Niewidzialna gorycz - tulipanowka
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Niewidzialna gorycz
A A A
Marlena dzieliła przebieg przyjęcia na kilka etapów. Pierwszy nazywała „rozpoznaniem przeciwnika”. Ludzie obserwują siebie nawzajem, dokonują oceny wyglądu innych osób – kto ładnie się ubrał, kto zmienił fryzurę, kto przytył, albo schudł, przepytują kto kim jest, ile znaczy i ustalają, gdzie usytuowane jest jego miejsce w hierarchii społecznej i środowiskowej, uprzejmie podają sobie kieliszki i talerzyki, wymieniają uśmiechnięte powitania i tym podobne. Ten etap koniecznie trzeba przesiedzieć, albo wystać, aby wszyscy zapamiętali, że się człowiek w ogóle objawił. Tak dla bezpieczeństwa, Marlena uważała, że warto ustawić się do kilku zdjęć.
Jak łatwo się domyślić, kobieta nie lubiła przyjęć, ale z racji wykonywanego zawodu zmuszona była bywać. Jak to w życiu bywa – jednym zdarza się to, o czy inni marzą i vice versa.
Środkową cześć przyjęcia Marlena nazywała „rozprężenówką”. Wtedy część towarzystwa wychodziła na balkony, tarasy, w kątki różnego typu - „na papierosa”. Pozostała na sali mniejszość skupiała się w grupki pijąco-dyskusyjne i dyskusyjno-pijące. W takich okolicznościach dość łatwo było, dyskretnie, się ulotnić.
Jednak kobieta wiedziała, że najciekawsze rzeczy dzieją się w fazie końcowej przyjęcia i dlatego, ze względów zawodowych, chciała go doczekać. Mając na uwadze powyższe powody, w czasie „rozprężenówki” Marlena urywała się na samotne przechadzki po okolicy.
Tak też i zrobiła na uroczystości z okazji mianowania na belkowego dekady.

Spokojnie wyszła z sali, wyminęła ze trzy papierośnicze grupki i zaczęła szukać wyjścia na zewnątrz. Ze względu na bezpieczeństwo – niby żeby terroryści mieli trudności w opanowaniu budynku, ktoś wymyślił (zapewnie jakaś wysoko postawiona persona), żeby każdy wielopowierzchniowy obiekt składał się z plątaniny pomieszczeń i korytarzy. Dlatego też, o ile Marlena weszła (wraz z innymi zaproszonymi gośćmi), to już wyjście stanowiło problem (miała słabą pamięć przestrzenną). Jednak nie martwiła się zbytnio, ponieważ poszukiwanie wyjścia stanowiło w pewnym sensie pobudzające wyzwanie. Emocje związane z tym zadaniem wydawały się zdecydowanie atrakcyjniejsze w porównaniu z nudnym przyjęciem.
W trakcie wychodzenia Marlena przypadkowo odwiedziła kilka pomieszczeń, spytała o drogę przeróżnych ludzi. Nie przesadzając można rzec, że już poszukiwanie wyjścia z wielopowierzchniowego obiektu stanowi pasjonującą przygodę.

Uradowana pierwszym sukcesem, wydostała się na zewnątrz budynku.
Jak zwykle, tradycyjnie, ze wszystkich możliwych ścieżek – nie wybrała tych wybetonowanych, wyłożonych kostką chodnikową, ale tę ledwie widoczną, słabo udeptaną dróżkę przebiegającą przez sztuczny trawnik. Potem ścieżka biegła przez strumyk, plastikowe, fantazyjnie kolorowe chaszcze, stalowe imitacje krzaków, zmieniając się najpierw w kamienistą drogę, a później żwirową. Eleganckie buty wyginały się na wszystkie strony, ale Marlena szła dzielnie urzeczona rzadko spotykaną dzikością terenu. Po pewnym czasie kobieta trafiła na uliczkę domków jednorodzinnych. Budynki - przypominały stojące sprężyny, albo fale, wokół których jakby poprzyklejane były wielkie, różnobarwne, marmurowe płyty o trójkątnoidalnym kształcie spomiędzy których wychodziły długie, pasiaste, kamienne kolce. „Typowy styl neoargęcławski” – pomyślała Marlena.

Jednak mieszkańcy ulicy posiadali inne nietypowe upodobania. Na każdej posesji oprócz tradycyjnych osobowych promów kosmicznych, ponaddźwiękowych samochodów znajdowały się zwierzęta: najprawdziwsze żywe konie i rośliny: najprawdziwsze żywe różnokolorowe tulipany. Kobieta zachwycona przystawała pod każdym płotem i wzruszona obserwowała najprawdziwsze żywe organizmy.
Marlena znała wielu ludzi hodujących zwierzęta i uprawiających warzywnik, ale robiących to wyłącznie w sferze wirtualnej. Zetknięcie z realnymi, żywymi stworzeniami stanowiło w pewnym sensie psychologiczny szok.

Marlenie czas płynął szybko, kiedy działo się coś ciekawego. A właśnie przyglądanie się koniom i tulipanom uznała za coś niesłychanie interesującego. Dlatego też nie zwróciła uwagi, ani nie zaniepokoił ją fakt, że nie widzi żadnych ludzi.
W pewnym momencie poczuła, że ktoś zarzucił jej worek na głowę.
- Ratunku! Wypuść mnie! Uduszę się! – krzyknęła przestraszona.
- Masz na głowie czapkę niewidkę i niesłyszkę. - Marlena usłyszała głos mężczyzny. - Możesz sobie darować krzyki. Nikt cię nie słyszy, ani nie widzi. Spokojnie wejdziemy do domu i spokojnie sobie wszystko wyjaśnimy.

Kobieta doszła do wniosku, że lepiej wykonywać polecenia napastnika. „Pokornym zachowaniem mogę uśpić jego czujność, wyczekać i w odpowiedniej chwili się uwolnić” - pomyślała i przestała się szarpać.

Kiedy ściągnięto jej worek niewidek z głowy, Marlena zobaczyła, że znajduje się w słonecznym, dużym pokoju urządzonym w kolorze ecru.
- Ładnie tutaj – oceniła kobieta, sama siebie zaskakując opanowaniem w dość trudnej, przecież, sytuacji.
- Dziękuję – odpowiedział mężczyzna.
- Jak się nazywasz i dlaczego mnie tutaj siłą zaciągnąłeś? – spytała wprost.
- Tymon – przedstawiając się mężczyzna podrapał się po owłosionej brodzie. - Właściwie to, ja miałem cię przesłuchać.
- Przepraszam, w takim razie.
- A więc, do rzeczy. Co tutaj robisz? Kto cię nasłał? Jak tutaj trafiłaś? – wyrzucał z siebie słowa.
- Nie tak szybko, bo zapomnę zadane pytania – uśmiechnęła się miło Marlena. - Oglądałam konie. Nikt mnie nie nasłał. Trafiłam tutaj przypadkiem – odpowiedziała błyskawicznie.
- Przypadkiem? - Tymon spojrzał z niedowierzaniem. - I od ponad godziny gapisz się na konie?
- Tak – przytaknęła Marlena.
- Musisz to szczegółowo wyjaśnić.
- Aha, to ty jesteś z tych, którym trzeba serwować przydługie opowieści. Wiarygodne, czyli nudne i długie. Świetnie byś się bawił na przyjęciach.
- Takie ocenianki robi się w myślach – słusznie upomniał Tymon.
- Faktycznie. Przepraszam.
- Usiądź i mów. Może się czegoś napijesz?
- Niczego, dziękuję.
- Jednak coś przyniosę. Mam pyszną kawę, która rosła na Chyco. Na tej planecie są najlepsze warunki do uprawy kawy.
Chyco, jak wiele rolniczoużytecznych planet, przerobiona została ze względu na egoistyczne potrzeby ludzi. Wykarczowano rodzimą roślinność i całą powierzchnię obsadzono kawowymi krzewami.
- Poddaję się – powiedziała Marlena. - Powiem wszystko co wiem, byle mnie nie torturować. Wiem, że człowiek powinien być twardy i wytrzymały, ale mimo słusznych idei okropnie boję się cierpienia.
- Jesteś niesprawiedliwa – oburzył się Tymon. - Przecież nikt cię nie torturuje... „Jeszcze” - pomyślał.
- A kawa?
- No wiesz – obruszył się mężczyzna. - Przecież to przyjemność... jak papieros.
- Dla mnie udręką jest gorycz – wyznała z przykrością. - Na przyjęciach wmuszają we mnie kawę, herbatę, piwo, wódkę, potrawy z surowym ogórkiem, brukselką, brokułami. Papierosy też są gorzkie. Nienawidzę goryczy.
- Przesadzasz. Mam bardzo dobrą kawę.
- Mam niski próg wyczucia goryczy. Czy to tak trudno zrozumieć? Na wspomnienie kawy już mi jest niedobrze, błeee...Nigdy nie potrafiłam pojąć, dlaczego tylu jest ludzi, którzy sądzą, że inni wszystko odczuwają tak, jak oni. Sądzą, że wszyscy ludzie marzą o tym samym, co oni. Sądzą, że wszyscy myślą to samo, co oni w analogicznych sytuacjach. – Kobieta poczuła, że zagalopowała się w swoich oskarżeniach. - Może zmieńmy temat. Worek... to znaczy, czapka niewidka.
- Próbujesz mnie podejść? Chcesz wyciągnąć ze mnie tajne informacje?
- Nie, spytałam z czystej ciekawości.
- Czapka jest z materiału, który pochłania fale dźwiękowe, dlatego głos się przez nią nie wydostaje. Poza tym ten materiał skonstruowany jest na zasadzie podobnej jak kosmiczne czarne dziury. Nawet obraz postaci zostaje całkowicie wchłonięty. Koniec! To ja cię przesłuchuję - przypomniał.
- Dobra, już dobra. Nazywam się Marlena i wyszłam z nudnego przyjęcia. Poszłam na spacer i przypadkowo trafiłam na uliczkę, przy której zobaczyłam mnóstwo koni i tulipanów. Przystanęłam, żeby popatrzyć na najprawdziwsze życie. Trwało to może i za długo, ale przyjęcie też jest długie i potwornie nudne, i męczące. Nic więcej nie mam do powiedzenia.
- Muszę spisać raport.
- Jestem przyzwyczajona do zasad działania programów monitorujących i szpiegujących. Mam to na co dzień w pracy. Oczywiście podpiszę raport o jakiejkolwiek treści. Wszak każde gówno można udokumentować i spreparować dowody. Dlatego nie ma sensu truć mnie kawą. Przyznaję się do wszystkiego.
- To dobrze – ucieszył się Tymon, a po chwili zastanowienia nagle posmutniał. – Wiesz, jestem taki bezradny. Nie wiem, co powinienem teraz zrobić?
- Nie masz doświadczenia jako porywacz? – asertywnie spytała Marlena.
- Nie mam. – Tymon usiadł na kanapie i ukrył twarz w dłoniach, żeby nie widać było jego łez.
Marlena uznała, że to odpowiedni moment na ucieczkę. Wykonała dwa kroki w kierunku wyjścia, ale jednak litość zwyciężyła. „Kiedy bym zaczęła uciekać, on mógłby zareagować agresywnie, albo brutalnie” – tłumaczyła sama przed sobą własne nielogiczne zachowanie.
- Nie martw się – pogłaskała po głowie Tymona. – Po prostu postąpiłeś nadgorliwie, i tyle. Nic się nie stało.
- Naprawdę? – spytał przez łzy.
- Muszę szczerze powiedzieć, że jestem pod wrażeniem twojej czapki niewidki. Nie wiedziałam, że już w sprzedaży są takie odlotowe gadżety.
- Niewidki i niesłyszki – poprawił rzeczowo.
- Gdzie można takie cudo kupić? – Nie żeby Marlena pragnęła tej czapki, ale wymyśliła sobie, że mężczyzna poczuje się lepiej, gdy uzna, że ona zazdrości mu oryginalnego przedmiotu.
- Kiedyś pracowałem w kopalniach wzala na bardzo odległej planecie. Nazwy nie zdradzę – dokończył z zadziornym naciskiem.
- A wzalo, to co to?
- Metal szlachetny jak złoto, czy platyna. Pod względem miękkości i... – Tymon zawahał się, bo z jednej strony nie chciał przynudzać, a z drugiej za dużo powiedzieć, a z trzeciej nie wyjść przed kobietą na głupka i naukowego ignoranta. – Pod względem właściwości wzalo podobne jest do aluminium. Wzalo stopiłem z miazgą sporządzoną z pewnych roślin. Nazwy nie zdradzę. Stop sprasowałem do grubości jedwabnej tkaniny i uzyskałem materiał, który jest niewidzialny dla fal światła widzialnego i dla fal dźwiękowych.
- Łał! Niesamowite! – zachwyciła się Marlena. – Jesteś geniuszem!
Prawda była taka, że Tymon sam nie wpadł na pomysł wynalezienia niewidzialnego materiału. Jednak mężczyzna spontanicznie uznał, że po pierwsze Marlena nie jest w stanie zweryfikować prawdziwości podanej informacji, a po drugie zachwyt kobiety sprawiał mu przyjemność, a po trzecie w razie czego powie, że tak samo jak skłamał z autorstwem dotyczącym wynalezienia niewidzialnego materiału, tak samo udawał, że płacze. Wstydził się, że rozpłakał się wyłącznie z powodu własnej bezradności.
- A inne rasy? Czy kosmici widzą osobę w czapce niewidce? – zainteresowała się kobieta.
- Hmm... nie mogę ci powiedzieć. To tajemnica.
Marlena zmrużyła oczy i badawczo spojrzała w twarz mężczyzny starając się właściwie zinterpretować wszelkie niewerbalne odruchy. Po chwili uśmiechnęła się lekko.
- Nie musisz odpowiadać, już wiem. Niewidzialność to inaczej brak wrażliwości na odbiór fal. W tym przypadku z pasma światła widzialnego dla człowieka oraz z zakresu fal dźwiękowych odbieranych przez ludzki aparat słuchu. Kosmici, którzy przykładowo widzą mikrofale, albo ultrafiolet...
- Szybko złapałaś – pochwalił.
- Dziękuje. Nie dość, że jesteś utalentowany, to jeszcze niezwykle uprzejmy.
Tymon zaczerwienił się lekko.
- To nie uprzejmość, ale stwierdzenie faktów – odparł stanowczym tonem. – Jak na razie, nikt nie wynalazł tworzywa, które by okryło materię, czyli człowieka i jednocześnie spowodowało, że zupełnie nikt, ani nic, w sensie urządzenia, nie byłoby w stanie tego wykryć.
- Jaki ty jesteś niesamowicie mądry – pochwaliła, z jednej strony, żeby po prostu pochwalić, a z drugiej, żeby sprowokować Tymona do dalszego zdradzania tajemnic, a z trzeciej, żeby usłyszeć coś miłego pod swoim adresem. Wszak nie od dziś wiadomym jest, że stan emocjonalny jednego rozmówcy wpływa na drugiego i odwrotnie. Zazwyczaj ludzie stosują zasadę wzajemności – jaki ktoś jest dla mnie, taki i ja jestem dla niego (oczywiście od tej zasady istnieją liczne, bardzo liczne wyjątki, ale ogólna reguła istnieje).
- Przed wejściem na naszą ulicę... hmmm... są ustanowione transparenty wykonane z jeszcze innego tworzywa. Ludzie nie widzą, że polna dróżka w pewnym momencie przechodzi w naszą ulice. Dlatego ja i moi sąsiedzi jesteśmy zaniepokojeni, że i jak się tutaj dostałaś.
- Szłam normalnie. Nie widziałam żadnych transparentów, ani utrudnień w drodze powiedziała Marlena.
- Dziwne. – Tymon nerwowo potarł czoło. - Z jednej strony intuicyjnie wierzę ci, a z drugiej strony to niewiarygodne, że na ciebie zakłócenia percepcji nie zadziałały.
- Nie wszyscy ludzie są tacy sami. Zaczęło się od kawy, pamiętasz? Niektórzy nie czują tego smaku, a ja wyczuwam potwornie obrzydliwą, odrzucającą gorycz w wielu produktach. I tłumaczę, jak tobie, że nie mogę, a nikt mnie nie chce zrozumieć. Ciągle ktoś mnie przymusza do picia herbaty, kawy, alkoholu, albo prozdrowotnego jedzenia warzyw. A cukierki miętowe, błeee, ohyda... Na wspomnienie już mi jest niedobrze. Może analogicznie jest w przypadku waszych zmylających drogę transparentów?
- Dobre! – Tymon klasnął w ręce z radości. – Taką wersję przedstawię w raporcie.
- Bardzo się cieszę, że wszystko się wyjaśniło. Bo już się bałam – westchnęła głęboko - że wciśnięty w rolę porywacza, będziesz zmuszony przez niefortunne okoliczności do jakiś niesympatycznych zachowań. – Marlena spojrzał na ręczny zegarek. – Moje przyjęcie niedługo przejdzie do etapu końcowego. Muszę już iść.
- Co już? Nawet nie napiłaś się kawy.
Kobieta sapnęła wymownie, ale nie odniosła się do wątku kawy.
- Mnie też było miło poznać. Ciekawią mnie jeszcze konie i tulipany... Ale cóż, siła wyższa. Muszę wracać na przyjęcie.
- Musisz?
- To element mojej pracy, czyli muszę. Ty masz inną perspektywę. W czapce niewidce możesz wchodzić, gdzie chcesz i na każde przyjęcie, a ja muszę mozolnie zbierać informacje.
Marlena otworzyła drzwi wyjściowe.
- Do widzenia – pożegnał się Tymon.

Marlena przyśpieszonym krokiem wróciła na przyjęcie.
- Czy chcesz lody? – zapytał znajomy.
- Bardzo chętnie - odpowiedziała.
Po chwili znajomy podał kobiecie pucharek. Na wierzchu znajdowała się bita śmietana z wisieńką i ciasteczkiem, dlatego Marlena śmiało nabrała pełną łyżeczkę.
- Co to za świństwo – szepnęła wypłuwając zawartość z powrotem do pucharka.
- Zamrożona kawa. Pyszności.
- A miały być lody! – stwierdziła z wyrzutem i poszła poszukać czegokolwiek słodkiego, ażeby zneutralizować obrzydliwą gorycz.
Ledwo napiła się słodkiego soku i zjadła kawałek tortu, gdy przyczepił się kolejny znajomy, który uparcie namawiał do skosztowania tłustego mięsa w galarecie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 01.05.2010 09:24 · Czytań: 442 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty