany. Rozmiar 40. Na mnie są już za ciasne, a szkoda żeby takie piękne rzeczy zmarnowały się”. Podał jeszcze numer telefonu żony.
Od momentu ukazania się ogłoszeń, Irmina co rusz odbierała telefony chętnych na markowe rzeczy. Była tak wściekła, że chyba bardziej już nie można.
Po któreś z kolei rozmowie Irmina rzuciła telefonem o ścianę. Aparat rozpadł się na kilka części i przestał działać.

Następnego dnia Irmina wróciła z pracy, z nowym aparatem.
- Skąd wzięłaś pieniądze na nową komórkę? - spytał Bazyli.
- Pożyczyłam – odpowiedziała Irmina.
- Od kogo i ile? Pójdę oddać.
- Nie ma potrzeby.
- Jak to?
- To tylko złotówka.
- A opłata za abonament? Albo za kartę?
- To moja sprawa.

Kiedy Irmina poszła się kąpać, Bazyli zrewidował jej torebkę. Znalazł w niej sześć czekolad, pięć batoników, dwa opakowania po czekoladzie, dziesięć papierków po batonikach i... prawie pięć tysięcy złotych.
Od razu, bez pukania, wszedł do łazienki z krzykiem:
- Co to jest!?
- Jak śmiesz grzebać mi w torebce! - Już nawet darowała sobie kwestię „czemu nie pukasz?” - Nie wolno ci...
- Skąd masz tyle gotówki?! Nażarłaś się jak prosiak, ale najpierw wytłumacz się z tej forsy!
- Nie muszę się tłumaczyć. Zarobiłam i mam.
- Gdzie zarobiłaś?
- To moja sprawa.
- W burdelu?
- Nie.
- A gdzie?
- Nie powiem.
- Jak nie powiesz, to się z tobą rozwiodę.
Irmina przestraszyła się i wyszła z wody. Owinęła się ręcznikiem i usiadła na podłodze.
- Daj mi na chwilę torebkę.
Kobieta wyciągnęła kalendarz, a z niego złożony arkusz papieru.
- Proszę? - podała mężowi dokument.
- Co to jest?
- Rachunek, jak widzisz.
- Tyle wiem. Nadal nie rozumiem za co ci zapłacono.
- Za twoje DNA.
- Za moje DNA? - powtórzył.
Firma Kedens ogłaszała się w gazetach, do których wysłałeś te ohydne ogłoszenia o moich sukienkach. Markowych sukienkach, których nigdy nie miałam. Wiem, że specjalnie podałeś nazwy firm, aby zachęcić do telefonowania...
- Zostaw te nieestetyczne lamenty... - upomniał rzeczowo Bazyli.
- Firma Kedens tworzy ludzi na zamówienie. Mają wyizolowane geny, zestawy genów odpowiedzialne za kolor włosów, oczu, budowę ciała, a także za cechy charakteru. Dawcy to zwykle ochotnicy, którzy poczuwają się, że robią coś wspaniałego dla nauki, a także mają chęć rozprzestrzenienia swojego materiału biologicznego. Za twoje paznokcie dostałam dwadzieścia tysięcy, płatne w częściach.
- A co takiego ciekawego kryje się w moich genach? - zainteresował się Bazyli.
- Upór i zawziętość wykorzystywana w celach zbawczych. Rzadka cecha. To nie moje słowa. Tak powiedział pracownik laboratorium. Wiesz, ja może tak ładnie tego nie nazwałam. Powiedziałam, że mam próbkę najbardziej upierdliwej osoby na świecie, która wypomina mi zwykłego cukierka.
- To oni będą wykorzystywać moje geny, żeby mnie klonować?
- Nie, oni zlepiają geny od różnych dawców i tworzą zupełnie inną osobę, tyle tylko że jedną z jej cech będzie „zawziętość wykorzystywana w celach zbawczych”.
- Ja się na to, stanowczo nie zgadzam. Pójdziesz jutro i odkręcisz wszystko - rozkazał.
- Kochanie, nie bądź taki zasadniczy. Mamy dwadzieścia tysięcy za nic, za twoje obcięte paznokcie, które wylądowałyby w śmietniku. Jak nie od ciebie, to od kogoś innego. Technika poszła tak do przodu, że nawet gdyby firma nie znalazła dawcy, to w laboratorium mogą zmutować komórki te, które mają. Oczywiście wtedy będą zmuszeni trochę się pomęczyć, ale nie zmienia to faktu, że osiągną swój cel.
- Ale ja do tego ręki nie przyłożę. To wbrew naturze.
- Nie rozumiesz, że sprawa jest przegrana.
- Pójdę razem z tobą do Kedensu. Oddamy pieniądze...
- Przestań! Co ty myślisz, że oni oddając kasę i składając naaawet, w co nie wierzę, obietnicę, że nie będą korzystać z twojego materiału biologicznego... - Irmina złapała oddech. - Faktycznie nie będą korzystać? Mało kto się na tym zna. Nie będziesz w stanie udowodnić im nadużycia.
- A jednak...
- Szkoda, naprawdę szkoda, oddawać kasę. Muszę ci się jeszcze przyznać, że nakłamałam pracownikom Kedensu, że mąż o wszystkim wie i wyraził zgodę. Teraz będzie mi bardzo, strasznie głupio... Nie idźmy tam, proszę.
Irmina wstała, zrzuciła ręcznik i usiadła mężowi okrakiem na kolanach. Zaczęła go całować po policzkach, ustach, czole czule powtarzając „proszę, proszę”.
- A przestaniesz jeść?
- Przestanę.
- Obiecujesz?
- Taaak.

Po tygodniu mężczyzna wrócił do pracy w żegludze.
Tym sposobem rozpoczął się kolejny idylliczny okres w małżeństwie Irminy i Bazylego.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 08.03.2010 08:20 · Czytań: 543 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty