Błękitne piórko - jacek_87
Proza » Obyczajowe » Błękitne piórko
A A A
Historia, którą chcę wam opowiedzieć wydarzyła się naprawdę. Może gdybym nie widział tego na własne oczy to bym nie uwierzył, ale mimo tego, że to się zdarzyło nie mam na to żadnych dowodów. Musicie mi uwierzyć. Piszę te słowa żeby przynajmniej w małym stopniu zrozumieć i uporządkować sprawy, które się wtedy wydarzyły. To opowiadanie ma pomóc nie wam, ale mi, pisze je dla siebie, i pewnie nawet nikomu go nie pokażę. Piszę je na zwykłych kartkach, i trzymam w łóżku pod materacem. Czasami gdy pada, wyjmuję te kartki i czytam. Czytam i piszę, coraz to nowe rozdziały tej opowieści, a w głowie słyszę jej głos:
- pisz, po prostu pisz…

Wszystko zaczęło się od błękitnego piórka. Od zwykłego małego błękitnego piórka. Ale zacznę od początku, i napiszę coś o sobie, to zajmie tylko chwilkę.
Wychowywałem się w normalnej rodzinie, nie miałem nigdy problemów z nauką, dzieciństwo wspominam bardzo miło. Najbardziej pamiętam jak jeździliśmy na wieś, do dziadków, którzy mieli ogromny ogród. Razem z siostrą potrafiliśmy przesiadywać tam godzinami, wyszukując coraz to nowe miejsca na kryjówkę. Dzieciństwo przebiegało beztrosko. Poszedłem do liceum, nie byłem ani wyjątkowo zdolny, ani też tępy czy leniwy. Można powiedzieć, przeciętniak, jakich wielu.
Miałem też dziewczynę jednak nasz związek nie przetrwał. Pewnego razu, pamiętam to jakby to było wczoraj, mimo, że minęło już prawie 40 lat, kolega podszedł do mnie na przerwie i powiedział, że słyszał niesamowitą historię…

Rozdział I

- Słyszałem niesamowitą historię, nie uwierzysz.
Spojrzałem na niego, tak cały Adam, pasjonat wszystkiego, co niesamowite i niezbadane. Ostatnio tłumaczył mi zagadnienia z fizyki kwantowej i przekonywał, że istnieje więcej wymiarów. Wcześniej próbował sfotografować Ufo, które rzekomo ktoś widział nad okolicą. Staliśmy w lesie chyba ze trzy godziny, czekając na deszczu a mimo tego jedyne, co udało nam się zobaczyć to czyste niebo i gwiazdy. Adam wyskakiwał z coraz to nowym pomysłem, wierzył w mnóstwo rzeczy, które dla mnie były po prostu stratą czasu, mimo tego bardzo go lubiłem.
- Co znowu słyszałeś, powiedziałem mimochodem, przyglądając się przechodzącym po korytarzu dziewczynom.
- Błękitne piórko.
- Co? – Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, o czym ty mówisz.
- Chodzi o to, że wyobrażasz sobie błękitne piórko, tak długo aż w końcu ono pojawia się.
- A na co mi jakieś błękitne piórko? Zapytałem, ale on zdawał się mnie nie słyszeć tylko ciągnął swój monolog
- Jeden koleś znalazł takie piórko, a dwa dni później wygrał na loterii masę pieniędzy. Kobieta, mówiła, że znalazła takie piórko jak jechała na lotnisko. Zatrzymała się żeby je podnieść i zobaczyła, że jej autobus właśnie odjechał. Spóźniła się na samolot, którym miała lecieć.
- I co w tym niezwykłego?
- Ten samolot się rozbił, rozumiesz, tylko dzięki temu, że nim nie leciała ocaliła życie.
- Czyli te piórko to taki symbol, ale czego?
- To jakby druga szansa, możliwość, żeby odmienić swoje życie.
- Nie powiesz chyba, że w to wierzysz, zapytałem, mimo, że znałem odpowiedź.
- Wiesz, co, sam próbuję, od dwóch dni, ale na razie nic jeszcze nie widziałem. Nic się nie zdarzyło.
Zaciekawił mnie ta historią, ale później szybko o niej zapomniałem. Przypomniałem sobie dopiero, gdy wracałem ze szkoły. Nie wiedzieć, czemu poszedłem przez park i uważnie się rozglądałem czy nie natknę się na jakieś piórko. Błękitne.

Rozdział II

Dni mijały szybko, Adam już nie mówił o piórku i zdaje mi się, że nawet zrezygnował z pomysłu szukania go, ja natomiast myślałem piórku coraz więcej. Podczas kolacji, oglądając telewizję, zastanawiałem się jak to będzie, gdy je znajdę, co się stanie, co się odmieni. Czy spotka mnie coś dobrego, jak tego gościa na loterii, czy może piórko mnie przed czymś ostrzeże. Wieczorem przyśnił mi się sen. Pamiętam go bardzo dobrze, gdyż śniło mi się błękitne piórko. Znalazłem je, leżało na trawie, było małe, puszyste. Chciałem je podnieść, ale usłyszałem, jakby ktoś za mną stał i mówił:

- To, czego chcesz, nie jest tym, czego pragniesz.
Pamiętam te zdanie wyraźnie, jednak wtedy nie rozumiałem jeszcze jego znaczenia. Wiedziałem tylko, że chcę znaleźć te piórko i kto wie, może wygrać w totolotka. Chociaż wtedy miałem 16 lat i pieniądze nie bardzo mnie jeszcze interesowały, wolałem raczej, żeby moja dziewczyna do mnie wróciła
- To, czego chcesz, nie jest tym, czego pragniesz, powiedział głos.
Wiedziałem, że jak się odwrócę, i zobaczę, kto to mówi to piórko zniknie. Patrzyłem się na nie, nie odwracając głowy.
- To, czego chcesz, nie jest tym, czego pragniesz, schyliłem się po piórko…
Obudziłem się.
Zapytacie mnie w końcu czy znalazłem te błękitne piórko. Tak znalazłem, ale zajęło mi to 40 lat. Nie dwa dni, nie tydzień, czy nawet miesiąc, ale 40 lat. Teraz siedząc w pokoju i pisząc te słowa patrzę na piórko, które leży koło mnie. Jest błękitne.
Zapytacie mnie, co się zmieniło odkąd je znalazłem, czy zostałem milionerem, czy może ktoś zostawił mi spadek, uratowałem się przed katastrofą?
Co się zmieniło? Absolutnie nic. NIC. Ale żeby to dokładnie zrozumieć, musimy prześledzić resztę mojej historii.. I muszę wam ją opowiedzieć, mimo, że i tak mi nie uwierzycie…

Tak jak już mówiłem, po tym śnie, który wtedy miałem zacząłem intensywniej szukać tego piórka. Minął tydzień, coraz rzadziej o nim mówiłem, ale wciąż o nim myślałem. Minął następny tydzień, nie zdarzyło się nic niezwykłego. Przez dwa miesiące, dzień w dzień wracałem do domu przez park, uważnie się rozglądając i szukając mojego piórka. Byłem pewien, że w końcu je znajdę. Potrzebowałem go. Bardzo chciałem żeby moje życie odmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednak dni mijały a ja wciąż bezskutecznie szukałem. W końcu zacząłem nawet myśleć, że może to wszystko nie prawda, że to tylko taka bajka wymyślona przez kogoś.
Ostatniego dnia marca, pamiętam to dokładnie, była środa i było deszczowo i zimno. Wychodząc ze szkoły powiedziałem sobie, o nie dzisiaj ostatni raz go szukam. Jeżeli go nie znajdę to rezygnuję, bo to widocznie bez sensu.
Szedłem szybko, zamyślony tak, że nawet nie zwracałem uwagi na nikogo. Doszedłem do parku coraz bardziej zły, czując, że zmarnowałem dwa miesiące na bezsensowne zabawy, i klnąc w myślach na Adama, że w ogóle mi o tym powiedział. Zaczęło padać, nie przejąłem się tym zbytnio gdyż miałem na sobie ciepłą kurtkę.
Nagle usłyszałem za sobą ciche – o nie, odwróciłem się i zamarłem….
W tamtym momencie zapomniałem o wszystkim, zapomniałem nawet dokąd idę i co w ogóle tutaj robię. Czas się zatrzymał a ja wpatrywałem się w najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem. Patrzyłem się, nie mogąc wyksztusić słowa, i musiałem mieć bardzo głupią minę, gdyż dziewczyna roześmiała się tylko. Z książką pod pachą, i mokrymi włosami wyglądała prześlicznie.
- Ale pogoda, powiedziała i popatrzyła na mnie z uśmiechem…
- Masz, pożyczę Ci swoją kurtkę…
Tak zaczęła się najdziwniejsza historią, jaka mi się przydarzyła.
Do domu wróciłem dwie godziny później niż zwykle, cały przemoczony, ale szczęśliwy. Matka spojrzała na mnie tylko, nie pytając o nic.
Zjadłem kolację i poszedłem do pokoju. Bardzo długo nie mogłem zasnąć. Pamiętam jak leżałem w łóżku i myślałem, że to wszystko jest niesamowite. Cały czas szukałem jakiegoś piórka a okazało się, że spotkałem właścicielkę najpiękniejszych oczu na ziemi. I to ostatniego dnia, a co by się stało gdybym nie wracał wtedy przez park?
Pamiętam jak spotykaliśmy się codziennie. Chociaż na chwilę, na 15 minut. Krótka rozmowa, uśmiech. Pamiętam, jak wyczekiwałem ostatniego dzwonka w szkole i pędziłem do parku. Czasami przychodziłem pierwszy, ale najczęściej ona już tam na mnie czekała.
Byłem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy. Myślałem, że to najlepsze, co mi się mogło przytrafić w życiu.
Nasze spotkania przerodziły się w coś więcej. Po jakimś czasie zaczęliśmy ze sobą chodzić, ot tak po prostu. Najbardziej pamiętam jak przesiadywaliśmy do późna w nocy u niej w domu, czasami u mnie i rozmawialiśmy. O wszystkim. Była moją dziewczyną, najlepszym przyjacielem i najbliższą osoba.
To ona namówiła mnie żebym drugi raz podchodził do matury. Za pierwszym razem nie zdałem, i miałem sobie w ogóle odpuścić, pamiętam, że miałem wtedy w domu niezłe piekło z tego powodu.
Ona przychodziła do mnie, przynosiła książki i uczyliśmy się.
Ona czekała na mnie pod drzwiami sali gdzie miał być egzamin.
Pierwsza się dowiedziała, że zaliczyłem i to z bardzo dobrym wynikiem.
Pamiętam jak poszliśmy wtedy na lody, ja opowiadałem jej o pytaniach, jakie miałem, o radości rodziców, gdy im powiem, że zdałem.
Ona się tylko uśmiechała…

Rozdział III

Pierwsza praca, którą miałem, w sklepie u Olsona. Była to ciężka, niewdzięczna robota, którą chciałem rzucić i poszukać czegoś innego. Zgadnijcie, kto mnie namówił, żebym tego nie robił, że jeszcze kilka miesięcy i znajdę lepszą pracę.
Zostałem.
Po kilku miesiącach Olsen, szukał kogoś, na stanowisko zastępcy kierownika sklepu, tak tego samego sklepu, w którym kilka miesięcy wcześniej pracowałem. Zdziwiłem się, że wybrał mnie. Jeszcze nie tak dawno dźwigałem ciężkie paczki, układałem towar, obsługiwałem magazyn a teraz siedziałem sobie w biurze, piłem kawę i sprawdzałem dostawy.
Mieszkaliśmy wtedy w wynajętym mieszkanku. Ona pracowała jako korepetytorka. Nasze zarobki nie były ogromne, więc nie mogliśmy sobie pozwolić na większe mieszkanie. Po moim awansie przeprowadziliśmy się jednak. Pamiętam tę radość z nowego mieszkania. Czułem się wtedy tak wspaniale, zaczynało się nasze nowe wspólne życie.
Do tej pory myślałem, że życie to ciągła wspinaczka pod górę, że trzeba walczyć o to żeby coś zdobyć, ciężko na to zapracować. Ale od czasu tamtego spotkania w parku, to tak jakbym wszedł na sam szczyt tej góry zwanej życiem i zaczął zjeżdżać w dół. Bardzo szybko.
Rzeczy działy się praktycznie same. Wszystko to, o czym od zawsze marzyłem zaczęło się spełniać.
Kiedyś powiedziałem jej, że w młodości chciałem być pisarzem. Siedzieliśmy wtedy, w parku, na ławce i patrzyliśmy na gwiazdy. To była ciepła, lipcowa noc.
- To pisz, odpowiedziała. Po prostu pisz.
- Coś ty, żeby utrzymać się z pisania trzeba być naprawdę dobrym. King zaczynał jak miał 14 lat. Nikt by nawet nie zechciał czytać moich książek. Sam nie wiem, o czym miałbym napisać.
- Po prostu pisz.
- Poza tym, nie lubię pisać na komputerze, chciałbym taką prawdziwą maszynę do pisania. Pisarstwo było czymś, o czym myślałem od dziecka, ale zawsze wydawało mi się poza moim zasięgiem. Uwielbiałem wymyślać historię, bohaterów. Nawet miałem pomysł na pierwsze opowiadanie.
Wracając następnego dnia po pracy nie myślałem o naszej wczorajszej rozmowie. Przypomniałem sobie dopiero, gdy zobaczyłem na stole nowiutką maszynę do pisania, z założonym papierem, na którym ktoś napisał jeden wyraz….pisz.
No, więc pisałem. Przez pierwsze dwa tygodnie ciągle zmieniałem i poprawiałem swoje opowiadanie. Zaczynałem pisać od nowa, dochodziłem do pewnego momentu, uznawałem, że to jest bez sensu i wyrzucałem je. Było mi wstyd, że pieniądze przeznaczone na tę maszynę do pisania mogliśmy wydać na coś bardziej pożytecznego. I wtedy leżąc w łóżku, pewnej bezsennej nocy, przypomniałem sobie o tej historii z piórkiem. Ostatniego dnia, kiedy już chciałem zrezygnować z szukania go, kiedy już chciałem się poddać, właśnie wtedy spotkałem ją.
Skoro mogłem to zrobić już wcześniej, mogę i teraz. Przez następne trzy miesiące, dzień w dzień, siadałem, pisałem, skreślałem poprawiałem.
Ona ani razu nie pytała mnie jak mi idzie, i bardzo jej za to jestem wdzięczny.
Po trzech miesiącach miałem swoje pierwsze opowiadanie. Zacząłem chodzić od agencji do agencji, pytać, dzwonić czy ktoś zechce je wydać. Napisałem ponad 40 listów, z czego otrzymałem tylko trzy odpowiedzi. Wszystkie odmowne. Widocznie w redakcji wydawniczej, mają ciekawsze zajęcia niż odpisywanie na listy.
Szukałem w Internecie, w gazetach, kogoś, kto je wydrukuje, bez rezultatu. Aż jakieś pół roku później, kiedy wracałem z pracy trafiłem na ogłoszenie. To dziwne, bo nigdy tędy nie chodzę, a dzisiaj pomyślałem, że wrócę do domu dłuższą drogą. Zastanawiałem się nawet czy by nie zostawić tego całego pisania. Myślałem, co jej powiem, gdy wrócę do domu. I nagle widzę te ogłoszenie. „Niezależna małe wydawnictwo, poszukuje początkujących pisarzy” i podany telefon. Uśmiechnąłem się.
Czy wszystko musi dziać się zawsze ostatniego dnia? Czy nie mogłem przechodzić tą droga 6 miesięcy temu, zaoszczędziłbym sobie tego całego szukania?
Następnego dnia do nich zadzwoniłem, a po trzech tygodniach, dostałem czek za swoje pierwsze opowiadanie. Nie był duży, ale czułem się, co najmniej tak jakbym dostał Nobla
Widziałem radość w jej oczach, gdy jej o tym mówiłem, co sprawiło, że poczułem się jeszcze lepiej.

Rozdział IV

To wszystko było tak dawno a pamiętam jakby wydarzyło się dosłownie wczoraj. A może pamiętam to tak dobrze, dlatego, że ostatnio miałem ten sen. O tak o nim, też wam opowiem, ale najpierw dokończmy moją historię. Zapewne ciekawi was, co było dalej.
Nie, nie stałem się sławnym pisarzem, po napisaniu tego opowiadani. Napisałem kolejnych dziewięć utworów, z czego tylko trzy zostały wydane. Zarobiłem za nie niewiele więcej niż wynosiły moje miesięczne pobory w pracy. Pamiętam jak pewnego popołudnia wspomniałem jej, że może pisarstwo to nie jest to, czym powinienem się zajmować.
-pisz, po prostu pisz.
Spojrzałem na nią ze zdumieniem. Ona jedna wierzyła we mnie mocniej niż wszyscy inni. Od niej usłyszałem więcej miłych słów niż od kogokolwiek innego. Widziała we mnie kogoś, kim nie byłem. Jej wiara we mnie, jej wieczny optymizm. Podziw, który widziałem w jej oczach sprawiał, że chciało się żyć.
Czułem się jak bohater, mimo, że byłem zwykłym człowiekiem, pracującym, piszącym po nocach. Ona widziała we mnie kogoś więcej…
To dla niej, napisałem ostatnie opowiadanie. Miałem zamiaru go nie publikować tylko dać jej w prezencie. Ona namówiła mnie żebym spróbował, ten ostatni raz i poszedł do wydawcy…
Tak bardzo chciałem być tym, kogo ona we mnie widziała, że za każdym razem, gdy odwiedzałem wydawnictwa i słyszałem słowa: „nie wydrukujemy tego opowiadania” przypominałem sobie, co mi wtedy powiedziała:
- pisz, po prostu pisz.
Pisałem…

Rozdział V

Zapytałem ją kiedyś czy jest ze mną szczęśliwa, czułem się podle, że nie mogę jej zapewnić tego, na co na pewno zasługiwała. Nie mieliśmy dobrego samochodu, nie jadaliśmy w drogich restauracjach, mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu a na jedyną wycieczkę zabrałem ją w dwa lata temu. Przy mnie nie żyje tak jakby mogła żyć. Odpowiedziała…
- Ty głuptasie, przy tobie jestem szczęśliwa, nawet nie wiesz jak bardzo.
- Ale czuje, że to nie jest w porządku. Ledwo wystarcza nam na opłaty. Nie stać mnie nawet na kupienie Ci jakiegoś porządnego prezentu.
- W życiu nie to jest najważniejsze, powiedziała i uśmiechnęła się. Tylko obiecaj, że jedną ze swoich książek zadedykujesz mi.
Boże jak bardzo ją wtedy kochałem.

Nie porzuciłem pisania, nie zrezygnowałem. Parłem do przodu. Zebrałem wszystko, co do tej pory napisałem w jedną książkę. Jak się okazało był to dobry pomysł. Znalazłem wydawcę i zarobiłem na tej książce tyle, że stać nas już było na własny samochód. Samochodu nie kupiliśmy, ale pojechaliśmy na miesiąc miodowy, na który wcześniej nie było nas stać.
Następna moja książka pt: „cud” sprzedała się już w większym nakładzie. W ciągu dwóch lat przeszliśmy od miejsca gdzie ledwie nas było stać na rachunki do miejsca gdzie mogliśmy sobie pozwolić na kupno własnego domu. Ciągle mi się zdawało, że to się nie dzieję naprawdę.
Rok później urodziła nam się córeczka. Byliśmy tacy szczęśliwi. Dzieci to najwspanialszy skarb pod słońcem. Przeprowadziliśmy się na wieś, gdzie ja dalej pisałem, a ona zrezygnowała z pracy i opiekowała się dzieckiem. Z tamtego okresu pamiętam najbardziej wspólne spacery, kiedy córeczka biegała koło nas i śmiała się radośnie.
Gdy dziecko poszło spać siadaliśmy na werandzie, tylko we dwójkę i patrzyliśmy w gwiazdy, rozmawialiśmy. Cieszyliśmy się sobą.
Widziałem w jej oczach ten sam podziw, co kilka lat temu. Widziałem tę samą wiarę we mnie, ufność. Wierzyła we mnie nawet wtedy, kiedy ja sam w siebie nie wierzyłem. Dziękowałem jej za to.
- pisz, po prostu pisz

Możecie się dziwić, co w tej historii jest takiego niesamowitego. Nie powiedziałem wam jednak o najważniejszym. Ostatnio miałem sen. W tym śnie znowu miałem 16 lat. To był dokładnie ten sam sen, który przyśnił mi się dawno temu.
Byłem w parku. Było ciepło, wiał wiosenny lekki wiatr. Widziałem leżące na ziemi piórko. Błękitne piórko. Za sobą usłyszałem głos:
- nie podnoś go, pamiętaj, że to, czego chcesz nie jest tym, czego pragniesz.
- Przecież to błękitne piórko, kto je znajdzie ten odmieni swój los, powiedziałem.
- nic nie rozumiesz, zresztą wy ludzie zawsze tak robicie. Szukacie czegoś, co odmieni wasz, los, zaklęć, magii, różnych tajemnych rytuałów. Chodzicie do wróżek by poznać swoją przyszłość. Jednak nie wiecie, że prawdziwa potęga jest w was. Nie musicie jej szukać na zewnątrz.
Odwróciłem się. Zobaczyłem postać, starszego człowieka, z siwymi włosami. Stał tam patrząc na mnie.
- kim jesteś? Zapytałem.
- nie ważne, kim ja jestem, ważne, kim Ty jesteś i w co Ty wierzysz. Choć pokażę Ci.
Podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę. Nagle zdałem sobie sprawę, że jesteśmy w tym samym parku, przez który zawsze przechodziłem, gdy wracałem ze szkoły.
- patrz uważnie. Powiedział starzec.
Zobaczyłem siebie, jak wracam ze szkoły. Byłem podekscytowany. W rękach niosłem błękitne piórko.
- ale przecież to się nie wydarzyło, ja go nie znalazłem, powiedziałem.
- ale tego właśnie chciałeś prawda?
- no tak, w parku spotkałem przypadkowo tą dziewczynę, która?
- „przypadkowo”, rzekł starzec? Sądzisz, że to był przypadek. Widzę, że dalej nic nie rozumiesz. Choć za mną.
Zakręciło mi się w głowie. Zdałem sobie sprawę, że znaleźliśmy się na cmentarzu i stoimy nad grobem. Moim grobem. Ale to nie możliwe, to się nie wydarzyło. Przecież tutaj jest napisane, że żyłem tylko 36 lat. Jednak nie to przeraziło mnie najbardziej. Grób był opuszczony, zarośnięty, jakby nikt go nie odwiedzał.
Powiem Ci, co się stało, rzekł starzec widząc moją minę. Znalazłeś piórko, przecież tego chciałeś prawda.
- no tak, ale…
- Cicho nie przerywaj mi. Znalazłeś piórko, cieszyłeś się. Wiedziałeś, że Twoje życie się zmieni. Przez trzy dni chodziłeś niesamowicie szczęśliwy jednak nic się nie stało. Czwartego dnia zadzwoniła do Ciebie twoja dziewczyna. Przecież tego chciałeś, co nie. Powtarzałeś sobie, że szukasz tego piórka i jak je znajdziesz to Twoja dziewczyna do Ciebie wróci.
- no tak, ale…
Wróciła. Byliście ze sobą jeszcze przez jakiś czas. Kończyłeś szkołę, nie zdałeś matury.
- tak, to wiem, dopiero za drugim razem…
- nie było żadnego drugiego razu, roześmiał się starzec. Zrezygnowałeś, nie próbowałeś zdawać po raz kolejny
- no tak, ale przecież dziewczyna namówiła mnie żebym…
- Jaka dziewczyna? Nie było żadnej dziewczyny, znalazłeś piórko…
Zaczynałem wszystko rozumieć.
Pokłóciłeś się z rodzicami o tę maturę i wyprowadziłeś się z domu. Razem ze swoją dziewczyną zamieszkaliście w wynajętym mieszkaniu. Znalazłeś pracę w takim sklepie, u Olsena
- tak wiem, pracowałem tam jakiś czas, potem zostałem zastępcą kierownika…
- Zwolnił cię po 4 miesiącach, rzekł starzec. Wkurzony znalazłeś inną pracę, ale tam też zbyt długo nie pracowałeś. Zaczęły się coraz częstsze kłótnie o pieniądze. Po jakimś czasie dziewczyna zostawiła Cię. Ty jednak miałeś pomysł skąd wziąć pieniądze. Postanowiłeś, że będziesz pisarzem
- tak dokładnie, od dzieciństwa o tym myślałem..
Ale nic nie napisałeś. Znaczy miałeś jedno opowiadanie, którego nikt nie wydał. Odwiedziłeś może z 3 czy 4 wydawnictwa i zrezygnowałeś. Zacząłeś pić i…
- przestań nie chcę dalej tego słuchać.
- Ale to przecież twoje życie. Przynajmniej tak by wyglądało gdybyś znalazł to, czego tak szukałeś. Wszyscy jesteście tacy sami, rzekł starzec. Czekacie, że wydarzy się w waszym życiu taka chwila, która wszystko zmieni. Najlepiej żeby ktoś za was zmienił wasze życie. Czytacie horoskopy, szukacie magicznych talizmanów, błękitnych piórek, zaklęć. A wszystko, czego potrzeba jest w was.
- ale przecież nie znalazłem tego piórka
- bo go nie potrzebowałeś. Potrzebowałeś czegoś innego. Wiary…
- jestem wierzący
- Wiary w siebie. I spotkałeś osobę, która w Ciebie uwierzyła. Uwierzyła w Ciebie, mimo, że ty sam w siebie nie wierzyłeś. Widziała w tobie kogoś, kogo Ty sam nie widziałeś. Ale z czasem ty też zacząłeś to w sobie dostrzegać. To był jedyny sposób żebyś sam zaczął w siebie wierzyć.
- mówisz, o… Ale spotkaliśmy się w tym parku przypadkowo.
- Uwielbiam słowo „przypadek”, rzekł starzec.
To ona była Twoim piórkiem, była Twoim talizmanem, była odpowiedzią na to, czego szukałeś. Była tam żeby Ci wskazać coś, czego sam nie potrafiłeś w sobie dostrzec.
Ale to już nie pierwszy raz, tak robię. Nie pierwszy raz spowodowałem zdarzenia, które wy nazywacie „przypadkiem”.
I to nie ona sprawiła, że jesteś tym, kim teraz jesteś. To miłość. Ona zobaczyła w Tobie kogoś, kim dopiero mogłeś się stać. Zrobiła to, ponieważ Cię kochała. To właśnie dzięki miłości uwierzyłeś w siebie. Tego potrzebowałeś i to zostało Ci dane. Bezwarunkowo…
Obudziłem się. Leżałem nieruchomo w ciemnym pokoju przez chwilę nie wiedząc gdzie jestem i co się dzieję. Nic z tego nie rozumiałem, zdawało mi się, że znowu mam 16 lat. Czułem się zagubiony…
Usłyszałem jej oddech, spała koło mnie. Rozpłakałem się. Płakałem długo, aż światło poranka osuszyło moje mokre od łez policzki…
I to już koniec historii, drogi czytelniku. Wiem co pewnie teraz myślisz, że to absurd, że sam to wymyśliłem. Może i tak. Może masz rację, może tak właśnie było Nie mam na to żadnych dowodów. Musisz mi uwierzyć na słowo. No chyba, że pokażę ci piórko, które znalazłem następnego dnia. Po prostu, obudziłem się a one tam leżało. To zwykłe piórko, pewnie jakiegoś ptaka, ale nie znam się na tym zbyt dobrze. Często śpię przy otwartym oknie, więc mogło sobie przez nie wlecieć. To zwyczajne piórko. Właśnie teraz, pisząc te słowa, leży koło mnie na stoliku. Zwyczajne piórko.
Zwyczajne błękitne piórko.
Pewnie jakiegoś ptaka.
Na pewno…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
jacek_87 · dnia 06.05.2010 08:47 · Czytań: 550 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Darksio dnia 06.05.2010 10:23
Cytat:
Może gdybym nie widział tego na własne oczy to bym nie uwierzył, ale mimo tego, że to się zdarzyło nie mam na to żadnych dowodów. Musicie mi uwierzyć. Piszę te słowa żeby przynajmniej w małym stopniu zrozumieć i uporządkować sprawy, które się wtedy wydarzyły. To opowiadanie ma pomóc nie wam, ale mi, pisze je dla siebie, i pewnie nawet nikomu go nie pokażę. Piszę je na zwykłych kartkach, i trzymam w łóżku pod materacem. Czasami gdy pada, wyjmuję te kartki i czytam. Czytam i piszę, coraz to nowe rozdziały tej opowieści, a w głowie słyszę jej głos:

To, tej, tego, te, go itp. Zobacz ile zaimków w tak krótkim fragmencie. Nie będę dalej wyłapywał, wiesz już o co chodzi, więc wyłapiesz sam. To są takie płotki, które trzeba przeskoczyć, a czytelnik chce czytać, a nie skakać jak kozica.

Cytat:
o sobie, to zajmie tylko chwilkę.
Wychowywałem się w normalnej rodzinie, nie miałem nigdy problemów z nauką, dzieciństwo wspominam bardzo miło. Najbardziej pamiętam jak jeździliśmy na wieś, do dziadków, którzy mieli ogromny ogród. Razem z siostrą potrafiliśmy przesiadywać tam godzinami, wyszukując coraz to nowe miejsca na kryjówkę. Dzieciństwo przebiegało beztrosko. Poszedłem do liceum, nie byłem ani wyjątkowo zdolny, ani też tępy czy leniwy. Można powiedzieć, przeciętniak, jakich wielu.

Tu sprzedajesz siano ze starego siennika. Wypełniasz tekst chyba tylko po to aby zwiększyć objętość Twojego "dzieła". Ale to nic nie wnosi do opowiadania, a sprawia, że czytelnik zaczyna dłubać w nosie i to na samym początku.

Cytat:
prześledzić resztę mojej historii..

jedną kropkę zlikwiduj.

Cytat:
odwróciłem się i zamarłem….

Nie ma takiego znaku interpunkcyjnego.

Cytat:
wtedy miałem 16 lat

Liczebniki piszemy słownie.

Cytat:
- Masz, pożyczę Ci swoją kurtkę…

Nie ma uzasadnienia dla dużej litery

Cytat:
- pisz, po prostu pisz

Tu z kolei zacznij wielką literą, przejrzyj tekst, bo takich miejsc masz więcej.

To ode mnie tyle, jeśli chodzi o techniczną stronę, Twój tekst jest długi, zostawię coś dla innych. Właśnie, mam dla Ciebie małą radę, następnym razem podziel na części i sukcesywnie zamieszczaj, ułatwisz tym ocenę innym i na podstawie sugestii będziesz miał możliwość naniesienia poprawek w częściach następnych i zamieszczania ich już wygładzonych. Pozwoli to zaoszczędzić roboty komentatorom i co za tym idzie dostaniesz mniej "batów".
Co do merytorycznej strony. Pomysł niezły, choć częściowo oklepany (starzec - niczym duch przeszłości u Dickens'a). Niestety opowiedziane nieciekawie, głównie z uwagi na dużą ilość literackiej "waty", którą sprzedajesz. W części ze starcem, który tłumaczy bohaterowi co go alternatywnie czekało robisz z czytelnika półgłówka, któremu trzeba podawać wszystko na tacy. Kobinujesz jak koń pod górę, aby wytłumaczyć coś, co nawet średniointeligentny poganiacz słoni z Tajwanu już dawno zrozumiał, doczytawszy tak gdzieś do jednej trzeciej Twojego opowiadania. Moim zdaniem tekst do uratowania, ale musisz wziąć brzytwę i ciach, ciach, ciach! Nie oceniam z uwagi, iż jest to Twój debiut. Pozdrawiam.
Wasinka dnia 06.05.2010 14:53
Hmm... Zaczęłam czytać i się zainteresowałam. Potem przyszło znużenie. Nie wiem, jak inni, ale wcześnie zaczęłam przeczuwać zakończenie. Niemniej jednak popracuj trochę nad tekstem, weź pod uwagę wskazówki darxxa.
Mam wrażenie, że pokłóciłeś się z przecinkami. Są tam, gdzie być nie powinny, a nie ma ich, gdzie by się przysłużyły - chyba robią Ci psikusy. Bo interpunkcja bywa złośliwa ;)

Interpunkcję, myślę, przeanalizujesz, ale ode mnie taka wskazówka - nie stawiaj przecinka między "mimo że" (mimo, że -brr). Te słowa naprawdę się lubią, nie rozdzielaj ich niepotrzebnym znakiem.
Ponadto sprawdź inne przecinkowe niedomagania.

I jeszcze, niektóre tylko, błędy":

te piórko - to piórko

nie prwada - nieprawda

nie ważne - nieważne

Sposób zapisu dialogu - wypada to nadrobić.

A potem - zobaczymy. Jeśli będziesz miał problem z interpunkcją (czy z inną literacką sprawą) - pomogę. Na ile potrafię...

Pozdrawiam :)
jacek_87 dnia 12.05.2010 21:32
No w końcu konstruktywna krytyka, dziękuje moi drodzy.
Wasinka dnia 13.05.2010 10:56
Witaj.
Nie poprawiłeś żadnego błędu, a byłeś już tu przecież... i nie tylko jeden raz...
jacek_87 dnia 16.05.2010 15:56
niebawem wstawię wersję poprawioną :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:47
Najnowszy:emilikaom