‘Jeden równa się dwa’ - slomka
Proza » Obyczajowe » ‘Jeden równa się dwa’
A A A
Mam 5 lat i fruwam w przestworzach. Jak to jest mieć tata? Tata, który otuli, weźmie i posadzi na łokciu.
Dłubię w nosie i siedzę na szafie. Widzę jak moje ciało leży w łóżku. Świeża pościel. Wszystko jest takie nowe i pachnące. Tylko ja, tylko ja jestem jakaś stara, jakaś pomarszczona. Mamo, co się ze mną stało? Mamo, przecież mam piec lat! Mamo, dlaczego mam tyle zmarszczek??!! Krzyczę, krzyczę przeraźliwie głośno, ale nikt mnie nie słyszy!
Obserwuję z góry me ciało, widok doprawdy zabawny. Napinają się wszystkie mięśnie małej twarzyczki, mocno tak, jakby miały za moment pęc, a tu cichosza. Hihihi...
Mama z tatem biegają gdzieś dokoła, widzę z góry jedynie smugi dymu, które pozostawiają po sobie. Śmierdzi, cuchnie. Dlaczego nie wiedzą, że nozdrza małej kobiety nie chcą wąchać papierosów?
Wyszli. Ciało zostało samo. Jeszcze nie wie o istnieniu moim. Skorupka obgryza paznokcie, widocznie to koi jej ból. Ból ciała jest tak silny, że aż dotyka mnie. Promieniuje na kilometry z prędkością światła.
Zastanawiam się nad ślepotą dorosłych. Zamknięci w marmurowych posągach od środka wyłożonych lustrami, na wszystko spoglądają przez pryzmat samych siebie.
Schowało się pod łóżko, przyjęło postać embriona - moje ciało. Słyszę, jak mówi: 'umrzeć, chcę umrzeć. Boże, co ja tutaj robię? Boże, po co ja tu tkwię?' Jestem dumna z pięcioletniej skorupy, że w tak młodym wieku chce już umierać. Że nie daje oszukać się tym pełnym groteski rzekomym sposobom na życie, tym przepełnionym żałosnością zabawom, które są stworzone jedynie po to, aby człowiek, istota niezbyt rozumna, mógł zapomnieć o ciąży żywota. Ja sama czasem zapewniam sobie pewnego rodzaju rozrywkę popychając małym palcem myśli mego ciała w stronę śmiertelności, bynajmniej nie dlatego, że jestem zła. Ja robię to jedynie z miłości. Niech uniknie cierpienia!

Mam 8 lat i czasami rozmawiam z wiatrem, sporadycznie wymieniamy nic nieznaczące informacje o pogodzie. Jaka to dla mnie różnica, czy świeci Słońce, czy kapie woda z nieba. Pogoda mojego ciała wciąż nie sprzyja szczęściu.
Chodzimy do szkoły ze skorupką. Oglądam co dzień horror jej życia i czuję, jak powstaje w naszej głowie głęboka bruzda. Bruzda wypełniona samotnością, odepchnięciem.
Żal mi mego ciałka, dlatego postanowiłam co raz częściej podpowiadać mu myśli prowadzące do zakończenia żywota. Szukam nowych taktyk penetrowania umysłu powłoki. Nie mogę pozwolić jej na takie katusze. Ciało usilnie próbuje wygrać ze mną, wmawiając sobie, że chce żyć, że dawka bezpieczeństwa w formie zapachu świeżych malin i gruszek zaspokoi potrzebę bycia kochanym. Doprawdy nie rozumiem idei tej, jakże mało owocnej, walki ze mną.
Wciąż szuka kątów mających miarę dziewięćdziesięciu stopni i wykopuje obok każdego niewidzialny dół na kałuże płynu podobnego w składzie do moczu. Zauważyłam, iż nigdzie nie wychodzi bez przezroczystego muru okalającego jej ciało. Targa go ze sobą wszędzie, nawet gdy przychodzi pora obiadu. Balsamuje się mazią o zapachu mówiącym 'nie dotykaj. Odejdź.' Z włosów poruszanych na wietrze wylatują nuty układające się w fale dźwiękowe nieodbierane przez przewód słuchowy, Słyszalne są bowiem tylko dla ludzkiej podświadomości.
Nieświadomy tego, gdy ujrzysz moje ciało, przechodzisz na drugą stronę ulicy. Nie zdajesz sobie sprawy z wszelkich mieczy, zbroi i pistoletów, które ma w posiadaniu, a jednak uciekasz od niego. Zbudowało wokół siebie odpychającą aurę, jakże idealną.
Jest to dla mnie powód do dumy.

Mam 10 lat. Ostatnimi czasy jakby częściej słyszę jak woła: 'odejdź ode mnie Ty zły aniele!'. Obawiam się, że powoli zaczyna zdawać sobie sprawę z mej nieustannej obecności. Nie mogę pozwolić ciału na takie zachowanie. Na pyskowanie. Jestem dla niego niczym matka, a nawet kimś o wiele ważniejszym.
Przecież to ja byłam zawsze przy Tobie, o moja skorupo! Już nie pamiętasz tych dni spędzonych w czterech ścianach? Tych chwil, gdy ani mamo ani tato, nie zawracali sobie Tobą nawet małego paluszka u stopy? Przypomnij sobie, o moje ciało, kto wtedy tulił Ciebie do snu. Kto w te ciężkie, nienaznaczone nawet jednym promykiem jasności dni stał przy Tobie? Stałam przy Tobie niczym posąg, opiekowałam się Tobą, jak te chryzantemy złociste mogiłami umarłych. Nie możesz mnie teraz odtrącić, do matki swej nie można odwrócić się plecami. To ze mną dzielisz wszystkie bóle i rozterki od chwili, gdy połączyła się gameta żeńska i męska dwojga osobników.
Nie zdołasz mnie odsunąć na bok. Nie zdołasz zapomnieć. Będę głośniej i głośniej przypominała Ci o moim istnieniu.

Mam 12 lat. Przepełnia mnie duma wywołana tym, iż udało mi się już na dobre zaradzić wszelkim odchyleniom ku szczęściu, które przeżywało moje ciało. Nie mogę pozwolić mu na takie rany zadawane przez chwilowy podskok ilości serotoniny. Każdy mądry wie, iż za jedną chwilę uśmiechu zapłacić trzeba toną łez. Matka nie może pozwolić na cierpienie swego dziecka. Wiedz, o moja skorupo, że ja także nie zezwolę. Leżę na szafie, fetysz z czasów dzieciństwa. Leżę uspokojona ilością krwi, jaka wypływa z ciała. Uwielbiam fakt, iż już tak niewiele czasu pozostało na te męczarnie tu, na okrągłości Ziemi.
Czuję, jak skorupa wbija sobie ostrze w skórę i smakuję krew, która kropelka po kropelce kapie na białość zlewu. Biel, czerwień.
Nigdy nie rozumiałam dlaczego, to czarny jest kolorem zła. W demonarium to czerwień jest barwą przesyconą negatywną energią. Uwielbiam przyglądać się, jak zło brudzi nieskazitelną biel. Czuję wtedy, jak wzrasta poziom moich sił, jak rosnę. Wypełnia mnie euforia naznaczona nutą spełnienia.

Mam 14 lat. Moje ciało z przyczyn jedynie czysto zwierzęcych dalej trwa tu na ziemi. Chęć przetrwania i nieśmiertelności jest silniejsza od tego, co mówi całe wnętrze. Serce, wątroba, mózg i lewa noga.
Oglądam, jakby w kinie, co dzień nowe jej sposoby na odizolowanie się od społeczeństwa. Doprawdy, niesamowite, jak w niewidzialny sposób potrafi wystrzelać co dnia nowe rakiety, pociski ku otaczającym personom.
Apogeum rozpaczy, samotności, bojaźni, niepewności, bezsensowności przyćmiła poprzez uczynienie z siebie robota. Zawlekła w welon ślubny swojej matki wszystkie uczucia.
Czasami czułam, jak rozdzierają ją od środka, jak oczy dławią sie nadmiarem płynu, jak uszami wyfruwają nuty układające się w melodyjne dźwięki rozpaczy. Każdego dnia wysyłam do jej głowy paczuszki z ubranymi w worki na ziemniaki słowami. Ona je delikatnie odpakowuje i mówi tylko jedno słowo: 'Nie.'. Chyba jakaś malutka cząstka jej nadal wierzy, że kiedyś będzie dobrze, inaczej. Szmaragdowo.
Muszę wybić jej z głowy tę ułudę.




Mam 17 lat. Skorupka leży na Ziemi i słucha jak w jej nozdrza wbiega zapach życia. Nie rozumiem tych poczynań, aczkolwiek bardzo przyjemnie jest mi czuć, jak dźwięk tętna delikatnie muska kresomózgowie.
Uciekła w to miejsce oddalone od innych osobników z gatunku Homo sapiens i po raz pierwszy od dawien dawna pozwoliła uczuciom wyfrunąć z welonu będącego kaftanem bezpieczeństwa. Latają teraz okalając ją całą, dygocącą w rytm głosu Ziemi.
Czuję, iż muszę ją ratować, moją powłoczkę. Nie mogę jej pozwolić dalej tutaj być. Nie mogę pozwolić, aby jakiekolwiek emocje nadal degenerowały jej wnętrze! Zabiorę Cię stąd, o Ty, wiaderko na moje matczyne uczucia.
Wplatam pomiędzy melodie planety słowa o śmiertelności. Wtem zrywa się wiatr. Wieje, świszczy. Wiem, iż dodać chce swoją teorię na ten temat. Zdaję sobie sprawę, że on chce namówić ją do dalszego żywota.
Toczymy walkę. Wkładam diabelską zbroję, przepełnia mnie pewność siebie, pewność, iż zło zawsze wygrywa. Wiatr zsyła burzę, rozpętał się prawdziwy armagedon. Ze wszystkich stron sypią się pioruny. Czyżby dobro miało wygrać? Czyżby jakiś wicher z Nieba miał większą moc ode mnie? Nie. Proszę. Nieeeeeee!!! Nie mogę pozwolić, aby moje ciało zdechło z nadmiaru emocji. Nieeeeee!!!


Mam 17 lat (mówi ciało). Jakiś czas temu niespokojny wiatr latał nade mną przed rozpoczęciem życia, gnał prędko, szumiał, wył nad mą nienarodzoną głową i burzył się na każde wydarzenie. Szumem opowiadał, że on pomoże, że klejnotem życia jest ryzyko i wiara w siebie.
Kazał zerwać pępowinę z lękiem i trwogą. Pępowinę, która była starą kłódką do której nikt nie miał klucza, rozkazał zerwać własnymi siłami. Siłami własnej natury.
Obiecał, że jeśli to się uda, jeśli uda mi się uwolnić od złego anioła, wyfrunę z klatki niczym narodzone dziecię z matczynego łona, jednak mym pierwszym przystosowaniem do życia nie będzie pierwszy oddech wraz z krzykiem, a radość z doświadczenia całości.
Obiecał, że mi będzie dane poznać czym jest magia, czym jest moc czarodziejska, która rodzi się wraz z narodzinami miłości, i która rozkwita wraz z jej umacnianiem.
Długo myślałam, nad podjęciem decyzji, czy zacząć żyć. Czy nie lepiej jest nie żyć, nie czuć, być robotem, skoro i tak ktoś uważa, że żyję, że czuję. Skoro i tak ktoś nie widzi mego nienarodzenia z przyczyn zaślepienia oczu swym własnym ja.
Gryzła mnie myśl, czy ktoś dostrzeże me przeobrażenie ze stadium larwalnego w imago.
Na te moje mózgowe niedźwiadki gryzli wiatr wyszumiał pytanie dające im do myślenia.
Przyprowadził do mej głowy kwiaty i drzewa, które rozprawiały o jakiejś tęczy, jakimś księżycu, trzepaku. A ja, biedny zarodek, nie wiedziałam o co chodzi, ale chłonęłam te ich rozmowy na śniadanie, obiad i kolację.
Przysłuchując się tak przez dni kilka, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że tematem debat kwiatów i drzew są moje marzenia, pogubione przeze mnie w trakcie długiej wędrówki. Rozmawiały o tym, iż widziały, jak wiatr zbiera je wszystkie do koszyka. Wtedy to podjęłam decyzję oderwania pępowiny. Złapałam nóż, wiatr zawył mocno i zawołał krasnoludki, które przyfrunęły z nożami. Do pomocy. Słowa wiatru nie były obiecankami cacankami, ale prawdziwymi obietnicami.
Wiatrem okazał się być Rycerz w srebrnej zbroi.



Nadal mam 17 lat. Zamieszkałam w moim ciele. Zawarliśmy pakt o nieagresji ze skorupą.
Znalazł się zastępca mojego miejsca. Rycerz o srebrnej zbroi. Niewiarygodne, aczkolwiek jest nim wiatr, ten, z którym przegrałam walkę o powłoczkę. Teraz to on broni i chroni Nas przed każdym złem. Robi to w całkowicie odmienny sposób niż ja.
On odwinął wszystkie uczucia ciała, z welonu. Do każdego z nich dokleił skrzydła, tak aby mogły fruwać sobie o dowolnej porze i gdzie im się tylko zamarzy. Wziewnie wprowadził do środka Nas marzenia.
Marzenia, które ja, o zgrozo, wymazałam już na samym początku żywota. Poszukiwał ich na wszelkich wysypiskach śmieci, zbierał do koszyka. Odnalazł, odnowił.
Zasadził w naszej głowie tulipany, z których dzień po dniu wydobywa się piękny zapach wiecznego bezpieczeństwa.
Zapoznał nas z definicją wieczności, nakleił plakietkę na międzymózgowiu, iż nie wszystko ma koniec.
Wypełnił wszelkie zmarszczki naszej twarzy pozwalając przeżyć nieznane dotąd dzieciństwo.
Odnalazł most prowadzący do krainy szczęśliwości. Zabrał nas tam, hen daleko, tam, gdzie nie sięga zło świata. Zło współczesności. Tam, gdzie z szacunkiem traktuje się słowa. W tej krainie każdy zdaje sobie bowiem sprawę z tego, iż słów nie można nadużywać. Miejsce to przesycone jest spokojem i człowiek jest w stanie osiągnąć tam raj na ziemi. Apogeum szczęścia.
Leżymy za dnia pod lipowym drzewem wraz z Rycerzem, spoglądając w przybierające, niemożliwe do określenia kształty, chmury, wąchamy dźwięki wydobywające się z naszych serc.

Natura nigdy nie kłamie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
slomka · dnia 03.06.2010 10:26 · Czytań: 832 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Krzysztofpnowak dnia 03.06.2010 18:24 Ocena: Bardzo dobre
Chyba "w srebrnej zbroi", nie O.
byłoby znakomicie, ale tekst, raczej sposób mówienia i poziom świadomości nie zawsze przystaje do wieku postaci, a powinien
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty