Nasza miłość była jak wiatr - nie widziałem jej, ale czułem...
Wsiadł do samochodu. Zerknął jeszcze na miejsce pasażera, jakby chciał sobie przypomnieć chwile, gdy Ona... Szybko odwrócił wzrok. Wcisnął przycisk w odtwarzaczu. Z głośników popłynęła muzyka. „Nigdy więcej światła świec, nigdy więcej fioletowego nieba. Nikogo nie ma w pobliżu, gdy moje serce powoli umiera”. Przekręcił kluczyk w stacyjce. Ruszył...
Mknął znaną sobie dość wąską drogą pośród pól i lasów. Z rzadka mijał jakieś inne auto. Było pusto, jak się spodziewał i to mu bardzo pasowało. Spojrzał na prędkościomierz. 120 km/h. Za wolno. Docisnął pedał gazu aż wskazówka zatrzymała się na 150 km/h.
- Pogodziłem się z losem i wtedy zjawiła się Ona... - Chwila ta wydała mu się odległa i nierealna... Nie miał co liczyć na powtórkę. Jego życie się skończyło wraz z odejściem Tej, którą tak kochał. Nie miał już ani chęci, ani siły. Na nic. Jego rzeczywistość przypominała sinusoidę. Raz cudownie, raz fatalnie... Potrafiła nie odezwać się tygodniami... Nie potrafił tego znieść.
Niepostrzeżenie droga zaczęła się zwężać, a drzewa rosnące po obu stronach na poboczach niebezpiecznie zaczęły się do siebie zbliżać.
- Jeśli zapomnę o Tobie, niech Bóg na niebie zapomni o mnie... - Sparafrazował w myślach cytat z III części "Dziadów", który mu zawsze się podobał. Nie zapomni, nie zdąży. A nawet, jeśli miałby żyć jeszcze 100 lat i tak by nie zapomniał. O Boga był spokojny. 160 km/h.
Nie chciał wiązać się z nikim innym. Kimś, kto wypełniłby pustkę w jego życiu i usunął samotność z serca. Każdą porównywałby do Niej. Żadna nie byłaby aż tak dobra, czuła, kochana... Czułby się, jakby Ją zdradzał. A przecież potrzebował ciepła, miłości, czułości... Znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Choć zasadzie wyjście było jedno. Ostateczne. 165 km/h.
Chciał jeszcze przypomnieć sobie piękne chwile, które z Nią spędził. Ehhh... Nie mógł. Nie potrafił. Tak, jakby został zaprogramowany na to, co za chwilę zamierzał zrobić. Każde dobre wspomnienie mogłoby osłabić jego wolę. Zmusić do rezygnacji, zboczenia z wyznaczonego z pełną determinacją, ustalonego toru. Do głowy cisnęły się tylko te bolesne, o których zawsze chciał zapomnieć. Teraz opanowały go zupełnie, jakby pilnując, by wypełnił swoje postanowienie do końca. 170 km/h.
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?!? Dlaczego Ona nie tęskni? Dlaczego nie mówi "kocham"? Dlaczego nie mówi "nie kocham"? Dlaczego jest taka zimna, jakby kompletnie nie obchodziło Jej to, co czuł? Co ON czuł. Nacisnął "repeat" by ponownie usłyszeć ten sam utwór oraz pogłośnił, bo przy tej prędkości nie słyszał już prawie muzyki. 175 km/h.
Spokój. Dziwny spokój opanował jego duszę. W ogóle się nie bał i nie denerwował. Droga wyglądała już teraz na tak wąską, że wydawało mu się, że samochód jest zbyt szeroki, by się na niej zmieścić. Pedał gazu opierał się już niemal o podłogę. 180 km/h.
Już za 3 sekundy zetknie się z rosłym drzewem, które teraz jeszcze majaczy w oddali. Często tędy przejeżdżał, więc doskonale je pamiętał. Wybrał z premedytacją. Już za 2 sekundy...
Zamknął oczy. Nie dotrzyma słowa. Miał do Niej zadzwonić, powiedzieć "kocham Cię" tuż przed śmiercią. Jeśli miałby czas. Teraz miał. Mógłby mieć. Nie... "Nigdy ci nie wybaczę, jeśli zrobisz coś głupiego". Pamiętał Jej słowa. Ale już w nic nie wierzył. Czy to coś zmieni, jeśli Ona mu nie wybaczy? Już za sekundę... Za…
Jego serce umarło w samotności.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
edan · dnia 16.05.2010 09:53 · Czytań: 853 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: