Rara Avis- Tuż przed - Dragon
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Rara Avis- Tuż przed
A A A
Tuż przed


-To był cud.- Albert nie dowierzał swoim słowom, ale nie było innego wyrażenia, za pomocą którego mógł skomentować to wydarzenie. Leżał właśnie na workach śmieci, z których większość przeciekała i śmierdziała okropnie. Ale Albert nawet nie myślał o tym by wstawać. Cały czas leżał w szoku i zdumieniu, że jednak udało im się przeżyć.- To był cud. Cudem przeżyliśmy.
-Prawdziwy cud miał miejsce prawie dwa tysiące lat temu, jak facet z długimi włosami zaopatrzył w wino biesiadników w Kanie galilejskiej. A teraz pomóż mi schować spadochron.- Orzeł wyczyścił chusteczką swoje gogle i założył je z powrotem. Pomógł wstać Albertowi i obaj zwinęli spadochron a plecak zagrzebali w śmieciach. Gdy ciężarówka zatrzymała się po następną porcję odpadów, Albert i Orzeł wyskoczyli z przyczepy, jak gdyby nigdy nic, nie zważając oczywiście na zdziwione spojrzenia pracowników.
-Teraz przydałoby się skontaktować z Charlesem lub Wędrowcem, by przyjechali po nas. Ale nie mam telefonu.- stwierdził Albert. Orzeł westchnął, i zatrzymał się na środku chodnika. Albert odwrócił się.
-Co jest?- mężczyzna nie odpowiedział. Podrapał się po głowie i w końcu wydukał.
-Słuchaj, moglibyśmy tam wrócić?- Albert prychnął.
-Po co chcesz tam wrócić?
-Kurde, w życiu nie czułem takiej adrenaliny. Najpierw zjazd dwadzieścia pięter w dół po linie, potem podłożenie C4, a na końcu awaryjne lądowanie w śmieciarce. Aż szkoda, że nie miałem kamery.- Albert przez chwile nie mógł uwierzyć. Przyjrzał się uważnie mężczyźnie. Przecież on wygląda, jakby pół życia spędził za biurkiem.
-Dziwny jesteś.- skwitował Albert. I ruszył przed siebie. Orzeł westchnął i ruszył za Albertem.

***

Pisząc wypracowania bądź listy, zawsze stoimy przed dylematem. Zmienić coś? Czy może zostawić, tak jak jest, ewentualnie poprawić błędy stylistyczne i tym podobne.
Inny przykład. Idąc do sklepu, zastanawiamy się czy lepiej jest kupić bogate w sód i węglowodany banany, czy zdecydować się na ciężkie pomarańcze, źródło witaminy C. Nie ma nic gorszego, niż wątpliwości, wybory. Gdy droga jest jasna i prosta, wiemy co robić. Gdy mamy możliwość wyboru, po dokonaniu któregoś, zawsze mamy wątpliwości, co by się stało, gdybyśmy wybrali drugą ścieżkę. Czy byłby to lepszy wybór? Czy jednak wybrana przez nas możliwość, była najodpowiedniejsza.
Nasze życie składa się z setek wyborów i wątpliwości. Nikt nie może sprawdzić, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby inaczej wybrał tego szczególnego dnia. Gdyby wybrał walkę zamiast ucieczki. Co by się stało, kiedy biegnąc w wyścigu, podstawiłby nogę przeciwnikowi?
Nie można ocenić naszych wyborów od razu. Później, czasami po latach, skutki naszych wyborów mogą być odczuwalne.

***

-Wyjedziecie?
-Zapewne. Nie wiem na ile, nie potrafię też powiedzieć, kiedy wyjedziemy. Ale wyjedziemy.
-Znowu będziecie gonić za marzeniami.
-Jestem Hope, Nadzieja. Marzenia idą ze mną w parze. Gdy Albert marzy, ja jestem jego nadzieją, na zrealizowanie jego aspiracji.
-Jesteście blisko ze sobą?
-Ekhm... Jestem jego... Przyjaciółką. Nikim więcej. Pomagam mu, to wszystko.
-Rozumiem.
-Jak on to zniósł? Odejście ojca?
-Nic nie mówił. Zamykał się a to w jego gabinecie, a to w podziemnej bibliotece. Mało rozmawialiśmy. Znikał na całe dnie.
-Nie rozmawiała z nim pani?
-Chciałam, ale on... Jakby mnie nie zauważał. A ty? Rozmawiałaś z nim o tym?
-Mówił, że nie chce do tego wracać. Gdy jechaliśmy pociągiem, oberwał kulką. Był nieprzytomny, miał gorączkę. Wtedy majaczył, mówił coś w stylu rZnajdę cięr1; albo rWiem, gdzie jesteśr1;.
-Pewnie widział ojca.
-Wędrowiec też tak sądzi. Uważa, że z każdym dniem zapał Alberta słabnie. Szczególne załamanie przeszedł po Grze.
-Właśnie, mówicie cały czas o tym, jakby to był mała Apokalipsa. Co tam się tak naprawdę wydarzyło?
-Sama nie wiem. Chciałabym powiedzieć, ale nawet ja tego w pełni nie ogarniam.
-Ty? Istota boska?
-Wędrowiec też nie jest pewien.
-On? No to kto ma wiedzieć, co tam się wydarzyło?
-Albert.- Hope spojrzała na Victorię Vits.- tylko on wie w pełni, co tam się stało. Obie kobiety przeniosły swój wzrok na dwie postacie idące chodnikiem. Starszy mężczyzna, ubrany jak połączenie pilota RAF-u z spadochroniarzem. Młodszy, z poplamioną koszulą i w podartych dżinsach. Orzeł i Albert

***
-Gdzie ja jestem?
-Jesteś w moim domu. Tutaj jest bezpiecznie. Jestem Lis, pamiętasz?
-Lis... Nie pamiętam.- młoda kobieta utkwiła wzrok w płonących drewnach.- Kim ja jestem? Nie pamiętam.
-Wiem tylko tyle, że na imię masz Serena. Przyjechałaś tutaj jakiś czas temu, z młodym chłopakiem, kobietą i dwoma mężczyznami.
-Jak dawno?- Serena rozejrzała się zdezorientowana po pomieszczeniu. Miejsce przypominało małą drewnianą chatkę, większość przedmiotów i ściany były wykonane z drewna. Spojrzała na siebie. Miała na sobie długą, przewiewną nocną koszulę. Przeniosła swój wzrok na garnek z gulasz. z gulaszem, przez chwilę mierzyła wzrokiem Lisa. Wysoki mężczyzna, na oko trzydziestoletni, o ostrych rysach twarzy. Z kilkudniowym zarostem i krótkimi, ciemnorudymi włosami sprawiał wrażenie samotnika.
-Nie potrafię dokładnie powiedzieć. Trzy, może cztery miesiące temu. Pamiętasz coś?- zapytał Lis. Wstał i podszedł do dziewczyny. Sprawdził jej reakcje. Pomachał jej palcem przed oczami, pstryknął palcami. Wszystko było w porządku.
-Nic.-odpowiedziała krótko Serena. Spróbowała wstać z łóżka, ale nie potrafiła ustać na nogach.
-Uważaj, długo leżałaś w łóżku. Nie powinnaś tak gwałtownie wstawać.- poradził Lis. Dziewczyna kiwnęła głową. Usiadła na skraju łóżka i przeciągnęła się. Stawy zatrzeszczały.
-Mogę się umyć?
-Tak, tam jest łazienka.-Lis wskazał ręką drzwi po przeciwległej stronie pokoju. Dziewczyna powoli wstała, i z pomocą Lisa poszła do łazienki. Po chwili potrafiła już sama się poruszać. Lis zostawił Serenę samą i wychodząc z łazienki zamknął za sobą drzwi. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze. Puściła z kranu wodę i obmyła sobie twarz. Letnia woda podziałała orzeźwiająco. Serena osuszyła sobie twarz ręcznikiem i spojrzała w wiszące nad umywalka lustro. Zamiast swojego odbicia zobaczyła twarz młodego mężczyzny przeorana ranami.
-Pomóż mi.- dziewczyna krzyknęła. Z przerażenia upadła na podłogę. Lis momentalnie pojawił się w łazience.
-Co się stało?- Serena spojrzała na niego tępo. Przez chwilę nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa.
-Nie wiem...-odpowiedziała roztrzęsionym głosem.- Podniosłam głowę i... I zobaczyłam kogoś.
-Kogo?- mężczyzna przykucnął przy Serenie i sprawdził jej tętno i źrenice. Była przerażona.
-Nie wiem. Miał pełno ran na twarzy, chciał żebym mu pomogła.
-To szok, wywołany nagłym przebudzeniem. Musisz odpocząć.-Stwierdził Lis i pomógł dziewczynie wstać.- Powinnaś stopniowo wracać do życia, nie wszystko na raz.- gdy wyszli z łazienki, do domu wpadł Niedźwiedź.
-Lisie, ma... Dzień dobry, panience. Mamy problem. Oni już tu są.


***

-Gdzieś ty był? Martwiłyśmy się!- stwierdziła Hope, oparta o drzwi łazienki.- Twoja matka odchodziła od zmysłów, jak zniknąłeś, a ja i Wędrowiec nie wiedzieliśmy gdzie jesteś.
-To długa historia. W każdym bądź razie, mam plany i mapę. I to bez potrzeby latania do Europy.- stwierdził Albert, siedząc w wannie i próbując pozbyć się smrodu śmieci, który towarzyszył mu od wyjścia z śmieciarki.
-Mam nadzieję, że nie zrobiłeś nic głupiego?
-Nie Hope, nie zrobiłem nic głupiego.
-A gdzie dorwałeś Orła? Myślałam, że znowu wyjechał w jakieś góry.
-Powiedzmy, że spadł mi z nieba.- zażartował Albert.
-Nieważne. Więc twierdzisz, że możemy teraz lecieć prosto do Rosji?- na sama myśl o mroźnych nocach w Krasnoburgu, Hope przeszywał dreszcz.
-Na to wygląda. Jednak musimy być ostrożni. Jeśli Baker nie będzie chciał mnie dorwać jeszcze tutaj, może zrobić to tam.- odparł Albert. Kobieta przez chwilę siedziała cicho, w końcu zwróciła się do młodego Vitsa.
-Albert...
-Hm?
-Myślisz o tym, co się stało w Komnacie? No wiesz, co tam zaszło.
-Hope, nie poruszaj tego tematu, ok.?
-Dobrze. Idę na miasto, chcesz coś?
-Chcę byś była ostrożna.- Hope nie odpowiedziała. Zeszła po schodach. W hallu spotkała Wędrowca.
-Gdzie on jest?
-Kto?
-Albert, a któżby inny.
-Jest jeszcze Orzeł, jeśli chcesz się na kimś wyżyć.
-Hope!- wędrowiec przywrócił siostrę do porządku.
-W łazience na piętrze. Nie krzycz na niego, ok.?
-Nie będę krzyczeć.- odparł z uśmiechem mężczyzna i przeskakując po dwa stopnie wszedł po chodach. Gdy Hope wychodziła, usłyszała krzyk Alberta.
-Wędro... Hej! Hej! Przestań! Ochłódź tą wodę! Aj! Parzy!
-Najpierw mi powiedz, co tam się stało!- Rozkazał Wędrowiec.
-Co się dzieje?- zapytał Orzeł, który wyszedł z łazienki na parterze. Na sobie miał tylko ręcznik. Gdy zobaczył wściekłą minę Wędrowca od razu wbiegł do łazienki i zamknął na zasuwę drzwi.- Co złego to nie ja.
-Już ja ci pokażę, co to znaczy ekstremalność Orle!
-Daj spokój, stary!- krzyknął Orzeł.- Przecież nic się nie stało.
-Gdy by nie to, ze jesteś boską istotą, to bym ci zrobił taki zjazd ekstremalny, że do końca życia byś grał w szachy! Jak doprowadzicie się do ładu, macie przyjść do ogrodu. Może do tej pory mi przejdzie.- odparł Wędrowiec zostawiając Alberta i Orła. Przy drzwiach prowadzących do ogrodu, odwrócił się i rzucił na odchodne.
-Ale nic nie obiecuję!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Dragon · dnia 24.03.2008 09:54 · Czytań: 732 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty