Nadar - 1 - Śmierć czai się na nieuważnych - Lukas Wolf
Proza » Długie Opowiadania » Nadar - 1 - Śmierć czai się na nieuważnych
A A A
Była pełnia. Pomimo zachmurzonego nieba wszystko wokół zalegało w żółtej poświacie. Od kremowego śniegu wyraźnie odcinały się czarne kontury drzew i krzewów. Wzgórze, na którym zmęczony Wędrowiec postanowił spędzić noc, otoczone było zewsząd gęstym borem. Łysawy szczyt porastały smukłe i wysokie jałowce, skarłowaciałe od słońca i wiatru młode sosny oraz rozłożyste krzewy dzikiej róży. Na wschodzie majaczyły ciemne wierzchołki wzgórz ku którym zmierzał. Od południa ciągnęły się bagna przetkane płytkimi, mulistymi bajorami. Północ ginęła w bezkresnym lesie. Jak okiem sięgnąć, nigdzie nie było widać blasku ognia, a w mroźnym i surowym powietrzu nie dało się wyczuć choćby śladu dymu. Pustkowie.
Gdyby nie to wzgórze, przyszłoby nocować w lesie, gdzie z pewnością byłoby cieplej, za to mniej bezpiecznie. Podczas całodziennej wędrówki, gęstwina ograniczała do minimum pole widzenia, a samotność wpływała na to, że coraz częściej niepokoił się rzeczami wyimaginowanymi. Mimowolnie co jakiś czas sprawdzał obecność miecza u boku, a jego dotyk choć na chwilę dodawał mu otuchy.
Na szczycie wzgórza, w niewielkim zagłębieniu, nad którym rosła niewysoka, ale gęsta i rozłożysta sosna, postanowił urządzić sobie nocleg. Zdjął jednopalczaste rękawice oraz futrzaną czapę. Z ulgą zrzucił na ziemię cały bagaż jaki posiadał. Na śniegu spoczęły wyprawione i zwinięte w rulon dwie skóry baranie, pęczek skór kunich, wiewiórczych i gronostajowych, sakwa, łuk i strzały. Najcięższy jednak był pakunek z mięsem sarny, którą udało mu się ustrzelić w południe. Dużo lżejszy, wziął kilka głębokich wdechów i zabrał się do roboty. Szybko nazbierał suchych gałęzi sosen oraz uschniętych jałowców. Na uprzątniętej ze śniegu ziemi ułożył stosik i skrzesał ogień. Płomień zrazu nieśmiało, już chwilę później ochoczo trawił susz, strzelając i rozpryskując iskry wokół. Miła woń żywicy podrażniła zmysły, więc w pośpiechu zawiesił sarninę nad ogniskiem, na prymitywnym ruszcie. Teraz należało pomyśleć o wypoczynku. Z najbliższego otoczenia naciął jałowców, z których zrobił wygodne i miękkie posłanie. Rzucił na to baranicę, druga skóra miała posłużyć jako nakrycie. Pozostało nazbierać chrustu tyle, by ogień mógł palić się całą noc. Ogień odstraszał dzikiego zwierza - bały się go wilki i rysie, których, sądząc po śladach i odgłosach, musiało tu być bez liku. Pozwalał także trzymać na dystans wszystko to, co budziło się w nocy, lub to, co obserwując wędrowca w dzień - czekało zmierzchu…
Przy ognisku zebrała się już pokaźnych rozmiarów sterta chrustu, więc zmęczony podróżnik przysiadł na barłogu, by odsapnąć. Taszczenie opału pod górkę okrutnie męczyło i nasilało pragnienie. Pić, strasznie chciało się pić. Gliniany dzbanek, w którym zazwyczaj nosił wodę, musiał poprzedniego dnia opróżnić, by zamarzający płyn nie rozsadził go. Po krótkim namyśle, wyciągnął z sakwy głęboką misę. Zgarnął do niej kilka garści śniegu i ostrożnie postawił przy ognisku. Obróciwszy pieczone mięso surową stroną ku dołowi, legł na wznak na posłaniu. Ciepło płomieni topiło śnieg wokół ogniska, odkrywając omszałe podłoże. W końcu, także na dnie naczynia zebrała się odrobina wody. Te kilka kropel wzmogło tylko pragnienie. Zrezygnowany i zirytowany, stanął na równe nogi. Patrząc ze wzgórza na okoliczny las, trudno było orzec, gdzie może znajdować się najbliższy strumyk. W chłodzie wieczoru złość powoli mijała. Nawet gdyby takowy był gdzieś niedaleko, to błądzenie w lesie o tej porze, nie było zbyt pociągającą wizją. Rad nie rad, po wypiciu kolejnych kilku kropel i w oczekiwaniu na dopieczenie się mięsa, ruszył po opał. Zmęczenie wzięło górę nad ostrożnością. Ciężki miecz i gruba opończa nie były zbyt pomocne przy znoszeniu drew, więc po krótkim namyśle zostawił je na barłogu. Znacznie lżejszy i z myślą o zbliżającym się posiłku, trzymając w ręku niewielki toporek krzemienny, szybko ruszył w dół zbocza. Skierował się ku trzem sosnom, rosnącym mniej więcej w połowie drogi, między biwakiem a ciemną ścianą lasu. Był prawie na miejscu, gdy jakiś niepozorny ruch, zwrócił jego uwagę. W gęstym borze rosnącym poniżej, coś oderwało się od jednego pnia, by zniknąć za drugim. Czyżby złudzenie wywołane zmęczeniem i porą dnia? Jakiż zwierz chowa się za drzewami? Rozsądek podpowiadał, że to niemożliwe... A może to nie zwierzę, może to człowiek?
Było już za późno, by wracać po broń. Jeśli to ryś bądź gorzej - wilkołak, nie miał szans, by przebiec połowę dystansu do ogniska. Jeżeli jakiś zbój, to łucznik przy takiej widoczności mógł wybierać, w jaką część ciała zechce trafić. Starając się opanować emocje, obcinał gałęzie, kątem oka obserwując podejrzany pień i pobliski las.
A może jednak złudzenie... Nagle zza pnia wysunęła się postać i już bez szukania kryjówek poczęła zmierzać w jego kierunku. Z początku, jakby na czterech nogach niczym pies, potem jak przygarbiony starzec, by ostatecznie kroczyć dumnie, jak wojownik po zwycięskiej bitwie. W końcu dało się słyszeć zgrzytanie zmarzniętego śniegu pod stopami nadchodzącego, niespodziewanego gościa. Prysły pozory. Palce Wędrowca mocniej ścisnęły trzonek toporka. Odrzucając gałęzie na bok, stanął na szeroko rozstawionych nogach i siląc się na butę, warknął:
- Kim jesteś i czego chcesz, skradając się jak lis? - „Gdyby chciał mnie ubić dla rabunku zrobiłby to w czasie mojego snu” - szybka myśl przewinęła mu się po głowie.
- Kim jestem? Jak lis? - odezwał się sarkastycznie nieznajomy, cedząc słowa przez zęby. - Kim ty jesteś, że śmiesz zabijać zwierzęta z mojego stada?! - Głos przybysza tężał z każdym słowem.
- Nigdy nie skradłem nikomu żadnego zwierzęcia - padła sucha odpowiedź. - Zresztą, na swej drodze nie spotkałem zamieszkałej siedziby ludzkiej od długiego już czasu, więc odejdź, bo mylisz mnie z kimś innym…
Jednak, gdy kończył zdanie, doznał olśnienia niczym smagnięcia biczem. Strzępy zdarzeń i słów złożyły się same na odpowiedź, kim jest przybysz.
- Borowy…- szepnął do siebie, czując jak ciarki przebiegają mu po grzbiecie.
Podczas krótkiej pauzy, w której docierało do niego rozwiązanie zagadki, podświadomie sprawdził, prawie niezauważalnym ruchem, obecność rogowego noża za pasem.
- W istocie, masz rację - dumnie rzekł gość. - Ta sarna, którą upolowałeś, należała do mnie. Wymigiwałeś mi się, lecz teraz nie unikniesz mego gniewu i kary! - wykrzykując ostatnie słowa, Borowy począł zmieniać swą postać, kurcząc się najpierw do postaci staruszka, by w końcu jako wilk, opaść na cztery łapy.
Nie czekając na końcowy efekt przeobrażenia, ba, z chwilą gdy Leśny Demon kończył swą groźbę, Wędrowiec gnał już pod górę niczym rączy jeleń. Odległość do ogniska nie była duża, ale pochyłość terenu i sypki, przemarznięty śnieg utrudniały wspinaczkę. Już widział miecz leżący na baraniej skórze, już czuł napływ sił i roztliła się w nim nadzieja na przynajmniej wyrównaną walkę, gdy chrzęst śniegu i przeraźliwy warkot tuż za plecami oznajmiły mu, że jednak nie dobiegnie. Gwałtownie obrócił się, wykorzystując cały skręt ciała do nadania impetu toporkowi, który cały czas ściskał w dłoni. O ułamek sekundy za późno. Cios miast trafić wilka w łeb, z głuchym echem uderzył go w żebra. Zwierzę zaskomliło. Jednak nie było to zwyczajne stworzenie, toteż następne uderzenie toporka napotkało już tylko próżnię. Wilk sprytnie uskoczył, po czym z rykiem wgryzł się w rękę, którą człowiek w ostatniej chwili osłonił gardło. Gwałtowny atak wytrącił obu z równowagi, powalając na ziemię. Bestia szarpała wściekle ramię mężczyzny, podczas gdy ten, leżąc na plecach rozpaczliwie bronił się, zadając ciosy toporkiem. Przy jakimś kolejnym uderzeniu broń wyśliznęła się z ręki, więc Wędrowiec natychmiast sięgnął po nóż.
Tymczasem pomiędzy drzewami pojawiło się całe stado wilków, biegnąc na pomoc swemu panu. W ferworze walki człowiek tylko cudem je spostrzegł. Musiał coś zrobić, jeśli nie chciał, by za moment zostały z niego krwawe strzępki. Z całej siły dźgnął napastnika dwa razy w podbrzusze. Wilk znowu zaskomlił, zwalniając nieco ścisk szczęk. Wędrowiec tylko na to czekał, wyszarpnął rękę i nim stwór zdążył go znów zaatakować, z całych sił dwoma nogami kopnął go w pierś. Zwierzę potoczyło się w dół i ześliznęło z niewysokiej skarpy. Nie czekając, aż miejsce jednego wilka zajmie nadbiegająca wataha, człowiek z wysiłkiem ruszył pod górę. Wilki były tuż, tuż. Na szczęście ognisko także i na jego widok zwierzęta zwolniły. Człowiek dopadł miecza. Nim dobył go z pochwy, nogą zgarnął do ogniska naręcze suchych jałowców, przewracając na bok ruszt z mięsem. Momentalnie buchnął płomień, wysoki na parę stóp, rozświetlając dookoła całą okolicę. Wtedy zgrzytnęła stal i błysnęło ostrze. Polerowane przy każdej nadarzającej się okazji, rzucało teraz jasne refleksy, odbijając blask ognia. Klinga pokryta srebrnymi ornamentami w kształcie splątanych pnączy, lśniła przy każdym ruchu. Zdezorientowane wilki cofnęły się kilka kroków, oglądając na swego rannego towarzysza, który mozolnie piął się pod górę, zostawiając za sobą krwawy ślad. Ognisko przygasło, więc człowiek szybko wolną ręką zaczął wrzucać do niego suche gałęzie, zagryzając z bólu wargi. Rany po kłach na ręce obficie krwawiły. A krew wraz z każdym, dokładanym patykiem kapała do ogniska, sycząc w płomieniach. Na koniec wyrwał najgrubsze płonące polano i uniósł przed siebie. Trzymając w jednej ręce płonącą żagiew, a w drugiej lśniący miecz, stanął przygarbiony na szeroko rozstawionych nogach, czekając na to, co się wydarzy.
Borowy, gdy dotarł na skraj oświetlonej polanki przystanął i na powrót przybrał postać ludzką. Krew spływała po jego ciele, zostawiając czarne plamy na białym kobiercu ubitego śniegu. Sycząc z bólu, z wyrazem zaskoczenia na twarzy spoglądał to na miecz, to na ciężko oddychającego człowieka.
- Udało ci się mnie pokonać - w głosie stwora zabrzmiała nutka pochwały - i to bez użycia magii. - Tu znów zerknął na ostrze. - Gdybym wcześniej wiedział, co tam taszczysz poowijane w skóry, pewnie darowałbym ci zwierzyny tyle, ile tylko zdołałbyś unieść. Bez próśb. Dawno to było, gdy ostatni raz widziałem ten miecz. - Tu zrobił przerwę, pochylając się by obejrzeć swe rany z których chlustała krew. - Niewiele czasu mi zostało...
W zwycięzcy te słowa jednak nie wywoływały jakiegoś entuzjazmu, a wręcz przeciwnie. Pomimo, że to nie on był stroną atakującą, to jednak czuł w sobie żal z powodu całej awantury, która kończyła się tak tragicznie.
- Czy możesz mi powiedzieć, w jaki sposób stałeś się właścicielem tego miecza? - spytał Borowy podnosząc wzrok. - To dla mnie ważne, a sądzę, że i dla ciebie również mogłoby takie być - dodał już jakby ciszej. Ręką starał się uciskać rany na brzuchu, a przez palce przeciekała krew.
Dla Wędrowca cała sytuacja stała się groteskowo skomplikowana. Najpierw walka z magicznym stworem, przy czym włos dzielił go od własnej śmierci. Teraz ma odpowiadać na jego pytania. A wszystkiemu przygląda się sfora wilków, jakby coś rozumiała.
- Mów - ponaglił go Borowy, osuwając się na kolana.
Wędrowiec machinalnie ruszył krok do przodu, chcąc go ratować, lecz na dźwięk ochrypłego warkotu zgromadzonych zwierząt, jak i na widok wyciągniętej dłoni Borowego w niemym geście powstrzymania, stanął.
- To broń mojego ojca - rzekł cicho i zaraz się poprawił - to była broń mojego ojca… - Na moment przerwał, gdy przez głowę przewinął mu się zlepek wspomnień. - Gdy ciało mego ojca leżało na stosie przygotowanym do spalenia, chciałem złamać miecz, ale byłoby to wbrew jego woli. - Inna rzecz, że mimo poświęconego trudu, czasu i mnóstwa skaleczeń nie udało się. Uznał jednak, że tego nie musi dopowiadać. - Tuż przed śmiercią powiedział mi, bym zawsze nosił go przy sobie, bo świat się zmienia, a śmierć czai się na nieuważnych. W mojej wiosce, tylko ojciec miał taką broń. Opowiadał mi, że miecz przekazał kiedyś naszym przodkom kapłan, będący ostatnim z ludu, który mieszkał tu przed nami. Dlaczego akurat mojej rodzinie? Najprawdopodobniej dlatego, że w moich żyłach płynie również odrobina tamtej krwi.
Gdy skończył, Leśny Demon przez moment patrzył na refleksy miecza, po czym utkwił wzrok w twarzy człowieka i rzekł:
- Wiele się zmieniło, gdy Celtowie po raz pierwszy zjawili się u stóp tych Gór. Tak nazywał się ten lud, którego krew, jak twierdzisz, płynie również w tobie. Palili lasy, rozkopywali ziemię, dym z ich pieców do wytopu żelaza snuł się po całej puszczy. Gniewało mnie to z początku strasznie, gdyż zniszczyli uświęcony wiekami ład i porządek. Z czasem jednak przyzwyczaiłem się do ich obecności a niektórzy z nich - Druidzi, stawali się mymi przyjaciółmi. Druidzi mieszkali wśród otaczającej ich przyrody. Za nic mieli życie wśród hałaśliwego tłumu, ale zawsze służyli ludziom radą i pomocą lekarską.
Demon przerwał, zamyślając się. Z troską popatrzył na krew, która coraz wolniej zalewała mu brzuch, wsiąkając w śnieg. Rozejrzał się wokół. Ze stada wilków zgromadzonych za jego plecami, dobiegł cichy skowyt.
- Dobrze - Borowy wyrwał się z zadumy. - Ten miecz, jeśli nie dostał się w twe ręce przypadkiem, i należy od pokoleń do twojej rodziny, to powinieneś znać jego imię. Czy znasz? - Demon badawczo wpatrywał się w twarz zaskoczonego Wędrowca, oddychając ciężko.
Człowiek wahał się przez moment. Dlaczego ma się tłumaczyć przed kimś, kto za chwilę i tak skona. W końcu broń ta należała do jego ojca. Ojciec kazał mu ją zachować i strzec. Widział, jakim szacunkiem jego dziad, a potem ojciec, darzą ten miecz. Jednak, biorąc pod uwagę fakt, że rozmowę prowadził nie z pierwszym lepszym napotkanym przechodniem, a Demonem Lasu, którego koniec życia wyglądał na bliski, odpowiedział:
- Jego imię - tu popatrzył z czułością na ostrze - jego imię to Rodan.
Borowy nabrał śniegu w garście i wyczyścił sobie dłonie z krwi. Napięcie opadło.
- Rodan. Zniekształcasz trochę wymowę, ale w istocie to jego imię. - Demon uśmiechnął się, ukazując błyszczące bielą zęby. - A jak ciebie nazywają? - i od razu żartobliwie, a może trochę szyderczo dodał - A zaraz, zaraz, teraz w modzie są wszelkiego rodzaju sławy - Wojsław, Gromosław, Mirosław… więc jak? - Pomimo luźnego tonu, jego głos wyraźnie słabł.
- Wielu mężczyzn w mojej wiosce tak właśnie się nazywało i byli ludźmi, z których byłem dumny. Nie rozumiem z czego… - Wędrowiec nie zdążył dokończyć zdania, gdy wyraźnie znudzony Demon przerwał mu, ponawiając pytanie o jego imię.
- Na imię mam Nadar - odpowiedział Wędrowiec, lekko poirytowany.
- Nadar i Rodan - zamyślił się Borowy. - No, ładnie się komponuje. Ale czas kończyć. Pogadamy później, a teraz słuchaj… - Życie upływało z niego szybciej niż krew i zaczynało powoli brakować mu oddechu. - W miejscu gdzie teraz jestem… znajdziesz rano martwego wilka… Ściągnij z niego skórę, a następnie idź po tych wzniesieniach, aż spotkasz… - Tu słowa przeszły w szept, Wędrowiec zbliżył się nieco, na tyle, na ile pozwolił mu wściekły warkot. - Tam wskażą ci drogę… - zdołał usłyszeć pośród zbierającego się w wilczych piersiach bolesnego wycia. Demon runął twarzą w śnieg. Wilcza wataha chórem poczęła wyć do księżyca. Wędrowcowi po plecach przebiegł dreszcz, cofnął się do ogniska i dorzucił drew. Wiedział, że Demonowi już nie pomoże. Śmierć w takich wypadkach następowała szybko. Nie raz widział już podobne rany i jedyne, co można było zrobić dla tak poszkodowanego, to podać coś na ból. Demonowi i to nie było już potrzebne. Nagle wilki przerwały swą żałobną pieśń i bezgłośnie ruszyły pędem w dół zbocza, znikając w lesie. Wokoło zapanowała śmiertelna cisza.
Wędrowiec pozostał sam. Sam wśród żywych… choć miał wrażenie, że obserwuje go każdy krzak. Schował miecz do pochwy. Ręce wytarł śniegiem. Wyczerpany fizycznie i przytłoczony nadmiarem wrażeń, przysiadł na posłaniu. Po chwili odezwało się w nim pragnienie, ale zmęczenie było silniejsze. Zdążył tylko dorzucić kilka grubszych polan do ogniska i wziąwszy do ust grudkę śniegu legł na posłaniu, by zaraz zasnąć snem sprawiedliwego.
Obudził się zmarznięty, w sam raz by podsycić wygasające ognisko. Musiała być gdzieś połowa nocy. Obok ogniska leżała pieczeń, ani nie była dopieczona, ani nawet ciepła, ale głód nie pozwolił na wybrzydzanie. Wędrowiec łakomie wziął się za jedzenie. Dokuczał mu brak wody, na to nie mógł jednak nic poradzić. Nastawił więc znów misę ze śniegiem, która podczas całego zamieszania wywróciła się. Kolejny raz, z grudką śniegu w ustach, ułożył się do snu, ale już w czapie, rękawicach oraz okryty futrami. Ognisko dobrze napalone grzało, łaskocząc twarz porośniętą rzadką brodą.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Lukas Wolf · dnia 25.04.2010 09:58 · Czytań: 917 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 21
Komentarze
Jack the Nipper dnia 25.04.2010 17:04 Ocena: Dobre
Cytat:
strzały oraz mięso sarny którą udało mu się ustrzelić w południe zawinięte w jej własną skórę.


Generalnie nie interesujesz się znakami interpunkcyjnymi, ale powyższe cytat to najlepszy przykład, ze brak przecinków wypacza sens zdań

Cytat:
było, było już za późno by wracać po broń. Jeśli to był


był - wobec poprzednich dwóch "było" źle wygląda, sugeruje to zmienić.

Cytat:
A może jednak złudzenie..


kropka za dużo, lub za mało

Cytat:
w końcu kroczyć dumnie jak wojownik po zwycięskiej bitwie. W końcu


2 x w końcu

Cytat:
Kim Jesteś i czego


jakie jest uzasadnienie dla Jesteś pisane z wielkiej litery?

Cytat:
Kim Ty jesteś


Dlaczego Ty z wielkiej litery?

Cytat:
wilka w łeb z głuchym echem trafił go w żebra. Wilk zaskomlił. Jednak nie było to zwyczajne stworzenie, toteż następne uderzenie toporka napotkało już tylko próżnię. Wilk s


wilka - wilk - wilk = powt.

Cytat:
sięgnął po nuż


nóż - ORT!!!

Cytat:
wilka dwa razy w podbrzusze. Wilk


wilka - wilk

Cytat:
Sykając z bólu z wyrazem


zgrabniej: sycząc

Cytat:
istotą, przy czym włos dzielił go od własnej śmierci, teraz ma odpowiadać na pytania tej istoty,


2 x istota

Cytat:
ta należała do jego ojca. Ojciec kazał mu ją zachować i jej strzec. Widział jakim szacunkiem jego dziad, a potem ojciec darzą ten


ta - jego - mu - ją - jej - jakim - jego - tan = zaimkoza

Cytat:
poczym z grudką śniegu w ustach


po czym

Nieźle jest, budujesz dobry klimacik.
Technicznie to duzo gorzej, takie proste bledy wynikające z niedopracowania - braki w przecinkach, przypadkowe wielkie litery, sporo powtórek. Do dopracowania i bedzie z tego może bardzo dobry tekst.
Lukas Wolf dnia 26.04.2010 08:49
Hmmm, beczka miodu i łyżka dziegciu, albo beczka dziegciu i łyżka miodu, jak kto woli. Dzięki za poprawki. Może ktoś jeszcze postara się coś znaleźć, by nie męczyć Was, sto razy poprawianym tekstem?
Jack the Nipper dnia 26.04.2010 11:52 Ocena: Dobre
Jak skorzystasz z opcji "edytuj" to nastepni czytający nie będą wypisywać tych samych poprawek ;)
Lukas Wolf dnia 26.04.2010 15:26
Poprawki naniesione, znów czekam na baty :smilewinkgrin:
Lukas Wolf dnia 29.04.2010 20:30
Albo za długie, albo za nudne (jeśli nie jedno i drugie razem) skoro nikt nie chce skomentować:no:
Już wolę bęcki od ignorancji. W końcu to jest CZYŚCIEC. Tak?:upset:
Elwira dnia 29.04.2010 20:37
I właśnie dlatego nie masz czytelników, bo nikt tekstu nie widzi. Sam to do Czyśćca wrzuciłeś? Przenoszę do kategorii widocznej na stronie głównej.
Lukas Wolf dnia 30.04.2010 18:15
Jak to nie widać? Elwiro, a teraz po Twoim przeniesieniu łatwiej go znaleźć? Bardzo byłbym wdzięczny, gdybyś komuś ułatwiła przeczytanie i skomentownie mego (trudno mi się go tak nazywa) dzieła.
Lukas Wolf dnia 01.05.2010 18:49
Nie, no super...
Elwira dnia 01.05.2010 19:48
Lukas, Czyściec jest dla tekstów najgorszych, tytuły nie są dostępne publicznie i nie pojawiają się na stronie głównej. To takie zesłanie, które sam sobie wybrałeś...
Poreklamuj się w shoutboxe, pokomentuj, zaproś kogoś pod tekst, na pewno nikt nie odmówi.
Miladora dnia 01.05.2010 21:54 Ocena: Bardzo dobre
Nie wiem, czy życzysz sobie mojej obecności, ale niestety już przyszłam, więc chyba dobiorę Ci się do tej wilczej skóry. :D

- Pomimo zachmurzonego nieba wszystko wokół zalegało w żółtej poświacie. - a może "wszędzie dookoła zalegała żółta poświata"? To tylko sugestia, żeby pokazać, w jaki sposób można żonglować słowami, szukając najlepszych rozwiązań. Ty, oczywiście, wybierasz środki. ;)

- widać blasku ognia(,) a w mroźnym i surowym powietrzu - przecinek dodaj w tym miejscu
- widoczność(,) a samotność

- że często frapował się rzeczami wyimaginowanymi. - że często frapowały go rzeczy wyimaginowane (nie ma raczej określenia "frapować się";)

- Na szczycie wzgórza, w niewielkim zagłębieniu(,) nad którym rosła niewysoka(,) ale gęsta i rozłożysta sosna(,) postanowił urządzić sobie nocleg.

- Najcięższy jednak, był pakunek z mięsem sarny - bez przec.

- w południe . Dużo - bez spacji przed kropką

- Na uprzątniętej ze śniegu ziemi, ułożył stosik - bez przec.

- podrażniła zmysły(,) więc w pośpiechu zawiesił

- ruszcie . Teraz - j.w.

- których(,)sądząc po śladach i odgłosach(,) musiało tu być bez liku.

- Pozwalał także, trzymać na dystans wszystko to(,) co - usuń podkreślony przec.

- przysiadł na barłogu(,) by odsapnąć.

- Taszczenie opału pod górkę i tak już znużonemu całodniowym marszem ciału, dawało się ostro we znaki. - staraj się unikać przypadkowych rymów w zdaniu czy zdaniach pobliskich.

- Gliniany dzbanek(,) w którym zazwyczaj nosił wodę(,) musiał poprzedniego dnia opróżnić, by zamarzająca woda nie rozsadziła go. Do drugiego, glinianego naczynia które posiadał - kontroluj tekst pod kątem powtórzeń i unikaj ich.

- zamyślił się. Po pewnym czasie, śnieg wokół ogniska stopił się odkrywając omszałe podłoże, a w misie jego poziom nieznacznie się obniżył(,) co oznaczało, że na dnie zebrała się woda. - bez podkreśl.przec. Kontroluj "się" w tekście, czyli tłucz "sięjączki" zanim się zalęgną. ;)

- Wędrowiec rozejrzał się wokół(,)zrezygnowany i zirytowany. Patrząc ze wzgórza na okoliczny las, trudno było orzec(,) gdzie może znajdować się

- Był prawie na miejscu, gdy wydało mu się, że w rosnącym poniżej lesie coś oderwało się od jednego pnia

- Było już za późno(,) by wracać po broń.

- Jeśli to ryś, bądź gorzej - wilkołak, nie miał szans(,) by przebiec połowę dystansu do ogniska. Jeżeli jakiś zbój, to łucznik przy takiej widoczności, mógł wybierać(,) w jaką część ciała zechce trafić. - bez przec. podkreślonych.

- Nagle, zza pnia wysunęła się postać - bez przec.

- W końcu, dało się słyszeć zgrzytanie - bez przec.

- siląc się na butę w głosie warknął: - "w głosie" możesz usunąć i dodać przec. po "butę"

- Kim jesteś i czego chcesz, skradając się jak lis ? - gdyby chciał mnie ubić dla rabunku zrobił by to w czasie mojego snu - szybka myśl przewinęła mu się po głowie. - popraw zapis:
- Kim jesteś i czego chcesz, skradając się jak lis? - "Gdyby chciał mnie ubić dla rabunku zrobiłby to w czasie mojego snu" - szybka myśl przewinęła mu się po głowie. - podkreśliłam poprawione

- odezwał się sarkastycznie Nieznajomy, cedząc słowa przez zęby - Kim ty jesteś, że śmiesz zabijać zwierzęta z mojego stada?! - głos przybysza tężał z każdym słowem. - myślę, że niepotrzebnie nieznajomy z dużej litery. Poza tym popraw:
- odezwał się sarkastycznie nieznajomy, cedząc słowa przez zęby. - Kim ty jesteś, że śmiesz zabijać zwierzęta z mojego stada?! - Głos przybysza tężał z każdym słowem.

- Nigdy nie skradłem nikomu, żadnego zwierzęcia - padła sucha odpowiedź(.) - (Z)resztą, na swej drodze - bez przec.

- odejdź(,) bo mylisz mnie z kimś innym…

- Jednak, gdy kończył zdanie(,) doznał olśnienia niczym smagnięcia biczem. Strzępy zdarzeń i słów złożyły się same na odpowiedź(,) kim jest (p)rzybysz.
- Borowy…- szepnął do siebie(,) czując jak ciarki przebiegają mu po grzbiecie.
Podczas krótkiej pauzy(,) w której docierało do niego rozwiązanie zagadki, podświadomie sprawdził, prawie niezauważalnym ruchem(,) obecność rogowego noża za pasem.

- W istocie(,) masz rację - dumnie rzekł (g)ość(.) - (T)a sarna(,) którą upolowałeś, należała do mnie. Wymigiwałeś mi się, lecz teraz nie unikniesz mego gniewu i kary! - (w)ykrzykując ostatnie słowa, Borowy począł zmieniać swą postać(,) kurcząc się najpierw do postaci staruszka,

- duża(,) ale pochyłość terenu

- Gwałtownie obrócił się(,) wykorzystując cały skręt

- Cios miast trafić wilka w łeb, z głuchym echem trafił go w żebra. - zwracaj uwagę na powtórzenia i używaj synonimów.

- Przy jakimś kolejnym uderzeniu, broń wyśliznęła się z ręki - bez przec.

- Tymczasem, pomiędzy drzewami pojawiło się - bez przec.

- W ferworze walki, człowiek (tylko) cudem je spostrzegł. - bez przec.

- z całych sił dwoma nogami kopnął go w pierś. Zwierze potoczyło się - zwierzę (jak można dwoma nogami jednocześnie kopnąć kogoś?)

Przeczytałam do końca, jeszcze sporo błędów, głównie powtórzeń zostało, ale robię sobie przerwę, Wilczku, bo wbrew pozorom, taka rozbieranka zajmuje sporo czasu. ;)
Oczywiście, jeżeli nadal pragniesz takich "bęcków". :D
W sumie nie jest źle i dopracowanie tego tekstu nie powinno być trudne.
Miladora dnia 02.05.2010 01:39 Ocena: Bardzo dobre
No to jedziemy dalej... ;)

- ogniska naręcze suchych jałowców(,) którymi rozpalał ognisko, przewalając na bok ruszt - przewracając

- błyszczało teraz(,) odbijając od siebie blask

- Zdezorientowane wilki, cofnęły się kilka kroków(,) oglądając się - bez przec.

- zaczęło przygasać, więc człowiek szybko wolną ręką zaczął wrzucać

- Rany po kłach na ręce, obficie krwawiły. - bez przec.

- A krew, wraz z każdym, dokładanym patykiem, kapała do ogniska(,) sycząc w płomieniach. Na koniec, wyrwał najgrubsze, płonące polano z ogniska i uniósł przed siebie. Trzymając w jednej ręce płonącą żagiew, a w drugiej lśniący miecz, stanął przygarbiony, na szeroko rozstawionych - bez podkr. przec.

- na skraj oświetlonej polanki, przystanął - bez przec.

- Udało ci się mnie pokonać - w głosie stwora zabrzmiała nutka pochwały - i to bez użycia magii(.) - (T)u znów zerknął na miecz(.) - (G)dybym wcześniej wiedział, co tam taszczysz poowijane w skóry, pewnie darował bym ci zwierzyny tyle, ile tylko zdołałbyś unieść. Bez próśb. Dawno to było, gdy ostatni raz widziałem ten miecz(.) - (T)u zrobił przerwę, pochylając się by obejrzeć swe rany z których chlustała krew(.) - (N)iewiele czasu mi zostało... - dlaczego "stwora" skoro miał postać ludzką?
"darował bym" - razem "darowałbym"

- W zwycięzcy, te słowa jednak nie wywoływały - bez przec.

- Borowy podnosząc wzrok(.) - (T)o dla mnie ważne,

- Ręką starał się uciskać rany na brzuchu(,)a przez palce

- Teraz, ma odpowiadać - bez przec.

- zaraz się poprawił - to była broń mojego ojca(...) - (N)a moment przerwał, gdy przez głowę przewinął mu się zlepek wspomnień(.) - (G)dy ciało mego ojca, leżało na stosie przygotowanym do spalenia, chciałem złamać ten miecz, ale byłoby to wbrew jego woli(.) - (I)nna rzecz, że mimo poświęconego trudu, czasu i mnóstwa skaleczeń

- przekazał kiedyś naszym przodkom kapłan, który był ostatnim z ludu(,) który mieszkał tu przed nami. Dlaczego akurat moim przodkom? Najprawdopodobniej dlatego, że w moich żyłach płynie również odrobina krwi tamtego ludu. - powt.

- poczym utkwił - po czym

- Z czasem jednak, przyzwyczaiłem się do ich obecności a niektórzy z nich - Druidzi(,) stawali się mymi - bez przec.

- Dobrze - Borowy wyrwał się z zadumy(.) - (T)en miecz, jeśli nie dostał się w twe ręce przypadkiem, i należy od pokoleń do twojej rodziny(,) (to) powinieneś znać jego imię.

- Widział(,) jakim szacunkiem jego dziad, a potem ojciec(,) darzą ten miecz.

- ale w istocie to jego (i)mię(.)- Demon uśmiechnął się, ukazując błyszczące bielą zęby(.) - A jak ciebie nazywają? - i od razu żartobliwie, a może trochę szyderczo dodał(:) - A zaraz(,) zaraz, teraz w modzie są wszelkiego rodzaju Sławy - Wojsław, Gromosław, Mirosław… więc jak? - (P)omimo luźnego tonu, jego głos wyraźnie słabł.

- Wielu ludzi w mej wiosce, tak właśnie się nazywało i byli ludźmi, z których jestem dumny. Z życia których, czerpałem wzór. Nie rozumiem z czego…()- Wędrowiec nie zdążył - powt. przec, podkr. skasuj, spację dodaj () przed myślnikiem

- Nadar i Rodan - zamyślił się Borowy(.) - (N)o ładnie się komponuje. Ale czas kończyć. Pogadamy później, a teraz słuchaj(...) - (Ż)ycie upływało z niego szybciej niż krew i zaczynało powoli brakować mu oddechu(.) - W miejscu gdzie teraz jestem… (z)najdziesz rano martwego wilka… Ściągnij z niego skórę, a następnie idź po tych wzniesieniach, aż spotkasz… - (T)u słowa przeszły w szept, Wędrowiec zbliżył się nieco, na tyle, na ile pozwolił mu wściekły warkot(.) - (T)am wskażą ci drogę… - zdołał usłyszeć pośród zbierającego się w wilczych piersiach, bolesnego wycia. - bez podkr. przec.

- Wilcza wataha, chórem poczęła - bez przec.

- Nagle, wilki przerwały swą żałobną pieśń i bezgłośnie, ruszyły pędem w dół zbocza - bez przec.

- Sam wśród żywych… (c)hoć miał wrażenie,

- wziąwszy do ust grudkę śniegu, legł na posłaniu - bez przec.

- ani nie była dopieczona(,) ani nawet ciepła, ale głód nie pozwolił na wybredzanie. - wybredność, wybrzydzanie. Jeżeli "ani" powtarza się, dajemy przecinek.

- Kolejny raz, z grudką śniegu w ustach(,) ułożył się do snu, ale już w czapie, rękawicach oraz okryty futrami. Ognisko dobrze napalone grzało(,) łaskocząc twarz, porośniętą rzadką brodą.

No to masz niezłą zabawę w poprawianie, chyba że moja praca pójdzie na marne, bo tak też bywa.
Mam nadzieję, że zorientujesz się po znakach, co i jak poprawiać.
(O)znacza, że masz wstawić dużą literę. (,) - przecinek. (.) - kropka. Itd.
Podkreślone przecinki - usunięcie. Podkreślenia i pogrubienia - to powtórzenia w tekście.

Moja sugestia - prędzej czy później będziesz musiał niestety poduczyć się interpunkcji, więc sugeruję, żebyś zrobił to prędzej.
Tekst najeżony błędami interpunkcyjnymi źle się czyta. To odstrasza komentujących, ponieważ taka zabawa w wypunktowanie błędów jest niesłychanie czasochłonna. Nużąca też. W dodatku bez gwarancji, że autor tekstu błędy poprawi, a więc może oznaczać to czas stracony.
Jak widzisz, jestem szczera.
Osobiście nie mam tyle czasu, żeby bawić się w takie poprawki z każdym tekstem. Im mniej błędów, tym większe prawdopodobieństwo, że wejdę z komentarzem. Ja naprawdę nie mam za dużo czasu.
Ujęły mnie Twoje komentarze, Wilczku i chęć poprawienia tekstu, dlatego zostałam. Bo zdarzało się, że za tego typu korekty nazywano mnie dręczycielką, która pastwi się nad autorem. Dlatego nie lubię robić korekt osobom, które nie znam.
Ale Elwirka ma rację - jeżeli zwrócisz się do kogokolwiek z prośbą o komentarz, nie sądzę, żeby odmówił.
Popracuj nad następną częścią opowiadania według tych wskazówek, które tu masz i nie dodawaj do Czyśćca, tylko do "długich opowiadań".
Wtedy ukaże się na stronie głównej od razu.
Poprawiaj też na bieżąco - następny czytelnik ma już wtedy lepszy tekst.
A uczciwie mówię, że zwykłam sprawdzać teksty po swojej korekcie.
Piłuję autorów? ;)
Jasne. Ale też łatwo jest mnie się pozbyć, bo nie komentuję kogoś, kto nie pracuje i nie poprawia. ;)
A teraz masz "dobry", minusik dowalam za błędy i od Ciebie tylko zależy, co z tego wyniesiesz. ;)
Pozdrawiam

PS. Mam też zwyczaj podciągania ocen w górę...
Miladora dnia 02.05.2010 01:41 Ocena: Bardzo dobre
No to teraz możesz się już załamać. :D
(albo nie)
Lukas Wolf dnia 02.05.2010 22:20
Dziękuję za poświęcony mi czas. Czytając swój tekst kilkakrotnie, często go poprawiam, za każdym razem irytując się tym, że wcześniej już to czytałem a błędów nie zauważyłem. Dlatego rozumiem zniecierpliwienie innych, którzy co chwila miast wczuć się w lekturę marszczą nos nad pomyłkami autora. Tym bardziej mam szczery podziw dla osób które potrafią coś takiego wytrwać a nawet ocenić na czwórkę :D
Jeszcze raz dziekuję Ci Miladoro za uwagi jak i i za instrukcję obsługi tego portalu. Poprawki naniosę tak szybko jak się da, ale dziś Wilczek (czyt. Basior ;)) ma dzień wolny od pracy i musi się wywiązać z małżeńskich, przyjemnych obowiązków :yes:
Miladora dnia 03.05.2010 01:09 Ocena: Bardzo dobre
Weszłam, bo chciałam dopisać, czego wczoraj nie zrobiłam, że zaciekawiło mnie, jak dalej poprowadzisz tę historię i jakie znaczenie będzie miała owa wilcza skóra. :D
Mam nadzieję, że wrzucisz następną część.
Aha - gdybyś sobie życzył, dam Ci ściągę interpunkcyjną - mogę wkleić na pw, więc daj mi znać i dostaniesz. To się przydaje jednak.

Jeżeli chcesz wiedzieć, dlaczego jestem taka "piła", to wyjaśniam, że na tekst, który ma poprawną formę łaskawszym okiem patrzą wydawcy. ;)
No, i jak już pisać, to starać się to robić dobrze od samego początku.
Takie coś potem procentuje.
Aha - u siebie najgorzej wyłapuje się błędy - to normalne.

Miłego spełniania obowiązków - Przewodniku Stada. :D
Ja mam w domu "misia w gawrze"... ;) (w dodatku ma na imię Łukasz) ;)
Lukas Wolf dnia 03.05.2010 18:38
Miladoro, jestem pod wrażeniem pracy, jaką wkładasz w redagowanie tekstów. Nie jest to czcza pochwała, bo nie mam ku temu powodów (nie jestem piewcą bezstresowego wychowywania ;)) Bęcki uczą, nawet jeśli boli.:smilewinkgrin: Naprawdę, jeśli porównam to do czasu moich poprawek - to szok.
Poprawki naniosłem wedle sugestii, pozostawiając bez zmian "Pomimo zachmurzonego nieba wszystko wokół zalegało w żółtej poświacie", ponieważ tak było rzeczywiście, pewnego zimowego wieczoru.
Co do tej ściągi interpunkcyjnej - bardzo chętnie się z nią zapoznam.
Jeszcze raz chylę czoło przed osobą poświęcającą tyle swego czasu dla innych. Jak na to reaguje miś? :rol: Bo moja żona to jak prawdziwa wilczyca pokazuje kiełki, jeśli za długo siedzę na necie :smilewinkgrin:
Miladora dnia 03.05.2010 21:41 Ocena: Bardzo dobre
Miś siedzi przy drugim komputerze na szczęście. :lol: I jeżeli jest regularnie karmiony, to cicho siedzi w dodatku. :D

A teraz lecimy dalej: ;)

- a w mroźnym i surowym powietrzu, nie dało się wyczuć - bez przec.

- których(,)sądząc po śladach i odgłosach(,) musiało tu być bez liku.

- co obserwując wędrowca w dzień (-)czekało zmierzchu… - dałabym myślnik

- Taszczenie opału pod górkę, okrutnie męczyło - bez przec.

- Po chwili namysłu, do głębokiej misy, zgarnął kilka garści śniegu i ostrożnie postawił przy ognisku. - zmieniłabym szyk tego zdania:

- Po chwili namysłu zgarnął do głębokiej misy kilka garści śniegu i ostrożnie postawił ją przy ognisku.

- W chłodzie wieczoru, złość powoli mijała. - bez przec.

- po spiciu kolejnych kilku kropel wody - dałabym "wypiciu" a "wody" usunęła, ponieważ wiadomo, że wody - poza tym rytm jest lepszy

- rosnącym mniej więcej/rosnącym poniżej lesie - powt.

- kurcząc się najpierw do postaci staruszka, by w końcu opaść na cztery łapy i stać się wilkiem. - sugeruję "malejąc najpierw..." - unikasz powtórzenia "się"

- dwoma nogami kopnął go w pierś. Zwierze - Zwierzę i usunęłabym to "dwoma nogami", bo brzmi mało wiarygodnie

- ogniska naręcze suchych jałowców, którymi rozpalał ognisko, przewracając na bok ruszt - usuń podkreślone dopowiedzenie, wiadomo o co chodzi i nie masz wtedy powtórzenia "ognisko"

- odbijając od siebie blask ogniska. - odbijając blask ognia (wystarczy)

- cofnęły się kilka kroków, oglądając się na swego rannego - usuń to "się" - jest niepotrzebne

- najgrubsze płonące polano z ogniska i uniósł przed siebie. - usuń "z ogniska" - wiadomo

- rozstawionych nogach, czekając na to(,) co się wydarzy.

- na powrót przeobraził się w postać ludzką. - przybrał postać ludzką (brzmi lepiej)

- Krew spływała po całym jego ciele, - "całym" bym usunęła

- a sądzę, że i dla ciebie również może takie - dałabym "mogłoby takie być"

- Gdy ciało mego ojca, leżało na stosie - bez przec.

- będący ostatnim z ludu(,) który mieszkał tu

- utkwił wzrok na twarzy człowieka - w twarzy człowieka (pozbywasz się powtórzenia "na";)

- którego krew(,) jak twierdzisz, płynie również

- Demon, badawczo wpatrywał się - bez przec.

- Ojciec kazał mu ją zachować i jej strzec. - usuń "jej" - wiadomo

- że rozmowę prowadzi nie z pierwszym lepszym - prowadził (konsekwencja czasów)

- rodzaju Sławy - dałabym "sławy"

- No(,) ładnie się komponuje.

- Demon, runął twarzą w śnieg. - bez przec.

- Widział już takie rany i jedyne, co można było zrobić dla tak poszkodowanego, - usuń "tak"

- łaskocząc twarz, porośniętą rzadką brodą. - bez przec.

A teraz wyjaśnienie. :D
Nie mam obsesji poprawiania i nie jestem złośliwa. Po prostu nad tekstem pracuje się wielokrotnie.
W pierwszej korekcie nie jest się w stanie wyłowić wszystkiego. To normalne. Wyławia się najbardziej widoczne rzeczy. Po poprawieniu lepiej widzi się pozostałe błędy. Im lepszy tekst, tym bardziej wpadają w oczy niedoróbki - zachwiania rytmu, powtórzenia, jakieś niezbyt odpowiednie słowa. A także "zapychacze" - wata słowna.
Powyżej zasugerowałam Ci usunięcie niektórych słów - to są właśnie "zapychacze" - słowa, czy części zdania, które nic nie wnoszą nowego i są w zasadzie zbędnymi dopowiedzeniami.
To odnosi się także do zaimków. Nadmiar "ta, te, takie, takiego, to, tak" itp jak "jego, go, jej itd" źle wpływają na styl. Unikaj ich i naucz się świadomie kontrolować w trakcie pracy nad tekstem.
Tego nie widzi się na początku, ja też nie widziałam swego czasu, ale przy odrobinie wprawy będziesz umiał sam je wyłowić i usunąć.
Na pociechę powiem Ci, że taką korektę powinno się robić do oporu. ;)
Wtedy także pracuje się nad stylistyką, płynnością i rytmem zdań.
Dobre jest czytanie półgłosem - tam, gdzie się zatniesz - to poprawiasz.
Każdy tekst jest mozaiką słów i żeby obraz był klarowny, słowa muszą się odpowiednio wpasować.
Popracuj jeszcze nad tym opowiadaniem - sprawdź, czy nie ma zbędnych dopowiedzeń, nadmiaru zaimków, czegoś, co haczy przy czytaniu.
Liczy się bowiem jakość słów i przekaz, a nie ich ilość.
Gdybyś miał z czymś problemy, daj znać na pw.
Ściągę Ci wyślę. :D
No i podnoszę do bdb, z minuskiem, żebyś się nie zachłysnął ze szczęścia. :D

Pozdrawiam serdecznie całą wilczą rodzinę. ;)

PS. Na litość boską, nie przewracaj mi w głowie komplementami - też się w taki sposób uczyłam pisać i wcale nie twierdzę, że już umiem. :D
Lukas Wolf dnia 03.05.2010 23:16
To nie komplementy, ale suche stwierdzenie faktów.
Faktycznie, po dwukrotnym poprawieniu tekstu, wersja pierwotna wygląda okropnie. Jeszcze trochę a uznam, że to nie ja napisałem :lol:. Z drugiej strony, jeśli tak ma wyglądać moje pisarzenie... to lepiej najpierw zabiorę się za utrwalanie lektury którą mi przesłałaś.
Taa, a miała być książka na trzysta stron :smilewinkgrin:
Miladora dnia 04.05.2010 01:30 Ocena: Bardzo dobre
Dobrym sposobem, Wolfku, jest świadome czytanie. To znaczy takie, w trakcie którego zwracasz uwagę, gdzie i jak są stawiane przecinki i inne znaki interpunkcyjne i w jaki sposób zapisywane są dialogi.
Dzięki pamięci wzrokowej łatwiej jest potem stosować to wszystko u siebie.
Ja działam głównie na tej zasadzie, do czego przyznaję się bez bicia. :D
A jeżeli nie jestem czegoś pewna, to wtedy dopiero sprawdzam.

Może nie strasz mnie tą książką o trzystu stronach, co? ;)

Powodzenia :D
Lukas Wolf dnia 04.05.2010 09:46
Dziękuję za kolejne poprawki. "Świadome czytanie", pamiętam jak tego zwrotu używała moja mama, gdy byłem małym chłopcem i zdażyło mi się popełnić błąd ortograficzny. "Tyle książek czytasz, to jak mogłeś zrobić takiego byka?!":) Fajne czasy... Tyle, że ja zawsze miałem problem z podzielnością uwagi - jeśli czytam książkę, to poprostu tonę w jej treści, a nie skacze po literach. Podziwiam ludzi którzy mogą rozmawiać przez telefon, oglądać ulubiony serial i uczyć się angielskiego - wszystko w tym samym czasie (patrz - moja luba :smilewinkgrin:). Jednak, jeżeli coś jest kiepsko napisane to faktycznie tekst haczy, tak jak napisałaś. Ale żeby to usunąć, jeszcze w swoim tekście - mordęga.
No dobra, wyżaliłem się. Tekst poprawiłem, zostawiając małe wyjątki, np. te dwie nogi użyte do kopnięcia - jeśli facet leży na plecach i wilk atakuje go pod górkę, to czemu ma nie użyć dwóch nóg? Ja bym tak zrobił. :smilewinkgrin:
Ciebie straszył nie będę tymi trzystu stronami, ale siebie i owszem. Tylko jak sobie pomyślę ile pracy włożyłem w poprawę tych trzech stron i ile potrzebowałem pomocy z zewnątrz to :rip:
Miladora dnia 05.05.2010 00:07 Ocena: Bardzo dobre
Nabierzesz wprawy, rozpiszesz się i potem będzie coraz łatwiej. :D
Na początku swojego pisania też nie widziałam pewnych rzeczy.
Wszystko przychodzi z czasem i z pracą... ;)

Do zobaczenia pod następną częścią. :D

PS. Tak, przy tej pozycji kopnięcie obu nogami pasuje. Faktycznie leżał na plecach, co mi jakoś umknęło.
Aha - sprawdzaj tekst pod kątem literówek.
- Zwierze potoczyło się - Zwierzę...
Lukas Wolf dnia 05.05.2010 01:17
Dzięki, dzięki. Najpierw, tą następną część przejrzę ze trzy razy, nim tu wstawię... Strach ludzi straszyć kolejną masą poprawek :smilewinkgrin:
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty