niczym purchawkę wyniosłość rozdętą
zdeptano z siłą żywiołu tsunami,
teraz spogląda i z twarzą wymiętą
chciałaby pobiec galopem za nami,
lecz my nie chcemy prawości fałszywej,
pozostań sama i baw się lalkami
skoro nie cenisz dłoni wskroś życzliwej,
gdy maskaradą twe umiłowanie
artu poezji - oszustwo na niwie,
tyś wścibski babbit, który na śniadanie
stek bzdur połyka, łgarstw, blagą się syci,
miejsce na targu czeka drogie panie
między pietruszką a szpulkami nici,
chorą ciekawość karmić można do dna
oplotkowani nie będą nabici
w butelkę sztuki, plotka tam swobodna.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Inne artykuły tego autora: