Trzasnął za sobą drzwiami. Cichutko łkając siedziałam w fotelu. Poszedł jak mu kazałam do diabła. Dlaczego on słucha się mnie wtedy kiedy nie trzeba? Nie chciałam by wyszedł. Jednego jestem teraz pewna - ona jest diabłem, bo to przecież do niej poszedł. Już gdy ją zobaczyłam miałam takie przypuszczenia. Teraz jestem pewna. Od jakiegoś czasu gdy ja jestem tą złą, ona osładza mu życie. Nie musi wysilać się, jest wyjątkowo ładnym i zgrabnym wcieleniem diabła, na dodatek nie chce od niego by wyrzucił śmieci czy pozmywał naczynia po kolacji.
Po raz kolejny za dużo powiedziałam. Nie, nie mam wyrzutów sumienia. Źle mi. Ja jestem winna tej sytuacji. Są rzeczy, o których nie można wspominać. Nawet tej najbliższej w życiu osobie. Jednak najgorsze jest to, że on zawsze brał sobie do serca to co mówię. Najdrobniejszy i najbardziej niewinny żarcik bolał go, więc co dopiero prawda... wiem jak cierpi i dlatego ja też cierpię podwójnie. Gdy wróci do domu będzie miał dyskretny uśmiech na twarzy, ale nie da po sobie poznać żalu. Nie powie mi nawet "cześć", nie wspominając już "wróciłem do domu". Będzie milczał. Będzie katował mnie tą cholerną ciszą. Czasami myślę, że jesteśmy dwoma biegunami, które nie wiedzą dlaczego są przy sobie. Nie lubię, gdy nie chce ze mną rozmawiać. Ludzie powinni ze sobą rozmawiać. Statystycznie najwięcej nieporozumień wynika właśnie z braku mówienia o problemach, więc moja do bólu szczerość jest lepsza.
Zastanawiam się, dlaczego ja się godzę na ten układ. Przecież mogłabym kazać mu wybierać, ale z drugiej strony wiem, że wybrałby ją, a ja boję się samotności. Przeraża mnie perspektywa bycia samej. Nie mam nawet kota, do którego mogłabym przytulić się.
Dzwonek do drzwi. To na pewno on! Kluczy zapomniał i wrócił. Może specjalnie zapomniał?
- Już ci otwieram - krzyczę szybko ocierając łzy z policzków.
- Dzień dobry, poznaje mnie Pani? - zapytała niepewnie kobieta, w którą całą gorycz i złość przelewałam.
- Nie, Łukasza nie ma, więc nie ma Pani czego tu szukać
- Ja... - zaczęła niepewnie - Ja w sumie do Pani przyszłam.
Czego ten szkodnik, ten wypłoch i wieszak w jednej osobie może chcieć ode mnie? Nie, nie oddam jej niczego co moje! Na pewno przyszła mi powiedzieć, że bardzo Łukasza kocha i nie może patrzeć jak biedaczek się ze mną męczy. Powinnam być na nią jeszcze bardziej wściekła, bo zaczyna naruszać moja sferę prywatną. Mój Boże, ale czy ona już tego nie zrobiła uwodząc mojego faceta? Na pewno mi powie, że to on jej zawrócił w głowie, a nie na odwrót. Zaraz, ale skoro ona jest tu, samotnie stojąca na przeciwko mnie, to gdzie jest głównym winowajca sporu?
- Jeszcze nie miałyśmy okazji się poznać. Jestem Anita
- A ja nie mamy o czym rozmawiać - syknęłam bez namysłu.
- Wyda mi się, że mamy. Mogę wejść na chwilkę?
Jeszcze czego?! Nie dość, że przychodzi tutaj, patrzy mi prosto w oczy, to jeszcze chce wejść i rozmawiać? Nie, kawy jej nie zaproponuję, nie mam trutki na szczury w domu. Dlaczego ja w ogóle otworzyłam te cholerne drzwi?
- Proszę, proszę wejść. Masz rację. Musimy porozmawiać. - przepuściłam ją do przedpokoju. Żeby pokonać wroga, trzeba go poznać.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
isa · dnia 04.03.2008 11:36 · Czytań: 887 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: