Miałeś kiedyś wrażenie, że niebo spada Ci na głowę, a gwiazdy uderzają z taką siła, że rozrywa Cię na kawałki? Czy odczułeś kiedyś na własnej skórze niesprawiedliwość losu, który daje Ci dużo szczęścia, tylko po to, by Ci odebrać sto razy więcej? Czy czułeś się jak ja? Sama, niepotrzebna, do niczego się nie nadająca. To zadziwiające jak człowiek potrafi grać. Gdy się rodzisz, dostajesz do odegrania pewną rolę. realizujesz ją przez długi czas, a kiedy coś w Twoim życiu nagle się zmienia, nikt tego nie zauważa, bo przecież tego nie było w Twojej części scenariusza. I dalej, przeciw sobie, wbrew temu co czujesz, musisz udawać osobę, którą z dnia na dzień przestajesz być. Codziennie musisz się uśmiechać i sprawiać wrażenie miłego człowieka, ponieważ taki jest bohater, którego grasz w tym czeskim filmie. I mimo tego, że pęka Ci serce, że każde jego bicie sprawia Ci ból, musisz iść do przodu, bo tego oczekuje publiczność.
Jeszcze do niedawna myślałam, że jestem najszczęśliwszą osobą na tej planecie. Miałam wrażenie, że nie ma takiej siły, która zdołałaby mi to szczęcie odebrać. Miałam okazje poczuć, pokochać, uzależnić się od drugiego człowieka. Do tej pory czuję Jego oddech na swoim ciele, słyszę Jego słowa, które mówił do mnie, myśląc, że jeszcze śpię, pamiętam Jego zapach, gdy budził się obok, mam w pamięci każde zdanie wypływające z jego ust, ciepło Jego rąk, uśmiech, oczy, które patrzyły na mnie z miłością. Już nikt nie powie do mnie "Schwałcia", już nikt więcej nie będzie się ze mną śmiał i płakał. W jednej chwili to wszystko zostało mi odebrane. Bez jakiegokolwiek pytania. Nagle te same usta, które tak pięknie mówiły o miłości, wypowiedziały kilka słów, ciężkich jak kamień i zimnych jak lód słów. To wprost niewiarygodne jak człowiek człowieka potrafi skrzywdzić. Bez żadnych tortur, potrafi stworzyć drugiej osobie piekło na ziemi. Dlaczego tak się dzieje? A co najśmieszniejsze, to zwierzęta mają więcej odczuć humanitarnych, przynajmniej nie katują psychicznie swoich ofiar, zabijają żeby przeżyć. A ludzie? Ludzie krzywdzą siebie nawzajem bez powodu, dla jakiegoś kaprysu czy zachcianki. Czy czerpią z tego radość? Może satysfakcje czy zyskują tym lepszą samoocenę? Czy czują się dobrze z tą myślą, że ranią innych? Nie rozumiem tego, jak można wyrządzić drugiemu człowiekowi tak wielką przykrość, ból, i żyć z tym, jakby nigdy się nic nie stało. Mówi się, że czas leczy rany. Nie wiem czy tak jest. Ja już mam trochę tych ran, i mniejszych i większych, ale jak na razie żadne z nich się jeszcze nie zagoiła i nie przestała boleć. Nawet jeśli jakoś się zagoi, to tak jak na ciele, tak i w duszy i w sercu pozostają blizny, które oczywiście da się skrzętnie ukryć przed światem, ale na pewno nie da się zapomnieć o ich istnieniu.
Niestety, życie chyba jest już tak zaplanowane i ułożone, że w najbardziej niespodziewanym momencie wbija Ci nóż w plecy, a kiedy się odwracasz widzisz nie swojego wroga, lecz osobę, która jest dla Ciebie wszystkim. Osobę, którą dążyłeś tak niesamowitym i niemożliwym do powtórzenia uczuciem, że zrozumieją to tylko Ci, którzy kochają naprawdę, lub Ci, którzy taką miłość stracili...
Nie wiem co dalej będzie. Podobno cierpienie jest wpisane w losy człowieka, już od chwili jego narodzin. Nieustannie i nieodzownie. Czy jednak istnieje jakaś skala, jakaś dawka przydzielona na jednego człowieka? Czy to możliwe, że jedną osobę może w życiu spotkać jakże wiele nieszczęść a inną żadne? Jeśli jest jakaś miara cierpienia, nie ważne czy tego fizycznego czy nie, którą każdy musi przejść i się z nią pogodzić, to ja chyba ma to już za sobą. Ale to to tylko i wyłącznie moja złudna nadzieja... Teraz już wiesz jak się czuje ktoś, komu niebo spada na głowę...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
yuka · dnia 29.02.2008 23:16 · Czytań: 742 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: