Badania okresowe - tulipanowka
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Badania okresowe
A A A
Życie polega na czekaniu. Czekać i czekać na ten krótki moment stresującego spełnienia. A chwilę zaledwie po finale, człowiek wstępuje w kolejne czekanie. Czekać, ażeby zacząć następne czekanie. I tak bez końca.

***

Dla Liliany okresowe badania lekarskie należały do jednych z bardziej traumatycznych wydarzeń. Zasadniczo szalenie wiele codziennych zdarzeń odczuwała jako ciężkie i obciążające psychicznie. Za bardzo dawała się ponieść wyobraźni i przez to na każdym kroku wyszukiwała ewentualne ryzyko i niebezpieczeństwo. Co z tego, że obiektywnie miała rację, jeżeli przez to ciągle się bała, gdy inni ludzie: szczęśliwie, nie.

Zaczęło się od pobrania krwi. Oczywiście Liliana bała się straszliwie. Oczekiwanie na krótkotrwały ból stanowi większe cierpienie niż faktyczna jego przyczyna. A świadomość, że metalowy drut zostanie wepchnięty w jej ciało, powodowała niesmak doprowadzający do mdłości.

Następną stacją tej swoistej drogi krzyżowej stanowiło oczekiwanie na badanie EKG. Zdenerwowanie sięgało zenitu. Liliana próbowała się uspokoić, ponieważ bała się, że wyniki źle wyjdą. Nie wiedziała, jak się zachować, o czym myśleć, żeby badanie serca wyszło prawidłowo. Kobiecie wydawało się, że jak będzie zestresowana, to coś źle wymierzą, a to wielki kłopot. I wtedy będzie zmuszona głupio się tłumaczyć, a przecież z twardym faktem, czyli wynikiem pomiaru, trudno dyskutować.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, dzięki nerwówce, wyszło jej prawidłowe ciśnienie. Zazwyczaj Lilianie zarzucano zbyt niskie ciśnienie. Nieważne, że dobrze się z nim czuła. „Wszak najważniejsze to wpasować się w normy” – pomyślała z ironią.
Liliana podpięta do kabli starała się myśleć o czymś relaksującym i przyjemnym, czyli o łowieniu ryb (inna sprawa, że nigdy w życiu nie łowiła ryb, ani nawet nikomu nie towarzyszyła przy tej czynności).

Kolejny etap to kolejka do okulisty. Liliana już czuła, że zaraz spotka ją kupa nieprzyjemności. Znowu okaże się, że jest gorsza, ślepa, że odbiega od normy, a to takie przykre. Szczęściem w nieszczęściu okazał się pewien starszy mężczyzna. Opowiedział kobiecie o marnym sprzęcie, odbiegającym od standardów i ogólnie krytykował rzeczywistość, ale w inteligentny sposób. Liliana już od dawna uważała, że największą przyjemnością, a wręcz główną zaletą narodową, jest dyskusja polegająca na wyrafinowanym i twórczym narzekaniu na co się tylko da i wytykaniu komu się da wszelkich, nawet urojonych, błędów i niedoskonałości.
Stres nieco opadł. Tym sposobem Liliana znalazła w sobie siłę, żeby zgadywać, gdzie jest szachownica. Trudność zadania polegała na decydowaniu, czy widzi się ją po prawej, czy po lewej stronie. (Była jeszcze góra i dół, ale to łatwe zadanie dla człowieka, który nie wspina się po drzewach i nie wiesza na gałęziach z głową w dół). Niestety Liliana nigdy nie grzeszyła talentem w zagadkach na lewo i prawostronność. Jednak skupiła się ze wszystkich mocy swoich. „Prawą ręką trzymam długopis, a lewą nóż w czasie krojenia, więc szachownica jest” - myślała. - „Prawo” - mówiła. W którymś momencie pani w fartuchu spytała, a jak pod siódemką. „Żebym chociaż widziała, gdzie jest siódemka” – pomyślała kobieta i zaczęła liczyć kwadraty.
Inna pani poświeciła jej lampką do oka, aż do samego dna i zadała serię pytań. Liliana skupiła się na odgadywaniu trafnych odpowiedzi. Dobrze jej poszło.

Kolejna stacja to prześwietlenie płuc...

***

Skończyły się stacje dręczeniowe, a nadszedł czas próby poważniejszej. Czekanie. Piętnaście minut, pół godziny, godzina, druga godzina...
„Uwaga! Uwaga! Wyniki badania wydawane są na podstawie dowodu osobistego lub pisemnego upoważnienia” - rozległo się po nagranie z megafonu. Liliana zaczęła się zastanawiać ile już razy to słyszała. Wydawało się jej, że tysiąc, a w rzeczywistości raptem było kilkadziesiąt (jak zwykle przesadzała). Formułka wgryzała się w umysł kobiety, chociaż ona tego nie chciała.
Czekanie jest taką sytuacją w życiu człowieka, gdy można pobyć samym z sobą. Zastanowić się. Przeanalizować to i owamto. Liliana przemyślała swoje relacje z koleżankami, kolegami, przyjaciółmi, znajomymi. Doszła do wniosku, że musi koniecznie odbudować przyjacielskie kontakty z Grażyną i w tym celu odwiedzić ją jak najszybciej. Powinna osobiście wyjaśnić przyjaciółce przyczyny nieporozumień, do jakich doszło między nimi.
Postanowiła także, że schudnie, ponieważ musi jakoś wyglądać na wakacyjnych zdjęciach.
Mimo tego czas wlekł się niemiłosiernie.

Pojawiły się dwie staruszki z laskami. Zarzuciły doktora diabetyka pytaniami o godzinę wejścia. Lekarz tłumaczył, że trzeba się zapisać, zarejestrować, ale staruszki dalej zgrywały półidiotki, że niby nie słyszą, że niby nie rozumieją. W końcu doktor poddał się i osobiście pofatygował się najprawdopodobniej tam, gdzie wysyłał starsze panie. „Sprytne kobiety, a z drugiej strony muszą sobie radzić w niezbyt przyjaznym otoczeniu, bo inaczej by ich przeganiali z miejsca na miejsce” - pomyślała Liliana.
Prawda była jeszcze smutniejsza. Staruszki nosiły ze sobą laski, ponieważ bez nich nikt by nie uwierzył, że mają kłopoty z poruszaniem. Niestety większość ocenia ludzi wyłącznie po pozorach.

Krótki przerywnik i znowu nuda. Czekanie, czekanie na ostateczne spotkanie z lekarzem medycyny pracy. Lilianie zdawało się, że czas - niczym w czarnej dziurze - stanął w miejscu, a jej kolejka nigdy nie nadejdzie.
„Ciekawe jaką chorobę będzie mi się starała wmówić. Może tarczycę? Może serce? Może zajrzy w zęby. Pewnie znowu będzie odzieranie z intymności, czyli rozbieranie. Postęp tak idzie do przodu, że mogliby wymyślić stetoskopy nasłuchujące przez ubranie” - pomyślała.

***

I w końcu nadszedł kulminacyjny moment czterogodzinnego, stacjonarnego oczekiwania.
Liliana weszła.
I oniemiała z wrażenia.
Na kozetce, na biurku, na parapecie, na parawanie i na podłodze znajdowały się żywe węże.
- Ooo, rany – powiedziała powstrzymując się od krzyku.
- Zaskoczona? – spytał tryumfująco lekarz. - Cóż, po czterogodzinnej posiadówce pod drzwiami byle co może zaskoczyć – podsumował.
Liliana nie wiedziała, iż lekarz naprawdę „sercem” wyczuł jej zmęczenie i znużenie czekaniem.
- Węże to nie jest byle co – Kobieta starała się racjonalnie wyjaśnić przyczynę swojego zdziwienia. - Raczej bym się ich nie spodziewała w gabinecie lekarskim w przychodni.
- W takim razie bardzo mi miło – uśmiechnął się lekarz. - Mam na imię Lee i urodziłem się w Chinach.
- Wygląda pan raczej mocno europejsko – odezwała się kobieta na zasadzie, że wypada wydać z siebie dźwięk.
- Bo byłem adoptowany. Moi rodzice zostali rozstrzelani przez reżim chiński, a mnie jako niemowlę przekazano chińskim rodzicom.
Liliana była zdziwiona szczerością lekarza, nawet bardziej niż pełzającymi po pomieszczeniu, wężami.
- Wychowałem się w Peru. Najbardziej jestem Peruwiańczykiem. A duchowo czuję się szamanem.
- Przepraszam za wścibstwo, ale po co te węże?
- Rozcieńczony jad węży ma lecznicze właściwości – Lee wyjaśniał naukowym tonem. - Wyciąg z jadu kobr indyjskiej Naja łagodzi ból nowotworowy. Toksyny żmii nosorogiej działają przeciwbólowo i przeciwreumatycznie. Na migreny pomoże jad grzechotnika pospolitego, albo diamentogłowego.
- Jednak nie rozumiem, dlaczego zwierzęta przebywają w lekarskim gabinecie?
- Żeby ludzie dostrzegli, że węże są przyjazne i pożyteczne – powiedział od niechcenia i zmienił temat. - Muszę cię teraz przesłuchać. Chcesz, żebym przemówił do twojego serca, czy tradycyjnie słowami?
- Nie wiem, co prawda, jak mogłabym się czuć w rozmowach sercami, ale zgadzam się. Nie ma nic gorszego niż przesłuchanie. Co rok trzeba snuć wspomnienia o wzroście, karierze zawodowej i przebytych chorobach. Masakra!
- Też myślałem, że to głupota, ale staram się w każdej durnocie znaleźć głębszy sens. To wspomaga zdrowie psychiczne. Wydumałem, że w wywiadach chodzi o to, żeby utrwalić tożsamość. Dlatego europejczykom zasadniczo zdaje się, że są samodzielnymi, indywidualnymi jednostkami z własną historią. Raczej nie wpadają na myśl, że są tylko komórką większej całości, że są jednym termitem w ogromnej termitierze. Grzech główny to pycha...
- Dobrze, już dobrze – przerwała Liliana głaszcząc czerwono-żółto-czarnego, prześlicznego węża koralowego. - Odwalmy to przesłuchanie.
- Podobasz mu się – Lee wskazał na srebrnego w żółte paski węża mangrowego, który zawinął się wokół łydki kobiety. - Chcesz wsiąść na jego umysł?
- A przesłuchanie? Wszystko fajnie, ale muszę mieć świstek do pracy. - Liliana starała się zawsze, pomimo oryginalnych okoliczności, pamiętać o realizacji wyznaczonego celu.
- Nie proponowałbym ci przejażdżki wężem, gdybym już nie wyciągnął danych z twojego serca. Papiery wypełnione. Oto twój kwit. - Lekarz pomachał papierem przed oczyma kobiety.
- Ufff, na trzy lata – jęknęła z zadowolenia. - Jak dobrze...
- To jak chcesz pojeździć na wężu?
Lee za pomocą telepatii potrafił „wsiąść” na umysł zwierzęcia, a za pomocą hipnozy przekazywał swoje odczucia drugiej osobie.
- Pewnie! - zawołała uradowana Liliana.
- Nie rozpraszaj wzroku. Wpatruj się w pazury – Lee ujął w dłonie jednego z węży i pogłaskał jego brzuch tuż przy pazurach.
- Nie wiedziałam, że węże mają pazury – westchnęła Liliana i zapadła w hipnotyczny letarg.
Czuła przyjemne ciepło dotyku. Czuła jak przesuwa się po ciepłym ludzkim ciele. Czuła, że gdyby nie była najedzona, chętnie by posmakowała tego ciepłego ciała. Cały świat zbudowany był z cząstek chłodu i ciepła. Czuła, że uwielbia ciepło. Nagle dotknęła swoim ciałem czegoś lodowatego, metalowego. Chciało się jej płakać z przykrości, bólu jaki powodował kontakt z czymś tak straszliwie zimnym. „Nienawidzę zimna” - przemknęło jej przez myśl. Czuła się spokojna, opanowana, a zarazem czujna. Stała się odczuwaniem ciepła i zimna...

- Liliano, wysiadamy, Liliano – usłyszała głos Lee w swoim sercu. - Na raz, dwa, trzy budzisz się.

Lilina wybudziła się i zauważyła, że ma za bardzo podwiniętą spódnicę i o jeden za dużo zapięty guzik.
- Lee, czy ty mnie molestowałeś? - spytała. - Wstydź się. Taki przystojny mężczyzna i jeszcze lekarz, nie musi wykorzystywać hipnozy i metody na śpiocha.
- Przepraszam – zmieszał się Lee. - Nie chciałem, żebyś poczuła się wykorzystana.
- Nie przepraszaj. Chodzi mi tylko o to, że mogliśmy to zrobić przy mojej pełnej świadomości.
- Hmm... Szczerze? Ja uwielbiam to robić z kobietą, która nie jest człowiekiem, ale umysłem zwierzęcia, gdy staje się jadowitym wężem.
- Jesteś zboczony.
- Dlatego zostałem w tym kraju lekarzem medycyny pracy. – Lekarz uśmiechnął się łobuzersko.
- Cóż – Liliana spakowała wyniki badań i zaświadczenie do koperty. - Do widzenia – pożegnała się oschłym, obrażonym tonem głosu.

***

Kiedy wyszła z gabinetu stało się to, co stać się musiało. Nerwy puściły i łzy spłynęły po policzkach. Kobieta czym prędzej pobiegła do toalety dla pacjentów – jedynej ostoi normalnego życia – żeby wypłakać stres, poniżenie, żeby zwymyślać się za beznadziejność własnych postaw i zachowań, żeby wspomnieć jazdę umysłem węża oraz odarcie z intymności i godności jaką pociągają za sobą badania lekarskie, no i spotkanie z Lee.

Po pół godzinie Liliana doszła do siebie, czyli postawy tradycyjnej, zwyczajowo akceptowalnej, normalnej obojętności. Otarła łzy i opuściła budynek przychodni żegnana głośnikowymi informacjami „wyniki mamografii wydawane są...”

Kobieta zdawała sobie sprawę, że badania okresowe stanowią współczesną formę szykan, żeby nie nazwać tego przymusowymi torturami. Wszak nie jeden człowiek zmarł tuż po otrzymaniu zaświadczenia przydatności do pracy. Ten papier niczego nie wnosi, chyba oprócz świadectwa, że dla wypłaty, dla przeżycia, człowiek jest w stanie zgodzić się na każdą formę upokorzenia i zniewolenia.

„Badania okresowe są zawsze źródłem traumatycznych przeżyć, ale najważniejszy jest kwit przydatności do roboty” - pomyślała radośnie Liliana w drodze na przystanek tramwajowy.
Świeciło słońce i gdyby nie ryk pojazdów, pewnie słychać by było cudowny śpiew ptaków.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 17.04.2010 08:59 · Czytań: 482 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty