Jej wargi zatańczyły niekontrolowanym drżeniem. Niesforny, jasny kosmyk zakołysał się smutno.
- Nie płacz, mała. Nie płacz tej nocy. Przecież nic się nie zmieniło.
Była twarda. Nie rozryczała się. Broda, co prawda dygotała jak w febrze, a w końcówkach oczu zaszkliła słona wilgoć, ale udało jej się opanować.
- Musisz... Nie, wiem, że nie zrozumiesz. Widzisz, ja chodzę ciemną doliną i niczego się nie lękam... Tak, wiem, to niczego nie wyjaśnia. Odejdę stąd. Odejdę w noc i lepiej by było, żebyśmy się więcej nie spotkali. Lepiej dla ciebie.
Spuściła oczy. Kolejna powodziowa fala żalu alarmowo zbliżyła się do jej powiek. Długie, czarne, lekko podkręcone rzęsy zachwiały się pod ciężarem wzbierającej na nich, perlistej kropli.
- Te słowa nie oznaczają tego, co zwykle. To nie strach przed wzięciem na siebie odpowiedzialności, przed ustatkowaniem. To nie strach, że nie podołam. Boję się o ciebie. Żal byłoby zasuszyć tak piękny kwiat.
Chłodną, delikatną dłonią pogładził jej policzek. Wzdrygnęła się nie czując ciepła tego dotyku, ale mimo wszystko, ta pieszczota była jej miła. Chciała coś powiedzieć, ale położył jej palec na ustach, a po chwili uspokajająco pogłaskał włosy.
- W tej ciemnej dolinie... Ludzie lękają się zła, codzienności, przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Lękają się innych i siebie. Chcą, by Bóg prowadził ich za rękę... Ja, idę sam. Ja, muszę być sam. Dla mnie są tylko wspomnienia i piękne chwile. Dla mnie są przypadkowe spotkania i ostateczne rozłąki.
W smutnych oczach nie znalazł zrozumienia. Była rezygnacja, załamanie, żal, niepewność, trochę gniewu i trochę obrazy. Bardzo chciał jej powiedzieć wprost. Bardzo chciał wierzyć, że powie, a ona to zaakceptuje. Najpierw się przestraszy, potem może zapłacze, ale wreszcie pogodzi się z faktami. Chciał wierzyć, że nie pozwoli mu odejść, że mimo wszystko zechce z nim być na zawsze. Jak na filmach. Tyle, że to bzdurna fikcja. W rzeczywistości, albo by nie uwierzyła, albo uciekłaby z krzykiem, albo zrobiła coś jeszcze głupszego. I co dalej? Zostawić ją w takim stanie, czy zrobić to zwykle?
- Wiem, nie rozumiesz mnie, nie chcesz rozumieć i nie możesz. Wiem. Potrafię przeczytać twoje myśli, a ty, moich nie. Nie mogę ci nawet powiedzieć tych dwóch magicznych słów, które tak bardzo chciałabyś usłyszeć. Które chciałabyś usłyszeć nie oglądając się na konsekwencje...
Uniosła głowę i posłała mu bardzo wymowne spojrzenie. Wolała trwać w przekonaniu, że nie pomyślał o tych dwóch słowach, że są dla niego zbyt doniosłe na tą noc. Wolała bezpodstawną, złudną nadzieję, niż świadomość, że nie usłyszy tego, o czym marzy. Trochę źle go zrozumiała i on to wiedział, ale nie potrafił, lub może po prostu nie próbował wybrnąć z tej sytuacji.
- Tego, że zostaniemy przyjaciółmi, też ci nie powiem. To chyba pojmiesz łatwiej. Po pierwsze, brzmi to zbyt banalnie, po drugie, to nie byłaby prawda. Ja nie mam przyjaciół.
Pomyślał, że teraz mogłaby zaprzeczyć, ale nie zrobiła tego. Milczała i tylko smutnie patrzyła na jego bladą twarz. Coś w nim pękło. Zdenerwował się, machnął ręką. Takie czcze gadanie było bez najmniejszego sensu. Przecież ona nie jest pierwsza, nie jest jedyna, nie jest ostatnia. Może jednak zakończyć wszystko tak jak zawsze? Może dopełnić obraz mrocznego mitu, który już setki lat temu wgryzł się długimi kłami w ludzką podświadomość?... A jednak jej szkoda...
Wstał, obrócił się i gwałtownym krokiem podszedł do drzwi. Wyjdzie i jeszcze tej nocy nasyci swoją naturę w jakiejś przypadkowej uliczce, z przypadkową nieznajomą, z przypadkowym ciałem i krwią....
Nim przekroczył próg, jeszcze raz się obejrzał. Niepotrzebnie. Piękne oczy nie wyrażały właściwie nic, co potrafiłby nazwać. Piękne usta milczały. Piękna pierś powoli i pozornie spokojnie unosiła się i opadała w rytmie oddechu.
Wrócił jednym, błyskawicznym skokiem. Ukucnął przed nią i schwycił z uwielbieniem jej drobne, gładkie dłonie.
- Mogę jeszcze zostać. Jeszcze kilka godzin. Możemy... Jeśli tylko chcesz... Mogę jeszcze kiedyś przyjść... Mogę czasem cię odwiedzać...
Nie zastanawiał się już, jak to jest w filmach, jak to jest naprawdę i jak to się ma do tego, że w ciemnej dolinie ludzie lękają się właśnie jego. Nie próbował zgadywać, czy ona go rozumie, lub, czy choć się domyśla, o czym mówią jego słowa. Wyobraził sobie, że wszystko jednak skończy się pięknie i zada kłam idiotycznej teorii potępienia.
- Musisz już iść r11; powiedziała cicho, tonem, w którym nie dało się rozpoznać emocji...
LCF
05.2006
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
bury_wilk · dnia 15.01.2008 14:07 · Czytań: 1322 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 52
Inne artykuły tego autora: