WZK- cz.1 - andro
Proza » Długie Opowiadania » WZK- cz.1
A A A
WRZESIEŃ ZWYKŁEJ KOBIETY


01.09 - poniedziałek

O szóstej pięćdziesiąt pięć Zwykła Kobieta wyprowadza Psa na trawnik. Pies zajmuje się obwąchiwaniem liści, zamiast sikaniem i to ją denerwuje, bo chce spokojnie wypić poranną kawę i iść spacerowym krokiem na przystanek. Nie ma dziś ochoty na bieganie. Z dziesięciu minut przeznaczonych dla Psa robi się piętnaście i nie starcza czasu na podgrzanie mleka w blaszanym kubku. Pije więc ciepłą kawę gapiąc się w telewizor i słuchając, jak to było, kiedy w trzydziestym dziewiątym wybuchła wojna.
Myśli, co miałaby zrobić, gdyby dziś stało się to samo. Jechać do pracy, czy zostać w domu i oczekiwać na telewizyjny komunikat dla ludności, która nie wie, co ze sobą począć? Na szczęście, tym razem omija ją konieczność podejmowania takiej decyzji. W telewizji nie wspominają nic o nowej wojnie. Prognoza pogody zła - opady przez najbliższe dni. Autobus linii nr 6 jest stary i brudny. W środku tylko Baba z Siatami i Elegancki Dziadek. Dopiero od trzeciego przystanku, przy ciepłowni, zaczynają wsiadać inni ludzie. Zwykła Kobieta z niepokojem patrzy na drzwi, kiedy te z sykiem i trzaskiem otwierają się na przystanku Starego Zboka. Oddycha z ulgą widząc, że wsiada tylko jakaś dziewczyna w smutnej kurtce. Kasownik mruczy z aprobatą, nakarmiony świeżym biletem i stary jelcz stękając i trzeszcząc toczy się przez wilgotne ulice, wąchając asfalt kwadratowym nosem.

W drodze powrotnej musi zrobić małe zakupy: papier toaletowy, płyn do mycia naczyń, jabłka, ser w plasterkach, chleb i herbatę miętową. W kolejce do kasy zauważa Przystojnego Sąsiada, który kłania się i uśmiecha. Kiedy wychodzi przed sklep widzi go, jak pakuje siatki do bagażnika.
- Jedzie pani do domu? - pyta. - Może panią podrzucić?
W aucie pachnie wanilią i wodą po goleniu, jest przytulnie i czysto. Samochód sunie miękko, z głośników płynie przyjemna muzyka i Zwykła Kobieta myśli, że mogłaby tak jechać na koniec świata. Z Przystojnym Sąsiadem, papierem toaletowym i miętową herbatą.

Wieczorem Pies znów wącha liście, ale wcześniej robi wielką kupę. Jego pani otula go ciepłym wzrokiem nie irytując się i spokojnie pali papierosa. Jeszcze cały wieczór, kąpiel, serial, książka i czysta szeleszcząca pościel przez noc - dopiero po tym wszystkim będzie jutro.

02.09 - wtorek

Ze względu na marudnego Psa, Zwykła Kobieta wstaje dziesięć minut wcześniej. Oczywiście Pies, jakby na złość, obsikuje kamień natychmiast po spuszczeniu ze smyczy, a chwilę potem robi nie mniejszą kupę niż wczoraj. Kawa z gorącym mlekiem jest o wiele smaczniejsza i w telewizji ani słowa o wojnie. Wychodzi z domu na tyle wcześnie, że postanawia, w drodze na przystanek, kupić drożdżówkę w osiedlowym sklepiku. Mruży oczy, wpatrzona w szyld, na którym tańczą pierwsze promienie słońca. Drzwi otwierają się i staje w nich Zła Osoba. Zwykła Kobieta zamiera, czuje jak na jej twarzy osadza się szron. Zła Osoba nerwowym ruchem zdejmuje celofan z paczki papierosów i szybkim krokiem rusza w jej stronę. Zwykła Kobieta z całej siły zaciska powieki, po chwili ogarnia ją przenikliwy chłód, a potem słyszy kroki za sobą i rozumie, że potwór minął ją obojętnie. Oddycha z ulgą i idzie na przystanek, zapominając o drożdżówce. Uspokaja ją rytmiczne sapanie autobusu, ale gdy zaczyna odczuwać pierwsze symptomy bezpieczeństwa, drzwi otwierają się z sykiem i wchodzi Stary Zbok. Siada jak zwykle w taki sposób, by móc patrzeć na nią lubieżnym wzrokiem. Oblizuje obleśnie grube wargi, wyciera znacząco dłonie w pognieciony płaszcz, widać, jak z jego głowy wypełzają lepkie i tłuste myśli, napełniając wnętrze autobusu dusznym smrodem. Baba z Siatami ziewa, wciągając ten smród pomarszczonymi ustami, kasownik milczy zdegustowany. Elegancki Dziadek drzemie, a Zwykła Kobieta liczy uliczne latarnie, na próżno starając się myśleć o Przystojnym Sąsiedzie, waniliowym drzewku na lusterku wstecznym i zielonkawo świecącym radiu.


Po pracy, która ją dziś wyjątkowo znużyła, Zwykła Kobieta postanawia sprawić sobie drobną przyjemność. Waha się między półlitrowym kubkiem lodów orzechowych i ciastem jogurtowym. Idąc w stronę sklepiku myśli jeszcze o płynie do kąpieli. Może będzie o zapachu waniliowym? Wtedy przypomina sobie poranne spotkanie ze Złą Osobą i jej serce ściska żelazna obręcz. Na szczęście, przy sklepie stoi tylko Nieogolony Żul, sącząc z rozkoszą puszkowe piwo drugiego gatunku. Przynajmniej nie ma wątpliwości, chcąc sobie sprawić przyjemność - myśli Zwykła Kobieta. Kupuje lody, ciasto, płyn do kąpieli (niestety nie ma waniliowego) i paczkę papierosów. Płaci i chce wyjść, ale dziwiąc samą siebie mówi:
- Da mi pani jeszcze takie piwo jak ten... tam przed sklepem.

Siedząc w wannie wypełnionej pachnącą, gorącą wodą gładzi zimną puszkę zastanawiając się, czy Nieogolony Żul kiedykolwiek pił piwo w kąpieli. I czy robi tak czasem Przystojny Sąsiad?

03.09 - środa

Nad ranem Zwykła Kobieta budzi się oddychając ciężko i czując dudniące w piersi serce. Pokój pulsuje ciemnością w rytm jego bicia i napiera resztkami sennego strachu na skamieniałą świadomość. Powoli sprawdza rzeczywistość pościeli, dotykając jej mokrymi opuszkami palców. Sen, który ją przeraził, blednie z każdą chwilą i zanim może pomyśleć o jego szczegółach, rozmywa się jak akwarelowa farbka. Jedno wie na pewno - w tym śnie była Zła Osoba. Cała reszta to tylko papierosowy dym wypełniający wnętrze słoika po ogórkach.

Pies chodzi po trawniku zdezorientowany i raz po raz spogląda zdziwionym wzrokiem na swoją panią, która pali piątego papierosa. W bloku zaczynają stopniowo zapalać się pierwsze światła. Zostaje dość czasu na prysznic, kawę i poranne wiadomości w telewizji. W łazience Zwykła Kobieta przygląda się swojej twarzy odbitej w lustrze nad umywalką. Krem przeciwzmarszczkowy - postanawia. I koniec z lodami orzechowymi! Letnią wodą z prysznica spłukuje z siebie opary złej nocy i tyle myśli o Złej Osobie, ile jest w stanie zmyć. Spływają niechętnie i wirują złowieszczo na dnie wanny, nim znikną. Dopiero kubek kawy przywraca jej pozory równowagi i jako taką gotowość do podjęcia wyzwań zwykłej, wrześniowej środy. Autobus kołysze całym światem na zewnątrz, sam pozostając w bezruchu, zamrożony oddechem Starego Zboka. Czas jest na jego usługach, może przez wieczność prześwietlać nieistniejący dekolt Zwykłej Kobiety. Przybiera postać węża i przez eony pełza u jej stóp, podczas gdy Baba z Siatami pochrapuje cicho, nie podejrzewając niczego. Świat tak pomału rozwija rolki zaokiennego krajobrazu, że Zwykła Kobieta myśli - zepsuł się. Wreszcie drzwi autobusu staczają syczącą walkę ze Starym Zbokiem i trzepotaniem skrzydeł zmuszają go do wypełznięcia na jakimś strasznym przystanku.

Środa to taki dzień, że nie wiadomo, czy należy do życia - myśli, idąc po pracy do supermarketu. Obserwuje zafascynowana palce kasjerki, skaczące z prędkością światła po wytartych klawiszach kasy. Odczuwa nieokreśloną przyjemność wiedząc, że to dla niej te migające w oczach ruchy, dla niej wysuwający się jęzor paragonu i przyklejony do zmęczonej twarzy uśmiech. Wychodzi w wilgotną przedwieczorność i przez minutę kontrastuje z nią żółtą reklamówką. A potem wraca do sklepu i dokupuje dwie niepotrzebne rzeczy, specjalnie po to, żeby popatrzeć znów na śmigające przez jej zachciankę palce i jeszcze raz posłuchać paragonowej mruczanki.

Wieczorem liczy wiszące nad trawnikiem balkony, idąc z Psem wzdłuż bloku. Dwanaście. Jak dwanaście stacji drogi krzyżowej - myśli. Na stacji "Jezus do krzyża przybity" stoi Wysuszony Staruszek i pali papierosa. Przyjaźnie mruży oczy ujrzawszy Zwykłą Kobietę i Psa, strzepuje popiół.
- Już zamknij, kurwa, to okno, bo mi ciągnie po plecach już, kurwa, mi ciągnie! - Ochrypły głos z czeluści mieszkania przecina jak brzytwa chmurę szarego dymu.
Wysuszony Staruszek wzdryga się i jego przyjazne kurze łapki znikają. Wrzuca niedopałek do glinianej doniczki i spluwa pogardliwie w mokrą trawę.


04.09 - czwartek

Schemat rozwinął swój kram ze szczegółami w całej malutkiej, porannej rzeczywistości. Osiedle, jak co dzień zmieniło się w scenę, na której nieśmiertelna trupa odgrywa przez lata nieschodzącą z afisza sztukę. Małżeństwo w Średnim Wieku zaspanym krokiem człapie na parking, mijając Psa wąchającego latarnię. Pies strzyże czujnie uszami na dźwięk wyłączanego autoalarmu. Pod śmietnik przyjeżdża śmieciarka i pakuje trzewia kubłów do swojego bulgoczącego brzucha, a w stronę sklepiku toczy się lublin z piekarni. Idąc do klatki schodowej Zwykła Kobieta mija tę samą, co zawsze dziewczynę i, tak jak zawsze, dziewczyna żuje gumę z otwartymi ustami. Schemat usypia czujność, głaszcze nieuczesane myśli i doskonale pełni funkcję hormonu pozornego bezpieczeństwa. Pseudozaufanina pulsuje w żyłach Zwykłej Kobiety ospałym, porannym rytmem. Przystojny Sąsiad pojawia się nagle, jak komunikat o błędzie systemu i ze swobodą nieświadomego tej katastrofy, patrzy na nią przyjaźnie. Kiwa głową, posyłając jej bezdźwięczne „dzień dobry” i spogląda z niepokojem na zachmurzone niebo, a potem przez ułamek sekundy prosto w jej oczy. Przechodzą obok siebie i Zwykła Kobieta dochodzi do drzwi. Szukając w kieszeni klucza odwraca się, chcąc odprowadzić wzrokiem Przystojnego Sąsiada i widzi, że on, idąc powoli, też odwraca głowę i patrzy na nią. Sine chmury na niebie wybuchają tęczowym snopem iskier i niewidzialne dzwony zagłuszają wszystko brzękiem wypadających z dłoni Zwykłej Kobiety kluczy.

Świat uśmiecha się zardzewiałym nadkolem jelcza na przystanku, niebieskimi paskami torby Baby z Siatami i czerwonym oczkiem towarzyskiego kasownika. Tylko twarzą Starego Zboka nie chce się uśmiechnąć. Jego wzrok, rozrośnięty jak trujący bluszcz, oplata szyję Zwykłej Kobiety tak mocno, że brakuje tchu. Słyszy, na wpół omdlała, natrętne brzęczenie żółtych much, które wyleciawszy z lubieżnie rozchylonych ust Starego Zboka, obsiadły jej głowę. Próbuje, zacisnąwszy z całej siły powieki, zamienić cały ten koszmar w jedno spojrzenie Przystojnego Sąsiada, wyobrazić sobie, że tam siedzi, na obitej zniszczoną dermą kanapce, i otula ją swoim ciepłym orzechowym bezpieczeństwem. Ale to Stary Zbok dyktuje zasady w tym wymiarze - cała podłużność i tandeta są jego królestwem.

Trzy niepotrzebne rzeczy, żeby dłużej popatrzeć na palce kasjerki. Zwykła Kobieta próbuje je obserwować, gdy tańczą na klawiaturze dla innych, ale nie potrafi się cieszyć tym widokiem. To dla nich - myśli z obojętnością. A później, wieczorem, uśmiecha się rozmarzona, patrząc na rozłożone przed sobą na ławie zakupy: krem do golenia, woda kolońska i puszka piwa. Potem decyduje, że puszka piwa nie jest aż tak niepotrzebna i bierze ją ze sobą do wanny. Usiłuje czytać książkę, ale nie może się skupić, między wierszami widzi oczy Przystojnego Sąsiada. Pociąga długi łyk i potrząsa głową, by wrócić do rzeczywistości. Realny świat przynosi twarz Nieogolonego Żula wkomponowaną we wzór terakoty. Twarz spogląda smutno i mówi: "Pewnie, że piłem piwo w wannie... Kiedyś, dawno..."

05.09 - piątek

Rozsypywanie potęgi Schematu zaczęło objawiać się nowymi epizodami, które nieśmiało zwiastowały coś, o czym jeszcze nikt nie mógł mieć pojęcia. Nieogolony Żul grzebie w śmietniku pięć minut przed przyjazdem śmieciarki. Szuka puszek i smarka, zatykając kciukiem jedną dziurkę nosa, na co Zwykła Kobieta patrzy z obrzydzeniem. Wysuszony Staruszek opuścił swoją Golgotę i konsekwentnie, powolnym krokiem, zmierza w kierunku sklepiku, błyszcząc srebrną reklamówką.
A na parkingu mruczy jak rozpieszczany kot zielony samochód Przystojnego Sąsiada. On sam pochyla się nad czeluścią bagażnika, pakując do niego torbę i jakieś podłużne pokrowce.
- Dzień dobry – mówi, zobaczywszy Psa i Zwykłą Kobietę.
- Dzień dobry. Wcześniej pan dzisiaj - odpowiada zaskoczona.
- Jadę na ryby. Lubi pani wędkować?
- Nie wiem, nigdy nie próbowałam.
- Może chce pani spróbować? Jadę sam, a mam dwie wędki.
- Muszę być dzisiaj w pracy. Może innym razem – wykrztusza, czując, że serce rozerwie jej klatkę piersiową i spadnie na popękany chodnik.
- A lubi pani ryby?
Ryby – myśli. - Te oślizgłe stwory z zimnych otchłani.
- Lubię.
- Jeśli pani chce, to przyniosę wieczorem... Jak coś złowię, oczywiście! - Śmieje się krótko i dźwięcznie.
- Powodzenia - mówi Zwykła Kobieta, patrząc, jak Przystojny Sąsiad siada za kierownicą, zatrzaskuje delikatnie drzwi, wrzuca wsteczny bieg i macha dłonią przez szybę, mrugając wesoło okiem.
Pies siedzi zdziwiony na chodniku, hipnotyzuje wzrokiem swoją panią. Tylna łapa zjechała mu z krawężnika na parking, wygląda przez to pokracznie i śmiesznie. Zwykła Kobieta patrzy na zieleń karoserii, dopóki nie znika ona za blokiem. Wtedy wzdycha głęboko, powoli podnosi kciuk do nosa, zatyka jedną dziurkę i smarka. Niestety, nie mając takiej wprawy jak Nieogolony Żul, osmarkuje sobie spodnie.

Przez osiem godzin czuła, że oczy są jajkami sadzonymi na rozgrzanej patelni. Teraz wsadza do koszyka daktyle, mydło siarkowe, oliwę i parmezan, myśląc tylko o jednym. Czy on przyjdzie wieczorem? I co wtedy? Szuka odpowiedzi w pękatych tobołkach Baby z Siatami, w zmarszczkach na czerstwej szyi Eleganckiego Dziadka i w gilu, który ukradkiem wydłubała z nosa. Ale przestrzeń zawarta w pudle starego jelcza milczy obojętnie.

Dopiero świeżość osiedlowa namaszcza jej umysł olejkiem przytomności - wino! Czy do ryby pije się wino? I w ogóle – nikt nie powiedział, że mamy tę rybę zjeść razem. I czy złowi coś, a jeśli tak, to kto to wypatroszy i zeskrobie ohydną łuskę? Ale wino na wszelki wypadek trzeba mieć, będzie jak w filmie – „może wina?”. Pod sklepikiem stoi Nieogolony Żul i rozgląda się smutnym wzrokiem, w którym jest wszystko (gdyby tylko ktoś chciał przeczytać ten wzrok). Szczeliny między płytami chodnika przyjmują z ciemnym mlaśnięciem promienie z jego oczu, tak jak eter pochłania beznamiętnie rozpaczliwy sygnał es – o – es. Zwykła Kobieta lubi wyławiać różności ze szczelin wypełnionych chwastami i przeróżnym śmieciem cywilizacji. Dlatego mówi do białego fartuszka:
- Poproszę dobre wino i dwa piwa. Takie jak ten pan pije, który stoi przed sklepem.
Biały fartuszek marszczy się, może był już zmarszczony zanim usłyszał te słowa, może po prostu ktoś zapomniał go wyprasować.
- Nie można pić tutaj piwa, widziała pani tabliczkę?
- Tak, widziałam. Niech będzie dziesięć tych piw.
Potem wychodzi i staje obok niego z głową napchaną Przystojnym Sąsiadem i z reklamówką wypełnioną puszkami. Spogląda na latarnię, na krawężnik, myśli: Jaki ten świat jest łysy. I odzywa się do niego:
- Babsztyl mówi, że tu nie można pić piwa. - Ruchem głowy wskazuje drzwi sklepiku.
- Ja nie piję – odpowiada Nieogolony Żul, wpatrując się w pękatą reklamówkę.
To jest jak ślubowanie, tak jakby klęczał przed nią i mówił: „Nie piję, nie piję, nie piję. Przysięgam, tylko daj mi się napić, zaprowadź mnie gdzieś, gdzie będę mógł zrobić to znów! Przyrzec cokolwiek, a ty dasz mi piwo.” I Zwykła Kobieta mówi:
- Chodźmy do mnie.


C.D.N.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
andro · dnia 13.03.2010 11:25 · Czytań: 1592 · Średnia ocena: 4,45 · Komentarzy: 21
Komentarze
Usunięty dnia 13.03.2010 13:44 Ocena: Bardzo dobre
Hmm... końcówka, nie wiedzieć czemu, przyspieszyła mi i zgrzytnęła lekkim rozczarowaniem lub niekonsekwencją. A szkoda, bo z jakąś perwersyjną przyjemnością tytłałam się w codziennym życiu Zwykłej Kobiety. Dobrze oddajesz takie klimaty, zapachniało mi trochę "Chamowem". Zazdroszczę paru perełek - np. o kasowniku lub rolkach zaokiennego krajobrazu. Żałuję, że nie mnie się urodziły.

Pozdrawiam
andro dnia 13.03.2010 15:44
Kurczę, słaby refleks. 25 czytań zanim udało mi się wrzucić wersję poprawioną ;)
OK.
ipiranga - to nie jest końcówka :) Będą jeszcze cztery części.
Rix dnia 13.03.2010 17:41 Ocena: Dobre
Podkreślać należy wartości wychowawcze ambitnej literatury - gdyż, jak wiadomo, to życie naśladuje sztukę.
"Zwykła Kobieta" powinna regularnie sprzątać po swoim psie.
SzalonaJulka dnia 13.03.2010 18:18 Ocena: Świetne!
Andro, to jest sztuka tak napisać o Zwykłym Życiu, żeby historia wydawała się fascynująca. Zadziwiasz mnie (nie pierwszy raz), chwytasz jednocześnie monotonię i "wielkie wydarzenia", które ją tworzą.
Ta opowieść mnie przeraża - znam Zwykłą Kobietę a i samej mi już niedaleko.

świetny, pozdrawiam :)
Miladora dnia 13.03.2010 18:45 Ocena: Świetne!
To nie jest rewizyta, Andro - to zwykły nalot. :D

- ten...tam - dodaj spację po wielokropku.

- Krem przeciwzmarszczkowy - myśli. I koniec z lodami orzechowymi! Letnią wodą z prysznica spłukuje z siebie opary złej nocy i tyle myśli o Złej Osobie, - dość daleko, a jednak wpada na siebie.

- pochrapuje cicho(,) nie podejrzewając niczego.

- Starym Zbokiem, zamienionym w węża(,) i trzepotaniem

- że nie wiadomo(,) czy należy do życia

- palce kasjerki(,) skaczące z prędkością światła

- palce kasjerki/uśmiech kasjerki - jednak wpada trochę na siebie - drugą kasjerkę gdyby można było inaczej.

- nią przyjaźnie(.) Kiwa głową,

- Słyszy(,) na wpół omdlała(,) natrętne brzęczenie żółtych much, - sugeruję przecinki w tych miejscach

- uśmiecha się rozmarzona(,) patrząc na rozłożone

- konsekwentnie, powolnym krokiem(,) zmierza w kierunku

- Dzień dobry - mówi(,) zobaczywszy Psa

- Jak coś złowię(,) oczywiście! - dałabym tu przecinek

- mówi Zwykła Kobieta(,) patrząc, jak Przystojny Sąsiad

- Przyrzec cokolwiek, - w domyśle "daj mi przyrzec cokolwiek" czy "bym mógł przyrzec cokolwiek? Mimo wszystko to zdanie - "Przyrzec cokolwiek, a ty dasz mi piwo." jest niezręczne. Coś w nim zmień, albo dopełń.

Wiesz, Andro - z przecinkami jest tak, że zazwyczaj rozłażą się gorzej niż prosiaczki. ;)

Wrzesień Zwykłej Kobiety... Czytając, aż trudno uwierzyć, że to pisał mężczyzna. Tekst jest świetny. I jeżeli chodzi o styl i o słownictwo, jakim się posługujesz. Obrazy, które jawią się przed oczyma, są jednocześnie proste, zwykłe, i niesłychanie bogate, mimo że dają wrażenie pewnej szarości, dość przygnębiającej. Jest w nich klimat.
Można wyczuć samotność Zwykłej Kobiety, z której ona jeszcze jakby nie zdawała sobie sprawy. Ciekawe, co stanie się do końca tego września...
Ode mnie "świetne" i buźka...
sirmicho dnia 13.03.2010 19:56 Ocena: Świetne!
Wiesz co, Andro? Żaden komentarz nie wyrazi tego w jaki sposób opisałeś tę historię. Tu nie ma nic do komentowania, to po prostu trzeba przeczytać. Niesamowite, mistrzowskie. Jeśli miałbym się czegoś czepiać to tylko na siłę. Zresztą, czytając tę historię nie zwraca się uwagi na błędy.

Czekam na dalsze trzy części.
andro dnia 13.03.2010 20:45
Mila -wszystkie poprawki wprowadzone. zastanawiam się nad zmianą imienia i płci. Może mógłbym mieć na imię Poprawka? ;)
Zostawiłem tylko to ostatnie - "przyrzec cokolwiek". Jeszcze nie mam na to pomysłu...

Szalona - chciałem, żeby ci się spodobało. Masz to "coś" z krzaków za kotłownią. Utożsamianie się ze Zwykłą Kobietą przez prawdziwą kobietę to jest dla mnie jak grom z jasnego nieba. Tylko uważaj na noże...

sirmicho - komboju z czarnej prerii. dalsze CZTERY części pojawią się wkrótce. Są już napisane, tylko - okazuje się - że wymaga to wszystko dużej korekty. Trzeba jeszcze popracować nad "kosmetyką". Bo nie chcę wrzucać na PP szajsu, od którego zbiera się na wymioty polonistom :)
Izolda dnia 13.03.2010 22:54 Ocena: Świetne!
Andro, chwila zwierzeń: miły wieczór, siedzę jak w transie i piszę własnego gniota, oczy mnie już bolą, więc myślę – mały odpoczynek, coś przeczytamy. Oho- jest andro, no to dawaj, nie ma co ryzykować. Przeczytałam. I teraz za diabła nie mogę wrócić do pisania. Do czorta z przerwami! Zaraz mi zwykła baba wskoczy w moją opowieść, bo się jej nie mogę pozbyć ze łba. Czy to wystarczający komplement dla Twojej opowieści? Naprawdę muszę być rozważniejsza.
Serdecznie przepraszam za ponadwymiarowe dygresje, muszę iść zamordować tę babę, żeby móc pisać dalej.
Niemniej jednak pozdrawiam sprawcę (uniewinnię dopiero po mordzie, jakkolwiek by to nie brzmiało).:D Świe:D
Nova dnia 14.03.2010 02:10 Ocena: Świetne!
Andro,
jest tak dobrze, że się trochę poczepiam, bo warto.
A więc...

czy przystanek Starego Zboka to zamierzony skrót, czy miało być:
otwierają się na przystanku przed Starym Zbokiem.

"...czuje, jak na jej twarzy osadza się szron." chyba lepiej bez i :
Zwykła KObieta zamiera. Zła Osoba nerwowym...

"zamrożony oddechem Starego Zboka" zmrożony, bo chodzi o smród tego oddechu

lepiej: ... syczącą walkę ze Starym Zbokiem bez "zamienionym w węża"
ponieważ: przybiera postać węża/syczącą / do wypełznięcia już zastępują ten wtrąd

"na strasznym przystanku" zbędne, przystanek "nie powraca", więc powinien pozostać neutralny. To Zbok i Zwykła są tu ważni, a nie przystanek

nieuczesane myśli bardzo ładne, ale zbyt znane

"... odpowiada zaszokowana" nieadekwatnie do sytuacji, więc - zaskoczona

"... puszka piwa nie jest tak niepotrzebna" potrzebna

- Śmieje się krótko
przesuń poprzednie zdanie tak, aby "oczywiście" uprzedziło myślnik i wtedy będzie wiadomo, że nie chodzi o wypowiedź w dialogu

"... siada za kierownicą.
Zatrzaskuje drzwi... itd..."
Połącz w jedno zdanie, bo to ciąg czynności, które ona obserwuje:
... siada za kierownicą, zatrzaskuje drzwi...
Pies...
w ten sposób też odzielisz od psa, na którym się potem koncentrujesz...

smarka/osmarkuje już komizm sytuacyjny wystarczający, więc może jednak:
Nie mając takiej wprawy jak Nieogolony Żul, brudzi sobie spodnie.

"... będzie, jak w filmie - może wina? to cytat z filmu, więc z cudzysłowiem: ... - "może wina?"

Tekst jest świetny, wyrafinowanie napisany / oddaje monotonność przy równoczesnym zachowaniu akcji i ciągłym wprowadzaniu nowych elememtów/, do tego, z godną uznania, przenikliwością obserwatora. Wydobyłeś komizm tragizmu i tragizm komizmu...
a koniec, z jednej strony do przewidzenia, z drugiej - jednak swą oczywistością zaskakuje. Gratuluję:D
andro dnia 14.03.2010 10:05
Nova - to nie jest koniec, jak wskazuje sam tytuł: "WZK - cz. 1". ;)
Część druga już się smaży w poczekalni, a trzy następne siedzą w gabinecie kosmetycznym.
Posiedzę nad twoimi sugestiami wieczorkiem, ok? Teraz muszę robić coś innego (obiecałem).
Ale chyba niektóre rzeczy zostaną, np. "straszny przystanek". Ten przystanek, widziany oczami Zwykłej Kobiety, jest straszny.
Tak samo "przystanek Starego Zboka". On zawsze tam wsiada, więc to jego przystanek.
"... puszka piwa nie jest tak niepotrzebna" - chyba dobrze jest. Nie jest tak niepotrzebna i może zostać użyta.
Tak, czy inaczej - posiedzę nad tym jeszcze. Dzięki za poświęcony czas i cenne uwagi.

Izoldo - Zwykła Kobieta wypełnia swoją misję ;). Włazi ludziom "do łba". Umówiłem się z nią właśnie tak - stworzę ją, a ona pójdzie między ludzi i tam zostanie na zawsze... :)
Pozdrawiam, dziękuję za wizytę, zapraszam na dalszy ciąg.
Nova dnia 14.03.2010 12:30 Ocena: Świetne!
No właśnie, z tym przystankiem obie wersje były możliwe, dlatego zapytałam, czy to celowy skrót, czy drobne przeoczenie.

Intencje "strasznego" zrozumiałe, ale jak wyżej...

podwójne przeczenie przed "puszką" świadczy o jej przydatności wśród męskich accessoires, czyli musiałaby tam pozostać...albo jedno "nie" usunąć i piwo... wypić:smilewinkgrin:

Koniec części pierwszej, naturalnie nie jest końcem opowiadania:smilewinkgrin: i bardzo dobrze, cieszę się na ciąg dalszy:D
SzalonaJulka dnia 14.03.2010 19:23 Ocena: Świetne!
Cytat:
Szalona - chciałem, żeby ci się spodobało. Masz to "coś" z krzaków za kotłownią. Utożsamianie się ze Zwykłą Kobietą przez prawdziwą kobietę to jest dla mnie jak grom z jasnego nieba. Tylko uważaj na noże...

Nie bardzo wiem, co odpowiedzieć na tak dobre słowa... chyba mnie przeceniasz... w krzakach za kotłownią, to mam tylko obiecaną wódkę ;)
Z Twoją bohaterką się nie utożsamiam, jest raczej tym, czego najbardziej się boję, bo osunąć się w codzienność jest bardzo łatwo.
Wczoraj rzeczywiście miałam dzień pod znakiem noża, ale już ok.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
andro dnia 14.03.2010 22:19
Nova - część poprawek wprowadziłem. Przy reszcie będę się upierał ;)
Konkretnie:
- szron na twarzy zostaje
- autobus zamrożony oddechem Starego Zboka. Zamrożony, bo chodzi o jego nieruchomość względem świata zewnętrznego, a nie o smród.
- nieuczesane myśli - a niech tam. Znane jak anioły, a tych też wszędzie pełno ;)
- Śmieje się krótko - nie za bardzo kumam o co tu chodzi... Co jest źle?
- smarka/osmarkuje - zostaje. Przemyślałem to i "brudzi" nie przekonuje mnie. Za ładnie :)

Jeszce raz dzięki za wnikliwe przestudiowanie tekstu. Doceniam!

Julka! - codzienność jest tym, co nas spotyka każdego ranka. Co można poradzić na to? Zwariować?
SzalonaJulka dnia 14.03.2010 23:17 Ocena: Świetne!
Cytat:
Julka! - codzienność jest tym, co nas spotyka każdego ranka. Co można poradzić na to? Zwariować?

od czegoś jestem szalona ;) a poważnie miałam na myśli zgodę na monotonię, życie "na bieżąco", bez żadnego celu
Nova dnia 15.03.2010 07:35 Ocena: Świetne!
Andro,
Twoja stanowczość rozbawiła mnie, bo kogoś mi to przypomina... chyba Novą...:lol::smilewinkgrin:
a co do:
"- Śmieje się krótko..." jest ciągiem dalszym zdania...

Popatrz:
- Jeżeli pani chce, to przyniosę wieczorem... Jak coś złowię, oczywiście! - Śmieje się krótko i dźwięcznie.

Myślałam o rozstrzeleniu zdania tak, aby "oczywiście" stanęło przed myślnikiem / jak powyżej/ ponieważ nie jest to nowe zdanie dialogu, a ciąg dalszy "Jeżeli pani..."
u Ciebie wygląda następująco:

- Jeżeli pani....
- Śmieje się...
- Powodzenia...

a powinno:
- Jeżeli pani...
oczywiście - Śmieje się...
- Powodzenia...

Teraz już wszystko jasne i życzę miłego dnia:D
milla dnia 15.03.2010 07:58 Ocena: Świetne!
Cytat:
Pies zajmuje się obwąchiwaniem liści, zamiast sikaniem
zmniłabym kolejność i zaczęła od sikania.
Dobrze, potem wciągnęłąm się tak do czytania, ze nie wiem nic o błedach, hehehe
MAsz fajne pomysły; patrz: kwadratowy nos jelcza, kasowniki, itp. to znaczy bardzo plastycznie oddajesz obraz, nie przesadzając w tym jednocześnie.
końcówka mnie zadziwiła, ale i nieprzyjemnie kujnęła w plecy; po calym tygodniu jakoś ona krótko wypadła, pośpiesznie.
Jednak, pomimo, mogłabym CI isę ukłonić za ten tekst. to nie ybło zmarnowane 10 minut:)
Bardzki dnia 15.03.2010 10:05 Ocena: Dobre
Wydaje mi się Andro, że kobieta , którą opisujesz nie jest tak subtelna jak jej obserwacje. Widzę tu pewien dysonans. Czy wojna o której wspominasz nie byłą by dla niej czymś co przerwałoby zabójczą monotonnie egzystencji. Rzuca się w objęcia żula - nareszcie odmiana.
andro dnia 15.03.2010 17:39
milla - jesteś trzecią osobą zdziwioną końcówką, która nie jest końcówką. To tylko koniec części pierwszej. Cóż, myślę, że chyba dodam na końcu każdej części "cdn". Będzie jasność.

Bardzki - ocena Zwykłej Kobiety to indywidualna sprawa każdego, kto o niej czyta. Ja tylko przedstawiam jej wrzesień, może trochę jej myśli, pragnień. Reszta należy do czytelnika.
Usunięty dnia 24.03.2010 12:15 Ocena: Świetne!
Andro, jestem pod wielkim wrażeniem. Zazdroszczę Ci, że potrafisz widzieć tyle rzeczy.
JaneE dnia 30.03.2010 12:00 Ocena: Bardzo dobre
Andro, twoja Zwykłą Kobieta wcale taka zwykłą nie jest. Ma niesamowity dar obserwacji, wychwytuje wszystko co dziej się w okół . Cóż możne się zastanawiać , czy to jej dar czy przekleństwo.

Bardzo dobrze napisany tekst, opisujesz w niezwykły sposób banalne wydarzenie, nawet psia kupa jest czymś więcej niż tylko psią kupą, których zdążyłam dziś już kilka omijać ;)

Nie tracąc więcej czasu lecę do następnej części:)

pozdrawiam
andro dnia 30.03.2010 21:08
JaneE - witam w świecie "Zwykłej Kobiety". Obiecuję, że nie będę cię długo nudził. Pięć części...;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty