W zawieszeniu - koriat
A A A
Pewnego chmurnego, zimnego popołudnia powieszono mnie na latarni przy małej uliczce w centrum miasta. Stało się to w trzydziestym siódmym dniu Wielkiej Rewolucji – a więc, na ile mogę ocenić minęły już trzy doby. Wciąż jednak wiszę; jeszcze tamtego dnia, trochę później, gdy zapadł już zmrok, za rogiem rozszczekał się karabin maszynowy, potem huknęły eksplodujące granaty – a to był dopiero początek. Strzały i wybuchy ucichły dopiero nad ranem, do tego czasu wszystkie okna w okolicy straciły szyby (to znaczy wszystkie, w których jeszcze były szyby, już wtedy została ich co najwyżej połowa), a fasada jednej z kamienic przy ulicy z moją latarnią, nadwątlona jakąś eksplozją z wcześniejszego okresu walk runęła na chodnik z ogłuszającym hurgotem, tłumiącym na chwilę nawet nieustanne staccato karabinów.
Nic zatem dziwnego, że nikt nie pomyślał o czymś tak błahym jak odcięcie z latarni trupa.
Świt wstał blady, pełen gruzu i pyłu, ale spokojny. Walki ustały jakąś godzinę wcześniej, do tego czasu zdążyły jednak sprawić – a przynajmniej tak mi się wydaje – że okolica całkowicie opustoszała. Potem przez kilka godzin - pierwszych godzin pierwszego dnia po mojej śmierci - w moim otoczeniu nie zmieniało się zupełnie nic, wciąż miałem przed sobą te same osmalone, podziurawione kulami elewacje, stos gruzu, spalony samochód. Czasami wiatr obracał mnie tak, że widziałem perspektywę ulicy aż do niezbyt odległego skrzyżowania. Tam też nic się nie zmieniało, i pewnie jest tak do tej pory.
Natomiast ja sam zmieniam się coraz szybciej. Zaczęło się niemal od razu, owego szarego, zapylonego poranka; czułem jak wewnątrz mojego ciała zachodzi jakiś nieznany mi proces, który zastąpił dotychczasowy ruch krwi i powietrza. Zaczynał się rozkład.
A wczesnym popołudniem tego samego dnia – wciąż było spokojnie – wrona wydziobała mi oczy.
Od tamtej pory otacza mnie ciemność. Doskonała, idealnie czarna, nieprzenikniona ciemność, jakiej niezwykle rzadko doświadcza się za życia. Ciemność niemająca nic wspólnego z jedwabistym, niebieskawym mrokiem nocy, który jest po prostu mniejszą ilością światła, stanem całkowicie odmiennym od jego zupełnego braku; inna też od czerni, jaką widzi się po zamknięciu oczu – pozbawionej wprawdzie przestrzeni i form, jednak niejednolitej, pulsującej tysiącem rozedrganych plam czerwieni i szarości.
Wcześniej chyba tylko raz doświadczyłem czegoś podobnego. Wędrowałem samotnie po górach, idąc od schroniska do schroniska. Szlak prowadził przez jaskinię. I tam – w wilgotnym korytarzu, tak ciasnym, że musiałem przeciskać się przez niego na czworakach, głęboko pod spiętrzona masą skał – zgasiłem na chwilę latarkę. To był ten sam rodzaj ciemności, ciemności doskonałej i zupełnej, napierającej na wszystkie zmysły; siedziałem tam, nie wiem jak długo, wsparty plecami o chłodny kamień, w ciszy; i czułem, że ta ciemność i ta cisza to stan najbliższy całkowitemu nieistnieniu, jaki tylko można osiągnąć za życia.
Tak, to był ten sam rodzaj ciemności.
Ale teraz czuję, nieprawdopodobnie wyraźnie, każdą komórka gnijącego ciała, że istnieję, że jestem, że wciąż wiszę na uwiązanym do latarni sznurze, że kołysze mną wiatr, a dookoła panuje nienaturalny, złowrogi spokój.
Istnieję.
I nie rozumiem tego.
Przecież umarłem. Umarłem szybko, pominąwszy sam moment śmierci właściwie bezboleśnie, już w chwili, w której pętla stryczka zacisnęła się na mojej szyi, a potężne szarpnięcie złamało kark. Moi kaci, jakkolwiek amatorzy w tym fachu, od początku rewolucji zdążyli już nabrać wprawy, powiesili mnie więc szybko i sprawnie. I umarłem. Tyle, że na tym się skończyło. Nie rozpłynąłem się w nicości, nie stanąłem przed bramami nieba, nie spalił mnie ogień piekielny ani też nie narodziłem się ponownie, jako człowiek, zwierzę lub roślina. Nie stało się zupełnie nic. Fala straszliwego, przenikającego wszystkie nerwy bólu wezbrała w ułamku sekundy i jeszcze szybciej opadła, zaś ja nie czułem już nic, i nie mogłem nawet drgnąć.
Potem kaci i gapie odeszli, i było cicho i spokojnie.
A jeszcze później zacząłem gnić. Czułem to, nie biologicznie, nie nerwami, to jakiś zupełnie inny rodzaj czucia, czy może raczej wiedzy. W ten sam sposób teraz wiem, że ptaki rozdziobują moje nabrzmiałe ciało. Wiem, chociaż nie czuję bólu ani nie mogę tego zobaczyć.
Nie wiem natomiast, dlaczego tak jest. Może dlatego, że byłem złym człowiekiem, i tak wygląda kara. Albo dlatego, że nad moimi zwłokami nie odprawiono stosownych obrzędów i nie pogrzebano ich ani nie spalono na stosie. A może po prostu to zwykła kolej rzeczy, a cmentarze, kostnice i krypty kościołów pełne są świadomych trupów i ich resztek?
Nie wiem. I nic nie wskazuje na to, bym miał się dowiedzieć.
Coś zaczyna się dziać, kiedy już całkiem tracę rachubę czasu – wydaje mi się, że minęły trzy dni, ale równie dobrze to mógł być tydzień lub miesiąc. W ciszy i ciemności czas płynie inaczej, rozgałęzia się, omywając mnie ze wszystkich stron.
W każdym razie – w końcu nadchodzi zmiana.
Najpierw martwą, niestosowną w mieście ciszę znowu zagłusza szczekanie karabinów maszynowych. Walka musi się toczyć gdzieś blisko, może już za rogiem. Niedługo później strzały giną w huku wybuchających granatów, a także w nowych dźwiękach – głębokim, basowym huku, po którym przychodzi eksplozja i łoskot walących się murów. To chyba strzelają z czołgowych armat.
Próbuję liczyć poszczególne serie i wybuchy, ale szybko się gubię, bitwa – bo teraz jest to już regularna bitwa - musi trwać godzinami. Ale w końcu wszystko znowu cichnie.
Dzieje się natomiast coś innego, coś, co trudno określić. Jakaś ledwo uchwytna nawet przez moje nowe zmysły zmiana w powietrzu, może w jego składzie, a może gęstości – czuję jednak całkiem wyraźnie, jak przetacza się przez nie wibracja, której natury nie umiem pojąć. Wkrótce potem dołącza do niej dźwięk przywodzący na myśl słyszany z daleka szum morza.
Zrozumienie przychodzi, kiedy szum zamienia się w narastający huk, a owa wibracja w wicher. O tak, rozumiem bardzo dobrze.
Miasto płonie.
Ogień jest coraz bliżej, trawi całe dzielnice, ulica za ulicą. Wkrótce dotrze i tutaj, a ja nie mogę uciec. I to, że jestem martwy, w niczym mi nie pomoże.

Grudzień 2009
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
koriat · dnia 15.03.2010 09:46 · Czytań: 907 · Średnia ocena: 4,4 · Komentarzy: 7
Komentarze
SzalonaJulka dnia 15.03.2010 17:02 Ocena: Świetne!
* "Czasami wiatr obraca mnie tak, że widzę perspektywę ulicy aż do niezbyt odległego skrzyżowania."
* "(...)wrona wydziobała mi oczy.
Od tamtej pory otacza mnie ciemność."

Pierwszy cytat wskazuje na to, że bohater widzi "normalnie" i to oczami. Drugi temu przeczy, a później jest mowa o "nowych zmysłach". To sprzeczne.

Koriat, znowu zaskoczyłeś mnie umiejętnością opisu świata odbieranego przez inne zmysły - tu nawet poszedłeś dalej niż przy opowiadaniu o szczurach i sam te zmysły stworzyłeś. Są takie... pozazmysłowe ;)

Fascynujące, pozdrawiam :)
Jack the Nipper dnia 15.03.2010 19:19 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Czasami wiatr obraca mnie tak, że widzę perspektywę ulicy


Cytat:
wciąż było spokojnie – wrona wydziobała mi oczy.


Tu trzeba doprecyzować. rozumiem, ze trup ma inne postrzeganie i oczy nie sa mu potrzebne, ale skoro póxniej rozpisujesz sie o ciemności doskonałej, to te oczy do czegoś są potrzebne?

Poza tym całkiem nieźle, ja bym chętnie poczytał taka opowieść jako coś dłuższego.
koriat dnia 15.03.2010 19:28
Ha, tu mnie macie - wydziobane oczy dodałem po napisaniu tego opowiadania, gruntownie przerabiając, a właściwie pisząc od nowa drugą połowę - i ten opis widoku jakoś mi umknął. Trzeba się zatem zastanowić nad całym akapitem.

@Jack - nie wiem, czy wymyśliłbym dłuższą fabułę z tak mało mobilnym bohaterem. Chyba, żeby po prostu zrobić po prostu narratora-zombie. Zombietorra :lol:

Dzięki :)
ox dnia 15.03.2010 20:22 Ocena: Bardzo dobre
Tak, również przyznam, że gdyby było dłuższe... Bo prawda - bardzo się zaczytałem i patent na całe to postrzeganie i jeszcze mroczniejszą czerń bardzo przykuwa uwagę. Chce się więcej. Bardzo dobre.
Usunięty dnia 15.03.2010 22:21 Ocena: Świetne!
dobry tekst! Dziękuję.
Miladora dnia 15.03.2010 22:55 Ocena: Bardzo dobre
Dla mnie natomiast jest to opowiadanie od początku do końca skończone i w sam raz. :D
Bo co tu jeszcze można dodać więcej? Nic.

Do licha, czy wypada rozbierać wisielca? ;)

- siódmego dnia/trzy dni/tamtego dnia - powt.

- Ciemność nie mająca nic - niemająca (ale sprawdź, bo ja osobiście nie lubię tych łączeń)

- różni się też od czerni, jaką widzi się

- pominąwszy sam moment śmierci(,) właściwie bezboleśnie

- szarpniecie - szarpnięcie

- ze na tym - że

- piekielny, ani też - bez przecinka

- czuję bólu, ani nie mogę - bez przecinka

- może połowa)(,) a fasada - przecinek zaznaczony nawiasami

- z ogłuszającym hurgotem, - wiem, że tego słowa też się używa, ale "hurkot" jest lepszy

- o czymś tak błahym(,) jak odcięcie z latarni trupa

- ale spokojny/ale do tego czasu - powt.

- zmieniam się coraz szybciej. Zaczęło się niemal od razu, owego szarego, zapylonego poranka; czułem jak wewnątrz mojego ciała coś się dzieje, coś co zastąpiło dotychczasowy ruch krwi i powietrza. Zaczynał się rozkład. - powt. coś z tych "się" sugeruję usunąć. ;)

- nie doprawiono stosownych - nie odprawiono

- pogrzebano ich, ani nie spalono - bez przecinka

- ze minęły - że

- giną w huku/basowym huku - powt.

- hurgot walących się murów. - sugeruję w tym przypadku "łoskot"

- serie, i wybuchy - nie dałabym tu przecinka

- ale w końcu się gubię/ale w końcu wszystko - powt.

- jak przechodzi/potem dochodzi/Zrozumienie przychodzi - powt.

Przepraszam, chyba w pewnym momencie przeskoczyła mi kolejność wypunktowanych uwag. Mam nadzieję, że znajdziesz właściwe miejsca.

Bardzo dobre opowiadanie. I w sumie sprawnie napisane. Ma klimat i ma głębię, a to pozwala na dokładne wczucie się w tego wiszącego człowieka i zrozumienie, jakim stanem może być martwota.
Odmalowałeś przejmująco bogaty obraz śmierci.

Bdb z dużym plusem na wstępie i możliwością negocjacji. ;)
koriat dnia 17.03.2010 13:19
Dzięki Miladora :)
W sumie jak na tekst tej długości liczba baboli naprawdę imponująca, sam nie wiem, gdzie miałem oczy, kiedy go czytałem - a czytałem nieraz.
Patrząc na komentarze i oceny pozostaje mi się cieszyć, że zawarta w nim myśl okazała się na tyle atrakcyjna, żeby nie zniknąć w zalewie błędów ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty