Opowieść o przebudzeniu - Miladora
Proza » Obyczajowe » Opowieść o przebudzeniu
A A A

Najdrobniejsze zdarzenia
otwierają nowe światy.
Jeanette Winterston

Opowieść o przebudzeniu

    Tamto lato było słoneczne i upalne, lecz mimo iż spędzała je w mieście, nie czuła z tego powodu szczególnych emocji. Jako dorosła, samowystarczalna, pewna siebie i świadoma niezależności kobieta, której tryb życia został idealnie podporządkowany własnym potrzebom, potrafiła dostosować się do wielu sytuacji, nawet z niesprzyjających uzyskując wymierne korzyści. Przede wszystkim odpowiadało jej bowiem krążenie po swoistej orbicie, z rzadka i tylko wtedy, gdy tego pragnęła, zahaczającej o inne planety. Był w tym pewien komfort; w tej możności spotykania kogo chciała, odgrywania ról, na jakie miała ochotę, a potem w beztroskich powrotach do własnego pokoju i zrzucania masek z twarzy równie łatwo, jak zrzucała suknie.

   Stary dom przy niewielkim zaniedbanym placyku, mieszczący jej garsonierę, stwarzał dodatkową, bardzo cenną warstwę izolacji między nią a światem. Zamykała drzwi i miasto nagle odchodziło w niepamięć. Cichł zgiełk, skwar popołudniowego słońca roztapiał się wśród chłodnych ścian, nastawał spokój i kiedy sięgała po książkę, miała pewność, że jej wtopienia w nurt czytanych wydarzeń nie przerwie niespodziewany dzwonek czy wizyta.

   Nie miała bliskich znajomych ani przyjaciół i, na dobrą sprawę, mało kto wiedział, gdzie właściwie mieszka. Pokój był jej zamkiem i niewielu mężczyzn przyprowadzała do niego. Nawet tych, z którymi widywała się dłużej. Z nimi też wolała spotykać się gdzieś indziej. Odpadał wtedy problem zostawania u niej na noc; nie chciała, żeby ktoś zostawał, pragnęła wygodnie rozłożyć się w poprzek tapczanu i nie zawracać sobie głowy czyjąś obecnością, krępującą dominacją w łóżku, rozrzuconymi nogami, przygniatającym ją ramieniem, porankiem, kiedy musiałaby wstać wcześniej, zrobić, być może, śniadanie, ubierać się pod czyimś taksującym spojrzeniem czy malować, przynaglana przez pośpiech.

   W cudzym domu wszystko było znacznie mniej skomplikowane. Po prostu, w którymś momencie, wcześniej czy później, zbierała się, i patrząc na zegarek mówiła, że ma jeszcze to czy tamto do zrobienia, wykorzystując przewagę, jakiej nie miałaby we własnym mieszkaniu. To ona była wtedy panią siebie, tej chwili, i nawet mężczyzny, którego zostawiała w łóżku, wychodząc bez umawiania się i bez tłumaczeń. – Cześć – mówiła. – Spotkamy się przy okazji… A potem przelotny uśmiech, jakby mimochodem, i już zbiegała po schodach.

   Nigdy nie czekała, by ktoś pożegnał ją pierwszy. Wyczuwając dogodny moment, odchodziła, często nie umawiając się więcej. Miasto pełne było mężczyzn i na dobrą sprawę niewiele zachodu kosztowało, żeby kogoś poznać. Zwłaszcza teraz, w lecie, gdy w upalne popołudnia na basenach kłębił się tłum ludzi, z czego większość stanowili mężczyźni, nierzadko szukający towarzystwa po dniu spędzonym w dusznym miejscu pracy.

   Wystarczyło wyglądać atrakcyjnie, a natychmiast znajdował się ktoś próbujący nawiązać znajomość. Z początku rzucała mu chłodne, niezachęcające spojrzenie,  pozwalając jednak, by przelotny, jakby mimowolny uśmiech przemykał po twarzy,  potem dochodziło do luźnej rozmowy i reszta stawała się prosta. Zaproszenie na kolację czy wspólny wieczór było tylko kwestią czasu i niekiedy, zwłaszcza gdy mężczyzna był przystojny, z propozycji korzystała.

   Bywało, że już pierwsza randka kończyła się w łóżku. Nie miała bowiem ustalonych kryteriów, kierowana ochotą bądź nastrojem chwili. Zresztą, nie patrząc na mężczyzn przez pryzmat emocji, nie dawała się zwieść  złudzeniom co do męskich uczuć. Podnosząc się więc z czyichś ramion, pozostawała w dalszym ciągu sobą – niezależną i nie do zdobycia. To była najlepsza metoda, by mieć nad kimś władzę.

   Większości mężczyzn trudno jednak było zrozumieć to postępowanie. Zwłaszcza takim, którzy, zaintrygowani jej niezależnością, chcieli udowodnić swoistą przewagę. A także tym, dla których znajomość stawała się zbyt dojmująca, budząc nieprzeparte chęci wywołania u niej podobnych reakcji.

   Nikomu jednak nie pozostawiała złudzeń, każdorazowe spotkanie utrzymując na płaszczyźnie gestu bądź kaprysu chwili. I nawet działając impulsywnie, w tle owej spontaniczności skrywała rozsądek. Nigdy też nie zastanawiała się nad cudzym odbiorem, uważając, że takie, bezwiedne nawet liczenie się z kimś, jest najprostszą drogą do uzależnienia. W rezultacie wyczuwali ją tylko ci, którzy tak jak ona traktowali znajomość czysto powierzchownie. I tacy też odpowiadali jej najbardziej.

   Z nimi przynajmniej wszystko było jasne. Zasad gry przestrzegano i nikt nie miał pretensji, co prawdopodobieństwo skomplikowania sytuacji sprowadzało do zera. Owszem, zawsze istniała możliwość wyjątku od tej reguły, ale, na szczęście, symptomy potrafiła już wychwycić w stadium początkowym, umiejętnie sprowadzając wszystko na właściwe tory.

   Kiedyś lubiła rozkochiwać mężczyzn, z biegiem lat jednak uznała to za niewygodne, starając się lawirować raczej między rozbudzaniem, podsycaniem, tonowaniem, a nawet wygaszaniem różnych emocji. To stanowiło bardziej subtelną i wyrafinowaną rozrywkę dla kogoś, kto wolał przyglądać się czyimś uczuciom, niż w nich uczestniczyć. I znacznie bardziej bezpieczną.

   Tego jednak letniego popołudnia, wracając do domu, była niespokojna i dziwnie  rozdrażniona. Poznała ostatnio kogoś, spotkała się z nim parę razy i to właśnie on, w ostatniej rozmowie, nie dał jej żadnego wyboru. Tak to odczuła. Po raz pierwszy w życiu. I po raz pierwszy nie wiedziała, co robić.
   – No i przed czym tak się bronisz? – zagadnął w pewnym momencie. – Przed uczuciem? Nawet nie wiesz, co tracisz.
   – Wiem – odparła. – Mnóstwo rozczarowań.
   – Mnóstwo radości.
   – Mnóstwo kłopotów.
   – Wspomnienia – powiedział spokojnie.
   – Mam wspomnienia – stwierdziła obojętnie.
  – Jakie? – zapytał. – Wspomnienia chwil lub przygód, a one, nie poparte uczuciami, wietrzeją tak szybko, że nawet nie będziesz potrafiła sobie ich przypomnieć. Pamięta się bowiem tylko to, co się naprawdę przeżyło.
A potem, patrząc na nią badawczo, zapytał powoli:
   – Oczekujesz, że się jeszcze spotkamy?...
Spojrzała na niego bez słowa.
   – Otóż nie. Nie sądzę... – powiedział. – Chyba, że zaczniesz być autentyczną dziewczyną, nie tylko atrapą.
   – Dlaczego mnie obrażasz? – przerwała.
   – Mówieniem prawdy? – uśmiechnął się lekko. – Może dlatego, że ty jej sobie nie mówisz.
I wtedy wstała i wyszła.

   A teraz, wracając do domu, zaczynała żałować, że nie porozmawiała z nim dłużej. Idąc ulicami wśród rozgrzanych wciąż budynków, po raz pierwszy od bardzo dawna spostrzegła i uświadomiła sobie różnorodność osób, które mijały ją lub wyprzedzały zatłoczonym chodnikiem. I nagle, pośród tego spieszącego obojętnie tłumu, zauważyła dziwną scenę tak nie pasującą do otoczenia, że mimowolnie aż zwolniła kroku. Chłopak obejmował dziewczynę i zakrywając przed ludźmi jej zapłakaną twarz,  troskliwie i z czułością prowadził przez ulicę.

   Przystanęła, a potem, co nie zdarzało się dotychczas, obejrzała za nimi z uczuciem nagłego ukłucia w okolicach serca. I, wciąż z tym dziwnym bólem, poszła dalej, czując jakiś niewytłumaczalny żal, że nie ma nikogo, kto jej tak mógłby oczy zasłonić, gdy płacze.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 29.06.2010 09:05 · Czytań: 1232 · Średnia ocena: 4,1 · Komentarzy: 44
Komentarze
JaneE dnia 29.06.2010 12:26
Nie powinnam czytywać twoich tekstów w pracy, bo za każdym razem zupełnie burzą moją równowagę i potem muszę dziwnie wyglądać z rumieńcami na twarzy i gęsią skórką na ramionach.

ale wróćmy do twojej opowieści;)

Właściwe za każdym zdaniem ukrywa się tu przerażająca samotność.
Zawsze powtarzam, że bez miłości, bez uczuć, wszystko co robisz traci barwę.
Bez względu na słowa i czyny, nie wierze, że istnieją ludzie, którzy nie chcą kochać.

Stylistycznie jest oczywiście na najwyższym poziomie:)


Nie potrafię wstawić oceny, byłoby bdb
Lukas Wolf dnia 29.06.2010 13:02 Ocena: Świetne!
Przeczytałem, wspaniały obrazek dla wszystkich "niezależnych" singli. To jak z odkładaniem ciąży na później...
Czyta się płynnie, jak na tekst Miladory przystało. :D Może czasem ciut przydługie zdanie się trafia (np. drugie). Ale wiem, że to efekt zamierzony, więc się nie czepiam :smilewinkgrin:. Podobało mi się.
Pozdrawiam
Miladora dnia 29.06.2010 13:14
Dziękuję, Kochani, za przeczytanie. :D
Przyznam się, że opowiadanie zostało napisane dla ostatniego zdania i byłam ciekawa, czy sobie poradzę z tym tematem.
Jane - mimo wszystko istnieją ludzie, którzy boją się uczuć, jak również tacy, którzy nie są do tego zdolni. Szkoda, prawda?
Uczucia nadają jednak niepowtarzalną barwę życiu, no i naprawdę się je pamięta lepiej, niż tylko "przygody". ;)
Wolfku - lubię długie zdania, bo to czasem jak skoki z trampoliny - zastanawiasz się, czy uda się wylądować bez szwanku. ;)
Buziaki
mandragoraa dnia 29.06.2010 13:59
Czyta się dobrze, płynnie. Jednak czegoś mi brakuje, czegoś, co by mnie zaskoczyło, powaliło na kolana. Podobnych takich historii czytałam już wiele. Tekst dobry, jednak wstrzymuję się od oceny. Pozdrawiam ;)
Darksio dnia 29.06.2010 14:23 Ocena: Świetne!
Po przeczytaniu Twojego opowiadania, bardzo długo zbierałem myśli. Nie ukrywam, iż zostałem przejechany przez ciężarówkę. Teraz siedzę sobie przy wiatraczku (+ 30°C) i... nie wiem co napisać. Czyżbym nie potrafił?
Świetne studium kobiety samotnej, Miladoro. Samotnej pozornie z wyboru, ale tak naprawdę z konieczności. To tylko jej się wydaje, że takie sposoby kontaktu z innymi ludźmi (niekoniecznie mężczyznami) są przez nią kontrolowane. Że jest świadomą singielką, że postępuje tak, a nie inaczej z wygody, wyrachowania, dla komfortu. W rzeczywistości to jest osoba pozbawiona wyższych uczuć i nie, bynajmniej, dlatego że nie chce do nich dopuścić (z sobie tylko znanych względów), ale dlatego, że ich w sobie nie ma. Każdy człowiek posiada potrzebę kochania i bycia kochanym. Jedni dysponują ową potrzebą w większym, inni w mniejszym stopniu. Istnieją osoby, które tę cechę maja rozwiniętą w stopniu minimalnym. W sam raz na krótkotrwały, niezobowiązujący romans. Kiedy zaspokoją potrzebę bycia z drugim człowiekiem, przez dłuższy czas nie widzą takiej konieczności, wolą być same. Do następnego "przypilenia". Zauważmy, że bohaterka nie ma nawet przyjaciół, czy znajomych. Dlaczego? Bo właśnie nie jest uczuciowa, nie potrafi śmiać się, żartować, płakać czy współczuć. Jest uczuciowo wyjałowiona, a kiedy poczuje się zbyt samotna decyduje się na krótką, przygodną znajomość, a potrzebę bliskości, ciepła, życzliwości realizuje w łóżku, nie wiedząc często, że jest to ersatz i kiedyś się to po prostu wypali. I, niestety, pomimo iż na końcu kobieta zdaje się rozumieć, że omija ją w życiu coś bardzo ważnego, nie widzę dla niej szansy. Pójdzie dalej swoją drogą, a skołatane serce wyrówna rytm, bo to siedzi w niej zbyt głęboko i jest tak silne, że sama nie da rady tego zmienić. A to, jak traktuje mężczyzn nie rokuje nadziei, że znajdzie takiego, którego potraktuje naprawdę inaczej.
Znałem (znam) taką kobietę. Kiedy potrzebuje bliskości sprawia wrażenie kompletnie zakochanej, ma wzrok zakochanej po uszy piętnastolatki i tak się zachowuje. Po krótkim czasie dochodzi do "normy" i przeistacza się w zimną, wyrachowaną, pewną siebie kobietę. Zastanawiając się, dlaczego tak się dzieje, doszedłem do
wniosku, że to nie uczucia powodują te stany "zakochania', a po prostu popęd. Kiedy ten mija, wszelkie uczucia wyparowują.
Uważam, iż (być może przypadkowo) dotknęłaś czubka góry lodowej (dosłownie), pokazując jedną z warstw ludzkiej uczuciowości.
Dla mnie tekst prawdziwy do bólu.

Jeszcze może na koniec małe drobiażdżki, które rzuciły mi się "na oczy":

Cytat:
gdy w upalne popołudnia na basenach kłębił się tłum ludzi

Jeden tłum ludzi mógł się kłębić na jednym basenie, na kilku basenach kłębiły się tłumy ludzi.

Cytat:
nierzadko szukający towarzystwa po dniu spędzonym w dusznym miejscu pracy.

Ten zwrot jakoś mnie zraził "bezdusznością" dusznego miejsca pracy. Może jednak fajniej byłoby jakoś to miejsce pracy nazwać. Np. po dniu spędzonym w dusznym biurze. - To tylko sugestia :)
P.S. Minusik za dywizy. ;) Żarcik, oczywiście. Dla mnie świetne.
Bardzki dnia 29.06.2010 14:48
Niestety ja nie widzę tutaj jakiejś wielkiej przemiany bohaterki. Od początku do końca myśli wyłącznie o sobie. Wydaje się nie słyszeć argumentów swojego towarzysza. Gdyby nawet nie były słuszne to dla osoby mającej choć gram uczuć byłyby ważne i warte obrócenia choćby w żart.
Egoizm trwa w najlepsze do końca. Wszak to ona chce, aby otarto jej łzy i zapewne nigdy nie zrozumie, że to my kochając spieszymy z pomocą.

Nie wiem jaką osobę Malidoro chciałaś przedstawić dlatego wstrzymuję się z oceną.

Pozdrawiam Rafał
Jeff_Moon dnia 29.06.2010 17:33 Ocena: Bardzo dobre
Mi się po prostu podobało.

Na początku była taka wyrachowana, ale ktoś zwrócił jej uwagę i zaczęła się zastanawiac nad sobą i doszła do wniosku, że w gruncie rzeczy dręczy ją samotność... serca.

Mnie to też dręczy. :(

bdb

Pozdrowionka Miluś ;)
Samuel Niemirowski dnia 29.06.2010 17:46 Ocena: Bardzo dobre
Haha, cała prawda o tych super fajnych i niezależnych głupich egoistkach, które nie są zdolne do stworzenia głębokiej relacji i które myślą, że rządzą światem, bo użyczyły krocza kilku desperatom, draniom i innym dziwakom. Taka pinda nigdy nie odkryje swojej prawdziwej twarzy, bo to przecież pokazanie swoich słabości, a ona nie może pokazać swojej słabości. A jak się już taki 'szczęśliwiec' znajdzie, to szybko go rzuci. O tysiącu kompleksów nie wspomnę.

Trochę jednak zakończenie trąci banałem, więc bdb.
Jack the Nipper dnia 29.06.2010 18:16 Ocena: Bardzo dobre
Żadnej przemiany nie ma. Jak była egoistyczna i obojętna na innych, tak pozostała. Po prostu uświadomiła sobie, że nie ma kogoś, kto w pewnej szczególnej sytuacji, jaka jeszcze nie zaszła w jej życiu, zadba o jej ego. Pomyślała o sobie, do głowy jej nie przyszło, ze to ona mogłaby kogoś pocieszać.
To co ją ukłuło to świadomość, że mimo bezgranicznego ukochania siebie, jeszcze nie o wszystkich sposobach dogodzenia sobie pomyślała należycie.
Krystyna Habrat dnia 29.06.2010 18:27 Ocena: Dobre
Klimat, pomysł, sylwetka, bardzo dobre. Jednak narażę się wszystkim i oprócz zachwytów podniosę pewne wątpliwości.
Wydaje mi się, że tu zawiodła konstrukcja opowiadania. Pierwsza połowa to ogólny wstęp: streszczenie życia bohaterki i prezentacja jej osobowości. Trochę za dużo ogólnikowości. Dopiero druga połowa zawiera dwie konkretne sceny, dziejące się tu i teraz, które są właściwym opowiadaniem, jakąś akcją. Kiedyś teoretycy literatury takie rozdzielenie nazywali szwami, bo wszytko powinno zawierać się w akcji. Nie jestem teoretykiem, ale wyczuwam, że trzeba te proporcje zmienić. Wprowadzenie skrócić do minimum, a treści ze wstępu muszą wynikać z postępowania bohaterki w konkretnych scenach-sytuacjach. Inaczej, pomijając "szwy", staje się to zbyt przewidywalne. Taka jest, więc tak zrobi i na koniec pożałuje. Oczywiście w gwarze powszechnych zachwytów mój głos może się wydać niemiły, ale ja cenię wysoko Twoje pióro i wolę wskazać drobną rysę niż przyłączać się do chóru.
Miladora dnia 29.06.2010 18:42
O, do licha, tyle osób się dobrało do tej mojej bohaterki... :D
No to po kolei...

Mandragorciu - owszem, może czegoś brakować - czegoś spektakularnego, jakichś większych emocji, ale tekst jest taki, jak jego bohaterka - obojętny, chłodny, nawet bezuczuciowy. I tylko to drobne zdarzenie na koniec wykracza poza te ramy. Ale nie jest wyeksponowane, ponieważ to był moment zaledwie. Przebłysk, pewnego rodzaju chwilowa iluminacja, która być może coś zmieni, ale można w to wątpić. Faktycznie tekstów o uczuciach i o braku uczuć bywa sporo... Ale mimo wszystko można spróbować zmierzyć się z tym tematem. Dziękuję za wizytę.

Darksiu - masz rację. Powinny być tłumy ludzi - zaraz poprawię. No i następne - też w liczbie mnogiej - "w dusznych miejscach pracy" (to niekoniecznie musiały być biura).
Dziękuję za tak obszerną analizę. Byłam ciekawa, czy postać jest wystarczająco wiarygodna, bo zawsze zastanawiali mnie ludzie z pewnym niedorozwojem uczuciowym. Jak i dlaczego tak się dzieje, że nie są do nich zdolni. Co i ile tracą w życiu... Dziękuję.
PS. No i tekst został dodany przed Twoim wykładem, stąd niedoróbki.

- Bardzki - w zasadzie sam na to pytanie odpowiadasz. ;)
Napisałeś - "Wszak to ona chce, aby otarto jej łzy i zapewne nigdy nie zrozumie, że to my kochając spieszymy z pomocą."
Wiesz, że nie przyszło mi do głowy, że jej potrzeba w tym momencie także może być przejawem egoizmu? Dziękuję za uświadomienie mi dodatkowego aspektu zakończenia.

Jeffku - samotność serca odczuwają w zasadzie ludzie wrażliwi. Ale czasem nawet skrajnym egoistom trafiają się momenty, gdy sobie to potrafią uświadomić. Dziękuję.

- Samuelu - pamiętasz "Ostatnie tango w Paryżu"? Była tam scena, gdy pijani bohaterowie tańczą w tłumie zawodowców, biorących udział w konkursie tanecznym. Jak bardzo byli wtedy prawdziwi na tle tych poruszających się jak manekiny tancerzy?
W tłumie obojętnych, spieszących się ludzi, scenka prowadzenia płaczącej dziewczyny, z zakrywaniem jej twarzy, miała mieć trochę podobny wydźwięk. Bo czasem wystarcza moment, by sobie coś uświadomić. Nawet najbardziej banalny, ale prawdziwy. Po prostu - ludzki. I dlatego takie zakończenie. Dziękuję.

Dziękuję wszystkim za przemyślenia. Dla mnie są bardzo ważne. ;)
Miladora dnia 29.06.2010 19:10
Zanim odpisałam na jedne komentarze, pojawiły się następne, więc dopisuję z podziękowaniami.

Dzięki, de Nipper - widzę, że masz te same odczucia, co Bardzki. Jak napisałam powyżej, nie przyszedł mi do głowy taki aspekt tej sprawy. Ale to prawda - nie poczuła, że kogoś by chciała pocieszyć, tylko myślała o sobie.

Sokolko - nikomu się nie narażasz, a zwłaszcza mnie. ;)
Twoje zdanie ma dużą wagę dla mnie. Konstrukcja opowiadania jest intuicyjna. Jakoś do tej pory nie nauczyłam się planować tego z rozmysłem. Faktycznie, scena dialogu wystaje z treści i zakończenie jest drugim takim momentem, gdy zawiązuje się akcja i jak gdyby personalnie poznajemy bohaterkę. Można było to opowiadanie rozpisać na szereg scenek i nie wiem, dlaczego wybrałam sposób powyższy. Może chciałam obojętnie opowiedzieć o obojętności? Tak, żeby bohaterka wydała się kimkolwiek? Jedną z wielu kobiet, mających nieuświadomione jeszcze problemy ze sobą? Prawdopodobnie...
A może też na zasadzie kontrastu - od ogólnikowości do dwóch znaczących scen, które to uwypuklą.
W każdym razie - najlepiej się myśli, mając interlokutorów. ;)
Dzięki serdeczne. Może kiedyś na bazie tego napiszę więcej. I być może właśnie tego brakowało Mandragorci - innej konstrukcji.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję.
A teraz lecę poprawiać. :D
Wasinka dnia 29.06.2010 20:54 Ocena: Bardzo dobre
Witaj, Miladorciu :)

Jestem dzisiaj chyba jakaś taka „zgodliwa”, bo zgodzę się z Darksiem, z Bardzkim, de Nipperem i z Sokołkiem również... Hmmm... Zatem o tym samym nie będę już pisać ;)
Wzruszyła mnie ostatnia scena, ale chyba bardziej owa „banalność” z ocieraniem łez i zakrywaniem (rany, zawsze takie coś na mnie działa, niezależnie, ile razy o tym przeczytam! Tym bardziej że ładniutko to ujęłaś) niż reakcja bohaterki (rzeczywiście – też mi się rzuciło, że nie pomyślała, iż to ona mogłaby pocieszać). Okropnie mi jej żal!

A to moje zupełnie subiektywne odczucia „zdaniowe”:

której tryb życia został idealnie podporządkowany (własnym) potrzebom – bardziej dobitnie

Był w tym pewien komfort; w tej możności spotykania kogo chciała, odgrywania ról, na jakie miała ochotę, a potem w beztroskich powrotach do własnego pokoju i zrzucania masek z twarzy równie łatwo (,) jak zrzucała suknie. – „w tej możności” zakłóca mi jakoś ładnozdaniowość całości... (Był w tym pewien komfort - możliwość spotykania... / Był w tym pewien komfort, w tej możliwości...), może też jakoś średnik mi tu nie leży...

Pokój był jej zamkiem i niewielu mężczyzn przyprowadzała do niego. – i przyprowadzała do niego niewielu mężczyzn

I wtedy wstała i wyszła. – Wtedy wstała i wyszła.

mimowolnie aż zwolniła – zrezygnowałabym z „aż”

Przystanęła, a potem, co nie zdarzało się dotychczas, obejrzała za nimi z uczuciem nagłego ukłucia w okolicach serca. – to zdanie bym dopracowała... „co nie zdarzało się” – co nie zdarzyło się nigdy dotychczas – jakoś tak bardziej mi brzmi; brakuje „się” przy „obejrzała” – wiem, że jest przy „zdarzało się”, ale to „się” nie dotyczy bohaterki, więc nie wypada z niego korzystać chyba...

W ostatnim zdaniu „mógłby” zamieniłabym na „chciałby”

Poza tym: niepoparte, niepasującą (wygląda „a fe”, ale...), a z interpunkcji na razie tylko chyba, że – chyba że, potem wskażę resztę, dobrze?

Pozdrawiam z uśmiechem :)
edan dnia 29.06.2010 21:27
Świetnie się czytało. Jednym tchem :) "nie ma nikogo, kto jej tak mógłby oczy zasłonić, gdy płacze" - jej łez nikt nie widzi...
Miladora dnia 29.06.2010 22:11
Dzięki, Wasinka.
Nawet nie wiesz, ile razy poprawiałam te właśnie, wypunktowane przez Ciebie zdania. Były w zasadzie takie, jak zasugerowałaś, ale...
- tryb życia został idealnie podporządkowany (własnym) potrzebom - tworzy się powtórzenie, dlatego skasowałam "własnym"
- Był w tym pewien komfort; w tej możności spotykania - poprawię na "w owych możliwościach spotykania"
- Pokój był jej zamkiem i niewielu mężczyzn przyprowadzała do niego. - tu chodzi o rytm, który zmienia się przy zmianie szyku zdania.
- I wtedy wstała i wyszła. - to powtórzenie jest tu podkreśleniem.
- mimowolnie aż zwolniła - ona aż zwolniła kroku - to też podkreślenie.
- Przystanęła, a potem, co nie zdarzało się dotychczas, obejrzała za nimi z uczuciem nagłego ukłucia w okolicach serca. - to zdanie było wcześniej takie - Przystanęła, a potem, co nie zdarzyło się jej nigdy dotąd, oglądnęła się za nimi z uczuciem nagłego ukłucia w okolicach serca. - zmieniłam, bo "się" wpadają na siebie i wpada "jej" w następnym zdaniu.
Ale zmienię na jeszcze coś innego.
- kto jej tak mógłby oczy zasłonić - mógłby, bo to chodzi także o to, komu by na to pozwoliła. Chcieć mogłoby przypuszczalnie wielu mężczyzn, ale...
Dziękuję za rozbierankę. ;)

Dziękuję, Edanku, za wizytę i wypunktowanie ostatniego zdania. Ta scena jest autentyczna. Kiedyś zobaczyłam to w tłumie takich właśnie obojętnych, spieszących się ludzi i utkwiła mi w pamięci, ponieważ sama odczuwałam w tym czasie samotność. Zatęskniłam wówczas do czyjegoś ciepła, współczucia i zrozumienia. Do bliskości kogoś, przy kim można nie wstydzić się łez. Dlatego zapamiętałam. ;)

A teraz lecę poprawiać. :D
Wasinka dnia 29.06.2010 22:22 Ocena: Bardzo dobre
Tak sobie oczywiście myślałam, że pisałaś z rozwagą etc. (bo jakże by inaczej :) ), ale to moje subiektywne odczucie.
- nie zauważyłam powtórzenia "własnym"?
- "niego" nie pasuje mi po prostu na końcu, przypuszczałam, że chodzi Ci o rytm, jednak mi pasuje mimo wwzystko bardziej tak :shy:
- "i" oraz "aż" wiem, że podkreślenie, ale mi zgrzytnęło :uhoh:
- "mógłby" - owszem, ładniej mi brzmiało "chciałby", ale rzeczywiście sens chyba za bardzo się zmienia

Wrócę jeszcze do przecinków, całe szczęście niewiele będzie to pracy u Ciebie ;) :D

Uśmiechy :D
Izolda dnia 29.06.2010 22:24 Ocena: Bardzo dobre
Ponieważ wakacyjnie już jestem rozprężona, więc wybacz, że leniwie, krótko napiszę tylko, że bardzo mnie cieszy (chociaż nie wiem czy to humanitarne) jak się dowala niezależnym, wyzwolonym, nikogo nie potrzebującym kobietom. Mam na ten trend wyjątkową alergię, więc bez wnikania, czy to było zamierzone, czy nie, powiem, że wyszło Ci tak, jak lubię. Dowaliłaś im i oby choć jedna chciała to ujrzeć rano w lustrze po przebudzeniu.
Zdeklarowana - zależna.;)
Miladora dnia 29.06.2010 22:50
No, Jezabel - ubawiłaś mnie. :D
Nie chciałam nikomu dowalać - przyszło mi tylko do głowy, że takie kobiety nie wiedzą, co tracą z życia.
Bo lata mijają i pewnego dnia można znaleźć się w pustce.
A nie wyobrażam sobie nic gorszego.
Dziękuję za nalot. ;) Również zdeklarowana zależna. :D

Wasineczko - jak każdy, też walczę z przecinkami i im dłużej się zastanawiam, tym mam większe problemy z nimi. :D
Dziękuję za pomoc.
Samuel Niemirowski dnia 30.06.2010 03:44 Ocena: Bardzo dobre
Droga Miladoro! Nie pamiętam tego czegoś o tangu w Paryżu, jak mnieman - filmu. Pierwszy i ostatni film o Paryżu jaki oglądałem miał tytuł "Z Paryża z miłością" i opowiadał o agencie CIA, który ściga tam arabskich terrorystów. Występował tam John Travolta i oglądałem go nota bene po ukraińsku. Ale do czego zmierzam... Otóż do tego, że ten moment jest trochę słaby, żeby poruszyć sercem takiej idiotki. Pocieszanie, no cóż. Pewnie jest to żałosne i słabe - tak by sobie pomyślała. Musiałabyś wprowadzić jakąś większą tragedię, żeby to nią wstrząsnęło. Na przykład mega przystojne ciacho idzie za rękę z dziewczyną w wózku inwalidzkim, albo pociesza dziewczynę po śmierci kogoś bliskiego, albo komuś pierś amputowali, ale im to nie przeszkadza, albo cokolwiek jeszcze. Wątpię, żeby takie momenty robiły wrażenie na takich ludziach. Pomimo ładngo motto, które nie wydaje się być prawdziwe. Pozdrowionka.
Poke Kieszonka dnia 30.06.2010 04:39
:)Jeśli Ci moja Pani Radości napisze, że wchłonęłam to opowiadanie z prędkością huraganu wyczuwając każda turbulencję - to być może mi nie uwierzysz:) ale jeśli Ci powiem, że ta pani taka mi znajoma to już wiesz o czym mówię = prawda:), pomijam dosłowność tego tekstu, ja odczuwam inny przekaz niż niektórzy, chyba mam prawo :)O mały włos zgubiłabym to opowiadanie :) a wtedy no co wtedy?Serdeczności z mojej kieszonki:)
SzalonaJulka dnia 30.06.2010 08:26
A mi żal tej kobiety. Jest całkiem sama - nie tylko nie ma faceta, ale i przyjaciół i nawet znajomych. Czy to wynika z wygodnictwa? a może ze strachu? Powody bywają różne. Szukałabym głębiej, bo - przyznaję - nie znam takich osób, którym naprawdę byłoby dobrze w całkowitej samotności.
A co do opowiadania - moje uwagi znasz :)
Wasinka dnia 30.06.2010 09:35 Ocena: Bardzo dobre
Witaj :)

Po prostu, w którymś momencie, wcześniej czy później, zbierała się i (,) patrząc na zegarek mówiła – ten podkreślony przecinek to subiektywny, dla mnie – mogłoby go nie być, ale...

Wyczuwając dogodny moment (,) odchodziła

I (,) na dobrą sprawę (,) niewiele

wolał przyglądać się czyimś uczuciom (,) niż w nich uczestniczyć

Chyba, że zaczniesz być autentyczną dziewczyną – chyba że

I wtedy wstała (,) i wyszła. – w zasadzie w takim wydaniu zdania powinien byś przecinek...

I (,) zakrywając przed ludźmi jej zapłakaną twarz

Pozdrowionka :)
Krystyna Habrat dnia 30.06.2010 11:07 Ocena: Dobre
Miladorko miła, cieszę się, że podchodzisz do komentarzy konstruktywnie. Nie zgub tej pani i jej opowieści. Widzisz, ilu osobom się spodobała?I mają rację. Bohaterka godna zainteresowania.
Ja tylko proszę o przemyślenie kompozycji, z czym się zgadzasz. Postać niech zostanie taka, jak jest, sceny również, ale za długi wstęp ogólny (aż do słów "bardziej bezpieczną.";). Skróć go i spróbuj wtopić w akcję, albo wydobądź z niego jedną czy dwie scenki, które będą unaocznieniem tego, co streszczasz. Ty już potrafisz ubarwić to szczegółami i nadać mu zwiewnego bytu.
Mówię o kompozycji...
Usunięty dnia 30.06.2010 11:13
Człowiek wchodzi na PP po przerwie, patrzy, co nowego - Miladora, aaaa, no to czytamy, obowiązkowo. Jak zwykle wpada się po uszy, daje ponieść słowom, tonie w atmosferze. Po czym biegnie się do lustra i sprawdza punkty styczności.

Pod spodem drugie tyle tekstu w komentarzach. I już nic nowego się nie wniesie. Panowie d. i B. świetnie wyłapali ten egoizm do samego końca, jakby przeoczony przez samą Autorkę.
Fascynujący dowód na to, że Literatura tak naprawdę powstaje dopiero w kontakcie z czytelnikiem.

Zgodzę się z Sokol, że coś jakby nie grało w konstrukcji. Tzn, przejście od ogółu do szczegółu jest jak najbardziej w porządku, może tylko ten ogół za bardzo rozbudowany?

Zgubiłam się w dwóch sprawach. Czy "tamto lato" i "tego letniego popołudnia" odnoszą się do tego samego lata, czy różnych?
Nie mogę też umiejscowić bohaterki wiekowo. Raz kobieta, raz dziewczyna. "Z biegiem lat" też sugeruje niezły stan licznika. Chyba że wcześnie zaczynała...

No, rozwaliła mnie wieść, że końcowa scenka była autentyczna. Myślałam, że coś takiego zdarza się tylko u Musierowicz, w "Brulionie". Chłopak z empatią, chroniący intymność płaczu drugiej osoby, tworzący przestrzeń wspólnej bliskości - łał, dajcie mi takiego, a będę go hołubić i dopieszczać, rezygnując z 3/4 własnego egoizmu, bo warto. ;)
Usunięty dnia 30.06.2010 11:37
Sokol, to, co piszesz o szwach, wadze każdego zdania i streszczeniach jest szalenie interesujące. Porwałam się na dłuższą formę i nijak nie potrafię odejść właśnie od streszczeń. Przydałyby się warsztaty uczące na przykładach, jak to robić. Nie mam teraz czasu na powroty do klasyków, żeby ich poczytać pod tym kątem.
Miladora dnia 30.06.2010 12:21
No to się faktycznie dyskusja zrobiła. :D

Samuelu - czasem naprawdę wystarcza jeden błysk, żeby coś zrozumieć. Dlatego nazywa się to iluminacją. Czy każdemu się trafia - nie wiem. Ale wiem, że się zdarza. Czasem chyba nawet idiotkom. ;)

Kieszoneczko - każdy ma prawo do własnego odbioru, każdemu może coś innego się kojarzyć w związku z jakąś historią. Różne są przyczyny, że ludzie stają się wyjałowieni uczuciowo... Nawet bardzo różne i nie zawsze jest to ich wina. Dziękuję, Kochana.

Wasinka - dzięki za przecinki - zaraz sobie uzupełnię. ;)

Sokolko - dziękuję za istotne informacje na temat konstrukcji. Oczywiście, że się z tym zgadzam. Nie będę wprawdzie już robić żadnych zabiegów na tym tekście tutaj, ale w zaciszu domowym przerobię to na mniej opisowe opowiadanie. Więcej scen i niech one mówią o bohaterce. ;)

- Ipi - ja nie zaprzeczam jej egoizmowi, tyle że sama nie wiedziałam, że ten żal na widok końcowej sceny też może być jego przejawem. ;)
Bohaterka od początku do końca jest kobietą. Nie ma w tekście określenia jej jako dziewczyny. Dziewczyna występuje tylko w scenie z chłopcem. Co do "tamtego lata" masz rację - zastanawiałam się, czy nie jest to nielogiczne w kontekście "tego popołudnia". Powinno być ujednolicenie i zaraz nad tym pomyślę. Może "tamtego letniego popołudnia"? Myślę, że bohaterka ma około 30-tu do 35-ciu lat...
A końcowa scena z płaczącą dziewczyną i chłopakiem jest naprawdę autentyczna. Lubię zauważać i zbierać takie perełki. ;)
Od lat zastanawiam się, dlaczego płakała... I wciąż ich widzę, przechodzących przez ulicę...
Dziękuję, Ipiś. To prawda, że kontakt z czytelnikiem jest niesłychanie potrzebny i dobrze, że istnieją portale literackie.

Szalonka - dzięki. Nie wiem, czy takim osobom jest dobrze w samotności. Najczęściej bowiem nie przyznają się do niczego...

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za cenne uwagi.
Usunięty dnia 30.06.2010 12:26
Milu, ja wiem, że Ty wiesz ;) Chodziło mi właśnie o to przebudzenie, które tak naprawdę też świadczy o egoizmie.

Cytat:
Otóż nie. Nie sądzę... - powiedział. - Chyba, że zaczniesz być autentyczną dziewczyną, nie tylko atrapą...

Tu jest ta dziewczyna, która mnie zmyliła. ;)

Buziaczek. :) Aaa, i ocena, bo zapomniałam: bdb.
Miladora dnia 30.06.2010 12:53
Faktycznie, Ipi - ale to potoczne określenie tego mężczyzny. Mogę jednak zmienić na "kobietę", żeby nie wprowadzało zamieszania.
Dzięki. ;)
A oceny nie mają znaczenia - ważne są uwagi.
Zresztą, gdybym miała sobie samej ocenić, dałabym "dobry". Bo na pewno nie jest to moje najlepsze opowiadanie. :D
Szuirad dnia 13.07.2010 20:28
Hej
Po przeczytaniu tekstu, a potem znacznej części komentarzy, przyszło mi do głowy, patrząc na uwagi Sokol, że spróbowałbym kompozycyjnie wymieszać obie części. Pierwszą wrzucać japo dygresje czy migawki z przeszłości. ,Oczywiście powstałby wtedy inny tekst. Czy uzyskałby to co zamierzałaś. Nie wiem. Potrajktujmy tę uwagę bardziej jako mój głos w dyskusji na temat kompozycji.
Natomiast ostatnie zdanie, w zasadzie ostatnia linijka, wybijala mnie z rytmu czytania. Coś w niej mi zgrzyta. Kombinowałem przerzucając słowa i najbardziej podoba mi się :
"wciąż z tym dziwnym bólem poszła dalej, czując jakiś niewytłumaczalny żal,że nie ma nikogo, kto, gdy płacze, mógł tak zasłonić jej oczy." - to pod rozwagę :)

A co do bohaterki. Nie wiem czy wzorowałaś ją na osobie/osabach rzeczywistych, zbyt krótki tekst, by określić głebię studium :) Bardzo często wybór takiego zycia to swoisty, narastający niepostrzeżenie przez lata bunt, gdy nie wychodzi, gdy coś się wali a nie ma sił i wsparcia, by walczyć. Nie wszyscy się podnoszą. To bardziej poza niż rzeczywisty wybór. Poza ukazująca przed światem, że porażka jest zwycięstwem. Wtedy chyba też pojawia się gorycz i wyrachowanie. I myślę, że w przypadku takich osób potrzebny jest prawdziwy wstrząs. Czy taka rozmowa wystarczy? Wydaje mi się, ze tylko przypadku, gdy wątpliwości pojawiają się wcześniej, gdy grunt jest przygotowywany. Wtedy rozmowa stałaby się faktycznym natalizatorem. A tego przygotowania tu zabrakło.
Hmm takie mi się skojarzenia, uwagi, myśli pojawiły.
pozdrawiam
Miladora dnia 14.07.2010 00:23
Dzięki, Szu - bardzo słuszne uwagi. :yes:

To nie jest studium. To powierzchowna narracja, jak gdyby narrator stwierdzał tylko to, co sam widział, nie wchodząc głębiej.
Nie wiadomo, jakie są przyczyny bezuczuciowości bohaterki. Zdarzają się ludzie z niedorozwojem emocjonalnym, niezdolni zarówno do obdzielania uczuciami innych, jak i do ich przyjmowania.
Czy są w stanie przeżyć tego rodzaju iluminację? Przebudzić się, chociaż na moment? Niezależnie od pobudek?
Nie wiem. Ale wierzę, że mogą, chociaż zapewne nie przyznają się do tego nikomu. I być może stłumią to w sobie.
Nie wzorowałam się na nikim. Wyobraziłam sobie taką kobietę po prostu, bo jakoś nie wątpię w to, że mogą istnieć.

W tym opowiadaniu przygotowaniem była właśnie rozmowa. Gdyby nie ona, bohaterka pewnie by nie zauważyła owej pary i nie odniosła nagle sytuacji do siebie. Ostatnie zdanie ma natomiast swój specyficzny rytm, a raczej melodię, i dlatego chciałabym je zachować. ;)
Tak jak mówiłam, może jeszcze pobawię się tym tekstem.

Dzięki serdeczne z buziakiem. :D
szara eminencja dnia 28.08.2010 21:30
Jestem czepialski ;)
Cytat:

- Otóż nie. Nie sądzę... - powiedział.


Wystarczyłoby:
- Nie. Nie sądzę... - powiedział

Nie próbowałaś tego napisać w pierwszej osobie?
Pierwsze przeczytane zdanie i... ta forma właśnie "rzuciła się" na mnie i nie opuszczała do końca tekstu.

Według mnie, tekst by zyskał na podkreśleniu uczuć, byłby bardziej osobisty.
Miladora dnia 29.08.2010 02:56
Witaj, Garrapata. :D
Nie mam nic przeciwko czepialskim, bo czepialstwo potrafi być niekiedy szalenie inspirujące. ;)

Nie próbowałam tego napisać w pierwszej osobie, ale to dobry pomysł.
Mogłoby wyjść z tego zupełnie inne opowiadanie i być może lepsze.
Dzięki. ;)
andro dnia 01.09.2010 21:08 Ocena: Bardzo dobre
Ten, no.... Wiem, że Adagio, ale mię trochę nie było - to zaległości zaczynam od początku. No i w sumie git, bo jestem na basenie i bajeruję z fajną laską, która mnie puści kantem jutro. Ja bym dał temu tytuł "Trafiła kosa na kamień" - i ot, cały ceregiel przaśno-cywilizacyjny...;)
Baaardzo dobre!
Miladora dnia 16.09.2010 04:54
Mnie też trochę nie było, dlatego teraz dopiero odpowiadam. :D

Dziękuję, Andro - miło mi.
A Ty nie dawaj się wpuszczać w maliny. ;)
Buziak po znajomości.
bassooner dnia 19.09.2010 19:43 Ocena: Bardzo dobre
czy to już jest koniec? bo jesli tak to bardzo źle... ;-(((
Miladora dnia 19.09.2010 20:09
No, patrz - Bassoonio się zjawił! :D
Ale niespodzianka. :D

Dzięki serdeczne. Koniec? Nie wiem... Może nie... :D
Może w ogóle pokuszę się o coś dłuższego na tej kanwie?

Buziak :D
bassooner dnia 19.09.2010 20:50 Ocena: Bardzo dobre
no pewnie że już jestem! i nawet tekścior wrzuciłem, przy którym oke wymiękła i nie doczytała!
Miladora dnia 19.09.2010 22:44
Do licha - jestem do tyłu z powodu urlopu i nawet nie wiedziałam, odrabiając teraz komentarze z konkursu Miłość w cyberprzestrzeni. :D
Ale skoro Oczko wymiękło, to polecę oczywiście zobaczyć z jakiego powodu. ;)
kawka dnia 05.12.2010 22:07
No i to jest ta lekkość słowa jakiej mogę pozazdrościć, poza tym cała prawda o powierzchowności życia i nie mam tu na myśli tylko relacji damsko-męskich ;) , ale o ograniczaniu się i wyzbywaniu emocji... Dziwić może tylko, że tak pózno spotkała kogoś kto w końcu jej to powiedział, ech, jakich my ludzi więc spotykamy,a może już to wcześniej słyszała (wersja optymistyczna :) ) tylko z jakiegoś powodu dopiero teraz poczuła ukłucie. Oceniam tylko wrażenia, albo raczej to, że zaczęłam się właśnie nad czymś zastanawiać ;). A to udało się.
Miladora dnia 05.12.2010 22:36
Witaj, Ptaszku, i dziękuję, że przyleciałaś pod mój tekst. :D

Ale czasem są ludzie, którzy się nigdy nie budzą. Tak też bywa. ;)
Albo się oszukują, że nikt nie jest im potrzebny.
Ale faktycznie życie staje się coraz szybsze i jakby bardziej powierzchowne w wielu przypadkach.

Buźka i dobrej nocy. :D
Kazjuno dnia 29.05.2020 08:38
Ciekawy portret "kobiety doskonałej", bez wątpienia atrakcyjnej laski, skoro w facetach może sobie przebierać jak w ulęgałkach. Kobiety zimnej i wyrachowanej, która ostatecznie pokazała ludzką słabość.
Opowieść o przebudzeniu napisałaś, bardzo dobrze, językiem oszczędnym i analitycznym. Prawie jak prasową notkę, charakteryzującą skrótowo, lecz zarazem dającą jak najpełniejszy obraz wnętrza bohaterki. Wreszcie kosa trafia na kamień w osobie domorosłego psychologa (pewnie też niezłego kochanka - atrakcyjnego uwodziciela, a ci są przeważnie niezłymi praktykami w dziedzinie penetrowania dusz tych, na które zastawiają sidła, by "dopiąć swego";). Jego bystre słowa "trafiają w dziesiątkę", burzą jej wewnętrzny spokój, budzą opancerzone, a jednak tkwiące w głębi duszy pokłady ludzkiej tęsknoty za kimś bliskim sercu.

Jak zwykle skłoniłaś mnie do wspomnień. Tym razem do szukania w pamięci, czy zetknąłem się z taką kobietą/dziewczyną. Chyba tak... Z całkiem nie olśniewającego zbioru osobistej kolekcji (paru kolesi zaliczyło zbiory sięgające do stu i więcej kochanek) - ja ledwo dociągałem do trzydziestki - co kiedyś próbowałem obrachować.
Więc po pobieżnym wspomnieniowym rachunku wyszło mi, że chyba trafiłem na dwie kobiety podobne do opisanej przez Ciebie "tej doskonałej".

Także w literaturze beletrystycznej zetknąłem się z zaledwie dwoma egzemplarzami "kobiet doskonałych", które autorzy obdarowali podobnymi cechami jak u twojej bohaterki.
Jedna to tytułowa postać książki Irwin'a Shaw "Lucy Crown", a druga to bohaterka i narratorka powieści Joanny Bator "Ciemno, prawie noc".
Pewnie w światowej literaturze podobnych charakterków jest znacznie więcej, choć osobiście zetknąłem się z tymi wymienionymi, które zostały obszerniej opisane.

Cóż, gratuluję!

Twój końcowy fajerwerk zaskakuje, rzuca piach w tryby funkcjonującej jak dobrze naoliwiona maszyna hedonistki. Ukazuje "skazę" pozornie granitowego posągu.

Teraz pewnie znowu się na mnie wkurzysz.

Ale muszę to z siebie wyrzucić. Tak, tak, Milu, na pewno się wyprzesz, że nie miałaś na myśli piętnowania "nowoczesnego stylu życia" i w to Ci uwierzę!
Wszak zawarłaś takowe potępienie. Czyż nie można się w tekście dopatrzyć krytyki skutków szeroko pojętej emancypacji? A "czarne marsze" z hasłami typu: "odpierdolcie się katole od naszych wagin"? Czyż te seksi panie nie krzyczą: "chcemy żyć jak twoja bohaterka"? Faceta/ciacho traktują prawie na równi z wibratorem, ma służyć ich hedonistycznym przyjemnościom, a jak zrobi swoje, to niech spierdala! Chuj z rodziną i katolicką moralnością!

Czyż nie są to hasła polityczne? Więc jednak.

Wiem, Milu, wcale nie zamierzałaś wplątywać się w dysputę polityczną.
Jako osoba wrażliwa i zarazem bystra obserwatorka życia, poruszyłaś jeden z jego aspektów. Wprawdzie nie zabierałaś głosu w sprawie aborcji, której zakaz jest solą w oczach hedonistek, ale obnażyłaś skutki zbyt frywolnego traktowania związków między kobietą a mężczyzną.

Dzisiaj długo trzymałem tabletkę pod językiem, no i wreszcie... Chrup, chrup, zjadłem ją ze smakiem.

Dzięki za jej odżywcze działanie na korę mózgową.

Życzę bardzo miłego dnia, Kaz
Miladora dnia 29.05.2020 14:10
Kazjuno napisał:
Czyż nie można się w tekście dopatrzyć krytyki skutków szeroko pojętej emancypacji? A "czarne marsze" z hasłami typu: "odpierdolcie się katole od naszych wagin"? Czyż te seksi panie nie krzyczą: "chcemy żyć jak twoja bohaterka"?

Nie, nie można, Kaz, i nie krzyczą. :)
Kobiety, które mają ochotę codziennie bzykać się z innym facetem, nie chodzą na żadne marsze, bo mają wystarczająco dużo wolności, by robić to, co chcą.
Czyli trafiłeś ponownie kulą w płot.
Znałam kiedyś mężczyznę w typie mojej bohaterki - nic go nie ruszało, nigdy się nie zakochał, i dopiero gdy przyszła starość, ożenił się, Z czystej wygody, bo matka, której zanosił rzeczy do prania, umarła. Więc oziębłość emocjonalna to cecha dotycząca wszystkich.
Cóż... jedni mają niedomiar temperamentu, inni nadmiar, a jeszcze inni w sam raz.

Kazjuno napisał:
Wprawdzie nie zabierałaś głosu w sprawie aborcji, której zakaz jest solą w oczach hedonistek,

Znałam kiedyś pewną góralkę, ciężko pracującą na gospodarstwie katoliczkę, która powiedziała: Moja dupa, moja sprawa. Niech Ci to wystarczy za odpowiedź.

No i powiedz - jak ja mam nie klasyfikować Cię do szufladki z napisem ciemnogród, skoro bez przerwy obnosisz się z takimi poglądami? :|
Malo tego - jeszcze próbujesz je narzucać innym.
Wiesz - doszłam właśnie do wniosku, że ludzie, którzy mówią za dużo, nie mają czasu na myślenie. To tak, jakby do rwącego strumienia wlać kubek wody. Spłynie bez śladu.
Nie mógłbyś przestać doszukiwać się w moich tekstach czegoś, czego w nich nie ma? :)

Dziękuję jednak, że wracasz na przedśniadaniowe pigułki. :)
Miłego dnia.

Aha - kończę bajkę dla malucha, więc będę miała czas na przejrzenie następnych rozdziałów. :)
Kazjuno dnia 29.05.2020 15:58
Ja nikomu niczego nie narzucam, może i mam wykoślawione - twoim zdaniem - spojrzenie, które wpływa na takie, a nie inne spostrzeżenia wokół tekstowe. Lecz nawet jeśli się z nimi nie zgadzasz, nie powinnaś mnie wpychać do określonej szuflady.
Lansowana od czasu rewolucji seksualnej w 1968 roku wolność, nie jest kwestią takiego lub innego temperamentu. Seksualizacja stała się trendem współczesnym. Pewnie wspieranym przez dyktatorów mody, w których interesie jest napędzanie koniunktury na zakupy ich produktów. Też producentów kosmetyków. Reklamują je seksi modelki wpędzające w depresję dziewczątka, nie mogące o sobie powiedzieć, że są "dupeczkami". W jakimś młodzieżowym pisemku czytałem o zrozpaczonej matce, której 13-letnia córka jest w depresji, bo nie ma jeszcze chłopaka. Jak długa była historia ludzkości ludzie różnili się temperamentami, ale teraz?
Istnieje moralna presja: większość dziewczyn chce być jak twoja bohaterka. Te którym się to nie udaje czują się "gorszym sortem".
Więc twoje potępienie moich komentarzy odczuwam jako trochę krzywdzące. Tak już mam, że interesuję się polityką i jeśli się ze mną nie zgadzasz, proszę bardzo, masz prawo je kwestionować. Przykład z góralką, owszem, mocny kontrargument. Ale mnie nie obchodzi jednostkowa nimfomanka. Piszę o trendach.
Czy Ty jako 13-latka pamiętasz, że ktoś mniej urodziwe koleżanki spychał na margines? Do pomyślenia było, że siksa mogła wpaść w depresję, bo nie ma przydupasa?
Wymienione przeze mnie trendy ogłupiają młodzież.
Ty żyjąc w normalniejszych czasach, miałaś multum zainteresowań, które pozwoliły Ci rozwinąć intelekt i osobowość. Czy gówniarzeria przedwcześnie zażywająca seksu, nie zatrzyma się w rozwoju?
Takie stawiam pytania i nie mają nic wspólnego z tym czy PiS, czy Koalicja Europejska. I nie powiesz mi, że nie ma to nic wspólnego z jakąś tam polityką.
Zresztą do poruszenia tych kwestii zainspirował mnie twój utwór, co powinno napawać Cię dumą.

No nic, ale cieszę się, że kończysz bajkę dla Raduszka. że chcesz mi pomóc. Na ogół nie lubię czytać bajek w PP. Tę chętnie przeczytam.

Miłego popołudnia, pozdrawiam, Kaz (przeorałem już połowę Gry).
Miladora dnia 31.05.2020 01:52
Kazjuno napisał:
Na ogół nie lubię czytać bajek w PP. Tę chętnie przeczytam.

To akurat czysto rodzinna opowieść, Kaz, więc nigdy tego nie opublikuję. :)
Ale mam bajkę dla dorosłych - Kwiat paproci, o której już Ci kiedyś wspominałam.
Na razie muszę trochę odespać nieprzespane noce.

Do zobaczenia w trakcie Gry. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty