Wyobrażając sobie ciszę, spętana w więzy moim własnym ciałem, schyliłam się, by dostrzec, co się stało,
Moje dłonie, choć wciąż ciężkie, zdawały się lewitować nad wykręconą głową.
Gdzie mam nogi? Może tutaj- powoli odkrywam kolejne karty. Próbuję się podnieść. Na próżno szukam pomocy, na mojej skórze pojawiły się nowe znaki, nad kolanem, są niewyraźne, rozmyte, chcę ich dotknąć, wydrapać. Wciąż brak władzy w rękach, szarpię więc zębami, symbole znikają, krew zakrywa bolesną ranę spływając po nodze, aż do szpary pod drzwiami, skapuje na szybę zdradzając moje położenie. W jasnym świetle jest bardziej jaskrawa, jeszcze bardziej krwista, realna, czuję jej zapach na skórze, na włosach. Na pewno już ją dojrzeli. Pokój zaczyna robić się coraz ciemniejszy, powietrze staje się gęste, do mojej twarzy przyrasta grymas bólu, już na zawsze. Odnalazłam kilka palców pod moją stopą- czyżby tam powędrowała moja dłoń?
Wciąż nie mogę się poruszyć. Zbliżają się. Smród ich wielkich ociężałych cielsk dotarł do moich nozdrzy, drażniąca woń potu, brudu i spermy. Gdzie są kolana? Mięśnie wciąż zwiotczałe, dziwnie skręcone. Nagle zauważam łokieć, podnosi się. Jest mój, jednak nie ja nim kieruję. Uderza kilkakrotnie w stopę. Słyszę chrzęst pękających kości. Smród jest teraz nie do zniesienia, jest ich trzydziestu, może czterdziestu. Moje ciało zaciska się coraz bardziej, tracę nad nim kontrolę. Głowa przesuwa się w różne strony jak puszczona przez dziecko piłka. Świat wiruje. Nagle zaczynam spadać- nie mogę doczekać się uderzenia o ziemię, końca tego marnego żywota, wiecznej tortury. Jednak natrafiam na coś miękkiego. Odbijam się wciąż, jak na trampolinie, w górę, w dół, w górę i w dół. Ciało skrzywione, zniszczone, połamane, cierpiące. Nie wiem ile czasu minęło, nie słyszę dźwięków, nic już nie czuję. Ból znikł, moje ciało chyba też. Jestem teraz plamą materii - miękkiej, plastycznej. To samo dziecko, które wcześniej toczyło moją głowę lepi teraz ze mnie coś na kształt garnka, wlewa we mnie wrzątek i gotuje. Nic mnie jednak nie parzy, widzę tylko płomień. Po chwili roztapiam się, stygnę i powracam do pierwotnej postaci. Znów na podłodze związana własnym ciałem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Klatek Kluczowy · dnia 18.03.2010 09:24 · Czytań: 721 · Średnia ocena: 3,75 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: