Tutek - Miladora
Proza » Miniatura » Tutek
A A A

Uczucie jest zawsze uczuciem, niezależnie
od tego, kto i w jaki sposób je ofiarowuje.

 Tutek

   Mały wiejski pokurcz o szorstkiej sierści, utykający na jedną łapkę. Kundel, jakich wiele włóczyło się po wszystkich okolicznych obejściach. A jednak miał coś, co odróżniało go od innych psów podwórzowych. Tutek bowiem umiał się… uśmiechać. Właściwie to nawet śmiał się. Rozciągał mordkę, unosił górną wargę i pokazując wszystkie zęby, machał ogonem tak, że omal mu tyłek nie odpadał, dając tym wyraźnie do zrozumienia, jaki jest radosny. Nie wiem, dlaczego swoim uczuciem obdarzył właśnie nas – mnie i moją córkę. Wiem jedynie, że była to miłość od pierwszego wejrzenia i bezwarunkowa.

   Tutek mieszkał w małej, góralskiej wiosce, niedaleko granicy słowackiej. Podwórko dzielił wraz z dwoma jeszcze, nieco większymi kundlami, ale nie ulegało wątpliwości, kto był najważniejszy. To on dawał sygnał, że należy ruszyć w pościg za przejeżdżającym wozem i obszczekać go zwyczajowo, on także najgorliwiej rzucał się do kopyt koni, czego pamiątką była właśnie owa zdezelowana nieco tylna łapka. Według podwórkowej hierarchii miał również pierwszeństwo w dostępie do miski. Nie wiadomo, jakim cudem wywalczył sobie przywileje, ponieważ nigdy nie widziałyśmy, by Tutek wdawał się w jakiekolwiek scysje czy zatargi. A jednak był niekwestionowanym panem podwórza, stodoły i resztek jedzenia, które wynosiła gaździna, najczęściej wyrzucając je po prostu zza drzwi kuchni.
   Inną cechą Tutka był nieustający pociąg do wędrowania i bardzo szybko przekonałyśmy się o tym na własnej skórze. Wystarczyło, żebyśmy wyszły przed dom, i sam już widok czerwonego plecaczka zarzuconego na ramię stanowił dla niego sygnał, że pora wyruszyć. Nie byłyśmy w stanie zatrzymać go żadnym jedzeniem. Podnosił głowę, rozglądał się i porzucał najsmaczniejsze nawet kąski, byle móc iść z nami.
   Z biegiem czasu, zwłaszcza gdy miałyśmy coś innego w planie niż włóczęgę po lasach, przerodziło się to w swoistą ciuciubabkę z Tutkiem. Zamykałyśmy skrzętnie wszystkie furtki w obejściu, starając się wymknąć niespostrzeżenie, on jednak zawsze potrafił wyczuć pismo nosem i pognać za nami. Sobie tylko znanym sposobem przedostawał się na zewnątrz i dołączał pospiesznie, machaniem ogona i uśmiechem dając znak, że jest gotów do drogi.
Nie pomagało, że zanim zdołał opuścić obejście, chowałyśmy się za murem pobliskiego cmentarza – zawsze nas znajdował. Nie stanowiła dla niego przeszkody również rzeka, chociaż po pewnym zajściu, gdy Tutka zaczął znosić silniejszy prąd wody i zmuszone zostałyśmy do powrotu, by ratować mu skórę, wybierałyśmy już zawsze bardziej spokojne i płytkie połacie, czasem w ogóle rezygnując z przeprawy.
   Tak więc Tutek włóczył się z nami po górach i lasach, miał swój udział w kanapkach, jakie zabierałam na całodniową wycieczkę, i widać było, że jest bezmiernie szczęśliwy. Odległości nie robiły na nim żadnego wrażenia. Pod wieczór, po przebyciu Bóg wie ilu kilometrów, z czego większość przypadała na przeróżne chaszcze i bezdroża, Tutek bez śladu zmęczenia wbiegał na podwórze, zapowiadając szczekaniem nasz powrót. Tak trwało rok po roku…

   A potem, pewnego dnia, gdy przyjechałyśmy jak zwykle na lato – nie wybiegł nam na spotkanie. Leżał, częściowo sparaliżowany, pod snopkiem zboża na polu obok obejścia i skowyczał cichutko. O jeden raz za dużo rzucił się do kół przejeżdżającego wozu, by spełnić obowiązek pilnowania domu. Nic nie dało się zrobić. Brak auta wykluczał transport do weterynarza. Można było jedynie podawać pokarm, wodę i liczyć na naturę. Ale Tutek nie chciał jeść…
Gdy wyszłyśmy na polną dróżkę prowadzącą do rzeki, spostrzegł to i zaczął pełznąć za nami. Mimo nalegań, by został, czołgał się metr po metrze i wlokąc tylne nogi po kamieniach, skuczał rozpaczliwie, jakby prosząc, by zaczekać na niego. Zawróciłyśmy… Skomlał długo w noc, potem ucichł i rano, mimo poszukiwań, nie udało się go odnaleźć…

   Wiele razy przyjeżdżałyśmy jeszcze do owej wioski na wakacje. W obejściu kręciły się inne psy, gazda remontował starą chałupę po ojcach, przebudował stodołę, czas płynął i wieś zmieniała się, nowocześniała. Przeobrażeniom uległo także koryto rzeki i pobliskie lasy.
Nadal wędrowałyśmy jednak po różnych wertepach, odkrywając nowe dolinki i przejścia, natrafiając wielokrotnie na sarny, a nawet ślady niedźwiedzia, i zawsze towarzyszyło nam wrażenie czyjejś obecności.
   – Pamiętasz, jak Tutek… – mówiła któraś z nas i wtedy, przysięgłabym, że asystujący nam cień się uśmiechał.
Taka banalna historia psiego uczucia, prawda?
Ale jak inaczej można odpłacić za przyjaźń, jeśli nie pamięcią?

   Może właśnie dlatego lubię Axela Munthe…

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 17.05.2010 09:41 · Czytań: 1863 · Średnia ocena: 4,4 · Komentarzy: 62
Komentarze
Lukas Wolf dnia 17.05.2010 10:09 Ocena: Bardzo dobre
Pięknie, pięknie.
Przecinków nieśmiałbym się czepić, choć może brakowało mi ich parę razy. Chyba literówka jakaś w "skuczał rozpaczliwie" - jeśli "skowyczał" to powtórka.
Pozdrawiam
JaneE dnia 17.05.2010 10:30 Ocena: Bardzo dobre
Chwyta za serce. Taka psi przyjaźń jest naprawdę niezwykła, bo przecież zupełnie bezwarunkowa.

Zastanowiło mnie tylko jedno, nie wiem ile lat temu zdarzyła się ta historia, ale na wsiach zazwyczaj weterynarz przyjeżdża do gospodarzy ( szczepić psy, badać bydło itp).

Pozdrawiam
Lukas Wolf dnia 17.05.2010 10:37 Ocena: Bardzo dobre
Ups, zapomniałem ocenić. Już to poprawiam :)
Krystyna Habrat dnia 17.05.2010 10:43 Ocena: Bardzo dobre
Opowieści o zwierzętach nie są łatwe. Pamiętam jeszcze te Adolfa Dygasińskiego, jakie czytywałam, bo były w domu, i one mnie nudziły. Odpychała naturalistyczna, melancholijna atmosfera prowadząca nieodmiennie do dramatu. O ile dobrze pamiętam: kot powodował pożar, w którym ginęła cała rodzina i jeszcze zżerał pisklęta, których rozwój śledziliśmy. Ulubiony pies ugryzł pannę z dworku i nie pomagało, że pokornie znosiła zabiegi przeciw wściekliźnie, jakie stosował obiekt jej nieszczęśliwej miłości- lekarz. Ale tobie udało się zrobić zwykłą opowieść o piesku z większym wdziękiem i nie nudzić sentymentami.
sirmicho dnia 17.05.2010 10:55 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
które wynosiła gaździna, czasem wyrzucając je po prostu zza drzwi kuchni.

to wynosiła czy wyrzucała? Rozumiem, że chodzi o to, że wynosiła, a czasem wyrzucała... ale jakoś ten zapis mi tego nie przedstawia w ten sposób. Później w tekście masz podobny zabieg.

Cytat:
Z biegiem czasu, zwłaszcza gdy miałyśmy coś innego w planie niż włóczęgę po lasach,

zamień np na tułaczkę, wycieczkę, spacer... bo włóczęga pojawia się już wcześniej.

Cytat:
skuczał rozpaczliwie

co robił?

Cytat:
Taka banalna historia o psim uczuciu, prawda?
Ale jak inaczej można zapłacić za przyjaźń, jeśli nie pamięcią?

No właśnie, już chciałem napisać, że to takie banalne i na siłę wyciskasz łzy, ale po pojawieniu się tych zdań, widzę celowość.

Ładne, ładne.
Wasinka dnia 17.05.2010 11:14
Witaj, Miladoro.
Przechodziłam właśnie tędy i natknęłam się na... Tutka :) I jego pełną ciepła historię...
No i tak przy okazji się lekko przyczepię... ;)

"Właściwie to nawet... śmiał się" - jakoś mi chrzęści ten zaimek zwrotny na końcu;

"Według podwórkowej hierarchii, miał również pierwszeństwo w dostępie do miski." - proponowałabym zrezygnować z przecinka :) ;

Wystarczyło, żebyśmy wyszły przed dom (-) i sam już widok - tu z kolei bym z niego skorzystała;

czerwonego plecaczka, zarzuconego na ramię, - podkr. bym wyrzuciła;

jakie zabierałam na całodniowe wycieczki (,) i widać było:

na wakacje. Na podwórku - powt.;

po ojcach - chyba spacja za dużo pomiędzy tymi wyrazami... ;

asystujący nam cień uśmiechał się. - pomyślałabym, czy nie zmienić szyku na "się uśmiechał", ale to indywidualne odczucie;

Taka banalna historia psiego uczucia, prawda? - w zasadzie to nie powinno być znaku zapytania, bo zdanie nie zaczyna się od cząstki wskazującej na zdanie pytające, ale teraz coraz częściej sie tak pisze (bo normalnie to prawidłowiej rozdzielić na dwa zdania...).

Jakoś nie do końca przemówiła do mnie końcówka (dwa przedostatnie zdania konkretnie), ale ogólnie jest sympatycznie.

No i ten weterynarz - nie można było zadzwonić? (chyba że brak zasięgu albo w ogóle telefonu).

Miło było przeczytać :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Miladora dnia 17.05.2010 11:15
Dziękuję, Wolfku - "skuczał" to nie literówka, to coś w rodzaju skomlenia, pojękiwania. I proszę, jeżeli brakowało przecinków, to daj mi cynk, gdzie, ponieważ po etapie nadmiernego ich stawiania, mam chyba teraz regres. :D

Jane, dziękuję - historia zdarzyła się ponad kilkanaście lat temu - nigdy w tej wiosce nie widziałam weterynarza, choć zapewne sprowadzali go w jakichś przypadkach. Nie sądzę, by psy były szczepione kiedykolwiek - było ich za dużo i zbyt szybko się zmieniały - nie przywiązywano do nich wagi - przeżył, to przeżył, nie cackano się z nimi, niestety. Ot, proste, twarde życie... ;)

Dzięki za wizytę, Sokolko - a pamiętasz jeszcze książki Grabowskiego? "Kochany zwierzyniec", "Reksio i Pucek", "Puc, Bursztyn i goście"? Te opowieści były pełne ciepła i humoru. Pełne ciepła są także historie Axela Munthe, zawarte w "Księdze z San Michele" i w "Ludziach i zwierzętach" - jest tam cały rozdział zatytułowany "Psy na Capri". Polecam. ;)

Buziaki dla Was.
Darksio dnia 17.05.2010 11:31 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo ciepła Ta Twoja opowieść. Bardzo celnie spointowałaś. I nie mam tu na myśli tego konkretnego pieska, który uległ wypadkowi. Nasze pupile ze względu na krótszy okres życia często nas opuszczają. Pozostaje nam tylko pamięć o nich, bo przecież każdy zwierzak ma swój niepowtarzalny charakter, co z resztą ładnie opisałaś. Dzięki Twojej miniaturce przypomniałem sobie o mojej dobermance, którą pokonał rak. Warto pisać na takie tematy, choć zdawać by się mogło, że jest to opowieść opisująca sytuację, jakich wiele. Może i tak, ale dzięki takim opowiadaniom możemy przystanąć i choć chwilę pomyśleć o naszych towarzyszach.
SzalonaJulka dnia 17.05.2010 11:31 Ocena: Świetne!
Oczywiście, że pies może skuczeć, za to człowiekowi może być "skuczno", np. za nieżyjącym przyjacielem - nieważne czy dwu, czy czworonożnym.
Bardzo miła historyjka - rzeczywiście zbliżona klimatem do opowiadań Grabowskiego, którego uwielbiałam w dzieciństwie, a niektóre powiedzonka z jego książek zostały w moim języku na zawsze.
Uderzył mnie ten uśmiechający się cień - mnie też towarzyszą cienie zwierząt, które kiedyś były mi bliskie. I nie ma znaczenia to, czy widzę je dzięki sile przyzwyczajenia, bo wierzę, że rzeczywiście są za mną i dzieki temu nie czuję się sama.
Dziekuję za dedykację i ślę buzaki :D
Miladora dnia 17.05.2010 11:39
Uff - ubiegliście mnie, Sirmiś i Wasinka. :D

Sirmiś - nie chciałam rozbudowywać - gaździna czasem wynosiła jedzenie dla psów, lecz najczęściej po prostu wyrzucała resztki na podwórze, uchylając drzwi kuchenne. "Skuczał" to prawidłowy zwrot. ;)
Faktycznie "włóczęga" się powtarza - zmienię na coś innego. Dzięki. :D

Dziękuję za przecinki, Wasinka - racja. :D
W wiosce był telefon tylko w punkcie pocztowym. A kotami i psami nikt się nie przejmował. Ludzie nie rozpieszczali ani siebie, ani zwierząt - co innego koń czy krowa, ale zwykły pies? Niestety... :shy:
Kiedy chodzi się po szlakach, które przemierzało się w czyimś towarzystwie, odczuwalny jest brak tego kogoś - czasem naprawdę można mieć odczucie, jakby nadal był tam, z nami - stąd takie zakończenie. I naturalne jest, że się wspomina wtedy... ;)
sirmicho dnia 17.05.2010 11:45 Ocena: Bardzo dobre
a propos skuczenia - to musi być jakaś gwara albo regionalizm. Pierwszy raz spotykam się z takim określeniem, choć teraz jak przeglądam Internet to widzę, że faktycznie używany jest ten czasownik. Internetowy słownik PWN też milczy na ten temat.
Miladora dnia 17.05.2010 11:49
Do licha, nie nadążam. :D

Dziękuję, Darksiu - przyjaźń, to przyjaźń, prawda? Nieważne czy z człowiekiem, czy ze zwierzęciem - uczucie jest podobne. I właśnie pamięć takich uczuć jest warta zachowania, bo nadal wzbogaca. ;)

Szalonka - wiedziałam, że zrozumiesz. :D Ja zresztą widzę uśmiechającego się Tutka do dzisiaj - tak, jakby stał koło mnie, zadowolony, że go przywołałam. ;) Dzięki.

Buziaki. :D
Darksio dnia 17.05.2010 11:52 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
metr po metrze i wlokąc tylne nogi po kamieniach

może jednak zmienisz na "łapy"? Nogi u psa trochę dziwnie brzmią.
Wasinka dnia 17.05.2010 11:56
Oczywiście, Miladorko, że się wspomina. Ja także wspominam...
Pozdrawiam :)
Miladora dnia 17.05.2010 12:07
Poprawiłam sugestie. :D
Wasinko - spacja była w porządku - to formatowanie ją nieco zwiększyło.
Darksiu - łapki były już dwukrotnie - nie chciałam powtarzać. ;)

Sirmiś - skuczenie znam "od zawsze". Najczęściej chyba wyraża tęsknotę, potrzebę czegoś. Nie wiem, czy to regionalizm - nie sądzę, skoro ja wychowałam się na Śląsku, a Szalona w Krakowie. ;)
Wasinka dnia 17.05.2010 12:11
A ja w centrum - i także znam skuczenie ;)
Akna dnia 17.05.2010 12:12 Ocena: Świetne!
A ja nie będę się czepiać stylistyki, słówek, przecinków, kropek, gramatyki czy czego tam jeszcze bym mogła. U mnie w opowiadaniach pełno tego i wiem, że nie raz się nie zauważy takich drobnostek.
Ja powiem tylko tyle, że zakochałam się w tym psie. Sama straciłam moje maleństwo 2 lata temu i dziękuję Ci za ostatnie zdanie, bowiem pamięcia przyjaźń spłacę.
Obwianiam się za to, że pozwoliłam jej męczyć się całą noc, gdy nie mogła oddychać i sztywniała z każdą minutą robiąć się zimna, zamiast schowac swoje potrzeby i pozwolić jej umrzeć bez cierpienia w śnie z pomocą zastrzyku.
Otworzyałaś mi oczy tym banalnym stwierdzeniem. Dziękuję Ci.
Opowiadanie piekne.
Szach-Mat dnia 17.05.2010 12:19 Ocena: Bardzo dobre
Miladora,


od dawna się zastanawiam, dlaczego nie jesteś tutaj "zielona". Masz do tego predyspozycje i rzadko bywasz złośliwa (to żart).
A propos tekstu, bardzo dobrze napisany, wręcz wypieszczony. Ale pozwól, że wyrażę swoją dezaprobatę do tematu, który poruszyłaś. Za bardzo tkliwe jak dla mnie, za bardzo pamiętnikarskie. A przecież potrafisz uraczyć Czytelnika oryginalną fabułą. Czyżby lenistwo wdarło się do twojej twierdzy?

Pozdrawiam serdecznie.
Miladora dnia 17.05.2010 12:24
Dziękuję, Akna.
Zostaje pamięć, lecz i pewne wyrzuty sumienia, że nie zrobiliśmy tego, co można było zrobić, prawda? Ja też powinnam była coś zrobić, a nie zrobiłam... Oby nam to, ludziom, wybaczono...
Buziaki ;)
Miladora dnia 17.05.2010 12:34
Drogi Szachu :D
To nie lenistwo - to Tutek. Przyszedł do mnie jakiś tydzień temu, oganiałam się przed nim przez dwa dni, w końcu zrezygnowałam i napisałam, bo nie dawał mi spokoju - po prostu, nagle, jakbym go zobaczyła ponownie. ;)
Nie chciałam być sentymentalna. Pomyślałam jedynie, że należy mu się jakaś cząstka pamięci, bo był wart tego. Każda przyjaźń jest tego warta.
Dziękuję, że mimo wszystko przeczytałeś o nim. ;)

A co do koloru - za dużo już miałam w życiu odpowiedzialności, więc wreszcie jestem wolnym strzelcem... :D
Lancan dnia 17.05.2010 16:03 Ocena: Bardzo dobre
Smutne i wzruszające. Nie wiem, co więcej napisać. Poruszyło mnie i jest mi bliskie.

Pozdrawiam :)
Miladora dnia 17.05.2010 16:12
Dziękuję, Wilczku... ;)
Buziakiem.
gabi dnia 17.05.2010 17:26 Ocena: Świetne!
Jakże mogłabym przejść obojętnie obok tego opowiadania…:( Wszystko, co napisałaś jest bardzo prawdziwe: smutny los wiejskich psiaków, ich niezwykłe przywiązanie do człowieka, a nawet to, że potrafią się uśmiechać (znam takie:)).
Wzruszyłam się ogromnie:(:( , Dziękuję Miła Dorko!!!
Buziaczki.:)
Miladora dnia 17.05.2010 18:00
Dziękuję, Gabisiu - myślę, że z każdym istnieniem związana jest jakaś historia, a co dopiero z tymi, zależnymi od ludzi.
Buziaki... ;)
Poke Kieszonka dnia 17.05.2010 20:19
:)Kochana Pani Radości ten Tutek zapadł mi na sercu:)wzruszyłaś i poruszyłaś bardzo ważny temat, tak życie to życie i nie ważne, że to życie naszych braci mniejszych, a może nie, może oni czasami stają się właśnie więksi przez to, że potrafią być wierniejsi niż my?:yes:Jedno jest pewne pokazałaś tym tekstem nad czym warto się pogłowić:), zobacz ile tu skruchy:) - tekst ten nie jest tylko do przeczytania, ale i do odczucia i przemyśleń.Twoja uczennica, kłania się niziutko i uczy jak prowadzić czytelnika do odczuć, a nie tylko do czytania:)Serdeczności z mojej kieszonki:)
Darksio dnia 17.05.2010 20:31 Ocena: Bardzo dobre
Miladorko, co powiesz na kończyny? Wiem, że nie ma to znaczenia, ale te nogi u psa... hmm.
Izolda dnia 17.05.2010 21:29 Ocena: Bardzo dobre
Milu,
powinnam tu napisać komentarz o oddziaływaniu na emocje czytelnika oraz o doborze środków, które umożliwiają takie zbiegi w stopniu zadowalającym lub olśniewającym. Ale ten komentarz nie powstanie z dwóch powodów. Po pierwsze zapoznałaś się już swoim ślisznym kierpcuszkiem z powodem nr 1 (ponieważ mam dreszcze, to się nie mogę skupić na lekturze:D - ale to minie). Powód nr 2: zgrabnie wszyscy piszą: wzruszyłam się. A ja napiszę prosto z mostu: pobeczałam się jak głupia i od kopki z sianem aż do finiszu stan ten się nasilał.Więc z powodów w/w tylko taki komentarz mogę Ci zostawić. Nie wątpię, że ukryjesz go gdzie trzeba.:)
Miladora dnia 18.05.2010 00:26
Dziękuję, Droga Radości Kieszonkowa... :D
Polecam Axela Munthe, jeżeli go jeszcze nie czytałaś... ;)

Darksiu - poległam w walce z Tobą, obrzydziłeś mi nogi i zmieniłam na łapy. :D Mimo że się Szalonka do nich nie przyczepiła... ;)

Izunia - to przecież był swojski pies, góralski - szczery jak złoto. ;)
Co ciekawe, te jurgowskie kundle zawsze były niesłychanie przyjacielskie i nieraz zdarzało się, że do naszych wędrówek dołączał jakiś zupełnie obcy pies z podwórka, które mijałyśmy w drodze. Ech...
A pływałaś kiedyś w Białce pod granicą? ;)
Czysta krioterapia.
Dziękuję - a co z naszą góralską wódką? ;)

PS. Twój komentarz przypomniał mi słowa Hirszfelda - "Jest jedna forma nieśmiertelności, o którą warto zabiegać - ludzka życzliwość".

Buziaki dla wszystkich.
bury_wilk dnia 18.05.2010 11:39 Ocena: Bardzo dobre
machał ogonem tak, że omal tyłek mu nie odpadał, dając tym wyraźnie do zrozumienia, jaki jest radosny. - no wiem, czepiam się, bo sens jest oczywisty, ale wygląda to tak, że to tyłek "mało nie odpadając" dawał do zrozumienia, że jest radosny :p

płytkie połacie - eee...? No nie wiem, ale mnie to słowo kojarzy się z przestrzenią, na przykład połacie łąk, ale juz zgłupłem... połącie wody też są ok, ale tu jakoś nei pasują

skuczał - wygląda na to, że mój zasób słów jest mizerny :)


Powiem szczerze, że tym razem nie czytało mi się najlepiej. Nie to, żeby coś było źle, bo każde zdanie z osobna jest ok, ale po złączeniu w całość, jakieś to się niezręczne chwilami robi. Może trochę przesadnie wystylizowane?
Fabularnie piękny obrazek i pod tym względem (a ów wzgląd jest najważniejszy, jeśli już się osiągnęło pewien poziom warsztatu, poniżej którego się nie schodzi) miniaturka jest super.
SzalonaJulka dnia 18.05.2010 12:26 Ocena: Świetne!
Cytat:
Darksiu - poległam w walce z Tobą, obrzydziłeś mi nogi i zmieniłam na łapy. Mimo że się Szalonka do nich nie przyczepiła...

Pies jaki jest każdy widzi ;) i oczywiście, że ma nogi
Miladora dnia 18.05.2010 14:20
Dzięki, Burasku - z tym zdaniem sama się zastanawiałam, jak to ująć. :D
Jeszcze pomyślę nad tym i nad całością.
No tak, wilki chyba nie skuczą, więc jesteś usprawiedliwiony. :D Buziak.

Dzięki, Szalonka za wsparcie dla nóg. :D
Elwira dnia 18.05.2010 20:34 Ocena: Bardzo dobre
Witaj :)
Poruszyłaś pewną zamkniętą dawno strunę, dlatego najpierw spiszę myśli, żeby nie umknęły.
Zapłacić za przyjaźń nie można, bo przyjaźń jest bezcenna, ale też nigdy się nie kończy (ta prawdziwa). Żyje w nas, tak długo, jak o niej pamiętamy.
Też miałam takiego psa - przyjaciela. Noszę się nawet z zamiarem opisania tej historii, ale słowa wydają się banalne, ułożone zdania za mało wyrażają, a emocje, mimo lat wymykają się spod kontroli. Cóż, może kiedyś dorosnę do tego, żeby spisać wspomnienie przyjaźni.

Kilka uwag mam:

Cytat:
Nie wiem, dlaczego swoim uczuciem obdarzył właśnie nas – mnie i moją córkę. Wiem


przecinek przed dlaczego bym wyrzuciła

Cytat:
gdy miałyśmy coś innego w planie niż włóczęgę po lasach,

gdy miałyśmy w planie coś innego niż...
chyba lepiej brzmi

Pozdrawiam.
Usunięty dnia 18.05.2010 22:19 Ocena: Świetne!
Miladora
Wbrew pozorom pisanie o zwierzętach nie należy do łatwych, Tobie jednak się udało. Zmysł obserwacyjny, poczucie humoru, plastyczny przekaz, wszystkie te elementy składają się na określenie: świetna miniatura.

Pozdrawiam wczasowoB)

M
Wasinka dnia 18.05.2010 22:53
Witaj, Miladorko :)
Zapomniałam o ocenie. Jak mi się często zdarza ;)
Pozdrawiam :)
Miladora dnia 19.05.2010 00:42
Dziękuję, Elwirko - zapłacić nie można, fakt. Można jedynie odpłacić, gdy już nie ma innego sposobu, pewnego rodzaju pamięcią.
Bardzo pięknie opisał to Romain Gary w "Obietnicy poranka", w historii niejakiego pana Piekielnego z ulicy Wielka Pohulanka 16 w Wilnie...
Pan Piekielny - szary, niepozorny człowieczek podobny do myszy, często zapraszał małego Romana na rachatłukum i pewnego dnia poprosił, by ten (kiedy już będzie owym "kimś", jak to rozpowiadała wszystkim dookoła matka Gary'ego), wspomniał przy okazji "wielkim" tego świata, że pod numerem 16-tym na ulicy Wielka Pohulanka w Wilnie, mieszkał kiedyś niejaki pan Piekielny...
Romain Gary po latach wywiązał się z obietnicy i informację tę podawał przy każdej okazji - między innymi również Królowej Matce podczas II wojny światowej, potem nawet ogłosił to przez telewizję amerykańską w czasie pewnego wywiadu...
Jak widać, pamięć o nim się zachowała i mimo że Gary'ego też już nie ma wśród żywych, teraz ja mogę, co czynię z przyjemnością, przekazać dalej tę informację. Pan Piekielny może czuć się usatysfakcjonowany. ;)
W tej książce jest zresztą bardzo wiele równie pięknych historii... A pamięć ludzka przechowuje i przenosi je dalej. Słowo pisane zawsze było zresztą nośnikiem pamięci.
Dlatego chociażby warto pisać, spisywać i opisywać różne zdarzenia.
Pewnego dnia Twój pies przyjdzie sam do Ciebie i zmusi Cię, byś o nim napisała. ;) Tak jak mnie Tutek...

Poprawiłam szyk zdania, faktycznie lepiej brzmi, natomiast przecinek zostawiam, bo potrzebne mi jest tam małe zawieszenie głosu. Natomiast "wiem" to powtórzenie celowe. ;)
Buziak i dzięki.

Owsianeczku - dziękuję za pogłaskanie Tutka. ;) Nie spodziewałam się, że ta w sumie banalna historia, jakich zapewne wiele, doczeka się takiego zainteresowania i to ze strony tylu osób. Buziak. :D

Wasinko - także dziękuję, buziakiem, chociaż to komentarz jest ważny - nie ocena. ;)
Wiktor Orzel dnia 19.05.2010 00:55 Ocena: Bardzo dobre
Czytało się płynnie, nie zauważyłem większych zgrzytów. Najbardziej w pamięci zapadła mi scena dogorywania pieska, który za wszelką cenę chciał pójść za właścicielami. Ja bym tu jeszcze wplątał dylemat pozostawienia przy życiu skontrastowany z ukróceniem cierpienia.

Pozdrawiam.
Miladora dnia 19.05.2010 01:29
Witaj, Sagitek - miło mi powitać. :D

Sęk w tym, że to nie był nasz pies. A tłumaczenie góralom, dlaczego należy go ratować czy skrócić mu cierpienia mijało się z celem. Dla nich pies podwórkowy nie liczy się - jak nie ten, to inny, bo pełno ich wokół. I nie dlatego, że to są źli ludzie. Nie, oni po prostu nie roztkliwiają się ani nad sobą, ani nad zwierzętami. Co innego koń albo krowa - mają wartość niewspółmiernie większą, bo są potrzebne w gospodarstwie do lepszego życia. Ale pies...?
Nasz gazda miał kilka razy złamane ręce, Skwitował to tymi słowy: "Kiej się zrostajom, to niek sie łomiom". Nie pieścił się ze sobą. ;)
Twarde życie go tego nauczyło, a prośba o skrócenie cierpienia psa skończyłaby się uderzeniem obucha siekierki...

Dziękuję i pozdrawiam buziakiem.
Usunięty dnia 19.05.2010 08:37 Ocena: Bardzo dobre
Patrzę, co nowego po lewej. Miladora - a, no to czytamy w ciemno. Zaraz, jaki tytuł? Tutek? Niemożliwe... po pięciu tygodniach??? Czytam dalej, a tu zamiast tupolewa - piesek! :)

Temat bardzo mi bliski, wykonanie jak zwykle doskonałe, więc tylko przyłączę się do :yes: przedmówców.

Milu, tym tekstem nie tylko odpłacasz konkretnemu psu za przyjaźń, ale wystawiasz pomnik wszystkim wiejskim Azorom, Kajtkom i Szarikom, a także ich relacji z letnikami. Dziękuję!

Dziękuję też za czytelnicze inspiracje. ;)

Aha, "skuczenie" jest również dla mnie pełnoprawnym słowem, tak samo jak normalne wydaje mi się mówienie o psich "nogach".
Krystyna Habrat dnia 19.05.2010 12:34 Ocena: Bardzo dobre
Wiesz, ja z "Księgi z San Michele" bardziej zapamiętałam ludzi i krajobrazy (te słynne widoki z Lazurową Grotą- znane z przedwojennego przeboju, jaki nuciła mama - od roku śp) oraz oczywiście postać samego doktora. Książka ta czeka od miesięcy do ponownego czytania, tylko wciąż wypychają ją z kolejki pozycje nieprzeczytane, jakie wciąż kupuję. Ktoś powie, czemu w tym miejscu tak osobiste tony. Odpowiem: bo wszędzie , a tu jak najbardziej, jest miejsce do wzajemnego zarażania się czytaniem i nabywaniem książek. Wiadomość taka działa korzystniej na podświadomość innych niż utyskiwania mediów, że Polacy czytają coraz mniej. No bo skoro tylu nie czyta i żyje , może się bez książki obejść, to i ja... Zatem wszyscy z klanu dużo czytających i kupujących książki chwalmy się tym!
Poza tym nie słuchaj szacha i pisz, o czym chcesz. Masz prawo. KH
Miladora dnia 19.05.2010 13:02
Witaj, Ipi - dziękuję za pogłaskanie Tutka. :D
A więc warto przypomnieć o czymś, czego w pośpiechu codziennego życia najczęściej nie pamiętamy. Nawet jeżeli jest to tylko banalna historia pewnej psiej przyjaźni, odnosi się w zasadzie do wszystkiego.
Buziak... ;)

Sokolko - miło mi. :D Lubię, gdy zjawiasz się pod tekstem i zaczynasz rozmowę o książkach. To całkiem dobre miejsce na przemyślenia.
Stare Anacapri, gdzie kiedyś zjawił się młody student medycyny - "przeklęty Szwed" jak o nim mówiono, ponieważ nie znał strachu i zawsze był gotów nieść pomoc i który zakochał się w na pół zrujnowanej kapliczce, co dało mu motywację do ciężkiej pracy i potem, po latach, do kupienia jej, by własnymi i rękoma niepiśmiennych wieśniaków wznieść w tym miejscu wymarzony dom - symfonię bieli i przestrzeni... Jego psy na Anacapri mają nagrobki...
Bardzo ładnie pisze o tym również Barbara Wachowicz w rozdziale "Judym z San Michele", książki "Malwy na lewadach". Polecam. ;)
Dziękuję i posyłam buziaka...

PS. I tak piszę tylko to, co chcę. ;) Jestem niereformowalna pod tym względem. :D
Krystyna Habrat dnia 19.05.2010 15:12 Ocena: Bardzo dobre
No to mamy zamiłowania uzgodnione. Niczym bliźniaczki. Natomiast w moim egzemplarzu "Malwy na Lewadach" nie ma rozdziału, o którym wspominasz. Zdziwiłam się, bo tę książkę mam i znam niemal na pamięć, choć może mnie ona już zawodzić. Jednak artykuł B. Wachowicz mam! Wycięłam go kiedyś z Przekroju - 2 strony- i włożyłam do "Księgi z...". I teraz tę książkę wpycham do kolejki po znajomości - bliżej czytania. Równolegle z końcówką Białostockiego: "Sztuka cenniejsza niż złoto". Tyle na dziś o książkach. Sama radocha!
Miladora dnia 19.05.2010 15:31
Możliwe, że masz jedno z wydań poprzednich, nieuzupełnionych.
Moje jest z 85 roku - trzecie.
No i możesz przeczytać także "Księgę o ludziach i zwierzętach" Axela Munthe - to krótka książka. Opowiada o Capri...
Ramirez666 dnia 19.05.2010 22:36
Godne polecenia, krótkie i rzeczowe opowiadanie. Może troszkę za krótkie, ale czytało się miło i przyjemnie. No i psa szkoda... ;(
Miladora dnia 19.05.2010 22:42
Dziękuję, Ramirez - miło mi Cię poznać. :D
Już się nastawiałam na Twoje opowiadanie, a Ty mnie wyprzedziłeś.
I co mam teraz zrobić? ;)

A krótkie, bo to miniatura. Zawsze się obawiam, że mogę kogoś zanudzić. :D
bosski_diabel dnia 19.05.2010 23:44 Ocena: Świetne!
a ja zacznę od puenty, ktora jest po prostu świetna :) jak wiesz uprawnień technicznych nie mam więc skupię się na terści, bogatej bo biję uczuciem po oczach. właściwie tu już wszystko powiedziano:) więc świetnie i tyle z prośbą o więcej takich tekstów, pozdrawiam nocą :)
Miladora dnia 20.05.2010 02:01
No proszę, nawet Bosski Diabłuś zawitał nocną porą, by pogłaskać Tutka. :D
Dziękuję, Diabełku.
Specjalny buziak dla Ciebie. ;)
Szuirad dnia 20.05.2010 10:08
Witaj
Nastrojowo, to mi się miękko na nogach zrobiło a przed oczyma przeszedł szereg psów, ktore jako dzieciak mieliśmy w domu. Spośród nich mieliśmy kilka takich Tutków. Miszkając na wsi, przy dość ruchliwej ulicy psy nie dożywały wieku emerytalnego...
Ale podworko bez psa ? To nie jest możliwe

OK nie będę sie rozpisywał, ale Saba, Dingo, Diana, Fafik na zawsze gdzieś we wnętzru zostaną
Dzieki za przypomnienie o nich
pozdrawiam Sz.
Miladora dnia 20.05.2010 12:06
Witaj Szu i dziękuję za odwiedziny na góralskim podwórku. :D
Masz rację, podwórko bez psa się nie liczy...
I dobrze jest pamiętać.
Buziak. ;)
baazyl dnia 21.05.2010 14:40
Opowieść kojarzy się bajką na dobranoc, idealna dla nieletnich, zbuntowanych i skorych do uciech brzdąców, czyli straszliwie jednostajny tekst. Czytałem też komentarze, jestem zaskoczony opiniami. Krytyczne, choć poprawne nie są przez autorkę brane pod uwagę. A, szkoda.
Zatem minus za nieskromność i niechęć poprawy, - cierpliwość jeno cnotą jest, gdy rżnięta przez ambicję oknem nie ucieka.:)
Bez oceny.
Miladora dnia 21.05.2010 15:27
Drogi Baazylu - tak się składa, że wypunktowane przez komentatorów niedoróbki poprawiłam. ;)
Uwzględniam wszystkie sugestie i jeżeli są słuszne, zawsze biorę je pod uwagę przy dopracowaniu tekstu.
Ale jako nowy użytkownik, możesz tego jeszcze nie wiedzieć. ;)

Dziękuję za wizytę i pozdrawiam. :D
Krystyna Habrat dnia 23.05.2010 14:12 Ocena: Bardzo dobre
Miladoro, jak to dobrze, że jesteś! Tu na PP! Z Twoich dobrych rad mogłabyś utworzyć podręcznik dobrego pisania. Możesz nas uczyć: jak i dlaczego walczyć z rymami, powtarzającymi się słowami i innymi natrętami. Jak wzbogacać język, gdzie stawiać przecinki. I dużo innych sposobów na dobrą prozę. Takiej nauki nigdy za dużo. Podobno wytrawni pisarze całe życie szlifują język za pomocą rozmaitych ćwiczeń. [Yes] (powtórzone z komentarza dla Owsianki):)
Miladora dnia 23.05.2010 17:23
Dziękuję za dobre słowo, Krystynko. :D
Stara prawda mówi, że wszelkie poprawki należy zaczynać od siebie.
Myślę, że obie o tym wiemy. ;)
jeepnety szakal dnia 06.06.2010 01:09 Ocena: Świetne!
Malujesz słowami pozostawiając we mnie piękne, barwne, nastrojowe obrazy.
Bardzo mi się podoba.
Dziękuję i pozdrawiam
Miladora dnia 06.06.2010 01:42
No nie - Jeepniety pod moim tekstem? :D
Ten Jeepniety, który nie znosi komentowania? ;)

No dobrze, Bratek - rozumiem Twoje zainteresowanie. :D
Uściski dla Klary. :D
I dziękuję - doceniam to.
Buziaki dla Ciebie. :D
jeepnety szakal dnia 06.06.2010 12:39 Ocena: Świetne!
Cytat:
Ten Jeepniety, który nie znosi komentowania?


Przepraszam kłamałem.

Jeżeli jakiś tekst poruszy moje wnętrze, pobudzi moją wyobraźnię, zostawi ciepły ,miły, budujący mnie nastrój, wtedy z przyjemnością piszę komentarz. Nie czuję się natomiast poruczony do krytykowania i przekazywania autorowi co i dlaczego mi się nie podoba.


Cytat:
No dobrze, Bratek - rozumiem Twoje zainteresowanie.

Czyżbym miał w tym jakiś ukryty cel ?
Uściski dla Malcolm'a
ucałowania od Clarencji
Miladora dnia 06.06.2010 23:47
Rozumiem Twoje zainteresowanie tekstem, skoro masz Klarę. :D
W psie też można się zakochać od pierwszego wejrzenia, prawda? ;)
Życzę jej szczęśliwego życia u boku mojego Wielkiego Brata. :D

Buziaki dla Was obojga... :D
Jeff_Moon dnia 11.06.2010 05:33 Ocena: Świetne!
Witam:)
Nooo... to opowiadanie rusza wnętrze;) odczucia, aż się wylewają:yes:
Kurcze się wzruszyłem

szkoda zwierzaka:yes:

Pozdrawiam:)

Jak znajdę czas to zajrzę do innych tekstów;)
Miladora dnia 11.06.2010 12:57
Dziękuję, Jeff - miło Cię widzieć. :D

Ja niestety nie zdążyłam jeszcze zajrzeć do Ciebie - brak czasu to moja choroba przewlekła, ale rewanż masz jak w banku. :D
Tylko że ja lubię rozbierać... :(
Zniesiesz to? :D
Jeff_Moon dnia 11.06.2010 17:45 Ocena: Świetne!
Mówi to kobieta, więc, jak najbardziej.

Nie ma pośpiechu. Ja też cierpię na brak czasu, nawet na pisanie własnych;)

PS: Gdy zajrzysz, szepnij coś o fabule, a w szczególności o dialogach. Chyba muszę popracowac nad naturalnością:)
Usunięty dnia 20.06.2010 08:08
Opowiadanie o Tutku przemawia do mnie osobiście jako wspomnienie o ukochanym zwierzęciu. W ciągu ostatnich dwudziestu ośmiu lat przekonałem się, że zwierzę można pokochać. Dwa lata wstecz odeszła zmożona nowotworem, moja suczka - spanielka. Ton Twojego tekstu przypomniał mi jej ostatnie chwile. Musiałem być przy niej w ostatniej chwili, gdy otrzymywała zastrzyk łaski. Dziwnie złożyło się, że przedwczoraj opracowałem dla siebie awatar, jako wspomnienie wszędzie dostrzeganej jeszcze Tinki. Twój tekst bardzo mnie wzruszył.
Nalka31 dnia 20.06.2010 09:02 Ocena: Świetne!
Ja tez będę chwaliła, bo sama miałam przyjemność kontaktów z wiejskimi psiakami, tymi u babci. Tą historią mi przypomniałaś takiego jednego sprzed przeszło 20 lat. Wabił się Morus, a dziś po przeczytaniu poprosił o chwilkę wspomnienia. Dziękuję. :D Serdeczności. :bigrazz:
Miladora dnia 20.06.2010 11:32
Dziękuję, Mieszko i Nalcia, za odwiedziny u Tutka.

Zawsze warto pamiętać o przyjaciołach...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty