Syzyf - Tukas
Proza » Inne » Syzyf
A A A

Kamień powoli wtacza się pod górę. Każde drgnienie utrwala mięsień, ale kręgosłup wciąż ten sam, w kształcie niezmienionym już od lat tysięcy, o ile tylko można przeliczyć czas z czwartego na wymiar trzeci.

Syzyf obraca się plecami do głazu i teraz wspiera go na barkach. Wie, że to nie wystarczy, więc mechanicznie wyciąga obie nogi przed siebie i naciąga do oporu atletyczne ścięgna.
Przerwa na papierosa.

Z kieszeni levi’sów wyjmuje paczkę fajek i wsadzając jednego do ust, rozgląda się wokół, obejmując granicami widzenia niebo i ziemię. Najpierw wyostrza wzrok, wpatrując się w odległe miejsce, gdzie ziemia styka się z niebem. Robi tak codziennie, za każdym razem po kilka minut gimnastykując oczy, w nadziei, że kiedyś wreszcie dojrzy wyraźną, ostrą, grubą linię, która przetnie te dwa światy i położy kres ich nudnemu mezaliansowi.
Potem spogląda na dół. Tam zawsze coś się dzieje, a jednak zwykle woli patrzeć jak śnieżne chmury przesuwają się po błękicie. W dół patrzą tylko ludzie bez ambicji – stwierdza Syzyf, po czym jeszcze raz spuszcza głowę. Tam, gdzie camusowska dżuma niszczy wszystko wokół dla pewnej przyszłości. I widzi ludzi, jak chodzą w górę i w dół – prawo, lewo, tam, z powrotem, dzień w dzień tak samo i tak przez sto lat lub wieki wieków, jakkolwiek długo to trwać będzie i on będzie trwać i jego kamień i te wszystkie drogi, które wciąż bez wyjątku prowadzą do Rzymu, tylko na coraz bardziej pokrętne sposoby.

Syzyf rzuca niedopałek, który stacza się po stromym zboczu w kierunku doliny. Jak roznieci pożar, zmieni imię na Prometeusz. Ale nigdy nie roznieca, choć tak bardzo pragnie. Role jednak przydzielono wcześniej. Dlatego Syzyf wciąż pragnie i wtacza kamień, a Prometeusz podaje mu ogień w czasie przerwy na szluga.

- Nie robię nic innego jak ci ludzie w dole – szepcze Syzyf, po czym znowu kładzie ręce na kamieniu.

***


Syzyf nie myśli o kobietach. Kiedyś mu się zdarzało. Robił sobie te krótkie przystanki, zupełnie takie jak dziś, wyciągał chustkę i przecierał spocone czoło. Z biegiem lat jednak przestał się pocić, a chroniczne zmęczenie wkradło się w miejsce wyjściowego stanu błogiego wypoczęcia. Niemniej, wtedy, tysiące lat wcześniej, każdy kolejny krok w górę był dla Syzyfa walką o przetrwanie i wszystkie swoje myśli koncentrował na przeniesieniu nogi choć kilka centymetrów wyżej. Dopiero kiedy zatrzymywał się odsapnąć na chwilę, przetrzeć krople potu spływające wartkimi strumieniami po zmęczonej twarzy, dopiero wtedy ciało i myśli Syzyfa rozgrzewały wyobrażenia tych wszystkich obłędnych cipek, które stracił bezpowrotnie tam na dole, w gardle doliny. Więc chował prędko kawał przepoconego płótna pod rzemyk sandała i brnął dalej pod górę. W ten właśnie sposób mógł znów odetchnąć z ulgą, zapominając na moment o waginach, skupiony na każdym kolejnym metrze, który rzucał mu wyzwanie.

Ulgę przynosił zawsze moment zejścia. Kiedy kamień znów staczał się ze szczytu, powracały niebezpieczne myśli. I Syzyf czuł, że eksploduje, jeśli nie zaspokoi dzikiej żądzy. Więc dłoń szła w ruch - raz, drugi, trzeci – ile zdążył w czasie godzinnej wędrówki w dół stromego stoku, którą przedłużał jak tylko było to możliwe, aby nie rozgniewać bogów. A czas, jak na złość, prędko uciekał przed nim, tak że po chwili Syzyf znów musiał stanąć naprzeciwko kamienia, u stóp potężnej góry.

Olimp współczuł jednak Syzyfowi. W końcu nawet Zeus, nie mogąc dłużej znieść oglądania jego żałości, zszedł na ziemię i na zboczu góry wybudował mały burdel. Następnie poszedł do Syzyfa i powiedział mu:

- Słuchaj, Syzyf, może i jestem sukinsynem, ale mam dość serca, żeby uważać, że każde cierpienie ma swoje granice. Daję ci więc pięć minut na załatwienie swoich potrzeb, za każdym razem kiedy zejdziesz z góry.

Syzyf nie posiadał się z radości. Chwycił za kamień i natychmiast pomknął z nim w górę. Kiedy tylko wtoczył głaz na szczyt, pozwolił mu zlecieć na dół, a potem rzucił się za kamlotem ile sił w nogach, a mimo że biegł jak mógł najszybciej droga zdawał się być dłuższa niż wcześniej.

I tak za każdym razem Syzyf wtaczał kamień, a potem gnał za nim, prześcigając go nierzadko, dla pięciu minut erotycznych uniesień. Dzięki temu nauczył się wkrótce nowych miar czasu (minuta nie była wszak pojęciem znanym za życia Syzyfa) i prędko zdał sobie sprawę, że tam na dole – to nie jest już świat, który zna.

Trwał ten schemat lat dziesiątki, może nawet wiek lub dwa. Z czasem Syzyf stracił nieco zapał, zbiegał z góry truchtem, w końcu schodził, wlókł się znów powoli. Któregoś razu zszedł na dół i stanął przed drewnianą chatką, licząc sekundy, które zwykle uciekały jak szalone, a teraz tylko przemieszczały się leniwie. A on stał i patrzył beznamiętnie. Jeszcze zanim regulaminowe pięć minut dobiegło końca, położył dłonie z powrotem na kamieniu i zaczął od nowa.

Wkrótce po tym, burdel ogłosił plajtę. Zeus nie interweniował, interes już od dawno mu się nie opłacał. Przeklęta ekonomia, przeklęty wolny rynek…

***


Gdyby Syzyf utrzymywał kalendarz, z pewnością zapamiętałby rok 1848. Tamtej zimy Zeus znów ruszył swoje tłuste od ambrozji dupsko z Olimpu i przyszedł do Syzyfa. Minę miał nietęgą, głos mu się łamał.

- Od dzisiaj pracujesz dwanaście godzin – powiedział. – Podziękuj kolegom z Paryża.

Syzyf chciał zapytać „Z czego?”, ale życie nauczyło go pokory, więc ucieszył się tylko niezmiernie (po raz pierwszy, odkąd pamiętał), uścisnął Zeusa jak ojca i długo dumał, co zrobić z całym tym czasem. Wreszcie przypomniał sobie, że kiedyś zdarzało mu się spać.

Usiadł zatem oparłszy plecy na gliniastej skale, gdyż wydawało mu się, że tak właśnie trzeba. Ale nie mógł zasnąć, zapomniał już jak należy to robić. Leżał długo na zboczu góry, przewracając się z boku na bok, bez większego powodzenia. W końcu wstał, oparł dłonie na kamieniu i po chwili był już w drodze na szczyt.

Po kilkunastu latach Zeus wyjrzał z Olimpu, żeby przypatrzeć się pracy Syzyfa. Widząc że mężczyzna znowu pracuje bez chwili wytchnienia, zszedł szybko do niego i mówił:

- Syzyf, kurwa, co ty odpierdalasz?! Związki zawodowe mnie zajebią, jeśli się o tym dowiedzą! Dałem ci przecież dwanaście godzin wolnego - nie masz co robić z czasem?!

Syzyf popatrzył mu w oczy. Kiedyś miały barwę błękitu, ale z czasem zmieniły kolor w kierunku stali.

- Wtaczam kamień. Co innego mogę robić z tym twoim czasem?

***


Jakieś sto lat później (gdyby Syzyf prowadził kalendarz, zapamiętałby datę 12 grudnia 1948 roku), Zeus zszedł na ziemię z trzema podwładnymi. Ci postawili na zboczu góry małą pryczę z wygodnym materacem i pościelą, a na szlaku kilka biurowych dozowników z wodą. Zeus wręczył mu natomiast bochenek chleba, parę levi’sów (trzy lata później, po premierze „Tramwaju zwanego pożądaniem” Elii Kazana przyniósł też t-shirt a la Marlon Brando) i buty do trekkingu.

- Nie musiałeś… - zaczął Syzyf.

- Luzik. Odpiszę sobie od podatku.

Syzyf wciągnął spodnie na nogi i założył buty.

- Zasznuruj.

- Co takiego?

Zeus popatrzył politowaniem na jego bezradną twarz, po czym ukląkł i zawiązał mu sznurówki.

- Żeby trzymały się na nogach – wyjaśnił.

Stali tak przez chwilę w milczeniu.

- Co to jest?

- Chleb.

- Co mam z nim zrobić?

- Zjeść.

- Rozumiem.

Tylko cichy szelest wiatru podtrzymywał rozmowę. Zeus wyciągnął z kieszeni paczkę Lucky Strike'ów i odpalił jednego.

- A to co?

- Papierosy.

- Mogę?

- Bierz.

Zeus wyciągnął zapałki, po czym zaśmiał się cicho.

- Pomyśleć, że to wszystko dzięki Prometeuszowi – powiedział. - Chyba potraktowałem go trochę za ostro… Kiedy zapalę zapałkę, wciągniesz powietrze w płuca.

Syzyf wciągnął mocno powietrze, a po chwili odkaszlnął głośno i wypluł papierosa.

- To niedobre.

Zeus znów śmiał się szczerze. Raz jeszcze wyciągnął z kieszeni fajki i wepchnął całą paczkę Syzyfowi do kieszeni dżinsów.

- Będę tu wracać co miesiąc. Muszę przywozić ci świeże jedzenie, wymieniać butelki w dozownikach, zmieniać pościel… Kto wie, może do tego czasu zmienisz zdanie.

***


- Nie robię nic innego jak ci ludzie w dole. Jestem nieśmiertelny – tylko to mnie od nich różni. Tylko to. Tylko tyle.

Gdyby po tych wszystkich latach Syzyf umiał jeszcze płakać, łzy płynęłyby mu teraz po policzkach. Ale łzy jak pot, uszły z niego razem z duchem. Zostało jedynie ciało, żywa materia, twarda i sucha jak kamień, który w ciągłym ruchu nie miał okazji obrosnąć mchem.

- Czas. Wszystko rozbija się o czas - stwierdził Syzyf dawno temu, kiedy wreszcie zdał sobie sprawę, że dla niego przestał on istnieć. A jednak był zakładnikiem czasu i wiedział, że wcale nie różni go to od innych. A jednak…

Przerwa na papierosa.

Jeszcze jedna. Wypala już ponad paczkę dziennie, a na miesiąc ma tylko trzy wagony przydziału.

Syzyf patrzy w dół. Tam jakaś matka właśnie przewija dziecko, żeby wkrótce wyrosło na ojca. Ojciec znów wychodzi do pracy o siódmej, przez osiem godzin stuka po maszynie lub jeździ samochodem z Rzymu, po Rzymie i do Rzymu, a o czwartej wraca do domu, styrany jak wół. I skądś czerpie siłę, żeby pobawić się z dzieckiem, obejrzeć telewizję, pojechać na zakupy, zaspokoić potrzeby żony. Pomimo że każdy dzień wycieńcza go coraz bardziej, znajduje w sobie moc, by kręcić tym kołem i pchać je ku szczytom.

- Nie robię nic innego jak ci ludzie w dole – szepcze Syzyf raz jeszcze. - Jestem nieśmiertelny, tylko to mnie od nich różni. Tylko to. Tylko tyle. A jednak… Chciałbym być jak oni.

Chciałbym, żeby moje cierpienie też się kiedyś skończyło.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Tukas · dnia 27.05.2010 08:03 · Czytań: 1527 · Średnia ocena: 3,7 · Komentarzy: 18
Komentarze
Usunięty dnia 27.05.2010 10:33 Ocena: Świetne!
No patrz, jednak dalej potrafisz pisać normalne teksty. Chociaż ton użalania się nad sobą nadal ten sam :)

Pomijając literówki, tekst jest świetny na wszystkich płaszczyznach. Trochę przeszkadzały mi wulgaryzmy, bo wyglądają na wepchnięte na siłę, ale to już chyba Twój znak firmowy. Mam wrażenie, że bez pudła rozpoznałabym większość Twoich tekstów.
Lukas Wolf dnia 27.05.2010 13:53 Ocena: Świetne!
Tak jak ja bez pudła odgadnę, że tam gdzie Tukas tam i Oke :smilewinkgrin:
Tekst świetny. Wulgaryzmy owszem kłują w oczy, w szczególności panie - dla mnie jest ok.
Pozdrawiam
Izolda dnia 27.05.2010 17:45 Ocena: Bardzo dobre
Tukasie, chyba się upiłeś na smutno, na bardzo smutno:(. Co za przygnębiający tekst Ci wyszedł, żyć się odechciewa po takim.
Jest jednak na tyle dobry, że pustkę mam w głowie i nic mądrzejszego niż wyłuszczyłeś już nie napiszę.
KingaHrabia dnia 27.05.2010 23:34 Ocena: Bardzo dobre
BARDZO MI SIĘ PODOBA.;)
Masz fantazję.
Jednak końcówka trochę oczywista i mnie zawiodła.;/
Tukas dnia 28.05.2010 16:05
@Oke
Tym lepiej, jeśli rozpoznasz. Oznaczałoby to, że mam coś w rodzaju własnego stylu. Dzięki za wpadnięcie.

@Lukas
Oke jest moją wierną fanką, tylko nie zawsze się do tego przyznaje.;-))

@Izolda
Tekst eksperymentalnie napisałem na trzeźwo i chyba tak też jednak można.;) Na pocieszenie dodam, że ludzkość wygląda tak szaro i mdle tylko jako całość. Życie jednostki jest, na szczęście, bardziej ekscytujące i czasami nawet potrafi być znośne.

@KingaHrabia
Końcówka nie miała być zaskakujące, ale konsekwentna.

Z pozdrowieniami.
Usunięty dnia 28.05.2010 19:47 Ocena: Świetne!
Lukas, bo kiedy czytam depresyjne teksty Tukasa, to wydaje mi się, że on musi być strasznie smutny, dlatego zawsze staram się napisać mu coś miłego :)
czokapik dnia 28.05.2010 20:42 Ocena: Bardzo dobre
Gdy zaczynam czytać kolejny tekst Twojego autorstwa, to gdzieś z tyłu czaszki budzi się pytanie: czym tym razem Tukas postanowił nasycić swoje mhm dzieło.
W sumie, po zapoznaniu się z paroma tekstami, wiem, czego mogę się spodziewać: depresjonującego obrazu rzeczywistości, która, jak już wcześniej mówiłam, jest bardzo dobrze opisana. (Wybacz Tukas). Czasem czyta się to z niejakim przymusem: nie chce, czytać, ale chce znać koniec.

To jest chyba pierwszy tekst, który "łyknełam" z przyjemnością i bez mrugnięcia okiem z całym dobrodziejstwem inwentarzu ;)
Dobre spostrzeżenia dot. aspektów społecznych (ach ten "postęp" w dziejach ludzkości), z odpowiednią dawką ironi, ale przecież zupełnie szczere i prawdziwe.

Bdb. Żebyś na laurach nie spoczął. :p
Ruben_Girasole dnia 29.05.2010 08:31 Ocena: Słabe
Przeczytalam ten tekst do polowy i musze przyznac, ze ...slabizna. Jezeli tylko w taki nedzny sposob rozumiesz przeslania mitologii greckiej to niepotrzebnie straciles czas na jej czytanie.
Ramirez666 dnia 29.05.2010 09:15 Ocena: Bardzo dobre
Jak dla mnie bdb... ciekawa, niekonwencjonalna wizja bohatera z mitologii. ;)

Pomysł fajny. ;)
Tukas dnia 29.05.2010 10:39
@Ruben
Odtwarzanie mitologicznych przesłań nie było ani jednym z celów tego tekstu. Jeśli chcesz pozachwycać się wielowymiarowością greckich wierzeń, poczytaj Parandowskiego.
Gratuluje dotarcia do połowy.
Miladora dnia 30.05.2010 03:23 Ocena: Bardzo dobre
Co do mnie, jak mogłoby mi się nie podobać, skoro sama popełniłam ów bezecny czyn, przetwarzając nie tylko mitologię, lecz i Biblię. :D

Tak się składa, że wolno nam poszukiwać nowych prawd w starych przesłaniach. Wolno także opowiadać pewne historie na nowo i inaczej.
Nie ma w tym niczego złego. ;)
Zresztą ludzie zawsze to robili. Czasem prześmiewczo, czasem filozoficznie, ale robili i będą robić nadal. Tu nie ma tabu.
I dobrze.
Umiejętnością jest natomiast zrobić to tak, by dotarło i zmusiło do myślenia. Do zastanowienia się nad sobą i czasem.

Powiem Ci tylko jedno, Tukasku - to wcale nie jest głupie. :D

PS. Sprawdź literówki.
A co do dopracowania, sam na to wpadniesz za jakiś czas... ;)
Bdb, z plusem za to, że się i ubawiłam, i zamyśliłam.
Jack the Nipper dnia 31.05.2010 18:27 Ocena: Bardzo dobre
Długo sie zastanwiałem, jaki tu komentarz wpisac, zeby nie było banału typu "Podobało się bardzo". W sumie to dalej nie wiem, bo ciągle ten banal w głowie mi siedzi.
Bardzo ładnie odnosisz Syzyfa do tego, jak zmieniał się świat podczas gdy on nic tylko wpychal ten kamień... A w gruncie rzeczy to wszyscy go wpychamy razem z nim, tylko o tym nie wiemy...

Świadczy to o tym, że ktos (Stwórca) albo nie miał pomysłu, po co ludzie zyją na ziemi, albo i miał, ale ukryl go bardzo głęboko...

Więc generalnie jest do dupy i bez sensu.

Jedyny fragment gdzie mi nie gra to o tych papierosach i chlebie, taki na siłę a nie do końca wiem co z niego wynika.
Tukas dnia 01.06.2010 19:21
Miladoro:
Dzięki za cenne słowo.:) Literówek nie widzę, więc pewnie chodzi o przecinki. Wciąż nie mogę z nimi dojść do ładu.

Jack:
Fragment z papierosami i chlebem miał podkreślić jak (nie)wiele dzieli Syzyfa od człowieczeństwa i jak (nie)wiele dzieli człowieka od jego utraty.

Ja mimo wszystko wierzę w człowieka i dlatego skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że to w rękach naszych, nie Stwórcy, leży decyzja czy chcemy podzielić los Syzyfa. Tylko że wtaczanie kamienia przetartym, syzyfowym szlakiem wydaje się być znacznie łatwiejsze od szukania własnych ścieżek.

W przeciwieństwie do poprzednich, ten tekst jest domknięty i nie zostawia zbyt wielkiego pola do interpretacji. Dlatego pewnie trudno napisać coś poza podobało mi się/nie podobało mi się.
Pzdr.
Miladora dnia 01.06.2010 20:27 Ocena: Bardzo dobre
:D

- Olimp współczuj jednak Syzyfowi. - współczuł

- zszedł na ziemie - ziemię

- Daje ci więc pięć minut - Daję

- droga zdawał się być - zdawała

- I skądś czerpię siłę, - czerpie

- Syzyf popatrzył mu się w oczy. - swoją drogą, wywal tego "sięjaka" ;)

Kurde, Syzyf... tfu, Tukas - zapędziłeś mnie do roboty przy tym swoim kamieniu. :rip:

No i sprawdź powtórzenia, a żeby było weselej, to czasem używasz niewłaściwego czasu. ;)

Poza tym, mylisz się - ten tekst można interpretować na różne sposoby. :D

Buźka
yelele dnia 05.06.2010 01:13 Ocena: Przeciętne
W mojej opinii tekst sprawia wrażenie, jakby kolejne zdania były z mozołem wykuwane w kamieniu... Coś w tym stylu. Chyba chodzi o to, że jest (dla mnie) za gęsty. Lepiej czegoś nie dopowiedzieć, pozostawić przestrzeń dla wyobraźni czytelnika niż "obciosywać" dokładnie z każdej strony. Dobrze widać to na przykładzie zakończenia. Moim zdaniem byłoby lepsze, gdyby Syzyf nie wypowiadał swojej kwestii, bo tak jest wyjaśnione wszystko "jak krowie na rowie".
Podobają mi się pojedyncze myśli, sformułowania.
Pozdrawiam.
Tukas dnia 05.06.2010 17:52
Twoja krytyka całkiem sensowna, choć gęstość była raczej zamierzona. W poprzednich tekstach nie nazywałem, a jedynie sugerowałem, i dlatego mało kto potrafił je zrozumieć. Zacząłem godzić się już z faktem, że współczesny czytelnik cierpi na brak wyobraźni.
Myślę jednak, że obok dosłownie zaserwowanej przewodniej jest tu też kilka innych, które jedynie zasygnalizowałem.

Pozdrowienia!
Wasinka dnia 05.06.2010 20:53
Sam zamysł opowiadania spodobał mi się od razu. Pierwsza część przykuła uwagę. Później było zbyt dosadnie - jak dla mnie - i zbyt dosłownie. Zastanawiałam się, dlaczego tak poprowadziłeś fabułę. Choć może to i dobrze, bo druga cząstka mnie zaskoczyła... Nie powiem, że poztywnie... A moje zdanie na temat zakończenia - nie chcąc powtarzać słów Yelele i tym bardziej po Twojej odpowiedzi, bo teraz mi nie wypada... - pozostawię w domyśle.
Pozdrawiam.
niks dnia 31.07.2011 13:33
Wpadłam na to opowiadanie zupełnie przypadkiem i mówiąc szczerze - poraziło mnie. Sposób pisania, historia, postawa Syzyfa... Jak dla mnie genialny tekst. Przepełniony prawdą, wciągający i na długo zostający w pamięci. Gratuluję i pozdrawiam (;!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
13/10/2024 19:52
O fajny, ciepły wiersz »
gitesik
13/10/2024 17:17
Ja też lubię kawę mimo że jest gorzka w zasadzie. Czarna… »
Jacek Londyn
12/10/2024 08:21
Dzień dobry. Czytany jest ten artykuł (liczba wskazuje na… »
pociengiel
12/10/2024 01:04
dzięki andro »
andro
11/10/2024 23:24
Dobrze się czyta. 30 tysięcy poetów z Krakowa potwierdzi… »
OWSIANKO
11/10/2024 21:57
dzięki za brak zainteresowania »
liathia
11/10/2024 12:15
„Poeta”, to stan umysłu, więcej sennej wyrozumiałości życzę.… »
Dar
11/10/2024 08:31
Carl Jung powiedział :,, Wszystko, co nas drażni w innych,… »
Zbigniew Szczypek
10/10/2024 22:53
Pociengiel Faktycznie straszny ten sen, taki… »
Zbigniew Szczypek
10/10/2024 21:50
Kazjuno, Dar Kaziu - dziękuję Ci za wnikliwy komentarz i ze… »
Dar
10/10/2024 08:02
Tekst przypomina monolog wewnętrzny człowieka zaburzonego… »
Kazjuno
09/10/2024 09:40
Dzięki, Januszu, za komentarz i dwie cenne dla mnie uwagi… »
Janusz Rosek
09/10/2024 08:42
Kazjuno Bardzo ciekawy fragment Twojej powieści. Ze względu… »
Kazjuno
09/10/2024 08:26
Klarownie Zbysiu unaoczniłeś samolubną postawę… »
Wiktor Orzel
08/10/2024 10:52
@Kajzunio - dziękuję za komentarz i gratulacje, Hłaskę… »
ShoutBox
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
  • Kazjuno
  • 08/10/2024 09:28
  • Dzięki Zbysiu, też Ciebie pozdrawiamy. Animujmy ruch oddolny, żeby przywrócić PP do życia.
  • ajw
  • 07/10/2024 23:26
  • I ja pozdrawiam :) Zdrówka i samych serdeczności :)
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/10/2024 21:36
  • Dar, AJW, Kazjumo - serdecznie Was pozdrawiam i dziękuję Dar za troskę - będzie dobrze! Wszystkich na PP pozdrawiam - nie poddawajcie się i wzajemnie odwiedzajcie, tak zbudujecie "swoją potęgę" ;-}
  • Dar
  • 22/09/2024 22:52
  • Zbyś Oława . Mam nadzieję, że będzie dobrze.
  • Wiktor Orzel
  • 18/09/2024 08:33
  • Dumanie, pisanie i komentowanie tekstów. ;)
  • TakaJedna
  • 16/09/2024 22:54
  • Jesień to najlepszy czas na podumanie.
  • mike17
  • 15/09/2024 19:48
  • Jak jesień nadchodzi, to najlepsza pora na zakochanie się :)
  • TakaJedna
  • 12/09/2024 22:05
  • Jak jesień idzie, to spać trzeba!
  • Wiktor Orzel
  • 11/09/2024 13:55
  • A co tutaj taka cisza, idzie jesień, budzimy się!
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty