Rytmicznie i coraz głośniej spadały krople z dachu. Rozbijały się tuż obok czterech stóp, którym wyjątkowo błotnie to dziś nie przeszkadzało. Z dołu do góry przesuwały się śliskie myśli zmniejszając tarcie skóry. Gdy nad sobą poczuł wiatr, wracał z powrotem, w dół, po drodze szeptając: 'pachniesz deszczem' i topiąc swój oddech w jej włosach. Poddała się jego fali, która gładziła szorstkie powierzchnie. Już nie była sobą, tylko zbitą masą uczuć ukierunkowanych w jedną stronę. Wibracje przyciągały ją bliżej, wgłąb fali. Z coraz większym trudem łapała oddech. 'Chcę tak tonąć, chcę tak tonąć, chcę tak umrzeć' - powtarzała w myślach, a dłońmi błądziła gdzieś pomiędzy. Pochłonęła ich razem własna fizyczność pewnej ciemnej, wilgotnej nocy.
Zamiast pożegnania słowa: 'kocham cię'. Tak skondensowane i puste zarazem. A później już tylko sny i oczekiwanie na jutro. Oboje poruszali się po cienkiej linii złudzeń. 'Jutro na pewno nadejdzie'. Tylko jeden wariant, jeden czas, spełnienie.
Wyruszyli skoro świt. Ona poprawiała jeszcze grzywkę, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wrzuciła szczotkę z powrotem do torby i nie oglądając się za siebie wyszła mu na spotkanie. Przelotny pocałunek po drodze - przecież będą jeszcze mieli na to czas, a przed nimi długa jazda samochodem. Rozmawiali ze sobą przelotnie, chaotycznie przeplatając słowa zwrotem: 'kochanie' i głębokimi spojrzeniami. Raz czy dwa upomniała go: 'Patrz na drogę'. Odzywała się w niej chęć przetrwania, pragnienie życia, które na krótką chwilę prowokowało racjonalizm.
Czym jest czas? Przemijaniem i każdym dodatkowym oddechem. Ostatniego nie zauważyli. W pewnym momencie ciało zniekształciło się blokując wdychane powietrze. Jedno uderzenie, pisk opon i trzask pękanych szyb. Rozpłaszczone masy zmiażdżone przez pęd i grawitację.
Słońce wysuszało właśnie wczorajsze kałuże. Szeptane słowa już dawno zostały wywiane przez wiatr. Jakby nigdy ich nie było. Jedna przestrzeń w przekroju wielu czasów. Bezsens wypowiedzianych słów składa się na większy bezsens - istnienia. Błoto zmieniało się w piasek.
Nie koniec. To tylko zmiana stanu niebytu. Jeszcze przez parę dni na drodze będzie błyszczeć kolorowe szkło. Jeszcze przez kilkadziesiąt lat ich ciała psuć będą glebę.
Rodzina i znajomi będą się zastanawiać: 'Kim jest on?', 'Dlaczego z nią?'. Nie znajdą odpowiedzi, a może nie będą szukać. Przez obrzydzenie matka nawet nie dotknie córki. Krew tak mocno plami nowe kostiumy.
Oni nie mieli szansy na Pamięć.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Ilianne · dnia 02.03.2008 19:32 · Czytań: 664 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: