28 Godzin - zajacanka
Proza » Obyczajowe » 28 Godzin
A A A
Ewka ciężko opadła na sofę. Uwolnione z butów stopy pulsowały własnym rytmem. Zdjęła skarpetki i z odrazą spojrzała na napuchnięte palce, odciski na poduszkach stóp i pomarszczoną, wilgotną skórę. Siedziała nieruchomo, tępo wpatrując się w przyniesioną z lodówki puszkę piwa, o której marzyła od wczorajszego wieczora.

*

– Może będą nadgodziny – szepnęła rano Megan ubierając błękitny fartuch.
– No i bardzo dobrze! Ile bierzesz? - Ewa błysnęła zębami w szerokim uśmiechu. Nie znała dobrze angielskiego, ale dogadywała się bezbłędnie.

Firmowa szatnia, zlikwidowana dwa lata temu, ograniczała się teraz do kilkudziesięciu metalowych szafek ustawionych bezpośrednio w hali produkcyjnej. Umieszczone na nich numery pozycjonowały pracownika: mniejsze dla kierowników i brygadzistów, większe dla zwykłych pracowników. Ewa miała jeden z najwyższych – niedawno zaczęła tu pracować; Megan była pracownikiem tej firmy już piętnaście lat, przeszła wszystkie szkolenia, była brygadzistką, a nawet startowała na stanowisko kierownika.

– Zobaczymy, co powiedzą... – Mrugnęła okiem, obnażając w uśmiechu nagie dziąsła. – O ciebie nie pytam, i tak weźmiesz wszystko! – Roześmiała się serdecznie.

Ciągnąca się siedemdziesiąt metrów hala zastawiona była najróżnorodniejszym sprzętem. Gorące piece do zgrzewania folii przeplatały się ze zwykłymi taśmociągami; skomplikowane sortownice stały tuż obok wymyślnych maszyn do nakładania nalepek. Drukarki, zostawiające swój ślad na każdym opakowaniu: “najlepsze przed…”, usadowiły się zaraz za filigranową maszyną potrafiącą zapakować miniaturowe pudełeczko kremu w firmową koszulkę. Oświetlona setką jarzeniówek hala, budziła się do życia, wydając znane pracownikom dźwięki.
Druga część fabryki, nie odstawała wielkością od pierwszej. Olbrzymia sala nosząca dumną nazwę “czystego pokoju”, podświetlona na fioletowo bakteriobójczymi lampami, majestatycznie czekała na porannych pracowników. Zachowując procedury czystości, żywcem wyjęte ze szpitalnych sal operacyjnych, kolejno wchodzili ubrani w kombinezony pokrywające w dziewięćdziesięciu procentach ich ciała.

Zlecenie dla dużej sieci supermarketów ciągnęło się już sześć tygodni, a oszałamiającego zapachu płynu do kąpieli pod wdzięczną nazwą “Nocna Konwalia” wszyscy mieli po dziurki w nosie. Zadanie było proste: z dwóch zrobić jedno. Jak niemal wszystko na rynku angielskim: kup jedno, drugie dostaniesz za darmo! Trzeba było położyć dwa płyny na linię, przepuścić - okryte już folią - przez piec, przylepić kilka nalepek i gotowe. Praca nie była trudna ale szybkie tempo wykonywanych czynności i panujący na hali hałas, głośno wydawane polecenia i miarowy stukot maszyn powodowały zmęczenie. Powtarzane przez wiele godzin te same gesty, monotonia przesuwającej się przed oczyma taśmy i słodki zapach produktu potęgowały poczucie znużenia.



Tuż przed przerwą obiadową, koło dwunastej, kierowniczka poleciła zatrzymać linię.
– Zebranie z dyrektorem za trzy minuty!
Ewka lekko się uśmiechnęła: Megan miała rację.

Przyzwyczajona do harówki na wsi, w gospodarstwie rodziców, Ewa potrafiła długo i efektywnie pracować. Nie przyjechała do Anglii dla rozrywki, ale z mocno określonym zamiarem zarobienia pieniędzy na swoje studia. Miała dwadzieścia dwa lata i dość życia na utrzymaniu rodziców w domu, w którym zawsze czegoś brakowało, a o studiach w Warszawie mogła tylko śnić. Teraz, zarabiając na siebie, zaczynała wreszcie realizować marzenia. Z tygodnia na tydzień, niegdyś odległe i niemożliwe do spełnienia mrzonki, zaczynały nabierać całkiem realnego kształtu w postaci kolejnej kwoty zasilającej jej konto.

Dyrektor, mały człowieczek, którego Bóg obdarował rzadko spotykanym słowotokiem, zaczął swój wywód:
– Kochani, bardzo wam dziękuję za tak duże zaangażowanie w realizację naszego zlecenia, ale - jak dobrze wiecie - mamy istotne terminy, których musimy dotrzymać,
żeby nasza firma mogła dalej funkcjonować na rynku. Wielu z was pracuje tu już kilka lat, więc wiecie jak się sprawy mają. Firma nie może bez was funkcjonować, stanowicie jej filar, fundament. Nie ma was, nie ma firmy. A przecież wszyscy…
– Ble, ble, ble… - mruknęła pod nosem Megan po kilku minutach jego oracji.
– Do czego zmierzasz? - Zapytała głośno. – Przerwa nam ucieka!
Spojrzał na nią zaskoczony nieoczekiwanym wtargnięciem, zatrzymał w pół słowa i powiedział:
– Mamy prośbę, żebyście wszyscy dziś zostali do ósmej wieczorem. Musimy skończyć to zlecenie.
W jego, zsuniętych na czubek nosa, okularach odbijały się setki jarzeniówek potęgując wrażenie wypowiedzianych słów.
Zgromadzenie zafalowało: nigdy w historii firmy nie było takiego przypadku. Owszem, zdarzały się nadgodziny, ale tylko dla chętnych. Większość pracowników wychodząc o czwartej z pracy, natychmiast o niej zapominało, oddając się przyjemniejszym zajęciom. Szybkie zakończenie zlecenia musiało być istotnie bardzo ważne dla firmy, skoro zdecydowali się na takie posunięcie. Było to tym bardziej zaskakujące, iż pochodzący ze Szkocji właściciel firmy znany był wszystkim ze swej skrajnej oszczędności.
– Ja nie mogę, muszę odebrać dziecko ze szkoły!
– A ja wyprowadzić psa. – Pojedyncze głosy ponad sześćdziesięcioosobowej załogi zaczęły się powoli odzywać.
Jednak większość, mając niemal w zasięgu ręki ukończenie pachnącego zlecenia, milcząco wyraziła zgodę na dłuższą pracę.

Koło szóstej po południu kierownictwo zarządziło ponowne spotkanie w kantynie. Zdziwieni pracownicy lustrowali twarze przełożonych, usiłując domyślić się jego przyczyn .
– Nie zdążymy tego skończyć do ósmej – odezwał się właściciel firmy. – Jest zbyt wiele odrzutów. Musicie bardziej się przyłożyć, pracować szybciej, dokładniej. To może potrwać dużo dłużej.
Szmer niezadowolenia popłynął wzbierającą falą, odbijając się od kremowych ścian pomieszczenia, i wrócił ze zdwojoną siłą.
– To zwolnijcie linię, na litość boską! Będą wtedy rezultaty! – pierwsza wyrwała Megan. – W tym tempie, nawet do ósmej nikt nie wytrzyma!
– A co z jedzeniem, piciem? Niczego ze sobą nie mamy!
– A za jaką stawkę będziemy pracować? Jakie będą przerwy? – Pytania lawinowo zasypały właściciela.
Przygotowane na tę sytuację kierownictwo szybko udzieliło odpowiedzi i rozwiało wszelkie wątpliwości. Posiłek został zamówiony, przerwy ustalone i stawka płacy określona. Nawet znalazło się radio, zabrane z hali produkcyjnej parę miesięcy wcześniej.

Ewa skierowana została na linię numer dwa. Wszyscy wiedzieli, co należy do ich obowiązków i bez niepotrzebnej zwłoki maszyny zostały włączone. Kilka metrów przed i kilka za, identyczne, obleczone w białe kombinezony postaci, również rozpoczęły swój nocny taniec, obsługując linię numer jeden i numer trzy.

Czas był łaskawy tej nocy. Godzina za godziną mijała niepostrzeżenie, przerywana tylko niekiedy wolną chwilą na herbatę z automatu lub papierosa wypalanego w pośpiechu przed firmą. Ewka pracowała jak w transie. Zaczynała łapać się na tym, że nie widziała własnych rąk kładących, lepkie czasami, butelki płynu do kąpieli na linię. Myśli szybowały daleko poza czterema ścianami “czystego pokoju”. Zdążyła odwiedzić dom rodziców z zepsutym piecem grzewczym. – Będe musiała im chyba pomóc. – Przemknęło przez głowę. Oglądała nowe firanki do swojego pokoiku na strychu, odziedziczonego po starszej siostrze; widziała już nawet w dłoniach bielutki indeks wymarzonej uczelni.

Ale ciało nie zawsze jest posłuszne rozkazom duszy. Po szesnastu godzinach intensywnej pracy zaczęło wysyłać sygnały, że coś nie jest w porządku. Jarzeniowe światło lamp miało teraz dziwny, niebieskawy odcień, litery na etykiecie płynu poczęły zlewać się w szarą masę i, mimo usilnych starań, wcale nie mogła dostrzec konturów znanych znaków. Schylając się do metalowej klatki po kolejną partię pakowanego produktu, dziewczyna poczuła nagły ból, który przytrzymał jej zgięte ciało blisko podłogi. Ogromne krople łez, bez żadnej zapowiedzi, poczęły znaczyć swoimi ścieżkami spoconą twarz. Złapała palcami zimne pręty, jakby te miały przywrócić utraconą energię; starała się opanować przejmujący ból, on jednak nie odchodził. Megan rzuciła szybkie spojrzenie na zgiętą w pół dziewczynę. Dotknęła jej ramienia i, jakby rozumiejąc wycharczane przekleństwo: – Kurwa, już nie mogę! – poklepała po ręce. – Zaraz ci przejdzie.
Ewa po kilku minutach wstała, ocierając oczy brudną ręką. Linia ruszyła ponownie, tylko Megan miała bardziej niż zwykle rozszerzone źrenice, próbując dostrzec najmiejszą choćby oznakę słabości któregokolwiek ze swoich podwładnych. Jakikolwiek fałszywy ruch ręką czy zachwianie równowagi, mogło przyczynić się do skaleczenia, poparzenia lub mieć jeszcze groźniejsze następstwa.

O dwunastej w nocy zaserwowano kolejny posiłek, jednak niewielu z niego skorzstało. Ludzie zaczęli pokładać się na stołach usiłując złapać choć kilka minut drzemki podczas półgodzinnej przerwy. Ewa przysnęła oparta policzkiem o zimną lamperię kantyny. Śniła, że leży na plaży i trzyma w dłoniach zmrożoną puszkę piwa…
Zmęczenie pracą zaczęło dotykać coraz większej liczby ludzi. Jedni skończyli koło jedenastej, tłumacząc się brakiem komunikacji w powrocie do domu, inni narzekali na soczewki, lub ich brak. W związku z ubywaniem personelu, po przerwie nastąpiła reorganizacja. Z trzech pracujących linii, zrobiono dwie. Ten fakt dla Ewki oznaczał tylko jedno: jeszcze dłuższą harówkę.

W miarę upływu czasu przyjacielskie do tej pory stosunki między pracownikami powoli zamieniały się w otwartą wrogość. Zaczęli na siebie warczeć, oskarżać o lenistwo, dokuczać i wyśmiewać najdrobniejsze nawet uchybienia.
– Rusz się, chłopie! Wszyscy zasuwają, tylko ty siedzisz! – Po krótkiej drzemce Ewa odzyskała trochę wigoru.
– Żadna Polka nie będzie mi mówić, co mam robić! – krzyknął świeżo przyjęty do pracy osiemnastolatek.
– Tak?! Jeszcze zobaczymy!
Jak spod ziemi wyrosła między nimi Megan łagodząc nabrzmiewającą kłótnię.
– Matt, nawet jak linia chwilowo stoi, musisz coś robić. Idź do magazynu po nalepki, bo niedługo się skończą!
Zaskoczony chłopak odwrócił się na pięcie, a Ewka triumfująco wystawiła za nim język.
– Dobra robota - poklepała ją po ramieniu Megan.

Przez całą noc właściciel firmy wraz z dyrektorem pilnie śledzili postępy w pracy, ale dopiero koło siódmej rano na ich twarzach pojawił się nikły uśmiech. Jednak ani Ewa, ani nikt z pracujących w “czystym pokoju” tego nie zauważył. Większość zamilkła, popadła w odrętwienie, automatycznie wykonując swoją pracę. Blada z wyczerpania, z podkrążonymi oczyma twarz Ewy nie wyrażała już żadnych emocji. Było jej absolutnie obojętne co robi i jak długo to jeszcze potrwa.

Zlecenie ukończono równo z firmową syreną, oznajmiającą południe.


*


Dziewczyna ostrożnie otwarła puszkę i napełniła szklankę. Zimny, gorzki napój powoli spływał do spragnionego gardła. Zapomniała o prysznicu, śniadaniu. Ciężkie powieki stopniowo przysłaniały otaczający świat. Zasnęła z niedopitą szklanką w brudnej dłoni.





Imiona osób występujących w tym tekście zostały zmienione w celu zachowania ich anonimowości.
Produkt o nazwie “Nocna konwalia” nie istnieje.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
zajacanka · dnia 02.07.2010 07:43 · Czytań: 1038 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 17
Komentarze
Darksio dnia 02.07.2010 09:52 Ocena: Bardzo dobre
Ech, życie...
Bardzo dobrze opisany obrazek fabrycznego życia i... tyle. Niestety na tle polskiej rzeczywistości nie wygląda on na jakiś specjalnie niezwyczajny. To, co na Wyspach jest nietypowe, u nas zupełnie normalne. Miałem wątpliwą przyjemność przeżywać takie "przygody" wielokrotnie, dlatego Twój tekst nie wywarł na mnie wrażenia. Także miałem zdewastowane stopy, pocięte przedramiona od dźwigania różnych ustrojstw. Odczuwałem monotonię, znużenie połączone z nienawiścią do miejsca w którym przyszło mi tkwić, ból w każdym fragmencie ciała...
Moim zdaniem zabrakło tu jednak pewnych odczuć, kołaczących się myśli, wewnętrznej walki, pokonywania własnych słabości, wzbudzania w sobie przeróżnych motywacji, aby zmusić ciało do zwiększonego wysiłku. Tego wszystkiego zabrakło mi do wystawienia świetnej oceny, ale Twoje opowiadanie broni się na bdb.
Pozdrawiam.
JaneE dnia 02.07.2010 11:57 Ocena: Bardzo dobre
A mnie właśnie w Anglii dopadły kiedyś takie "tasiemcowe nadgodziny" ;) Oj po szesnastu godzinach, to do gorszych spięć dochodziło.

Bardzo fajnie się czytało. Napisałaś tyle linijek, o czymś z pozoru zupełnie nieciekawym, a co ważniejsze absolutnie mnie nie znudziłaś. :)

pozdrawiam
sisey dnia 02.07.2010 12:16
Witaj, przeczytałem tą migawkę i tak jak Darxx1 nie wiem z jakiego powodu powstała. Na reportaż za słabe, nowelka to raczej też nie jest. Zabrakło "lokomotywy" by pociągnąć wątek. Urywasz go też beznamiętnie. Jest w tym tekście trochę błędów:
1. Brak przecinków pierwszym akapicie. Spocona wilgotność - do zmiany.
2.
Cytat:
– Zobaczymy, co powiedzą – mrugnęła okiem obnażając w uśmiechu nagie dziąsła.
– O ciebie nie pytam, i tak weźmiesz wszystko! – Roześmiała się serdecznie.

Nie sposób zorientować się, kto wypowiada te dialogi.

3.
Cytat:
Przyzwyczajona do ciężkiej pracy na wsi w gospodarstwie rodziców, Ewa potrafiła długo i efektywnie pracować.

Styl, powtarzasz się (praca) i nie tylko w tym miejscu. Przejrzyj tekst pod tym kątem, myślę że zauważysz.

4.
Cytat:
Z tygodnia na tydzień, niegdyś odległe i niemożliwe do spełnienia mrzonki,


Mrzonki z definicji są niemożliwe do spełnienia - zbędnie dopowiadasz. Można jeszcze przyczepić się do logiki, bo gdy mrzonki stają się realne, to chyba nadal są... mrzonkami :)

Styl kuleje, niestety, a tekst pusty. Chyba nie o to chodziło?

Pozostawiam bez oceny, bardziej mi zależy byś popracowała nad warsztatem i ufam, że Tobie też o to chodziło.

pozdrawiam, Sisey z działu poezji do dupy, sekcja rymowanki.
zajacanka dnia 02.07.2010 14:27
darxx1, bardzo dziekuje za komentarz i ocene! Pewnie masz racje, ze takie sytuacje nie sa wyjatkiem, ale ja spotkalam sie z czyms takim po raz pierwszy w zyciu!

JaneE, chcialam zobaczyc ile da sie napisac o "nudnej pracy" :D

sisey, dzieki za poswiecenie czasu i konstruktywne uwagi. Postaram sie przejrzec tekst jeszcze raz pod ich katem.

Pozdrawiam
Usunięty dnia 02.07.2010 14:30
Hmm, ja też jestem rozdarta - z jednej strony czytało się bez znużenia, a z drugiej zakończenie rozczarowało. Zwłaszcza że przy nikłym uśmiechu szefów spodziewałam się na końcu jakiejś rozmowy za kulisami, typu: Widzisz, mówiłem, że da się zwiększyć wydajność i niech sobie konkurencja schowa roboty. ;)
Nienawiść do angielskiego :smilewinkgrin: kazała mi skrzywić się na kalkę z Best before.
Cytat:
Uwolnione z butów stopy pulsowały własnym tempem.
Coś mi tu nie pasuje. Już prędzej "życiem", a może "tętnem"...
B.o. z pozdrowieniami.
zajacanka dnia 02.07.2010 15:17
ipi, tez sie nad tym zastanawialam. Jeszcze pomysle. Dzieki za wizyte:)
Usunięty dnia 02.07.2010 16:22 Ocena: Bardzo dobre
Czytając tekst, skupiłem się głównie na opisie czynności wykonywanych na taśmie, gdyż nigdy w takich warunkach nie pracowałem. Znam temat tylko z opowiadań osoby pracującej w Anglii w zupełnie podobnych warunkach. Mam zatem możliwość porównania opisanych czynności i systemu pracy z relacjami bezpośrednimi. Uważam, że opis "nudnej pracy" jest szczegółowy i wierny. Dla mnie bdb. Pozdrawiam. :yes:
Lukas Wolf dnia 03.07.2010 21:00 Ocena: Bardzo dobre
Czyta się płynnie. Historia jakoś tak mnie ujęła, bo dziwnie znajoma... Brakuje mi puenty, czegoś co odbiłoby się echem w głębi duszy. Ale bardzo fajne.
Pozdrawiam.
zajacanka dnia 03.07.2010 23:58
mieszko, Lukas Wolf
Bardzo dziekuje za wizyte, poczytanie i komentarz.
Pozdrawiam serdecznie
Miladora dnia 04.07.2010 01:24
Nigdy nie pracowałam przy taśmie, więc przeczytałam z zainteresowaniem.
Ale kiedyś zaaplikowałam sobie trzydniówkę remontową w domu, bez snu i potem miałam halucynacje wzrokowe, więc rozumiem skrajne zmęczenie i otępienie pracą. ;)

Mam sugestie: (z nawyku) :D

- Uwolnione z butów stopy pulsowały własnym tempem. - rytmem.

- Siedziała nieruchomo(,) tępo wpatrując się - w takich zdaniach przecinek musi być

- ustawionych bezpośrednio na hali produkcyjnej. - w hali (wiem, że potocznie tak mówią - na hali, na stołówce - ale to proza

- Zobaczymy, co powiedzą(...) – (M)rugnęła okiem(,) obnażając w uśmiechu nagie dziąsła. - dlaczego "nagie dziąsła"? Nie miała zębów?

- Ble, ble, ble… - mruknęła pod nosem Megan po kilku minutach jego oracji.
– Do czego zmierzasz? - (z)apytała głośno. – Przerwa nam ucieka! - sugeruję połączyć:
- Ble, ble, ble… - mruknęła pod nosem Megan po kilku minutach jego oracji, po czym zapytała głośno: - Do czego zmierzasz? Przerwa nam ucieka!

- A za jaką stawkę będziemy pracować? Jakie będą przerwy? – Pytania lawinowo zasypały właściciela.
Przygotowane na tę sytuację kierownictwo szybko udzieliło odpowiedzi na zadawane pytania i rozwiało wszelkie wątpliwości. - usunęłabym "na zadawane pytania", bo to wiadome i nie powtarza się przy tym.

- Czas był łaskawy tej nocy. Godzina za godziną mijała niepostrzeżenie, przerywana tylko czasami wolną chwilą na herbatę - zmieniłabym na "niekiedy tylko wolną chwilą na herbatę"

- Oglądała nowe firanki do swojego pokoiku na strychu(,) odziedziczonego po starszej siostrze; - jeżeli nie ma przecinka, zdanie wydaje się być niegramatyczne, ponieważ naturalną koleją rzeczy po "swojego pokoiku na strychu" nasuwa się "na strychu odziedziczonym po siostrze".

- przywrócić utraconą energię: starała się opanować przejmujący ból, (on) jednak nie odchodził. - dałabym średnik w takich zdaniach. I dopełniłabym to zdanie za pomocą "on".

- Ewa po kilku minutach wstała(,) ocierając oczy brudną ręką.
- miała bardziej niż zwykle rozszerzone źrenice(,) próbując dostrzec - to tylko przykłady tego rodzaju zdań, wymagających przecinka

- Zmęczenie pracą zaczęło dotykać coraz większą liczbę ludzi. - raczej:
- Zmęczenie pracą zaczęło dotykać coraz większej liczby osób.

- Zaczęli na siebie warczeć, oskarżać o lenistwo, dokuczać i wyśmiewać najdrobniejsze nawet uchybienia. - mieli na to czas i siły?

- Rusz się(,) chłopie!

- Większość zamilkła, popadła w odrętwienie(,) automatycznie wykonując swoją pracę.

Przecinki wyrywkowo wypunktowałam. Tego typu zdań jest więcej. Brakuje ich także w niektórych innych. Styl jeszcze trochę do wygładzenia, ale całkiem dobrze się czyta.

Co do zakończenia. Może i nie ma jakiejś wyraźnej pointy, ale kto miałby jeszcze siły cokolwiek zrobić czy mówić po takiej harówce.
Tekst jest pewnego rodzaju dokumentem przecież.
Ode mnie bdb z nawykowym minuskiem za niedoróbki albo db z plusem za realizm. ;)
Buziak, Zajączku.
zajacanka dnia 04.07.2010 01:31
Juz myslalam, ze sie nie doczekam, Mila!

Rano przeczytam jeszcze raz i naniose poprawki!

Buziaczki wielkie:)
Miladora dnia 04.07.2010 01:50
Bo ja jestem ostatnio ciągle do tyłu przez Malcolma - właśnie uczę go latać. :D A potem nadrabiam w nocy. ;)

Sprawdź, czy w jakichś zdaniach nie rozmydla się sens przez brak przecinków.

Buziak :yes:
Wasinka dnia 08.07.2010 23:50
Oj, jakże przygnębiający ten Twój tekst, zajacanko! Odczułam zmęczenie, monotonię, konflikty - zatem piszesz sugestywnie, to ważne. Czekałam jednak na jakąś emocję pod koniec silniejszą, coś, co dotknie jeszcze bardziej moją odczuwalność - tegoż mi zabrakło. Nie przeszkodziło mi to jednakowoż przeczytać z przyjemnością, bez znużenia, bo przecież się zaciekawiłam i czytałam dalej i dalej :)
Pozdrawiam serdecznie, życząc jak najmniej takich dwudziestu ośmiu godzin - czy to w pracy, czy to w życiu... :)
zajacanka dnia 09.07.2010 00:01
Wasinko, dzieki za wizyte pozna pora:)
Ciesze sie, ze zaciekawil cie moj tekst. Musze jednak nauczyc sie dopracowywac opowiadania, bo juz kilku komentatorom zabraklo "tego czegos" przy koncu :(
Pozdrawiam serdecznie
szara eminencja dnia 06.09.2010 01:06 Ocena: Bardzo dobre
Tekst dobry, chociaż widać, że "praca po godzinach" to dla Ciebie coś niezwykłego ;)
Są zawody, gdzie sytuacja wymusza taki maraton.
Nie raz tak pracowałem, czy to w lesie, pilnując pożarzyska, czy przy instalacji serwerów czy przy wdrożeniach, gdy systemy musiały ruszyć od rana...

Czyta się miło, płynnie.
Chociaż...
Cytat:
Uwolnione z butów stopy pulsowały własnym rytmem.

to zdanie mi nie pasuje, odstaje od tekstu.

Może zamiast "własnym rytmem/tempem", nawiązać do zmęczenia, serca?
Leszek Sobeczko dnia 06.09.2010 01:56
coś na rzeczy jest, znam halę i pracę od tej strony, z przyjacielskimi stosunkami się nie spotkałem, prawo dżungli i tede; mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że nogi do dupy włażą po takim maratonie (odnośnie pulsowania; nazwałbym po imieniu)
szacunek za podjęcie tematu
zajacanka dnia 12.09.2010 02:14
Hey garrapata, zygfryd2007,
jakos umknely mi Wasze komentarze. Wybaczcie! Dawno tu nie zagladalam. Dzieki za wizyte i przeczytanie.
Zygfryd, gdybym miala nazwac wszystko po imieniu, pewnie tekstu wcale by nie wstawiono :D
Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty