– Konkurs, konkurs, konkurs! – Herold obwieścił wszem i wobec. – O miłości w cyberprzestrzeni! – powiedział. - O, fajnie! - Lubię pisać o czymś, co znam – przemknęło przez głowę. Będzie łatwiej, niż wymyślanie fikcyjnych bohaterów i jeszcze bardziej fikcyjnych zdarzeń. Choć temat oklepany, lecz mocno życiowy, bo któż z nas, drodzy Internauci, się z nim nie spotkał? A i wiele filmów o tym już popełniono i niejedną książkę napisano… No, to do rzeczy. Opowiem wam historię z życia wziętą. Ale nie liczcie na ckliwe sceny czy happy end. Nie. To, nie Hollywood. To jest życie, drodzy państwo, samo życie, niestety – parafrazując poetę.
No, ale spróbujmy.
Był sobie Dziad i Baba. Bardzo starzy oboje.
No, z tą starością, to trochę przesadziłam: nie tacy znów starzy, choć kilka krzyżyków na karku nosili. Jednak dusze wciąż młode, a marzenia niespełnione o szaleńczej miłości stale gościły w ich sercach. A i głowy, nie od parady, z łatwością przyswajały technologiczne nowinki.
Dziewica stąpa kroki złowieszczemi…
No, może już nie dziewica, ale Białogłowa – powiedzmy. Oboje mieli supernowoczesne komputery i zniewalająco szybkie łącza internetowe. Ale z tym łączem to oddzielna historia, bo jak Babie siadł Internet, pełzała po podłodze niczym piskorz, gubiąc się w zwojach kabli, w poszukiwaniu przyczyny usterki. Dopiero po godzinie wzrok padł na malutką nalepkę, przyczepioną do czarnego pudełeczka, informującą, co należy w takim wypadku zrobić. Babisko załkało głośno, wściekłe na siebie, że dopiero teraz to ujrzała. Ale, wracając do historii…
Znam wiele świata; widział go za młodu…
Cały świat stał przed nimi otworem za sprawą Internetu, ale, co dziwne, nie rzucał na kolana. Liznęli go trochę – tego świata, znaczy – lecz wciąż wracali na stare podwórko. Bo z podwórkami to tak jest: najlepiej się czujesz na swoim, wiesz co, i gdzie się znajduje. Wiesz, co masz za plecami, jak zareaguje sąsiad, czy rodzina, wyglądając przez okno, wiesz, czego unikać i jak dalej brnąć w życie.
Właśnie staruszek chodził po samotnym dworze…
Już nie był taki samotny! Wspólny plac zabaw, gwarny niegdyś, nagle okazał się tylko dwuosobowy. Nie było w nim miejsca, ani czasu, dla kolegów czy koleżanek. Co poniektórzy zaczęli się obrażać, owszem, ale taki jest koszt walki o późne uczucie: wóz, albo przewóz!
Łzawo - w Miłości cudownym uroku…
Dziad przeniósł zabawy do bardziej intymnego kącika, a ten, w przedziwny sposób, zapełniał się do granic przyzwoitości. Za to atmosfera pęczniała całkiem niedwuznacznie, bo jak inaczej nazwać te ponętne i kuszące fotki, przesyłane co noc, ukradkiem oglądane w zakamarkach jaskiń, szumnie nazywanych “studiem”? Jak opisać narastające podniecenie, kiedy w przychodzacej poczcie widnieje jego imię?
Minęło lato, zżółkniały liścia i dżdżysta nadchodzi pora…
Babie nie pozostało nic innego, podjęła decyzję: jadę. Niech się dzieje wola nieba: muszę jechać! Nie ma na co dłużej czekać! Zegar tyka nieubłaganie! Wizyta na starym podwórku, mocno zakamuflowana przed koleżankami, nie była łatwa do zorganizowania: przecież wszystkie zleciałyby się zaraz na spóźnione ploty, a przecież silniejsze powodowały nią pobudki!
Jak pełne fałdy strojów uroczystych…
Co tu dużo mówić, kobiecina wystroiła się jak stróż w Boże Ciało. Fryzjer, kosmetyczka i inne cuda najnowszych wynalazków, przez tydzień odnawiały jej, nadgryzione zębem czasu, ciało. Pół tony nowych ciuchów, upchniętych w walizce, spoczęło w przepastnych lukach bagażowych, a drogie perfumy – dla niego – duszącym zapachem zniewalały - ją.
– Polowanie na upatrzonego
czas zacząć – pomyślała, rozsiadając się wygodnie w pustym przedziale pośpiesznego.
Swaty i drużby wystąpili strojno, i młoda para przysięgi powtarza…
Oj, rozmarzyło się Babisko, rozmarzyło… To chyba ten monotony stukot kół pociągu tak ją nastroił. Nadzieje kołatały w głowie, dotrzymując kroku zmęczonej kukułce. Już jakiś czas temu zarzuciła wszelkie myśli o szczęśliwym stadle, a tu nagle, jak grom z jasnego nieba… Ot, czary Internetu.
W zmierzchu, zamierzchu, po krótkiej wieczerzy…
No, co ja wam będę opowiadać. Powiem krótko: tak długo oczekiwane spotkanie, ze skromnego przyjątka, przerodziło się w namiętną noc. W końcu oboje dorośli byli i mogli robić to, na co im fantazja pozwalała. A ułańska czasami była… Babina wszystkie, wyuczone na lekcjach callaneticsu, figury przyjęła, a i Dziad, całkiem skory do gimnastyki się okazał. Oboje, spełnieni, polegli w ciszy, po długiej walce.
Nalał węgrzyna i rzekł…
– Wiesz, ja mam żonę.
Ta przerwa rozmów trwała już minut ze cztery…
Babę zatchnęło. Nie wiedziała, co ma powiedzieć, no, bo co, w tej sytuacji powiedziałbyś, drogi czytelniku? Jako, że kulturala była, okryła się ciszą, ukradkiem ściągniętą z, gorącego jeszcze, łoża. Ale jasny szlag ją trafił!
Na to Halince łza z oczu wytryska…
Jakiej Halince, jej Jadźka było! Ale to przeciez wszystko jedno! Poeta się tak wpasował w brakujące miejsce. No, coż, Jadźka – Halinka nie była szczęśliwa po tym, co usłyszała, no, bo któżby był? Wszelkie nadzieje rozmyły się w okamgnieniu, drużby, kobierce i bicie dzwonów zniknęło, pozostawiając tylko niesmak rozognionego ciała.
Starzec westchnął głęboko i łzami zalał oko.
O tej przygodzie myśli roztargniony.
Pieśń się skończyła.
Jadźka–Halinka wróciła do domu ekspresem. Nowe ciuchy szybko sprzedała na ebayu: nie wiadomo kiedy znowu trafi się jej taki wyjazd, a przecież w niemodnych nie ruszy się z domu. Jednak …
Pani zapomnieć trudno, nie wygnać z myśli grzechu
Zawsze na sercu nudno, nigdy na ustach uśmiechu.
Daruj, święta Wyrocznio, że smutne wspomnienia…
W tekście wykorzystano fragmenty następujących dzieł:
“Dziad i Baba” J.I.Kraszewskiego
“Konrad Wallenrod” A. Mickiewicza
“Pan Tadeusz” A Mickiewicza
“Świtezianka” A. Mickiewicza
“Lilie” A. Mickiewicza
“Sobótka” S. Goszczyńskiego
“Przenajświętsza Rodzina” B. Zaleskiego
“Jan Bielecki” J. Słowackiego
“Wiesław” K. Brodzińskiego
“Zofijówka” S.Trębeckiego
“Świątynia Sybilli” J.P. Woronicza
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
zajacanka · dnia 01.08.2010 08:48 · Czytań: 1290 · Średnia ocena: 3,6 · Komentarzy: 19
Inne artykuły tego autora: