z Gombrowicza lubię dzienniki, bo wyłazi z nich kawałek prawdy, że droga artyzmu (poczucia wyjątkowości) nie przynosła mu szczęścia. jest tam też przepiękny fragment, gdy Gombrowicz leży na plaży i drzemie sobie (na brzuchu). podnosi głowę, a tu odwrócone przez fale machajace przeraźliwie odnożami kraby (chyba) czy jakieś inne zwierzątka morskie (dawno czytałam, nie pamiętam dokładnie). no i Gombrowicz zaczął nerwowo ratować te kraby, odwracać je.. po pewnym czasie podniósł głowe wyżej...a tu cała plaża... nie uratuje wszystkich...i tu się zasmucił. ale niepotrzebnie przecież, kilka uratował. to bardzo ludzki fragment.
dla mnie ideałem artysty jest Goethe, bo potrafił pogodzić to co ludzkie, z tym co boskie w człowieku. pomimo trudnego życia potrafił być szczęśliwy (no, powiedzmy zrównoważony i spokojny) nawet z bagażem geniuszu
. ale to trudne , rzeczywiście (to nie z autopsji broń Boże, tylko z obserwacji
)
Corpseone, dobrze , ze jesteś opóźniny w rozwoju
. gorzej być przyśpieszonym ponad miarę, można nie udźwignąć