Gdy nie mam z kim pogadać, to rozmawiam z rzeczami. Tematy mamy różne, a i dyskusja potrafi być ciekawa. Najbardziej lubię kredens, który przeszedł niejedno i wie o życiu tyle, że nigdy nie wiem, co powie. Czasami wtrąci coś lampa i bywa zabawnie. Są jednak sprzęty, z którymi ciężko złapać kontakt. Na przykład z krzesłem gadka zawsze wychodziła mi krzywo. Tak samo jest z obrazem, do którego można mówić godzinami i nie usłyszy człowiek w zamian złamanego słowa. Natomiast szafa... Ta to ma gadane! Skrzypi na wszystkie strony, ale jest zupełnie do rzeczy. Zdarzają się jednak dni, gdy stroi fochy i ciężko z nią wytrzymać. Tak było wczoraj, gdy wybierałem się na randkę. Na Arlecie zależało mi od dawna i postanowiłem wyglądać zabójczo. Stanąłem więc przed szafą i zagaiłem:
- To co mam włożyć?
- Garnitur.
- No, co ty?
- Przynajmniej będziesz wyglądał jak człowiek.
- Garnitur to obciach. Założę sweterek.
- Który?
- W paseczki.
- Po moim trupie! - zaskrzypiała szafa. - Nic z tego!
Podszedłem do szafy, przekręciłem klucz, ale nie chciała się otworzyć. Dlatego z całą surowością, na jaką było mnie stać, powiedziałem:
- Daj mi sweterek.
- Nie.
- Nie żartuj.
- Nic z tego!
Podrapałem się w czerep, spojrzałem na zegarek i zrozumiałem, że do spotkania pozostał kwadrans. W końcu nie wytrzymałem i krzyknąłem:
- Oddawaj sweterek!
- Nie.
- Nie rżnij księżniczki, bo nie jesteś gdańska!
- Cham! - padło w odpowiedzi. - Wychodzę!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Szach-Mat · dnia 11.03.2010 09:08 · Czytań: 1168 · Średnia ocena: 3,53 · Komentarzy: 30
Inne artykuły tego autora: