Pewnego dnia, pewien facet postanowił przetestować "miłość bliźniego swego". Udał się więc do sklepu, gdzie go znano i przyznał do braku pieniędzy. Sprzedawczyni skorzystała z okazji, by dać mu odczuć swoją władzę (to ludzkie, choć wredne). Wreszcie mogła być "kimś", więc rzuciła "jałmużną", by sprawdzić, jak daleko może się posunąć.

Cóż, facet nie uniósł się honorem i nie rzucił towaru na ladę - mogła więc grać dalej. Gdzie leży granica poniżenia? Jak widać dość daleko, skoro ów człowiek zgodził się zatańczyć, jak mu zagrała... Bo jak już, to konsekwentnie, prawda?

Ale pozory trzeba zachować, więc obserwator tej sceny oburzył się i dał temu głośno wyraz. Tyle, że pod pozorami często skrywa się własne cele.
I czemu nie skorzystać z okazji, skoro można?

Owczym pędem, czyli "ja też mogę mieć władzę". Odrobina współczucia zresztą nie zaszkodzi, nawet pomoże "zmiękczyć" klienta.
Drobny napiwek i tańczymy.
Czyż nie jest tak w życiu?
Tak prawdę mówiąc, Szachu - pod tym tekstem też zatańczyliśmy dla Ciebie.

Bdb i buziak z uśmiechem.