Zresocjalizowany Demon 3z3 - ObłudaTomasz - TomaszObluda
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Zresocjalizowany Demon 3z3 - ObłudaTomasz
A A A
- Błagam, niech pan wzywa profesora Nobillusa! – Kowlew krzyczał w podnieceniu, wbiegając do salonu.
Jaskólski wstał niemrawo z fotela i uścisnął dłoń gospodarza. Z jego twarzy biło znudzenie i lekkie zdziwienie zachowaniem oficera.
- Witam, Iwanie Władimirowiczu – odparł spokojnie.
- Na Boga, drogi przyjacielu, Pawle Andrejewiczu – Kowlew wpadł w histeryczny ton. – Niech pan nie traci chwili, nie mamy czasu. Niech pan wezwie profesora.
- Doktora – poprawił go Jaskólski. – Mój przyjaciel, niestety przez zawiść kolegów naukowców, nie otrzymał tego tytułu. Jest tylko doktorem. Naukowcy w większości to zwyczajni ludzie, tacy jak my, zawiść nie jest im obca – tłumaczył, udając, że nie widzi wzburzenia oficera.
Jednak, gdy kątem oka dostrzegł, że żołnierz chce powiedzieć coś co może popsuć na zawsze ich relacje, a raczej ukazać, jak niewiele znaczy Jaskólski, wytoczył działa.
- Doktor powinien być pojutrze.
Kowlew przełknął powietrze.
- Proszę mi wybaczyć, Iwanie Władimirowiczu, ale kiedy widziałem, jak bardzo cierpi pańska jedynaczka, gdy dostrzegłem bezradność w oczach i ruchach tego małomiasteczkowego felczera, nie ujmując mu umiejętności... . Znam ja takich ludzi, radzą sobie z przeziębieniem, ale poważniejsza choroba odbiera im zapał, przerasta ich. Widząc te wszystkie niepokojące oznaki, pozwoliłem sobie bez pana zgody i wiedzy, zaprosić doktora. Pomyślałem, ach cóż, zaryzykuję gniew mojego szanownego gospodarza, bo zdrowie jego córki jest zbyt ważne, by zwlekać dzień dłużej.
- Jest pan aniołem, Pawle Andrejewiczu. – Kowlew schwycił mocno w ramiona Jaskólskiego. Ściskał go, aż ten nie dał wyraźnie do zrozumienia, że brak mu tchu.

Lawi przyglądał się tej rozmowie, usadowiony na grubej gałęzi lipy, stojącej za oknem salonu. Co za doktor, myślał? Jakiś wybitny lekarz, a może egzorcysta albo ksiądz? Machnął na to ręką, czekał go wyjazd i znacznie ciekawsze zadania. Jeszcze tylko tydzień, może kilka dni więcej i wreszcie wyrwie się z tej marnej wioski.

Wysoki, mocno zbudowany mężczyzna powoli wygramolił się z powozu. Chodził dość ociężale, ale można było dostrzec w nim wiele siły. Długie, zmierzwione, kruczoczarne włosy zdobiły nitki siwizny. Woźnica zdjął bagaże, które odebrał służący Kowlewa. Pierwszy podszedł do gościa Jaskólski. Objęli się niezbyt serdecznie, a Paweł Andrejwicz coś szepnął do ucha przybysza.
- Doktor Abraham Nobillus - Jaskólski przedstawił przyjaciela Kowlewowi. - Wielki uczony, specjalista w niezliczonych dziedzinach.
Oficer entuzjastycznie potrząsął ręką gościa.

Weszli do środka, Kowlew cały czas nerwowo biegał wokół Abrahama. Nobillus nie zwracał na to szczególnej uwagi, uradowany Jaskólski udawał obojętność.
Doktor bez zbędnych ceregieli zwrócił się do Kowlewa.
- Panie pułkowniku, chciałbym się rozpakować i niezwłocznie obejrzeć pańską córkę. Z listu, który otrzymałem od Pawła Andrejwicza wnioskuję, że to dość poważny przypadek, nie jest wskazane zbyt długie odwlekanie badania.
- Tak, oczywiście panie doktorze, zaraz zawołam Józka, zaprowadzi szanownego pana na górę, a kiedy będzie pan gotów, pójdziemy do mojej kochanej córeczki. – Łza zakręciła się w oku Kowlewa.

Nobillus klęknął przed łóżkiem Wassy, wykonał jakiś nieznany Kowlewowi gest i wyjął z kieszeni naszyjnik, przypominający różaniec. Koraliki jednak wyobrażały różne kształty, których ani Kowlew, ani Jaskólski nie rozpoznali. Miast krzyża, magiczny różaniec posiadał medalik z dziwnym znakiem. Kowlew w młodości odwiedził wschodnie obrzeża Rosji i znak ów zaklasyfikował jako japońską literę, lecz w duchu przyznał, że mogłoby to być cokolwiek. Nobillus zaczął recytować w niezrozumiałym języku. Oficerowi zdawało się, że to hebrajski, ale nie miał pewności, a bał się zapytać, bo doktor zrobił na nim piorunujące wrażenie. Spodziewał się typowego naukowca, naukowiec zaś, mimo tego, że wzbudzał szacunek należny wybitnym umysłom, miał w sobie także coś z mistyka. Dało się odczuć, że ten geniusz w swoim życiu stykał się ze zjawiskami niepojętymi dla zwykłych śmiertelników.

Trwało to kilkanaście minut. Nagle Wassa skamieniała, przeszły ją dreszcze i raptownie usiadła na łóżku. Oniemiała, patrzyła dookoła.
- Gdzie ja jestem? - zapytała półprzytomna.
Iwan Władimirowicz padł na kolana przed łóżkiem i ścisnął dłonie córki. Do oczu napłynęły mu łzy.
- Wassa, moje słońce – szeptał z miłością. - Jesteś w domu, w swoim łóżku. Nic ci nie będzie, ojciec jest z tobą.
Uśmiechnęła się.
- Tato, jestem tak zmęczona – odpowiedziała.
Kowlew mimowolnie spojrzał na Nobillusa. Ten tylko kiwnął głową.
- Powinniśmy wyjść, doktorze? - zapytał oficer.
- Tak - odparł krótko mistyk. - Dziewczyna musi odpocząć, do tej pory, mimo ciągłego snu, nie regenerowała sił witalnych. Prześpi się kilka godzin i będzie z nią lepiej.

Gdy wyszli z pokoju, Kowlew nie ukrywał radości.
- Jak panu dziękować, doktorze!?
Abraham obdarzył oficera ciepłym spojrzeniem.
- Proszę poczekać z podziękowaniami, Iwanie Władimirowiczu, jeszcze nie zakończyliśmy leczenia. Ale wszystko jest na dobrej drodze.
Jaskólski nie spodziewał się, że Nobillus będzie tak skuteczny. Wierzył szczerze w umiejętności swojego przyjaciela, mimo to miał obawy. Teraz był już spokojny liczył, że uszczknie co nieco z sukcesu Abrahama.

Gdy Nobillus wymówił prastare egipskie zaklęcie, odpędzające demony, Lawi poczuł ukłucie w sercu. Nie było bardzo mocne, ale bolało. Zaklął w złości. Szybko domyślił się, że zapowiadany gość nie jest całkowitym dyletantem w swojej dziedzinie. Skoczył na równe nogi, pełen wściekłości i zapału.
- Zachciało wam się egzorcyzmów, chcecie walczyć z demonem? - mówił do siebie. - Dam wam szansę i zapamiętacie tę noc do końca życia.
Pędził przez rozgwieżdżone niebo, szybko niczym strzała. Jego oczy płonęły żywym ogniem. Pragnął konfrontacji. Gdy z oddali dostrzegł dworek, dał ogromnego susa i po chwili znalazł się w salonie Kowlewa.

Na miejscu zarezerwowanym do tej pory dla gospodarza, wygodnie rozsiadł się Nobillus, oficer krążył pełen napięcia i podniecenia, Jaskólski siedział w rogu na krześle, z rozmarzeniem wpatrując się w szybę. Dyskutowali. Lawi przycupnął na wielkim żyrandolu, zwisającym z sufitu, aby posłuchać rozmowy ludzi, którzy postanowili mu się przeciwstawić.
- Sądzę, że moc, która wywołała opętanie, została osłabiona – Nobillus tłumaczył Kowlewowi. - Nie znaczy to, że ją powstrzymaliśmy, ale widząc reakcję organizmu wnioskuję, że wszystko jest na dobrej drodze.
- Jak długo to potrwa doktorze, czy powinienem spodziewać się poprawy lada dzień? Czy mogę się już cieszyć? – pytał uradowany ojciec.
Jaskólski uśmiechnął się pod nosem. Jeszcze nie widział, aby Kowlew był tak uległy. Abraham sprawił się doskonale.
- Kiedy rozpocznie pan następną część leczenia? – zaakcentował ostatnie słowo.
- Świetnie pan to ujął, Iwanie Władimirowiczu, to istotnie leczenie. Tak, jak stwierdziłem wcześniej, panienka powinna wypocząć, wtedy przejdziemy do kolejnego etapu. Myślę, że pozbędziemy się ostatecznie owego zaburzenia energetycznego do jutra wieczór. Zostanę oczywiście kilka dni dłużej. Czasem bywają nawroty, ale ten przypadek przebiega dość łagodnie. Poradzimy sobie z nim bez większych problemów.
- Co?! - wrzasnął Lawi, czerwony ze złości. - Nazywa mnie przypadkiem?
Mężczyźni poczuli powiew wiatru.
- Zauważyli panowie? Okno jest zamknięte, nigdy nie było takich przeciągów. To solidny polski dworek. Czy sądzą panowie, że to ta istota? – zdziwił się Kowlew.
Abraham uśmiechnął się niczym nauczyciel, który usłyszał naiwne pytanie ucznia, chcącego jednak poszerzać swoją widzę.
- Nie nazywałbym tego zjawiska istotą. To lekkie nadużycie. To rodzaj energii, w jakiś sposób świadomej, ale to nie jest niezależny byt. Raczej pasożyt, który dosyć silnie wpływa na umysł nosiciela. Nic bardziej wyjątkowego.
Lawi oblał się purpurą. Tego było już za wiele. Jakiś germański konował nie będzie zaprzeczał istnieniu tak potężnego inkuba, w tak ironiczny sposób. Ten człowieczek jeszcze niewiele widział. Lawi da mu taką naukę, która z głowy wybije mu dalsze igranie z demonami.
Opuścił się powoli z żyrandola, nie zwracał już uwagi na rozmawiających, spiął się w sobie i całą siłą woli skoczył na sufit przenikając go. Wdarł się do ciała Wassy.
Mężczyźni usłyszeli huk. Ściany się zatrzęsły, z narożników posypał się tynk. Wszyscy raptownie wstali. Spojrzeli na siebie zdziwieni. Przez kilka sekund milczeli.
- Czy to, czy to ta siła? - pierwszy odezwał się Kowlew.
- Niewykluczone, ale może to po prostu trzęsienie ziemi – najspokojniej jak potrafił, wyjaśnił Abraham.

Jaskólski spojrzał na przyjaciela z ciekawością. Nie spodziewał się, że będą mieli do czynienia z prawdziwymi zjawiskami tego typu. Gdy po raz pierwszy poznał Nobillusa, był absolutnym sceptykiem. Abraham, człowiek ambitny, pozbawiony wszelkich skrupułów, dostrzegł w Pawle Jaskólskim bratnią duszę. Uwierzył, że ten młodzieniec może przydać się we wprowadzaniu w życie jego planów. A Abraham Nobillus pragnął tylko jednej rzeczy. Władzy. Wiedział, że może ją zdobyć jedynie znajdując wyznawców swojego geniuszu, którzy poddadzą się jego silnej woli. Będą mu ufać i w razie wszelkich zachcianek, służyć. A posiadał ogromną wiedzę. Nie znał strachu, nie miał godności ani honoru. Kłamał, zabijał, kradł i robił setki innych obrzydliwych rzeczy, aby zdobywać pieniądze i wpływy. Zwiedził wiele kontynentów, spotkał wybitne postacie i czytał tajne księgi, niedostępne dla zwykłych śmiertelników. Poznał kilkanaście języków i dziesiątki tajemnych symboli. Bo wiele złego można było powiedzieć o Nobillusie, lecz nikt, kto go znał, nie mógł zarzucić mu lenistwa. Mistyk odkrył przed młodym uczniem wiele tajemnic. Pokazał mu magiczne sztuczki, którymi można ogłupiać ludzi i zwierzęta, nauczył hipnozy, języka gestów. Odkrył także zjawiska niedostępne dla przeciętnych ludzi. Toteż Jaskólski, mimo wrodzonego sceptycyzmu i braku wiary, zmienił odrobinę swoje poglądy.
Tym razem liczył, że mistrz za pomocą kilku zaklęć i psychologicznych zabiegów uzdrowi Wassę, co sprawi, że Kowlew stanie się wiernym wyznawcą doktora. Teraz, gdy Lawi pokazał próbkę swoich mocy, Jaskólski przeraził się nie na żarty.

Kiedy Nobillus zdołał się wewnętrznie uspokoić i już miał zamiar przemówić ciepłym głosem, usłyszeli przerażający wrzask. Jakby głos zarzynanego zwierzęcia, ale wiedzieli, że to krzyczy człowiek. To była Wassa.

Rzucili się pędem na ratunek opętanej. Pierwszy biegł Kowlew, niemal wyrwał drzwi z zawiasów, za nim kolejno Abraham i Jaskólski. Na schodach już stała służba, zaalarmowana krzykiem.
- Z drogi, hołoto – wrzasnął pan domu.

Stara kucharka przeżegnała się i szepnęła do swojego syna, małego Jaśka, który głównie zajmował się sprzątaniem stajni, do domu wpuszczano go rzadko, gdyż chłopak był straszną niezdarą.
- Jaśko, biegnij do wsi, powiedz ludziom, że diabli u pana w domu, one będą wiedziały co robić. Tylko prosto leć, nigdzie nie zbaczaj.

Mężczyźni wpadli pędem do pokoju dziewczyny. Wassa leżała w nienaturalnej pozie na łóżku. Jej ciało było wykręcone, kończyny sztywne i dziwnie powyginane. Pościel zwisała z szafy, ona zaś miała na sobie jedynie jedwabną koszulę nocną. Ojciec odwrócił głowę, by nie dostrzec nagości córki. Jaskólski przypomniał sobie katolickie wychowanie i zrobił znak krzyża, gdy tylko spojrzał w oczy opętanej. To nie były jej oczy. Patrzył z nich demon, dumny i pewny siebie. Rzucał im wyzwanie.

Abraham szybko się opanował, wyjął z kieszeni tajemny różaniec, zawiesił go nad Rosjanką i zaczął głośno powtarzać mantrę po egipsku. Dziewczyna rozciągnęła się jak struna, próbowała złapać oddech. Nagle usiadła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Igrasz z ogniem – zwróciła się do Abrahama.
Wyrwała mu wisiorek i wyrzuciła przez okno, które po chwili zamknęło się z trzaskiem. Następnie szczęknął zamek w drzwiach, mimo że nie było w nich klucza. Jaskólski rozejrzał się w poszukiwaniu drogi ucieczki. Kowlew stał jak skamieniały.
- Panowie, nie opuszczajcie mnie – mówiła Wassa. - Porozmawiamy sobie chwilkę.
Jaskólski rzucił się do drzwi, szarpnął za klamkę, ale nawet nie drgnęły. Spojrzał przerażony na Kowlewa i Nobillusa, lecz oni mieli utkwiony wzrok w Wassie, która uśmiechała się szeroko.
- Panie Jaskólski, gdzie się pan wybiera? - zapytała. – Jesteś pan moim gościem – usłyszeli męski głos. Teraz mówił już Lawi. Twarz dziewczyny nie zmieniła się, ale oni widzieli w niej przystojnego szatyna, na którego obliczu widniał złośliwy uśmiech.
- Niech pan coś zrobi – szeptał Kowlew do Abrahama. - Na Boga, niech pan ratuje moje dziecko. Lawi zaśmiał się szyderczo.
- To nie są boskie kompetencje, On nie zajmuje się takimi błahostkami. Gdyby panowie tu mieli jakieś grzeszne miasto do zniszczenia, wysłałby swoich żołnierzy, ale córki carskich oficerów nie interesują Stwórcy.
Wassa machnęła ręką, krzesła stojące przy małym stoliku przesunęły się nagle, ustawiając rzędem przy łóżku. Drugi ruch dłonią siłą posadził przeciwników inkuba, na przygotowanych miejscach.
- A teraz, panowie! - Lawi mówił podniesionym głosem. - Czeka was wspaniałe przedstawienie. Coś, czego żaden z was jeszcze nie widział. Nawet pan Abrahamie Nobillus. Nie pożałujecie, że odwiedziliście mój skromny teatr – zapowiadał Lawi.
Ciało dziewczyny uniosło się w powietrze i zaczęło obracać w przeciwną do ruchu wskazówek zegara stronę. Żaden z mężczyzn nie panował już nad swoim ciałem, nie mogli się ruszyć, nie mogli mówić ani nawet zamknąć oczu. Lawi dopiero zaczynał pokaz.

Służba tłoczyła się na schodach. Pierwszy postanowił zareagować Maciej, najsilniejszy z parobków Kowlewa. Szarpnął za klamkę drzwi pokoju Wassy i padł na ziemię. Trząsł się jak galareta, a jego włosy zmieniły kolor z czarnego na biały. Kucharka jako pierwsza klękła i poczęła odmawiać zdrowaśki, za nią podążyli inni.

Po domu rozniosły się słowa modlitwy do Matki Bożej, rytmicznie odmawiane przez służbę. Z pokoju Wassy nie wydobywał się na zewnątrz żaden dźwięk. Kucharka przerwała, a po niej inni. Ktoś wszedł do domu. Niezapowiedziany gość człapał powoli po schodach. Modlący podnieśli głowy, kiedy dojrzeli blask świecy, a po chwili ich oczom ukazał się stary Adam.

Wszyscy w okolicy dobrze znali starca. Był poważany i szanowany. Prostemu ludowi zastępował sędziego i lekarza, radził jak rozwiązać najtrudniejsze problemy i nigdy nie prosił o nic w zamian. Mimo to lud karmił go, ubierał i gościł. Nikt nie wiedział, skąd wziął się stary Adam. Opowiadano o nim różne historie, a to, że jest byłym powstańcem, a to, że zagranicznym arystokratą, któremu znudziło się życie w bogactwie. Mówiono, że ma magiczne moce, że żyje ponad sto lat. Był żywą legendą, a sam nie chciał zdradzić swoich sekretów.

Gdy wszedł na schody, ludzie ucichli, a on uśmiechnął się dobrotliwie i pobłogosławił wszystkich. Nie pytał o nic, tylko ruszył w stronę pokoju Wassy. Po chwili na górze pojawił się wystraszony Jasiek. Kucharkę poczuła w sercu dumę. Jej niezdarny syn spisał się na medal.

Starzec chwycił za klamkę. Ktoś chciał mu przeszkodzić pamiętając, co przydarzyło się Maćkowi, ale mędrzec tylko spojrzał ciepło i otworzył drzwi.

Kiedy Adam wszedł do budynku, Lawiego przeszły dreszcze. Wiedział, że ktoś potężny pojawił się domu Kowlewa i nie był to demon.

Gdy starzec przekroczył próg pokoju, jego oczom ukazał się przerażający widok. Nagie naprężone ciało dziewczyny lewitowało pod sufitem. Jej ciało było posiniaczone i zakrwawione. Nie była ranna, ale demon dokonał na niej wielu sadystycznych zabiegów. Trzech mężczyzn siedziało na krzesłach i oglądało to ohydne widowisko, w oczach ich było cierpienie i szaleństwo. Twarz Adama przybrała groźny wyraz. Nie przypominał już dobrotliwego starca, któremu dzieci chętnie siadają na kolanach, aby posłuchać ciekawych historii. Teraz wyglądał jak Mojżesz, który ujrzał jak jego lud stworzył złotego cielca by oddać mu cześć. Nim wymówił pierwsze słowa. Dziewczyna spadła na łóżko, a mężczyźni skoczyli z krzeseł. Jaskólski padł na kolana i zwrócił całą zawartość żołądka, Nobillus przyglądał się z podziwem Adamowi, z oczu doktora ciekły łzy. Kowlew zaś leżał krzyżem na podłodze i wpatrywał się tępo w miejsce, w którym przed chwilą wisiała jego córka. Teraz znajdował się tam młodzieniec, którego twarz zmieniała kształty, niczym miękka glina w dłoniach rzeźbiarza. Teraz wszyscy widzieli Inkuba. Demon wył. Kiedy opanował ból, który go trawił i już miał zamiar w odwecie rzucić się na Adama, ten zaczął odmawiać po łacinie „Ojcze nasz”. A głos jego był czysty i dźwięczny. Abraham klęknął przed nim, nigdy nie widział takiego piękna, modlił się do Adama i płakał.
- Wypuść mnie – wrzasnął Lawi. - Błagam! Rozkazuję ci!
- Nie masz nade mną władzy inkubie – odparł gniewnie starzec. - Skrzywdziłeś niewinną dziewczynę, musisz ponieść karę.
- Proszę, wielki panie wykonywałem tylko rozkazy.
- Mnie nie oszukasz demonie. Znam twoją naturę, jesteś złem i pragniesz zła.
- Panie, jak mówisz, to moja natura, nie mam nad nią władzy. Litości – płakał wielkimi jak groch łzami.
- Dlatego, inkubie, musisz zginąć – odparł bez cienia współczucia Adam i znów zaczął modlić się po łacinie.
Lawi padł przed nim na kolana i płakał. Abraham z otwartymi ustami patrzył na to widowisko, a na jego twarzy malował się dziecięcy zachwyt. Adam wciąż się modlił. Lawi bladł, robił się przezroczysty, by po chwili zniknąć. Na dywanie został jedynie mokry ślad, po łzach cierpiącego inkuba.

==========
Lawi ocknął się na zimnej posadzce. Dawno nie odczuwał w ten sposób chłodu. Całkowicie materialny stawał się tylko w jednym miejscu. Był piekle. Leżał w niewielkiej celi, przez szpary w drzwiach dostawały się smużki światła. Drżał, nie z zimna, lecz ze strachu. Powiedział tyle niewłaściwych słów, gdy błagał starca, tyle bluźnierstw. Wiedział doskonale, że w takich przypadkach każde zdanie było dokładnie zapisywane przez piekielnych urzędników. Wpadł jak śliwka w kompot. Miał awansować, a stoczył się na dno.

Leżał w celi, wpatrując się tępo w sufit i czekał. A zdawał sobie sprawę, że mogą mu kazać tak czekać nawet do końca świata. Nie liczył jednak na taką łaskę. Nagle usłyszał kroki. Ktoś się zbliżał. Dwie osoby. Promyk nadziei rozświetlił jego umysł. To musiał być strażnik, razem z Augustusem. Przecież jego przyjaciel był teraz tak bardzo wpływowy. Wstawi się za niego. Lawi mógł zapomnieć o jakimkolwiek awansie, ale będzie żył. Może dostanie drugą szansę, może za sto, może pięćset lat, ale będzie żył.

Drzwi otworzyły się i inkub dostrzegł ogromną głowę strażnika. Ostre rogi ostrzegały, że najmniejsza próba ucieczki może zakończyć się dla więźnia tragicznie. Zza strażnika wyszła kobieta. Sukub. Znał ją doskonale. Orit uśmiechnęła się smutno do dawnego kochanka.
- Witaj, Lawi.
- Witaj o najpiękniejsza – odparł z nadzieją.
- Przyszłam się pożegnać.
- Orit – jęknął. - Nie mów tak. Mam wpływowego przyjaciela. Wszystko będzie dobrze.
Patrzyła z żalem.
- Augustus musi się teraz tłumaczyć. Popełniłeś wiele błędów Lawi. Co w ciebie wstąpiło? Powinieneś zgłosić, że chcesz walczyć z egzorcystą. Wiedziałeś o tym, otrzymałbyś pomoc, zabezpieczenie. Lawi, można było wszystkiego uniknąć.
Oczy inkuba wypełniły się łzami.
- Ale ja chciałem dobrze.
- Wiem, najmilszy, ale to nie zmienia faktu, że nie panujesz nad emocjami, talent nie wystarczy. Przyszłam cię poinformować o egzekucji. Naprawdę mi przykro.
- Tak bardzo chciałbym żyć. Nie ma żadnej szansy? Co się stało z Wassą? Przecież wypełniłem zadanie. Poświęciłem się, aby je wykonać.
Orit pokręciła głową.
- Lawi, ona przeżyła. Jest zdrowa, jeśli nie weźmiemy pod uwagę reumatyzmu. Zajmuje się własnymi wnukami, jej mąż niedawno odszedł. Nie zdradziła go ani razu, nawet w myślach. Kochanie, jutro cię spalą, to będzie koniec.
- Odejdź stąd! – wrzasnął. - Niewdzięczna kobieto! - Padł na łóżko i wybuchnął płaczem.
Strażnik chichotał szyderczo, zamykając drzwi za Orit, nieczęsto zdarzało mu się widzieć demona umierającego w tak niegodny sposób.
- Wszystko wina kobiet – westchnął rogaty demon.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
TomaszObluda · dnia 04.05.2010 08:45 · Czytań: 895 · Średnia ocena: 3,6 · Komentarzy: 9
Komentarze
Miladora dnia 04.05.2010 14:50 Ocena: Dobre
No to konsekwentnie do końca, Tomaszu... :D

- Błagam(,) niech pan wzywa profesora Nobillusa! – wbiegając do salonu, Kowlew krzyczał w podnieceniu. - sugeruję zmianę szyku - krzyczał Kowlew w podnieceniu, wbiegając do salonu.

- Jaskólski wstał niemrawo z fotela. I uścisnął dłoń gospodarza. - połącz te dwa zdania "z fotela i uścisnął..."

- Witam(,) Iwanie Władimirowiczu – odparł spokojnie.

- tłumaczył(,) udając, że nie widzi wzburzenia oficera.

- Jednak(,) gdy kątem oka dostrzegł, że żołnierz chcę coś powiedzieć (-) coś(,) co może popsuć na zawsze ich relację, a raczej ukazać(,) jak niewiele znaczy Jaskólski, wytoczył działa. - chce, relacje (to nie była jedna relacja)

- Proszę mi wybaczyć, Iwanie Władimirowiczu, ale kiedy widziałem(,) jak bardzo cierpi pańska jedynaczka, gdy dostrzegłem bezradność w oczach i ruchach tego małomiasteczkowego felczera, nie ujmując mu umiejętności. - Tomaszu, to zdanie jest niedokończone.

- bo zdrowie jego córki, jest zbyt ważne(,) by zwlekać dzień dłużej. - bez przecinka podkreślonego

- Jest pan aniołem(,) Pawle Andrejewiczu(.) – Kowlew schwycił w mocno ramiona Jaskólskiego. - mocno w ramiona.

- Lawi przyglądał się tej rozmowie(,) usadowiony na grubej gałęzi lipy

- jakiś wybitny lekarz, a może egzorcysta, albo ksiądz? - bez przecinka przed "albo".

- jeszcze tylko, tydzień - bez przecinka

- Wysoki, krępy mężczyzna, powoli wygramolił się z powozu. - bez drugiego przecinka. Poza tym jak wysoki, to nie krępy.

- Długie, zmierzwione, kruczoczarne włosy, zdobiły - bez 3-go przecinka

- Oficer entuzjastycznie potrząsnał - potrząsnął

- Kowlew cały czas nerwowo, biegał wokół Abrahama. - bez przec.

- a kiedy będzie pan gotów(,) pójdziemy do mojej kochanej córeczki(.)– (Ł)za zakręciła się w oku Kowlewa.

- kieszeni naszyjnik(,) przypominający różaniec

- Koraliki jednak wyobrażały różne kształty, których ani Kowlew(,) ani Jaskólski nie rozpoznali. Miast krzyża(,) magiczny różaniec posiadał medalik z dziwnym znakiem. - może "miały różne kształty"

- zaklasyfikował jako Japońską literę - japońską

- a bał się zapytać, (bo) doktor zrobił na nim piorunujące wrażenie.

- naukowiec zaś(,) mimo tego, że wzbudzał

- skamieniała/Oniemiała(,) rozglądała się dookoła. - tworzą się rymy

- Gdzie ja jestem? - zapytała półprzytomna dziewczyna. - sugeruję - zapytała półprzytomnie (wiadomo, że dziewczyna)

- Wassa(,)moje słońce – szeptał z miłością. - Jesteś w domu, w swoim łóżku. Nic ci nie będzie(,) ojciec jest z tobą.

- Powinniśmy wyjść(,) doktorze? - zapytał oficer.

- do tej pory(,) mimo ciągłego snu, nie regenerowała swoich sił witalnych. - opuściłabym "swoich" - wiadomo

- Gdy wyszli z pokoju, Kowlew nie ukrywał radości(.)

- Proszę poczekać z podziękowaniami(,) Iwanie Władimirowiczu,

- Teraz był już spokojny, liczył(,) że uszczknie co nieco

- Gdy Nobillus wymówił prastare Egipskie zaklęcie - egipskie

- zapowiadany gość, nie jest całkowitym dyletantem w swojej dziedzinie. - bez przecinka

- Skoczył na równe nogi(,) pełen wściekłości i zapału.

- Na miejscu zarezerwowanym do tej pory dla gospodarza(,) wygodnie rozsiadł się Nobillus, oficer krążył pełen napięcia i podniecenia, Jaskólski siedział w rogu na krześle(,) z rozmażeniem wpatrując się w szybę. - z rozmarzeniem

- Lawi przycupnął na wielkim żyrandolu(,)zwisającym z sufitu, aby przysłuchać się rozmowie ludzi, którzy postanowili mu się przeciwstawić.

- ale widząc reakcję/Jeszcze nie widział - za blisko to powt.

- Kiedy rozpocznie pan następną część, leczenia? - bez przec.

- Zauważali panowie? - Zauważyli

- Abraham uśmiechnął się niczym, nauczyciel - bez przec.

- Nie nazywał bym tego zjawiska istotą. - nie nazywałbym

- tak potężnego inkuba, w tak ironiczny sposób.

- nie zwracał już uwagi, na rozmawiających - bez przec.

- Opuścił się powoli z żyrandola, nie zwracał już uwagi, na rozmawiających, spiął się w sobie i całą siłą woli skoczył na sufit przenikając go. Wdarł się do ciała Wassy.
Mężczyźni usłyszeli huk. Ściany się zatrzęsły, z narożników posypał się tynk. - kontroluj "się"

- Nie wykluczone, ale może - Niewykluczone

- Nie spodziewał, się() że będą - przesuń przecinek za "się"

- Abraham(-) człowiek ambitny, pozbawiony wszelkich skrupułów(,) dostrzegł w Pawle Jaskólskim bratnią duszę.

- że może zdobyć jedynie, znajdując wyznawców swojego geniuszu, którzy poddadzą się jego silnej woli. - bez przec. podkr. - kontroluj zaimki

- Będą mu ufać i w razie wszelkich zachcianek (-)służyć.

- nie miał godności, ani honoru. - bez przec.

- poznał wybitne postacie i czytał tajne księgi, niedostępne dla zwykłych śmiertelników. Poznał kilkanaście języków i dziesiątki tajemnych symboli. Bo wiele złego można było powiedzieć o Nobillusie, lecz nikt(,) kto go znał(,) nie mógł zarzucić mu lenistwa.

- Mistyk odkrył przed młodym uczniem, wiele tajemnic. - bez przec.

- zjawiska, niedostępne dla przeciętnych ludzi. - bez przec.

- Tym razem, liczył, że mistrz za pomocą kilku zaklęć i psychologicznych zabiegów, uzdrowi Wassę, co sprawi, że Kowlew stanie się wiernym wyznawcą doktora. Teraz(,) gdy Lawi pokazał próbkę swoich mocy, Jaskólski przeraził się nie na żarty. - bez podkreślonych przec.

- Kiedy Nobillus zdołał się wewnętrznie uspokoić i już miał zamiar przemówić ciepłym głosem(,) (u)słyszeli przerażający wrzask. - połącz te zdania

- Coś jak zarzynane zwierzę, ale wiedzieli, że to krzyczy człowiek. - Jakby głos zarzynanego zwierzęcia, ale wiedzieli,

- Na schodach już stała służba(,) zaalarmowana

- Z drogi(,) hołoto – wrzasnął

- gdyż chłopak był straszną niezdarą(: )
- Jaśko(,) biegnij do wsi, powiedz, że diabli u pana w domu, one będą wiedzieć(,) co robić. - wiedziały

- krzyża(,) gdy tylko spojrzał w oczy opętanej.

- To nie były jej oczy, były męskie. Patrzył z nich - usuń, niepotrzebne

- łapać powietrze, próbowała złapać oddech.

- zwróciła się do Abraham. - do Abrahama

- Następnie przeskoczył zamek w drzwiach, mimo, że nie było w nich klucza. - dałabym "szczęknął", bez podkr. przec.

- Jaskólski rzucił się do drzwi, szarpnął za klamkę, ale (drzwi) nawet nie drgnęły - tu możesz użyć powtórzenia

-()Panie Jaskólski, gdzie się pan wybiera? - zapytała(.) – Jesteś pan moim gościem – usłyszeli - () spację dodaj

- Na Boga(,) niech pan ratuję moje - ratuje

- To nie są boskie kompetencję, (O)n nie zajmuje się takimi błahostkami. Gdyby panowie tu mieli jakieś grzeszne miasto do zniszczenia, wysłałby swoich żołnierzy, ale córki carskich oficerów nie interesują (S)twórcy. - kompetencje

- krzesła stojące przy małym stoliku, przesunęły się nagle(,) ustawiając rzędem przy łóżku. Drugi ruch dłonią, siłą posadził przeciwników inkuba, na przygotowanych miejscach. - bez zazn. przec.

- A teraz(,) panowie! - Lawi

- Coś czego, żaden z was, jeszcze nie widział. - popraw na:
- Coś, czego żaden z was jeszcze nie widział.

- Nawet pan (-)Abrahamie Nobillus.

- Ciało dziewczyny uniosło się w powietrze i zaczęło obracać się, w przeciwną do ruchu wskazówek zegara stronę. Żaden z mężczyzn nie panował już nad swoim ciałem, nie mogli się ruszyć, nie mogli, mówić, ani nawet zamknąć oczu. - popraw na:
- Ciało dziewczyny uniosło się w powietrze i zaczęło obracać w przeciwną do ruchu wskazówek zegara stronę. Żaden z mężczyzn nie panował już nad swoim ciałem, nie mogli się ruszyć, nie mogli mówić ani nawet zamknąć oczu. - powt. "ciało/ciałem"

- i padł na ziemię. Trząsł się jak galareta, a jego włosy zmieniły kolor z czarnego na biały. Kucharka jako pierwsza padła na kolana

- Modlący się podnieśli głowy(,) kiedy dojrzeli blask świecy

- Wszyscy w okolicy dobrze znali starca(.) (B )ył poważany i szanowany. Prostemu ludowi, zastępował sędziego i lekarza, radził(,) jak rozwiązać najtrudniejsze problemy - bez zazn. przec.

- Ludzie od razu ucichli(,) gdy wszedł na schody, a on uśmiechnął się dobrotliwie i pobłogosławił wszystkich. Nie pytał o nic(,) (t)ylko ruszył w stronę pokoju Wassy.

- Ktoś chciał mu przeszkodzi(ć), pamiętając(,) co przydarzyło się

- jego oczom/Jej ciało - kontroluj zaimki

- Nie była ranna/w oczach ich było

- Teraz wyglądał jak Mojżesz, który ujrzał(,) jak jego lud stworzył złotego cielca(,) by oddać mu cześć. Nim wymówił pierwsze słowa(,) (d)ziewczyna spadła na łóżko, a mężczyźni - przerób, by usunąć drugie "jak"

- Teraz znajdował się tam młodzieniec, którego twarz zmieniała kształty, niczym miękka glina w dłoniach rzeźbiarza. Teraz wszyscy widzieli Inkuba. - bez przec. zazn.

- Nie masz nade mną władzy(,) inkubie – odparł gniewnie starzec.

- Proszę, wielki panie(,) wykonywałem tylko rozkazy.
- Mnie nie oszukasz(,) demonie.

- Dlatego(,) inkubie(,) musisz zginąć – odparł

- Lawi padł przed nim na kolanach i płakał. - na kolana

- Powiedział tyle niewłaściwych słów(,) gdy błagał starca,

- Leżał w celi(,) wpatrując się tępo w sufit (i) czekał.

- tak czekać, nawet do końca świata. - bez przec.

- To musiał być strażnik, razem z Augustusem. Przecież jego przyjaciel był teraz tak bardzo wpływowy. Wstawi się za niego. Lawi mógł zapomnieć o jakimkolwiek awansie, ale będzie żył.

- Ostre rogi, ostrzegały, że najmniejsza próba ucieczki, może zakończyć się dla więźnia tragicznie. - bez zazn. przec.

- Witaj(,) Lawi.

- Powinieneś (był) zgłosić, że chcesz walczyć z egzorcystą.

- Wiem(,) kochanie, ale to nie zmienia faktu

- Poświęciłem się(,) aby je wykonać.

- Lawi. Ona przeżyła. - Lavi, ona przeżyła.

- Lawi(,) kochanie, jutro

- Strażnik chichotał szyderczo(,) zamykając drzwi za Orit, nie często zdarzało mu się - nieczęsto

Tomaszu, mimo tylu "wpadek" tekst jest klimatyczny i całkiem dobry. Jeżeli dopracujesz go, może być nawet bardzo dobry, bo konsekwentnie, od początku do końca, trzymasz się pewnej konwencji, która w sumie, mimo że porusza sprawy znane i opisywane już wielokrotnie, ma jednak swój urok. To opowiadanie żyje, co jest jego bezsprzeczną zaletą.

Natomiast tytuł jest do kitu. ;) Zapowiada raczej humoreskę, a nie mroczny tekst o opętaniu. Teraz, kiedy znam już całość, mogę Ci na to zwrócić uwagę. Zmień tytuł na prostszy i nie sugeruj w nim niczego. (Wassa?)

W sumie ciężka kara spotkała nieszczęsnego demona za niesubordynację. ;) Więc nie zwalaj na kobiety słabostek mężczyzn. :D

Masz za całość dobry z plusem i możliwość negocjacji. :D
Miladora dnia 04.05.2010 14:53 Ocena: Dobre
PS. Twój tekst przypomniał mi opowiadania zebrane w tomie "Opowieści z dreszczykiem". ;)
Jack the Nipper dnia 04.05.2010 21:57 Ocena: Dobre
No, niezłe. Chociaz schematyczne to niezłe. W zasadzie masz wszystko co potrzeba.
Jeden schemat tylko mi zupełnie nie podpasował - poszedłes troche na łatwiznę z odniesieniem do wiary chrześcijańskiej. W tym sensie, ze kazdy w miarę ja zna i nie musiałes zaglebiać sie w szczegóły, wystarczyło wspomnieć o Ojcze Nasz po łacinie itp. Ciekawsze by było, gdybyś przypisal Adamowi jakąs indywidualną, egoztyczną moc i ja opisał.
Deirdre dnia 05.05.2010 08:48 Ocena: Bardzo dobre
No to wreszcie skomentuję ;) Po raz kolejny stykam się z tą historią i moje zdanie z grubsza znasz. No, ale jeszcze coś dodam. Ten tekst odebrałam tak, że chcesz poruszać się w pewnych schematach i robić porządne czytadła. Tematyka akurat tej historii nie jest mi bliska, ale jak coś innego skombinujesz to daj znać:D Miladora ładnie okresliła to opowiadanie - że żyje. W pełni się tym zgadzam, bo temat mi nie leżał, ale czytałam dalej ze względu na klimat i to, że mnie po prostu zaciekawiłeś. Super, że masz konkretny cel w pisaniu, co to opowiadanie po kolejnych wygładzeniach, jeszcze bardziej potwierdzi.
Szuirad dnia 05.05.2010 15:29 Ocena: Bardzo dobre
Przeczytalem z przyjemnością.
Widząc, pracę Miladory nie zwracałem już uwagi na błędy
Końcówka powiedziałbym, ze nie tyle dwuznaczna ile ponadczasowa :), a złośliwość demonicy i jej czyste upajanie sie upadkiem innych jeszcze to podkresla.
Czy imię Adam jest przypadkowe, czy wybraleś je z jakiegość szczególnego powodu? Może nie potrzeb nie doszukuje sie podtekstow
TomaszObluda dnia 05.05.2010 19:09
Dzięki. Chciałem napisać coś dobrego o chrześcijanach, mimo, że jak wiecie jestem raczej niewierzący,
Adam miałbyć czymś w rodzaju anioła, ale zabrakło mi sił na rozbudowanie postaci. Skupiłem się na głównym wątku. Faktem, jest, że nie chciałem tworzyć rozbudowanej psychologicznie opowieści, gdyż sam za takimi nie przepadam. Czasem przepadam.

Przepraszam bardzo, za te błędy, które były. Jak zobaczyłem, część przecinków sam bym wyłapał, i część innych błędów to brak wystarczającego skupienia. Może zbyt mało poprawek. W każdym razie wybaczcie.
SzalonaJulka dnia 10.05.2010 18:25 Ocena: Bardzo dobre
Tomaszu, umiliłeś mi nudny dyżur, za co bardzo dziękuję. Czytanie ładnej, zgrabnej i stylowej historyki wciągnęło mnie bez reszty.
Palnę Ci nawet solidny komplement doszukując się podobieństw do niektórych opowiadań I. B. Singera, którego swego czasu szczerze wielbiłam.
:D

uwaga:
- "Kowlew zaś leżał krzyżem na podłodze i wpatrywał się tępo w miejsce, w którym przed chwilą wisiała jego córka." - krzyżem leży się na brzuchu, a Wassa wisiała pod sufitem, więc biedny Kowlew musiał niezłe wygibasy robić ;)

no dobra... dodatkowy dla mnie urok przy czytaniu... mieszkam w Bronowicach... jak mnie cóś nawiedzi, będzie na Ciebie :shy:
TomaszObluda dnia 10.05.2010 18:51
Cytat:
krzyżem leży się na brzuchu, a Wassa wisiała pod sufitem, więc biedny Kowlew musiał niezłe wygibasy robić
no wiem, jak to pisałem, to wydawało mi się bardziej możliwe :)

Cytat:
no dobra... dodatkowy dla mnie urok przy czytaniu... mieszkam w Bronowicach... jak mnie cóś nawiedzi, będzie na Ciebie

Jak już ma nawiedzać to lepiej żeby inkub, przynajmniej będzie przyjemnie przez jakiś czas :)
Wasinka dnia 03.06.2010 09:08
Przecztytałam już dość dawno, ale jakoś nie zostawiłam śladu... Przyjemnie się dreptało po tej historii, choć można by było jeszcze trochę dopracować. Ale się nie czepiam :)
Czasem Inkub piszesz mała literą, czasem dużą (Sukub też), jednak rozbierać Cię nie będę, gdyż już Miladora się za to wcześniej wzięła ;)
Pozdrawiam, czekając na kolejny tekst :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty