Rara Avis- Przygotowania - Dragon
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Rara Avis- Przygotowania
A A A
Przygotowania


-Gotowe panie Baker.- odparł jeden z robotników. Nowa tafla szyby momentalnie została zastąpiona po niedawnym incydencie. Baker podziękował pracownikom i usiadł za biurkiem. Odesłał Martini i Annę do domu, nie chciał z nikim rozmawiać. Chciał przemyśleć zaistniałą sytuację. Stracił mapę i plany Bursztynowej Komnaty, miał Vitsa na talerzu, Orzeł sam przyszedł do niego, i obaj go wystrychnęli. Na dodatek był posiniaczony i miał kilka ran od szkła. Teoretycznie został odsunięty. Nie miał już nic, czym mógłby dysponować. Vits z pewnością znajdzie sposób, by ominąć jego ludzi w Krasnoburgu i dostać się do Komnaty.
-W zupełności się z panem zgadzam, panie Baker.- Mycroft podniósł wzrok, dotychczas utkwiony w ciemnobrązowym blacie biurka. Na środku pokoju, na wprost Bakera, stał mężczyzna. Nieskazitelnie czarny garnitur, wypastowane buty. Idealnie wyprostowany, z laską w ręku.
-Pan Troublemaker.- odparł Baker. Na jego twarzy malowała się komiczna mieszanka przerażenia i zdumienia.
-We własnej osobie. Słyszałem, że ostatnimi czasu, źle się u pana dzieje. Czy to prawda?
-Proszę pana, ja...
-Czy to prawda?- powtórzył pytanie mężczyzna. Baker zmieszał się i wbił wzrok w podłogę.
-Tak.
-Poprawna odpowiedź. Następne pytanie. Czy chciałby pan jeszcze jedną szansę?- nie czekając na odpowiedź, Troublemaker podszedł do biurka. Baker poczuł, jak jakaś niewidzialna siła podnosi go z krzesła, unosi go nad biurkiem i stawia przed mężczyzną w garniturze. Stał nim twarzą w twarz. Mógł teraz lepiej mu się przyjrzeć. Troublemaker miał na oko sześćdziesiąt lat. Niewysoki, z licznymi siwymi włosami. Jego przenikliwe, szare oczy świdrowały Bakera. Czuł, jak coś wchodzi mu do myśli, analizuje jego poczynania.
-Czy chce pan jeszcze jedną szansę? Proszę odpowiedzieć panie Baker.- tym razem, głos mężczyzny był głębszy, bardziej szorstki.
-Tak.-wydukał Baker. Troublemaker zadowolony z odpowiedzi, uśmiechnął się, po czym położył prawą rękę na lewym ramieniu Bakera. Po chwili, ku zdziwieniu filantropa, druga ręka wylądowała na jego prawym ramieniu. Gdy Baker spojrzał na niego, Troublemaker ponownie się uśmiechnął. Tym razem szerzej, pokazując szereg śnieżnobiałych zębów, z dwoma nadnaturalnie wielkimi kłami. I wtedy, z niebywałą łatwością, Troublemaker oddzielił dusze Bakera od ciała. Dusza mężczyzny wisiała w lewym ręku Troublemaker. Ciało natomiast bezwładnie opadło na ziemię. Dusza wyglądała identycznie jak sam Baker, z taka różnicą, że wyglądała jak wycięta z negatywu. Skóra nabrała dziwnej niebieskawej barwy, włosy były jasnoszare. Dusza Bakera spojrzała na Trublemakera. Ten położył ja na ziemi. Powoli, z kieszeni marynarki wyjął kilka gwoździ, z innej młotek.
-Spokojnie panie Baker. Za kilka minut wsadzę pana z powrotem do ciała. Do tego czasu, proszę rozkoszować się rekonstrukcja zdarzeń które miały miejsce około dwóch tysięcy lat temu. Jako że nie mam przy sobie krzyża, przybiję pana do podłogi.- w każdym słowie Trublemakera dało się wyczuć sarkazm, szaleńczy sarkazm. Widząc przerażone spojrzenie Bakera, Troublemaker odpowiedział.- Och, proszę się nie martwić. Pan od tego nie umrze. Ale będzie pan wszystko czuł. To co najpierw, ręka czy noga? Entliczek, pentliczek...- Troublemaker wziął gwóźdź do ręki i podniósł młotek.

***

-Jak to już są?- zapytał Lis, pomagając Serenie dojść do łóżka.
-Ludzie Bakera zjawili się szybciej niż się spodziewałem. Możliwe, że mój informator za późno dowiedział się o nich. W każdym razie, prawdopodobnie jutro zaczną kopać.
-Po moim trupie.- wycedził przez zęby Lis. Zdjął z wieszaka kurtkę i zaczął się ubierać.- Dimitrij, zostań z Serena. Skoczę się rozejrzeć jak wygląda sytuacja. Nie otwieraj schowka.- po tych słowach Lis spojrzał na dziewczynę i wyszedł z domku. Niedźwiedź, trochę zmieszany, zajrzał do garnka z gulaszem. Postanowił sobie podgrzać resztki jedzenia na wciąż palącym się ogniu. Pomieszczenie wypełniała trochę krępująca cisza. W końcu Serena postanowiła nawiązać rozmowę.
-Jestem Serena. A pan?- Dimitrij podrapał się po głowie.
-Eee... Dimitrij Volski, panienko. Ale panienka może mnie nazywać Niedźwiedziem.
-Nie, Dymitrij to ładne imię.- stwierdziła Serena. Mężczyzna poczerwieniał, jednak nie było tego widać przez jego gęstą brodę. Gdy odwrócił siew kierunku paleniska, Serena zapytała, czemu Lis tak się zdenerwował.
-Hm... Pewien czas temu, do Krasnoburga przyjechał pewien bogaty Anglik, Mycroft Baker. Razem z nim przyjechała kobieta i dwóch mężczyzn. Panienka również z nimi przyjechała.
-Wybacz, ale nie nic pamiętam. Mógłby mi pan cos więcej o nich powiedzieć?
-Hm... Skoro tak.- Dymitrij zdjął z paleniska garnuszek z gulaszem, nalał go sobie i Serenie, która trochę była głodna. Mężczyzna podsunął krzesło bliżej łóżka Sereny i gdy usiadł, powoli, jak małemu dziecku zaczął opowiadać o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy.- Dziewczyna miała kasztanowe, długie włosy. Była miła i rozmowna. Tak jak pani towarzysz, taki młodzik. Facet który z wami przyjechał, był wysoki i miał takie dziwne spojrzenie, jakby wszystko wiedział. Gdy przybyliście tutaj, po zameldowaniu się w naszym hoteliku, od razu poszliście do Lisa. Baker i ten młody chłopak, Albert, chcieli go przekonać, by poszedł z nimi do domku na odludzi. Jakiegoś skarbu szukali czy czegoś. Nie wiem w jaki sposób namówili Lisa, ale poszedł z nimi. Moją ciężarówką ich podwiozłem, kazali się wysadzić kilometr przed tym domem. No to ich wysadziłem, i odjechałem w stronę miasteczka. Godzinę później usłyszeliśmy głośny huk, potem błysk, niebo pociemniało. Krzyczeć zaczęli, że to kara boska, że to już koniec świata jest. Ja tam panienko w takie rzeczy nie wieżę, ale zmartwiłem się, czy aby wam się co nie stało. Podjechałem tam gdzie was wysadziłem, i co się widzę? Domku nie ma, lej wielki jak cho... znaczy, bardzo wielki. Patrzę, a na ziemi, przed tym lejem leży panienka, nikogo więcej żem nie widział. To myślę, zabiorę panienkę, niech kto się nią zaopiekuje, bo ja sienie znam. Odwracam się, a tu ciężarówki nie ma. Wyparowała! No to przyniosłem na rekach panienkę, tutaj, do domu Lisa. I przed domem niespodzianka, Lis w domu siedzi, osowiały. Ja się pytam, co tu robisz, przecież byłeś w tamtym domku. A on nic nie odpowiada, kazał mi nigdy o tym nie mówić, i wziął panienkę do siebie. To chyba tyle.
-A inni? Co z nimi?- zapytała Serena.
-Tego nie wiemy. Możliwe, że uciekli tuż po tym, co tam się stało. Nie jesteśmy pewni.
-Skoro Lis poszedł z nimi, znaczy z nami, to wie co tam się stało, prawda?
-Niezupełnie. Sądzę, że albo Lis wie, ale nie chce powiedzieć, albo...
-Albo co?
-Albo sam nie rozumie, co tam zaszło. Wie jedynie, że właśnie Baker jest odpowiedzialny za to, co tam się stało.- z kurtki Volskiego dało się słyszeć cisze buczenie i dzwonienie.- Przepraszam panienkę.- odpowiedział i wyciągnął z kurtki telefon. Serena spojrzała w pustą miskę po gulaszu. Czyli za jej amnezję odpowiada niejaki Baker. Serena przeanalizowała opowiadanie Niedźwiedzia. Gdy ten skończył rozmowę, zapytała.
-Mówiłeś, że przyjechaliśmy tutaj szukać jakiegoś skarbu? Co to było?
-Eee... jakby to powiedzieć. Przyjechaliście tutaj, po Bursztynową Komnatę.
-Komnatę?- ten wyraz był dla niej znajomy.
-Trochę to skomplikowane. Z tego co pamiętam, trzysta lat temu, niemiecki król, Fryderyk Hohenzollern zamówił wykonanie bursztynowego wystroju swojego gabinetu u mistrza bursztyniarskiego z Kopenhagi. Mężczyzna stanął na wysokości zadania, i po jedenastu latach pracy można było podziwiać jego dzieło. Ściany pokoju pokryte precyzyjnie obrobionymi kawałkami bursztynu tworzyły piękne płaskorzeźby i mozaiki. Nasz car, Piotr I Wielki był tak zachwycony tym majstersztykiem, że Fryderyk podarował mu Bursztynową Komnatę. Ta została przewieziona do Petersburga. Dwanaście lat później caryca Elżbieta przeniosła ją do Carskiego Sioła. Zachwycano się nią aż do II Wojny Światowej, gdy wojska niemieckie zajęły miasto i wywieźli Bursztynową Komnatę. I słuch po niej zaginął. Na pewien czas, bo w 1945 wojska radzieckie przejęli zamek w Królewcu, gdzie znajdowała się Komnata. W ciągu kilku godzin zorganizowano transport i wywieziono ją do Rosji. Po wielu perypetiach Komnatę przywieziono tutaj, do Krasnoburga, trzydzieści kilometrów od Archangielska. Do domku na odludzi.
-Wiedzieliście o tym?
-Moi rodzice i ojciec Lisa wiedzieli. Rozumie panienka, trzeba było pilnować, żeby ludzie nie rozkradli, ani się wygadali przed obcymi. Bo Komnata to synonim wyrazu kłopoty.

***

Baker leżał na podłodze. Jego dusza ponownie znajdowała się w ciele. Trząsł się, miał rozszerzone źrenice, posiwiał. Zaczerwienione oczy wskazywały na to że płakał. Troublemaker w tym czasie schował młotek i gwoździe do kieszeni marynarki. Przynajmniej tak to wyglądało, bo żadne wybrzuszenie nie zakłóciło nieskazitelnej postawy mężczyzny.
-Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczyło. Ból jest wyznacznikiem, co powinno się robić a czego nie. Boli, gdy robisz coś źle. Nie boli, gdy robisz coś dobrze. Rozumie pan, panie Baker?- zapytał strzepując niewidzialny pyłek z ramienia. Mycroft nie miał siły odpowiedzieć, kiwnął tylko głową.- To dobrze. Zobaczymy się w Rosji, za dwa dni. Proszę się spakować i wyruszyć jak najszybciej. No chyba, że spodobała się panu dzisiejsza rsesjar1;.- Trublemaker zaśmiał się po czym włożył na głowę wyciągnięty z kieszeni marynarki kapelusz. Pożegnał się machnięciem ręki i wyszedł z pokoju, zostawiając leżącego na podłodze Bakera. Kilkanaście minut później, Mycroft dzwonił do swojego asystenta by zamówił miejsce w najbliższym samolocie do Rosji.

***

-I tak to mniej więcej wyglądało.- zakończył Albert. Wędrowiec przez chwile mierzył wzrokiem zarówno jego, jak i Orła. Obaj unikali jego spojrzenia, niczym uczniowie szkoły podstawowej w gabinecie dyrektora.
-Baker został na lodzie.- zaczął Wędrowiec. Hope, która przez cały czas patrzyła w gwiazdy, skierowała swoje spojrzenie na starszego brata.- Nie ma nic, czym mógłby nas zainteresować. Chyba najrozsądniej będzie wylecieć jak najszybciej do Rosji, spotkać się z Lisem i wrócić do Punktu.
-Punktu?- zdziwił się Orzeł.
-No tak, nie było cię wtedy z nami. Punktem określamy miejsce, gdzie znajdowała się Bursztynowa Komnata.
-Co wtedy?- zapytał Albert spoglądając Wędrowcowi prosto w oczy.
-Pójdziemy na żywioł. Tak, jak wtedy.
-Wtedy nie za bardzo się udało.
-Będzie dobrze, wiemy co nas czeka.
-Będę wam potrzebny?- zapytał Orzeł, poprawiając swoje lotnicze gogle.
-Nie sądzę. Poradzimy sobie we trójkę. No chyba, że zaliczyłeś już wszystkie niebezpieczeństwa na tym świecie i nie masz co robić.- odpowiedział sarkastycznie Wędrowiec.
-Może i tak.- odparł Orzeł podnosząc się z krzesła i ponownie poprawił swoje gogle.- Ale za nic nie opuszczę wycieczki do Rosji.- Albert schował twarz w dłoniach. Znowu do Rosji, pomyślał. Z jednej strony chciał tam jechać, możliwe że uratuje Serenę. Z drugiej jednak strony, ten kraj, a dokładnie Krasnoburg przyprawiał go o dreszcze. Jeszcze przez chwilę rozmawiali, po czym Albert pożegnał wszystkich i skierował się do swojej sypialni. Gdy tylko wyszedł, Hope zwróciła się do Wędrowca.
-Myślisz że da radę?
-Przekonamy się.
-Nie wydaje się być zachwyconym ponowną wizytą w Krasnoburgu.- odparł Orzeł.
-Da sobie radę, zobaczycie.
-A jak nie?- dopytał się Orzeł spoglądając w kierunku drzwi do domu. Wędrowiec również spojrzał w tym kierunku, po czym przeniósł wzrok na gwieździste niebo.
-To mam nadzieję, że nasz ojciec mu pomoże.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Dragon · dnia 24.03.2008 09:54 · Czytań: 801 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:30
Najnowszy:emilikaom