To był zwykły dzień.
Po wyczerpujących czterech lekcjach w szkole (dwóch wf-ach, godzinie wychowawczej i PO), wróciłem do domu, podgrzałem grochówkę i delektowałem się jej smakiem przez najbliższe pół godziny. Najedzony, stwierdziłem, że zupa grochowa to nie jest to, czego w tej chwili moja dusza potrzebuje najbardziej. Dlatego też uciekłem z magicznego świata grochówki w magiczny świat muzyki – najwspanialszej sztuki z pośród wszystkich. Czasem pozwala zapomnieć, innym razem rozsadza serce. Dziś pełniła rolę mojej partnerki do snu, nikt przecież nie chce zasypiać sam. „Impossible Opening” Jana Kaczmarka to kobieta, z którą sypiam średnio cztery razy w tygodniu, obecnie jest najlepsza. Jeanette ( bo tak ma na imię) potrafi mnie i rozgrzać, i uspokoić, tak jak przystało na idealną dziewczynę. Ponadto wiem, że gdy się obudzę to wystarczy ją zawołać a ta się zjawi z powrotem by mnie uszczęśliwić. Nic dziwnego, że natychmiast zasnąłem. Spałem zaledwie piętnaście minut, gdy przyszedł do mnie sms. Uwielbiam odgłos wibracji telefonu. Do póki nie okaże się, że to kolejna oferta Plusa, jest nadzieją na to, że ktoś o mnie czasem pomyśli. Przypuszczam, że gdybym od poniedziałku do piątku, powiedzmy o 16.00 umierał a o 23.00 zmartchwystawał, to nikt, prócz mojego ojca, nie zauważałby tego. To smutne. Telefon daje mi nadzieje, że tak nie jest. Dziś nie był to Plus GSM, nie było to też tysiąc szans na wygranie mercedesa. To była Julia. Nagle Serce zaczęło mi walić niczym pierwsze bębny w piosence Flash, do tego te drżące ręce. Ledwo, co trafiłem w przycisk „otwórz”. Gdyby nie dość duża powierzchnia mojego kciuka, to kto wie, czy nie musiałbym prosić o to matki. Na ekranie telefonu wyświetlił się napis: „Będę u Ciebie za 20 min”
Pomyślałem: cudownie!! Wiedziałem, że musiało się coś stać, ale nie obchodziło mnie to. Trwałem jedynie w myśli, że zaraz Ją zobaczę. Błyskawicznie pobiegłem do łazienki przylizać grzywkę, w drodze uprzedziłem ojca o niespodziewanej wizycie oraz zmieniłem stare dresowe spodnie, na nowe dresowe spodnie. Zostało 19 i pół minuty!! Co robić? Wiem! Pobiegłem do salonu, wyciągnąłem jakąś książkę o mądrze brzmiącym tytule: „ Synapsy Ludzkiego umysłu, a konwencja miłości”- idealne, facet z taką książką w rękach na pewno robi wrażenie. Jeszcze tylko 19 minut!! Usiadłem za biurkiem, otworzyłem książkę i przez 15 minut wpatrywałem się w nią jak głupi, nie czytając ani słowa. Już chciałem wstać zerknąć przez okno, czy aby nie nadjeżdża, gdy uchyliły się drzwi mego pokoju. To była ona. Piękna jak zawsze, tylko nieco zasmucona. Widząc łezkę w Jej oku próbowałem zapytać: ”Co się stało? ”, ale ona przerwała mi, mówiąc:
-George, pamiętasz jak powiedziałeś, że gdy tylko będę chciała, zabierzesz mnie daleko stąd i zadbasz bym już nigdy się nie smuciła?
- Oczywiście, że pamiętam, cały czas to podtrzymuję.
- Jedźmy tam teraz!
Miałem ochotę zabrać ją tam natychmiast, jednak czułem, że trochę wypiła, więc powiedziałem,:
-Dobrze, ale przed tym połóżmy się na moment, jesteś teraz w szoku i nie możesz prowadzić.
Nic nie odpowiedziała, podała tylko dłoń chcąc bym ją poprowadził do łóżka. Podłożyłem jej poduszkę pod głowę i przykryłem kocem, mrużąc oczy powiedziała:
- Proszę, połóż się obok mnie, później się spakujesz.
Tak, też zrobiłem, straciłem poczucie czasu i zasnąłem przy Jej boku. Było cudownie. Gdy się obudziłem na miejscu Juli zobaczyłem Jeanette.
To był zwykły dzień.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
wojtekpochwala · dnia 09.05.2010 09:15 · Czytań: 990 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 15
Inne artykuły tego autora: