Prolog - część III i ostatnia zarazem - gresud
Proza » Długie Opowiadania » Prolog - część III i ostatnia zarazem
A A A
Jako, że jest to już ostatnia część prologu do mojej książki, postanowiłem, jej nie dzielić na mniejsze części, mimo, iż jest chyba najdłuższa z dotychczas publikowanych. Mam tylko nadzieję, że na tyle Was zainteresowały poprzednie fragmenty, że i przez ten przebrniecie bez znudzenia. Dziękuję wszystkim za dotychczasowe zainteresowanie, uwagi i wsparcie.

Niestety, trzeciego dnia przed wieczorem, zostali ogarnięci przez kolumnę niemieckich samochodów i transporterów opancerzonych.
Wzięci w pierwszej chwili za dywersantów, przebranych w niemieckie mundury, lub, co gorzej – dezerterów, mało co, nie zostali rozstrzelani przez, jak zwykle nadgorliwych esesmanów. Dopiero pułkownik żandarmerii, Jurgen Schwalbe, dowódca kolumny i zarazem najstarszy rangą oficer, zarządził najpierw ich przesłuchanie.
Gdy dotarli do najbliższej wioski, na pierwszy ogień poszedł oczywiście porucznik, jako dowódca oddziału. Przesłuchiwał go sam pułkownik.
Wasze imię, nazwisko, stopień i przydział? – Rzucił bez zbędnych wstępów, bawiąc się przy tym książeczką oficerską przesłuchiwanego.
Johann Steinberg, porucznik – Zaczął, ale w tej chwili, pułkownik spojrzał na niego z zainteresowaniem i nie pozwalając dokończyć, spytał:
Skąd jesteście, poruczniku?
Z Berlina, Panie pułkowniku
– odpowiedział Johann, stojąc cały czas na baczność.
A czy znacie może Oberleutnanta żandarmerii w stanie spoczynku, Georga Steinberga z Berlina? Z coraz większym ożywieniem dopytywał się Schwalbe.
Tak jest, Panie pułkowniku – ze zdziwieniem odparł porucznik i dodał; To mój ojciec.
Taaak? Przeciągle powiedział pułkownik i zmieniając nagle wyraz oczu, jakby chciał swoją ofiarę przewiercić wzrokiem, kontynuował;
To zapewne wiecie, co wasz ojciec robił w Poznaniu od 1916 roku? I oczywiście, wiecie też na pewno jak poznał swoją żonę Annę, co?
Osłupiały porucznik stał przez chwilę, starając się zebrać myśli i wreszcie odpowiedział;
Mój ojciec, od 1916 roku, był w Poznaniu dowódcą jednostki Żandarmerii Polowej i swoją żonę, a moją matkę poznał podczas prowadzenia śledztwa, w sprawie żołnierzy z jednostki w Bentschen, grabiących okoliczną ludność. I za pozwoleniem panie pułkowniku, moja matka ma na imię Maria, a nie Anna.
Oczywiście, że Maria i zapomniałeś jeszcze dodać Johann, że jest z pochodzenia Polką.
– Huknął z nieukrywaną radością tamten.
Tutaj Steinberg całkowicie już zdębiał, niewielu było, bowiem ludzi, którzy znali rodowód jego matki, tym bardziej w tych szalonych czasach. A już szeroki uśmiech na twarzy starszego oficera i to, że zwrócił się do niego po imieniu, zbiło go całkowicie z tropu.
Widząc to, Schwalbe rzekł;
Nie stój już, jak kołek w płocie, bo korzenie zapuścisz, tzn. spocznij i usiądź tu przy stole i zjedz coś, bo wyglądasz dokładnie tak samo jak twój ojciec, kiedy jechał oświadczać się twojej matce.
Tak mój chłopcze, znam twoich rodziców
– ciągnął pułkownik, widząc w oczach młodego porucznika jeden wielki znak zapytania.
Zaraz Ci wszystko wyjaśnię, tylko myślę, że twoich ludzi też trzeba wyrwać już z łapsk „elity naszej armii” i nakarmić.
Po czym, przywołał swojego adiutanta, wydał odpowiednie rozkazy i patrząc jak Johann się posila, mówił:
Od początku twoja twarz wydała mi się znajoma, jesteś bardzo podobny do swojego ojca. Poznałem go właśnie w Poznaniu, gdzie byłem jego zastępcą, aż do końca tamtej wojny. A o pochodzeniu twojej matki wiem, bo byłem drużbą na ich weselu i poznałem jej bliższą i dalszą rodzinę – mówię ci chłopcze, co to było za weselisko, trwało trzy dni, a jeszcze tydzień po, bolała mnie głowa.
Kiedy młody Steinberg posilił się nieco, opowiedział pułkownikowi swoje dotychczasowe losy, pomijając tylko z oczywistych względów, szczegóły związane z Józefem Węglorzem. Dłużej zatrzymał się tylko nad historią z Antonem Schmidtem i złożonym umierającemu przyrzeczeniu.
Kiedy skończył, pułkownik przez chwilę się zamyślił i widać było, że nad czymś mocno się zastanawia. Kiedy się wreszcie odezwał – wprawił Johanna po raz kolejny tego dnia w zdumienie.
Posłuchaj mnie uważnie chłopcze, wydaje się, że z nami pozostać nie możesz – w każdej chwili możemy się dostać w ogień walki. A ja nie mógłbym spokojnie popatrzeć twoim rodzicom w oczy gdybym czegoś nie zrobił, aby cię od tego uchronić. Poza tym, przyjąłeś na siebie zobowiązanie dane przyjacielowi i wybawcy w chwili śmierci i musisz słowa dotrzymać.
My, będziemy się dalej posuwać na zachód, w stronę Poznania, a jak Bóg i Rosjanie pozwolą to i do samego Berlina, bo tam zapewne rozegra się ostatni akt tego okrutnego spektaklu, który my Niemcy zgotowaliśmy światu.
Mimo to, jako niemiecki oficer, związany przysięgą i honorem żołnierza muszę wypełnić swój obowiązek, dopóki nikt mnie z danego słowa nie zwolni.
I tobie też nie pozwoliłbym na dezercję, ale, aby uchronić cię przed „okiem cyklonu”, jakim niechybnie będzie bitwa o Berlin, a jednocześnie nie narazić twego honoru na szwank, otrzymasz ode mnie rozkaz dostarczenia do OKH ważnych dokumentów, które udało nam się wywieźć z Warszawy. I pamiętaj, wolno ci je będzie oddać, tylko samemu generałowi Guderianowi, lub któremuś z jego bezpośrednich zastępców. W tym, celu poza przesyłką, dostaniesz odpowiednie listy – w tym list żelazny, który powinien cię chronić, jako specjalnego emisariusza i pozwoli – przynajmniej taką mam nadzieję – dotrzeć tam gdzie będziesz chciał, gdyż każdy posterunek i każdy dowódca napotkanego oddziału, powinien cię nie tylko przepuścić, ale i udzielić niezbędnej pomocy.
Wybierz też wśród swoich ludzi dziesięciu – piętnastu najlepszych żołnierzy, ode mnie dostaniesz samochody i zapas paliwa, a jako eskortę dołożę jeszcze paru zaufanych, doświadczonych żandarmów i lekarza.
Żałuję, że nie mogę nic więcej dla ciebie zrobić mój chłopcze. I życzę ci szczęścia, bo czuję, że będziesz go cholernie dużo potrzebował.
Teraz idź, niech lekarz obejrzy to twoje „draśnięcie” i prześpij się trochę, a ja każę w tym czasie wszystko przygotować, tak żebyś mógł o świcie ruszyć w drogę.

Na koniec krótko, po męsku podali sobie dłonie, Johann stanął w postawie pełnej szacunku, zasalutował pułkownikowi, wykonał regularny w tył zwrot i odszedł do swojej kwatery.
Patrząc za nim Schwalbe, mówił jeszcze w myślach:
Idź z Bogiem chłopcze i przeżyj, bo gdy to wszystko się skończy, tacy jak ty, będą potrzebni żeby odbudować kraj po wojnie i ustrzec go w przyszłości, przed szaleńcami pokroju Hitlera.

Herr Leutnant, wachen sie bitte auf – usłyszał Johann gdzieś nad głową. Powoli wracała mu świadomość i w końcu przypomniał sobie gdzie jest.
O co chodzi Rolf? – Spytał żołnierza.
Panie poruczniku, z północnego wschodu słychać coraz wyraźniej odgłosy walki, a po za tym, za chwilę zrobi się ciemno i będziemy mogli dalej ruszyć w drogę. Nasi ludzie znaleźli stary, nieuczęszczany od dawna dukt leśny prowadzący na zachód. Myślę, że będziemy się tamtędy mogli dalej przebijać w stronę Świdnicy – zakończył relację żołnierz.
Po krótkim posiłku i jeszcze krótszej odprawie, ruszyli w drogę. Jeszcze tej samej nocy, dotarli bez przeszkód w pobliże Świdnicy, a jako, że od kilku godzin ucichły wszelkie wojenne odgłosy, Steinberg postanowił jechać tak długo dopóki nie natrafią na jakieś przeszkody.
Pozostało tylko wybrać kierunek – czy dalej podążać do Wrocławia, czy może jednak w kierunku na Drezno i dalej na Berlin.
Zdecydował jednak, że pojadą do Wrocławia, gdyż dalsze podróżowanie z kilkuletnią dziewczynką, narażało ją niepotrzebnie, a każda najmniejsza potyczka z wrogiem, oprócz zagrożenia jej życia mogła pozostawić na jej psychice trwały ślad.
Po dotarciu do miasta, odda ją pod opiekę któregoś z żeńskich klasztorów, gdzie powinna być bezpieczna, a gdy wojna się skończy wróci po nią i zabierze do domu, do Berlina, gdzie matka – tego był pewien – zaopiekuje się biedną sierotą i da jej tyle matczynej miłości, ile tylko mała Walerie będzie potrzebowała.
Minąwszy, więc Świdnicę, skręcili na północny wschód w kierunku na Kostomłoty. Kilka kilometrów przed miasteczkiem natrafili na kilku piechurów, których – nie bez ich oporów – wcielił Johann do swojego małego oddziału.
Były to niedobitki zgrupowania, które miało bronić przedpola Wrocławia. Niestety nieprzyjaciel po kilkudniowych walkach, wyparł ich i wziął miasto w kleszcze oblężenia od wschodu i południa. Wyglądało na to, że chce je okrążyć i nękając ciągłymi atakami z ziemi oraz z powietrza, zmusić obrońców do poddania.
Krzyżowało to plany Steinberga, ale postanowił mimo to, próbować przebijać się do Wrocławia, tylko bardziej od północnego zachodu, od strony Brzegu Dolnego. Zakładał, że po kapitulacji Festung Breslau, (bo, że miasto zamienione w twierdzę paść musi, tego był pewien) mała będzie miała większe szanse przeżycia, niż z nimi w drodze, lub w oblężonym Berlinie, gdzie – jak słusznie przypuszczał – rozegra się decydująca bitwa tej wojny.
Po dwóch następnych dniach kluczenia bocznymi drogami, dotarli do pierwszego stałego posterunku na przedpolach Osobowickich. Oddział Johanna, wywoławszy swoim pojawieniem się niemałe poruszenie i zdziwienie wśród załogi posterunku, oraz wiadomościami uzyskanymi od przyłączonych niedobitków, został odeskortowany do komendantury twierdzy, po okazaniu listu żelaznego.
Miasto było jak wymarłe. Na ulicach, oprócz strażników pilnujących więźniów przymusowo pracujących przy umacnianiu twierdzy, nie było prawie żywego ducha. Wszędzie za to było widać ślady bombardowań, a domy świeciły pustymi oczodołami okien.
Przejeżdżając przez Nadodrze, most Uniwersytecki i dalej aż do rynku, widział Steinberg po raz pierwszy, tak zniszczone miasto. Na ulicach leżały zamarznięte trupy ludzi i zwierząt. Z kominów kamienic, tylko gdzie niegdzie, unosił się słaby dym świadczący, o tlącym się jeszcze życiu.
Po dotarciu do Komendantury mieszczącej się na Liebichshöhe i kilkugodzinnym oczekiwaniu, został wreszcie przyjęty przez samego generała Hansa von Ahlfen. Okazawszy list żelazny i wyjawiwszy cel swojej misji, zdał również generałowi relację z tego, co usłyszał i sam widział od czasu bitwy pod Łomiankami.
Na koniec, poprosił komendanta, o dostarczenie zapasu paliwa do samochodów, umożliwienie mu jak najszybszego wyjazdu z miasta i udania się ze swoim oddziałem w dalszą drogę, gdyż od dokumentów, które wiezie, mogą zależeć dalsze losy wojny.
Co prawda niechętnie, ale w końcu von Ahlfen zgodził się spełnić prośby młodego porucznika, gdyż z jednej strony, jako dowódcy przydałoby się mu tych kilkudziesięciu żołnierzy, z drugiej jednak strony, jako pruski szlachcic i oficer posłuszeństwo rozkazom miał we krwi.
Po zakończeniu części oficjalnej, poprosił Johann generała o chwilę prywatnej rozmowy i w krótkich słowach, opowiedział o małej Walerie Schmidt i o tym jak w ostatniej chwili uratowali ją z łap Rosjan. Poprosił też o radę, do którego klasztoru mógłby się udać. Nie wspomniał tylko, że znalazł się tam celowo, wypełniając obietnicę daną jej umierającemu ojcu.
Wolał to przemilczeć, jako, że generał nie wyglądał mu na głupca i mógłby się domyślić, że misja porucznika to zasłona dymna, a wtedy, w najlepszym przypadku skończyłby porucznik wraz ze swoimi żołnierzami na pierwszej linii obrony twierdzy.
Zastanowiwszy się przez chwilę, Generał doradził, żeby oddać małą po opiekę sióstr Urszulanek rezydujących w klasztorze na Karłowicach. Słyszał, że jeszcze niedawno prowadziły szkołę dla dziewcząt, a teraz przygarniają pod swoje skrzydła różne sieroty.
Podziękowawszy za radę i pożegnawszy się, poprosił jednego z eskortujących ich żołnierzy, o wskazanie drogi do klasztoru na Karłowicach, a własnym żołnierzom kazał podczas swojej nieobecności uzupełnić zapasy prowiantu i paliwa.
Wziąwszy jeden z samochodów, posadził na tylnim siedzeniu, niczemu nie świadomą Walerie i pojechał. Jadąc znowu, przez prawie wymarłe miasto, wciąż myślał jak to się stało, że Niemcy, jako naród dali się wciągnąć w taką hekatombę? Ile jeszcze ofiar trzeba, aby to wszystko się skończyło? I co będzie z nimi, kiedy już wojna się skończy?
Zamyślony, na wpół mechanicznie stosując się do wskazówek towarzyszącego im żołnierza, jak ma jechać, o mało, co nie wpadłby w wielki lej po bombie lotniczej, przed częściowo zniszczonym wiaduktem kolejowym, przy dworcu Nadodrze. Rosjanie, bowiem, w pierwszych dniach zamykania oblężenia Wrocławia, zbombardowali wszystkie dworce i węzły kolejowe w mieście.
W ostatniej dosłownie chwili udało mu się ominąć pułapkę w jezdni i już skoncentrowany na prowadzeniu pojazdu, pomknął dalej Trebnitzstrasse, w stronę Karłowic.
Po następnych kilkunastu minutach, dotarłszy do klasztoru poprosił o rozmowę z Przeoryszą. Kiedy wreszcie został przyjęty, opowiedział po raz wtóry tego samego dnia historię małej Walerii, wyłuszczając na koniec swoją prośbę.
Z początku zakonnica nie za bardzo chciała słuchać argumentów młodego porucznika, tłumacząc, że sama nie wie ile jeszcze tu zostaną i czy nie będą się musiały ewakuować z miasta, a wtedy niewiadomo, jak mała wytrzyma trudy tułaczki. W końcu jednak, po dłuższych namowach, zgodziła się przyjąć dziewczynkę pod dach klasztoru i otoczyć ją należytą opieką. Tym bardziej, że Johann obiecał wrócić po małą jak się wojna skończy.
Poszli następnie do poczekalni, gdzie Steinberg wcześniej zostawił Walerie. Kucnąwszy przy niej, starał się jak najspokojniej wytłumaczyć, dlaczego musi tu zostać. Dziewczynka patrzyła na niego swoimi niebieskimi oczkami, które tyle ostatnio widziały i nic nie mówiąc potakiwała tylko głową.
Na koniec, przytulił ją delikatnie i obiecał, że niedługo po nią wróci i pojadą do domu.
Gdy wyszedł na zewnątrz, długo nie mógł się pozbyć uczucia żalu i pustki, jak po bezpowrotnej stracie kogoś bliskiego i kiedy wrócił na Liebichshöhe zorientowawszy się, że wszystko jest już gotowe do drogi – kazał natychmiast ruszać.
Nie miał najmniejszej ochoty, pchać się do Berlina, ale z drugiej strony nie miał zbytniego wyboru. Postanowił, że zanim tam dotrze, najpierw zajedzie choćby na chwilę do dziadka Olszewskiego do Kuschten, sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, a może przy okazji, uda się go namówić na przenosiny do Berlina, gdzie – jak sądził – będzie bardziej bezpieczny niż w swoim domu, kiedy przyjdą Ruscy.
Niestety, musiał szybko zrewidować swoje plany, gdyż dotarłszy w okolice Głogowa, napotkał konwój czerwonego krzyża wiozący rannych z bitew o Babimost, Festung Kustrin i Grünberg. Od lżej rannych dowiedział się, że Babimost został zajęty przez Rosjan pod koniec Stycznia, Kostrzyn kilka dni później, a Zielona Góra przed kilkoma dniami i że część wojsk nieprzyjaciela umacnia przyczółek na wschodnim brzegu Odry, a inna część idzie na Wrocław zamknąć pierścień oblężenia wokół miasta i twierdzy. „Tylko patrzeć” – mówili – „jak padnie Głogów i Legnica”.
Klucząc przez kilka następnych dni lasami i mniej uczęszczanymi drogami, dotarł do Görlitz, wdając się po drodze w krótką potyczkę z małym zwiadem nieprzyjaciela. Stracił w niej dwóch ludzi, a sześciu odniosło rany. Czuł ogromną wdzięczność do Pułkownika Schwalbe za oddanie lekarza do jego oddziału, gdyby go, bowiem z nimi nie było, straciłby niechybnie kolejnych ludzi z powodu odniesionych ran.
Wszyscy oni mieli już dosyć wojny i powoli domyślali się, że porucznik robi wszystko, aby ich i siebie zachować przy życiu. Każdy z nich czuł, iż koniec jest już bliski i ich śmierć byłaby zupełnie bezsensowna w obliczu i tak nieuchronnej klęski Niemiec.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
gresud · dnia 04.04.2010 08:39 · Czytań: 900 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Komentarze
Miladora dnia 06.04.2010 01:13
No to jak już poprawisz II część - zabierz się za trzecią. :D

1. Dialogi popraw wg tych samych zasad, jakie podałam Ci w komentarzu pod częścią II.

2. Jesteś niekonsekwentny w stosowaniu wielkich i małych liter - przykłady:
- oczywiście porucznik, jako dowódca oddziału. Przesłuchiwał Go sam pułkownik. - dlaczego "Go"? - to nie Pan Bóg.

(-) A skąd jesteście(,) Poruczniku?
(-)Z Berlina, Panie pułkowniku (-) odpowiedział Johann(,) stojąc cały czas na baczność. - masz poprawiony dialog. Powyżej piszesz "porucznik", tutaj "Porucznik" i "Panie pułkowniku" - nie ma uzasadnienia dla tych wielkich liter. Powinno być "poruczniku" i "panie pułkowniku"

- opowiedział w międzyczasie Pułkownikowi - dlaczego nagle "Pułkownikowi"?

3. Sprawdź przecinki - najlepiej zapoznaj się z nimi i polubcie się nawzajem. ;) Masz przykład:
- Jako, że jest to już ostatnia część prologu do mojej książki, postanowiłem, jej nie dzielić na mniejsze części, mimo, że jest chyba najdłuższa... - powinno być:
- Jako że jest to już ostatnia część prologu do mojej książki, postanowiłem jej nie dzielić na mniejsze części, mimo że jest chyba najdłuższa...

- Wzięci w pierwszej chwili za dywersantów przebranych w niemieckie mundury, lub dezerterów mało, co nie zostali rozstrzelani przez, jak zwykle nadgorliwych esesmanów. - powinno być:
- Wzięci w pierwszej chwili za dywersantów przebranych w niemieckie mundury lub dezerterów, mało co nie zostali rozstrzelani przez jak zwykle nadgorliwych esesmanów.

Napisałeś w komentarzu do części I, że w zasadzie książkę masz już gotową i teraz poddajesz ją autokorekcie.
Gresuniu - sugeruję, żebyś naprawdę podszkolił się w zakresie interpunkcji. O ile pamiętam wysłałam Ci odpowiednią ściągę. ;)
Weź pod uwagę, jeżeli chcesz wydać ten tekst, że musi on być dopracowany. W takiej formie żaden redaktor go nie przyjmie. Owszem, możesz wydać na własny koszt, ale wydawca i tak nie puści go bez korekty i redakcji. A wtedy korektor wydawnictwa poszatkuje go na dziesiątą stronę tak czy owak. Za Twoją kasę. I nie będzie się przejmował tym, że jesteś uparty i zamierzasz pewne błędy zostawić w tekście, bo tak Ci pasuje.
Wydawnictwo daje swoją markę i nie opublikuje książki najeżonej błędami, żeby się po prostu nie ośmieszyć.
Przestudiuj zasady interpunkcji, rozpisz prawidłowo dialogi - to dobra rada. ;) Wtedy tekst zyska.
Na razie bez oceny, ale z pozdrowieniami. :D
gresud dnia 06.04.2010 08:00
Ależ żeś się przyczepiła!!!! Oczywiście, że książkę mam gotową i to w zasadzie obydwie jej części. Natomiast, aby zrobić porządną autokorektę potrzeba mi na to czasu, a tego mi w tej chwili najbardziej brakuje. Jedna uwaga tylko co do używania dużych i małych liter. Uważam, że w dialogach tytuły, stopnie itp. jeżeli są używane jako zamiennik nazwiska, imienia lub nazwy własnej powinny być pisane z wielkiej litery, jako zwrot grzecznościowy. Jeżeli na przykład piszesz do kogoś list, to nie piszesz "Szanowny panie Kowalski", tylko "Szanowny Panie Kowalski". Oczywiście są miejsca w których się z tobą całkowicie zgadzam i do niewątpliwie cennych wskazówek się zastosuję. Tym bardziej, że większość z tych błądów powstała w ferworze walki, kiedy dopada mnie tzw. wena i jak pójdą konie po betonie, to z klawiatury lecą wióry. A tak już na marginesie: co ty masz do moich dialogów? Wytykasz mi jakieś nieprawidłowości nie wskazując na konkrety. Albo ja jestem za tępy żeby się doczytać twoich uwag, albo jest to kolejna enigma w historii. Po za tym, każdy piszący ma inny sposób ich konstruowania i wydaje mi się, że jakieś ogólne zasady nie powinny być tutaj na ślepo implikowane. I nie mówię tu tylko o licencia poetica, do której każdy z nas ma prawo, ale też o wyobrażeniu autora na temat przebiegu dialogu.
Pozdrowienia i buziaki. :smilewinkgrin:
Miladora dnia 06.04.2010 13:17
Gresuniu: ;)

1. Tekst literacki to nie jest list do kogoś. Nie ma tu nic do rzeczy wyrażanie swojego szacunku w dialogu przez dużą literę. Nie stosuje się przy takiej narracji zwrotów grzecznościowych.
Sprawdź w książkach albo zwróć się z pytaniem do PWN.

2. Sprawdź także, jak są rozpisane dialogi w książkach. Dialogów nie pisze się "jednym ciągiem" tak, jak Ty to robisz:
"Tak jest, Panie pułkowniku, ze zdziwieniem odparł porucznik i dodał; to mój ojciec."
To nie jest mój wymysł i moje wybrzydzanie. Dałam Ci przykład prawidłowego zapisu w poprzedniej części. Nie licz na to, że jakikolwiek redaktor wydawnictwa przyjmie Twoje tłumaczenie odnośnie takiej ich konstrukcji. Wklejam Ci podstawowe zasady:
(są to zasady skopiowane z jednego z tematów portalowych odnoszących się do poprawnego pisania - nie moje)

ZASADY PISANIA DIALOGÓW
1)
- Witaj, mamo - powiedział Krzyś.
Kropka znajduje się na końcu zdania (to, co widzicie powyżej, wbrew pozorom, jest jednym zdaniem). Po "mamo" nie ma kropki, gdyż tekst znajdujący się dalej odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi. A skoro nie ma kropki po "mamo", po myślniku piszemy z małej litery.
2)
- Witaj, mamo. - Krzyś rzucił się mamie na szyję.
Tu z kolei mamy dwa zdania. Pierwsze, to wypowiedź bohatera. Kolejne, to już narracja, określająca, co bohater robi, a co nie łączy się bezpośrednio z jego wypowiedzią. Kropka występuje więc po "mamo" i po "szyję".
3)
- Witaj, mamo - powiedział Krzyś. - Bardzo za tobą tęskniłem - dodał po chwili i rzucił się jej na szyję.
W tym przykładzie widzimy kwestię wypowiadaną przez bohatera, przerwaną wtrąceniem narratora. Zasada analogiczna, jak w przykładzie 1, mamy tu dwa takie same zdania, jedno po drugim.
4)
- Witaj, mamo. - Krzyś rzucił się mamie na szyję. - Bardzo za tobą tęskniłem - dodał, przytulając ją mocno.
Tu mamy mieszankę przykładu 2 i 1. Początek wypowiedzi bohatera, następnie wtrącenie narratora nie związane bezpośrednio z wypowiedzią, dalej znów bohater i narrator, tym razem w jednym zdaniu. W sumie trzy zdania, a co za tym idzie, trzy kropki i trzy wielkie litery.
5)
- Witaj, mamo! - zawołał Krzyś. - Tęskniłaś za mną? - spytał, przytulając się do mamy.
Analogicznie do przykładu 3, z tym, że zastosowane znaki interpunkcyjne "!" i "?". One nie muszą kończyć wypowiedzi, więc mogą znaleźć się w środku zdań. Jednak równie dobrze można ich użyć w zdaniach typu 2, wtedy spełniają taką rolę, jak kropka.

To chyba najczęstsze przykłady, w których można się pogubić. Kończąc, muszę zwrócić uwagę jeszcze na jedno, gdyż bardzo często pojawia się następujący błąd:
- Witaj, mamo - powiedział Krzyś
Jak widać, zdanie nie jest zakończone kropką. Nie wiem, skąd to się bierze, ale robiąc korekty, natykam się na to co jakiś czas. Zaznaczam więc: Jest to zdanie, jak każde inne i musi się kończyć kropką (za słowem "Krzyś" oczywiście).

Interpunkcja w dialogach

Zasada ta pozwala także na wplatanie do partii dialogowej narracji (ujętej z obu stron w myślniki), co zmienia dynamikę tekstu i niewątpliwie ożywia go (także optycznie przez zastosowanie myślników), np.:
— Dobranoc. — Wstał od stołu i ruszył w kierunku szatni. Nie uszedł czterech kroków, kiedy obrócił się i spojrzał na Świętego. — Mam nadzieję, że się wkrótce zobaczymy.

Jeżeli narrator wprowadza dalszą część dialogu za pomocą czasowników oznaczających mówienie, stawia się na końcu tekstu narracji dwukropek, np.:
— Co się stało? Dostałem wiadomość od lorda Iveldowna. Powiada, że złapał naszego człowieka. — Jego mrugające oczy krótkowidza wędrowały po całym pokoju i zatrzymały się na leżącej twarzą ku ziemi postaci nieprzytomnego Nassena. Zacisnął usta i powiedział: — Aha, rozumiem. To ten...

Kiedy wstawka narratora nie dotyczy bezpośrednio tekstu przed myślnikiem.
– Nikt mnie nie słucha. – Podrapała się z roztargnieniem po głowie.

Czasami zdarza się też, że wstawka narratora następuje przed wypowiedzią bohatera.
Nagle wykrzyknęła: – Jeszcze tylko trochę! Przeczytajcie do końca!

Zdawała się być lekko przygaszona. Nagle wykrzyknęła:
– Jeszcze tylko trochę! Przeczytajcie do końca!

Kolejnym sposobem zapisywania dialogów jest cudzysłów.
Traktujemy wtedy wypowiedzi bohaterów jak cytaty.
B. przeczytała kilka opowiadań i powiedziała: „Czy nikt tutaj nie umie zapisać poprawienie dialogu? Trzeba będzie coś z tym zrobić”.
Taki rodzaj zapisu stosuje się głównie w dziennikach, pamiętnikach etc.
Cudzysłowu można również użyć do zaznaczenia własnych *bohatera* myśli w dialogu.
– I teraz już wiecie jak zapisać dialog. I na pewno będziecie to wszyscy robić poprawnie.
„Tak, bo na pewno nikt nie uzna, że się wymądrzam i nie rzuci tych porad w najczarniejsze odmęty swojego umysłu”.
Jak widzicie kropka jest dopiero po cudzysłowie.

A tu masz ogólne zasady dotyczące stawiania przecinków (za PWN):

Przecinek stawiamy
• Przecinek stawiamy pomiędzy zdaniami złożonymi podrzędnie, czyli między zdaniem nadrzędnym i podrzędnym, w których jest spójnik.
Jestem ciekawa, co dzisiaj się wydarzy.
Na geografii dowiedziałam się, że stolicą Portugalii jest Lizbona.
Zobaczymy, czy wygra dzisiaj Adam Małysz.
Muszę pójść na basen, bo już rok nie pływałam.
Słowacki w okresie mistycznym wyznawał, że pisze tylko to, co mu aniołowie dyktują. (Jan Parandowski)
• Przecinek stawiamy przed zdaniem nadrzędnym, a po zdaniu podrzędnym, kiedy część podrzędna ze spójnikiem albo zaimkiem rozpoczyna zdanie złożone.
Kto pierwszy znajdzie mój szalik, dostanie nagrodę.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.
Żeby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała.
• Stawiamy przecinek pomiędzy połączonym bezpośrednio równorzędnymi wyrazami zdania pojedynczego.
W domu były trzy pokoje, kuchnia, jadalnia, dwie łazienki, garderoba.
Moja mama jest mądra, dobra, cieplutka.
Położyła kucharka na stole: kartofle, buraki, marchewkę, fasolę, kapustę, pietruszkę, selery i groch. (Julian Tuwim, Warzywa)
• Przecinek stawiamy pomiędzy zdaniami współrzędnymi połączonymi bezspójnikowo.
Szybowiec ruszył, nabrał pędu, gładko oddzielił się od ziemi, stromo wspiął się wzwyż. (J. Meissner)
• Rozdzielamy przecinkami zdania współrzędne połączone następującymi spójnikami:
a) przeciwstawnymi: a, ale, i, lecz, jednak, jednakże, zaś, wszakże, owszem, natomiast, tylko, tylko że, jedynie, przecież, raczej, tymczasem, za to, np.
Była i ładna, i mądra.
Mój brat jest naukowcem, a ja zajmuję się sportem.
Mieliśmy pójść na spacer, lecz zaczął padać deszcz.
W klasie o profilu biologiczno-chemicznym biologia jest trzy razy w tygodniu, natomiast w klasie o profilu ogólnym – dwa razy w tygodniu.
b ) wynikowymi: więc, dlatego, toteż, to, zatem, wobec tego, skutkiem tego, wskutek tego, np.
Kochał ją, więc postanowił się z nią ożenić.
Nie odzywasz się, wobec tego ja też nie będę się odzywać.
c) synonimicznymi (wyjaśniającymi): czyli, to jest, to znaczy, innymi słowy, np.
Rzeczowniki w języku polskim mają deklinację, czyli odmieniają się przez przypadki.
Niedługo będzie rok przestępny, to znaczy, że będzie miał 366 dni.
• Stawiamy przecinek przed wyrazami i wyrażeniami powtarzanymi.
Ania jest bardzo, bardzo mądra.
Zjadłabym dużo, dużo słodyczy.
• Przecinkiem oddzielamy w zdaniu wyrazy i wyrażenia występujące w wołaczu.
Dorotko, sprzątnij książki ze stołu.
Podejdź do mnie, Adasiu.
• Przecinkiem oddzielamy w zdaniu różne wtrącenia.
Dziś wiele dzieci, na przykład Darek, Mariusz i Magda, dostało piątki z języka polskiego.
Odwiedzamy go często, przynajmniej dwa razy w tygodniu.
• Oddzielamy przecinkiem wyrazy zakończone na -ąc, -wszy, -łszy (imiesłowy przysłówkowe) wraz z określeniami.
Spacerował z psem, pogwizdując.
Kobieta się zarumieniła, słysząc te słowa.
Wróciwszy z wycieczki, pobiegł szybko do kolegi.
Mama, przygotowując nam obiad, cicho tłumaczyła coś tacie.
• Dwoma przecinkami oddzielamy wypowiedzenia wtrącone w zdaniach złożonych. Są nimi najczęściej: sądzę, myślę, przypuszczam, wiadomo, zdaje się, być może, jak widać.
Za rok, być może, wyjadę do Australii.
Jestem chory, zdaje się, na anginę.
• Dwoma przecinkami oddzielamy zdanie podrzędne, które jest wplecione w część nadrzędną.
Wszystko, co dotychczas zrobiłem, przyszło mi z dużą trudnością.
Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje.
• Przecinek stawia się po wyrazach wyrażających okrzyk: ach, hej, halo, o, ho, oj.
Halo, kto mówi?
Oj, jak mnie boli noga.
Ej, ty!

Przecinka nie stawiamy
Nie stawiamy przecinka przed następującymi spójnikami: albo, ani, bądź, czy, i, lub, niż, oraz, tudzież.
Siedzę w domu i piszę wypracowanie.
Pojadę w góry na kolonie lub wybiorę się z rodzicami nad morze.
Nie chcę być górnikiem ani marynarzem.
Uwaga! Jeżeli jednak takie spójniki się powtarzają, stawiamy przecinek przed drugim i ewentualnie przed następnym członem zdania, który zaczyna się od tego spójnika.
Albo zrobisz to dziś, albo nie rób tego wcale.
Nie było go ani w kuchni, ani w jadalni.
• Nie stawiamy przecinka przed porównaniami, które są wprowadzane przez wyrazy: jak, jakby, niż, niby i tym podobne.
Jesteś piękna niczym poranek majowy.
Nie ma jak w domu.
Jest zdrowa jak ryba.
Uwaga! Stawiamy przecinek przed wyrazami: jak, jakby, niż, niby i tym podobne w zdaniach złożonych porównawczych.
Zróbcie to ćwiczenie tak, jak umiecie.
Łatwiej to napisać, niż powiedzieć.

Powodzenia w studiowaniu i poprawianiu. ;)
Pozdrawiam. :D
gresud dnia 09.04.2010 23:17
Miluniu - poprawiłem, starając się zastosować do twoich wskazówek, ty męczyduszo jedna.

Buziaki
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:66
Najnowszy:wrodinam