Kurcze gdzie on się zapodział? Pytacie kto? Guziczek "restart". Po co mi on? Chce zresetować swoje życie.
Zataczam się nieprzyzwoicie idąc ulicą. Nie jestem pijana. Próbuję się uniezależnić. Od pisania. Czuję, jak głowę rozsadzają mi pomysły. Nie mogę się na niczym skoncentrować. Najgorzej jest w szkole. Zamiast robić notatki piszę jakieś bzdurne opowiadania, których i tak nikt nie czyta.
Obdarta z marzeń, wyobraźni - idę. Jestem sama. Boję się ludzi. Nie chcę by ktokolwiek na mnie patrzył. Jestem zła. Chora, na nieuleczalna chorobę. Jej objawy są różne. Codziennie inne. Jest ze mną coraz gorzej. Za niedługo zwariuję.
Inni mają lepiej. Zawsze sobie to powtarzam. Masochizm stosowany. Dobijanie samej siebie. Po co mi to wszystko? Po co mam pisać? Zaprzątać sobie głowę głupimi wątkami nierealnych postaci? Jestem nikim - przecież nie potrafię pisać! Chciałabym być taka jak inni, niezależna, wesoła, śmiała. Jednak ja cały czas się chowam w cień. Boję się światła, dnia. Ciemności zresztą też...
Próbuję się pozbyć tego ciężaru przygniatającego mnie znienacka. Ale on nie odchodzi. Nasila się. Pierwsza jest głowa. Potem tak mi dziwnie na sercu się robi. Nie mogę niczego robić. Jestem roztargniona. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Wszystko mnie denerwuje. Zachowuje się jak narkomanka, która nie wzięła swojej działki.
Zasiadam przed białą, niekoniecznie czystą kartka papieru. Ręka drga niespokojnie. W końcu pada pierwsze słowo. Kilka innych przychodzi łatwo. Ten dziwny ciężar powoli odchodzi. Twarz rozpromienia uśmiech. Słowa leją się jak deszcz z nieba. Tysiąc pomysłów. Który jest dobry? Ten? Nie. Za bardzo oklepany. W końcu nie mam już na nic siły. Umysł zamiera na chwilę. Nic do mnie nie dociera. Siedzę bez ruchu przez kilka, nawet kilkanaście minut. Potem zastanawiam się nad tym co napisałam. Zawsze myślę, że jest to idiotyczne. Bo w rzeczywistości tak też to wygląda.
Dramatyzuję. Wiem, że to robię. Jednak wcale mi nie jest dobrze! Użalanie się nad sobą nie jest czymś ekscytującym. Jednak jest mi lepiej. Czuję spokój rozlewający się po całym moim ciele. Jest mi dobrze. Chce żeby tak było zawsze. Ale to jest nierealne. Znów będę szła, zataczając się, upadając i wznosząc. Będę ocierać łzy: samotności, złości, rozpaczy. Chce być silna, ale jestem słaba. Nic na to nie poradzę. Tylko bohater mojego opowiadania może być taki jaką chciałbym być ja.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
anek_ch · dnia 09.01.2008 11:18 · Czytań: 620 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: