Rara Avis- Bilet w jedna strone, czyli improwizacja - Dragon
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Rara Avis- Bilet w jedna strone, czyli improwizacja
A A A
Bilet w jedną stronę czyli Improwizacja

-Co ona tu robi?- zapytała Hope odciągając Alberta na stronę.
-Zagadała do mnie, omamiła mnie, sam nie wiem.- wydukał młody Vits.
-Zagadała cię?- Zaszydziła Hope.
-Nie przeginaj, nie podoba mi się to, tak samo jak tobie. Ale ona jako jedyna z nas potrafi płynnie mówić po rosyjsku.- burknął Albert patrząc jak jego matka kupuje 5 biletów na lot do Rosji. W tym czasie, Wędrowiec z Orłem żywo nad czymś dyskutowali pod tablicą odlotów.- Jak myślisz, o czym gadają?
-A bo ja wiem, jak zwykle się kłócą.- odparła kobieta. Siadła na krześle w poczekalni. Albert w tym czasie przyglądał się odlatującym samolotom. Poprzednim razem również lecieli samolotem. Wtedy nie odczuwał dziwnego ścisku w żołądku. Teraz tak. Nie bał się latać. Bał się tam wracać. Czuł całym sobą że jest to zły pomysł, ale lepszy niż pozostawienie tego. Westchnął ciężko i przeczesał włosy dłonią i oparł czoło na szybie.
-Coś cię trapi, synu?- usłyszał czyjś głos. Odwrócił głowę i ujrzał starszego, może osiemdziesięcioletniego staruszka. Tweedowy garnitur, kapelusz i laska u boku. Wyglądał na anglika, jednak miał dziwny akcent.
-Nic takiego proszę pana. Nic takiego.- odpowiedział Albert.
-E, tam. Za długo żyję na tym świecie byś mógł mnie oszukać. Siadaj i opowiadaj.- staruszek wskazał na krzesła kilka metrów dalej. Albert przez chwilę stał w miejscu, po chwili podszedł do krzeseł i usiadł na jednym z nich. Staruszek oparł laskę o inne i usiadł obok Alberta.- Boisz się latać?
-Nie. Boję się miejsca do którego lecę.- odparł Albert. Staruszek się zaśmiał.
-To trochę nietypowe. Skoro się boisz, to nie leć.
-Problem w tym, że...- urwał Albert nie potrafiąc dobrać słów.
-Nie wybaczysz sobie, jeśli tam nie dotrzesz, to chciałeś powiedzieć, prawda?- dziadek spojrzał na niego z uśmiechem. Albert przez chwilę siedział skołowany, po czym odparł.
-Boję się.
-To normalne. Ale musisz tam polecieć.- stwierdził dziadek i założył kapelusz.- Musisz ją uratować. Potrzebujesz jej. Ona potrzebuje ciebie.
-O czym pan...- zbulwersował się Albert. I w końcu zrozumiał, czego dotyczyła rozmowa. Jednak staruszka nie było, zniknął.
-Albert!- to Hope. Krzyczała do Alberta stojąc po drugiej stronie sali.- Chodź, za godzinę mamy samolot.- młody Vits rozglądał się jeszcze przez chwilę wokół, ale nigdzie nie zauważył choćby cienia tweedowej marynarki. Albert złapał za swoją walizkę, i ruszył w kierunku dziewczyny. Nie czuł już niepokoju już związanego z lotem do Rosji.

***

Wędrowiec siedział przy oknie, podziwiał widoki za oknem. Matka Alberta powtarzała sobie zwroty i słówka. Hope spała po prawej stronie Alberta. A Orzeł wbił wzrok w fotel przed nim. Wydawało się, że chce wypalić dziurę. Albert, oderwał się od czytania gazety i zagaił do mężczyzny.
-Co ci jest?- zapytał.
-MHmhmhmm...- burknął Orzeł. Albert zaśmiał się po cichu, by nie denerwować jeszcze bardziej. Ale pozwolił sobie zażartować.
-Mógłbyś powtórzyć? Nie zrozumiałem ostatniego słowa.
-Ja chciałem siedzieć przy oknie.- odpowiedział tym razem wyraźniej Orzeł.- To ja chciałem patrzeć przez okienko.- Albert schował twarz w dłoniach. Po chwili, przypomniał sobie coś.
-Wędrowiec mówił, że masz plan, co do... odzyskania Sereny?
-Yhm. Coś tam wymyśliłem.- burknął Orzeł. Albert spojrzał na niego, potem na Hope.
-Niebezpieczne?
-Jak cholera.- odparł Orzeł i poprawił gogle.
-Mam szansę?
-Hej, szansę masz zawsze. Problem tkwi w tym, że nie mam do końca przestudiowanego tego planu. Dlatego nie pytaj się mnie o nic, dopóki nie będziemy w Krasnoburgu.
-Jak chcesz.- odparł Albert i ponownie zaczął czytać gazetę. Po kilku minutach poczuł dziwny ciężar na ramieniu. Spojrzał w prawo, i zobaczył śpiącą Hope, która przez sen oparła swoją głowę na jego ramieniu. Przez chwilę Albert nie wiedział co należy zrobić. Po chwili przyszło rwybawienier1;. Przechodząca obok stewardessa traciła Hope i ta obudziła się, zabierając przy tym głowę z ramienia Alberta. Młody mężczyzna odetchnął z ulgą. Hope po chwili ponownie zasnęła, tym razem, przechylona w drugą stronę. Albert przyglądał się jej przez chwilę, po czym sam ułożył się do snu. Kilka minut później Orzeł sprawdził, czy śpi, i zapytał się Victorii czy mogą na chwilę zamienić się na miejsca. Ta się zgodziła.
-Nie oddam ci mojego miejsca Orle. Choćbyś nie wiem jak prosił.- odparł od razu Wędrowiec, gdy tylko Orzeł zdążył zająć fotel.
-Nie w tym rzecz. Widziałem, jak Albert gadał z jakimś starszym facetem na lotnisku.
-I?- mruknął Wędrowiec nie odrywając nosa od szyby.
-To chyba był nasz Ojciec.- odparł szeptem Orzeł. Wędrowiec przez chwilę się nie poruszył, po czym odlepił się od okienka i spojrzał prosto w oczy Orła.
-Jesteś pewien?
-On kocha tweed, prawda?- Wędrowiec zamknął oczy. To nie może być prawda, pomyślał. Nie ufa nam?
-Nie sądzę.- burknął Orzeł.- Chyba chce wtrącić swoje trzy grosze.
-Śmiech na sali.- wycedził Wędrowiec.- Skoro nas posłał, to po co jeszcze się wtrąca.


***

-Proszę pana, ja naprawdę nie mogę...- młody urzędnik próbował coś powiedzieć, jednak postawny, barczysty Rosjanin ostro mu przerwał ruchem ręki.
-Milczeć! Skoro nasz przyjaciel chce sam jechać tym pociągiem, to nim pojedzie, zrozumiano?- przez chwilę urzędnik nic nie odpowiedział. Wpatrywał się na zmianę w Godunowa, oraz w rozkład jazdy.
-Tak jest, towarzyszu Godunow.- padła odpowiedź. Godunow kiwnął głową, odwrócił się, po czym otworzył drzwi.
-Panie Baker, kopę lat! Niech no pana uściskam!- Mycroft strzepywał śnieg z kapelusza i ramion, przez co nie mógł się obronić, przed niesamowicie silnym objęciem Rosjanina. Ten uniósł go w powietrze z łatwością.
-Wystarczy Sergiej. Udusisz mnie.- wystękał Baker. Godunow zaśmiał się i postawił Bakera z powrotem na podłogę.- Tak, też się cieszę, że cię widzę.
-Czemu mnie nie odwiedziłeś, jak byłeś ostatnio? Byłem wolny, mogłem ci miasto pokazać.
-Rzeczywiście, Moskwa o tej porze roku jest piękna. Wtedy jednak byłem... zawalony robotą.
-To może dzisiaj? Ma się odbyć defilada...
-Z wielką chęcią, przyjacielu. Lecz i tym razem coś mi stoi na drodze, by nacieszyć wzrok rosyjską paradą.- odparł Baker. Twarz Godunowa spochmurniała.- Udało ci się załatwić jutrzejszy pociąg?
-Tak, będzie tylko twój. Chociaż trochę musiałem pokombinować.
-Nie bój się, drogi Sergieju. Za kilka dni ta decyzja opłaci się nam obu.- Baker założył kapelusz na głowę.- Do pociągu mam sporo czasu... Kiedy ta defilada?- Godunow zaśmiał się i klepnął Bakera po łopatkach, gdy wychodzili z budynku.-Skoro tak łatwo wszystko załatwiasz, mam jeszcze jedną prośbę.

***

-Jak to nie ma pociągu?- zapytała Hope.
-No po prostu. Wędrowiec był przed chwilą w pokoju informacji, tam powiedzieli, że jutrzejszy pociąg do Archangielska został odwołany.- odpowiedział Orzeł. Stał oparty o ścianę dworca głównego w Moskwie. Przylecieli zaledwie 2 godziny temu, a już napotkali trudności. Hope wzięła kilka głębokich oddechów, po czym rozejrzała się po peronie.
-Gdzie Albert?- zapytała. Orzeł wskazał na drugi koniec sali. Albert pod wielka tablicą z informacjami o pociągach. Najwyraźniej szukał innego połączenia.- Jak myślisz? Dobrze zniósł przybycie tutaj?
-Jeśli chce odzyskać ojca, musi się poświęcić. Choćby leciał na skrzydle samolotu, musiał tu z nami przybyć. A to, czy jest w dobrej, czy złej kondycji fizycznej, to się okaże w Krasnoburgu.- ich rozmowę przerwała kłótnia pomiędzy Wędrowcem a panią Vits.
-Mówiłam Ci, że to ja powinnam tam pójść! Musiałeś coś źle zrozumieć.
-Dobrze wszystko zrozumiałem, ten facet powiedział wyraźnie że nie ma jutro pociągu.
-Co się stało?- zapytała Hope.
-Nasz lider najwyraźniej zna rosyjski gorzej niż mu się zdaje.
-Dobrze go znam, najwyraźniej tamten koleś musiał być nie stąd.
-Co się stało- spytał tym razem Orzeł.
-Jakbym tam nie poszła, to byśmy przegapili ten pociąg. Mówiłam, że to dobry pomysł, bym pojechała z wami?
-Dałbym sobie wspaniale radę bez pani...
-Mamy ten pociąg czy nie?!- przerwał brutalnie Albert. Wszyscy na niego spojrzeli. Widać było na jego twarzy zmęczenie wywołane podróżą, oraz zniesmaczenie tym miejscem. Albert chciał jak najszybciej wrócić do domu, jednak wiedział, że musi zakończyć to, co się stało pewien czas temu. A te ich kłótnie coraz bardziej go denerwowały.
-Tak, jutro o 9:35.- odpowiedziała Victoria.
-Idę złapać taksówkę. Jedźmy do hotelu, wyśpijmy się.- burknął Albert, po czym złapał za walizki i ruszył w kierunku wyjścia.
***

-Albert?
-Tak?
-Boisz się?
-Czego?
-No wiesz, tego co możemy tam spotkać.
-Hope, przesadzasz.
-Nie przesadzam, ja po prostu... Mam nadzieję, że uda nam się naprawić to wszystko.- Chwila ciszy. Albert spojrzał na Hope i odparł.
-Tak, boję się.

***

-Posłuchaj mnie uważnie.- odparł Wędrowiec. Orze poprawił gogle i spojrzał na brata.- Jeśli masz jakiś plan, wobec Alberta, to musze go znać.
-Rozumiem, że jesteś jego opiekunem, ale do licha, to jest sprawa między mną a nim.
-A co jeśli wam się samym nie uda?- zapytał Wędrowiec. Orzeł prychnął.
-Będziemy improwizować.
-Improwizowaliśmy poprzednim razem, i zobacz jak to się skończyło.- machnął ręką starszy brat.- Albert ma uraz psychiczny, Baker prawie go zastrzelił, Hope nie jest taka, jak przed kilkoma miesiącami. To są skutki improwizacji.- po tych słowach Orzeł przechylił kieliszek i stuknął nim o blat stołu.
-Ale tym razem, będziemy przygotowanie. Wiemy, z kim musimy porozmawiać.- po czym wstał i ruszył w kierunku drzwi. Wędrowiec odprowadził go wzrokiem, po czym spytał barmana, gdzie jest telefon.

***

Nazajutrz, gdy wszyscy byli wypoczęci i najedzeni, wsiedli do taksówek i pojechali na dworzec. Mieli jeszcze dobrą godzinę do odjazdu, więc nie musieli się zbytnio spieszyć. Albert prze okno samochodu podziwiał architekturę Moskwy, ruchliwe ulice, ludzi idących do pracy, wycieczki szkolne. Sielankowy obraz. Albert westchnął i zamknął oczy. Siedząca obok niego Hope przyglądała mu się uważnie przez całą drogę. Gdy dojechali na dworzec Jarosławski, zobaczyli że przed wejściem stoi pewien oryginalny jegomość
Ubrany w biały garnitur, przypominał Fiska z Spider-manr17;a. Z tą różnicą, że miał gęstą, czarną brodę, oraz był Rosjaninem.
-Sergiej Godunow, zastępca mera Moskwy, do waszych usług. Pani jest zapewne Victorią Vits?- zwrócił się do matki Alberta.
-Tak, ale.. Czy my się znamy?
-My? nie sądzę. Ale znałem pani męża, Vincenta. Wspaniały człowiek.
-Znał pan ojca?- zapytał Albert. Nikt, oprócz niego, nie zauważył, jak Godunow mierzy go wzrokiem.
-Owszem, pracowaliśmy razem nad jednym projektem dla mojej firmy. Ty zapewnie jesteś Albert?- podszedł do młodego Vitsa i uścisnął mu dłoń. Albert nie skrzywił się, choć był to silny uścisk. Victoria po kolei przedstawiła resztę.
-To jest Hope oraz jej bracia... Kurt i Ben.- wskazała kolejno na Wędrowca i Orła.- Przyjaciele syna.
-Miło mi państwa poznać.- odparł Sergiej.
-Skąd pan wiedział, że tu będziemy?- zapytała Hope. Godunow przygładził swoja brodę.
-Mój przyjaciel pracuje tutaj, i gdy usłyszał, że pani Vits chce zamówił kilka biletów na pociąg do Archangielska, od razu mnie powiadomił. Tak się dobrze składa, że ja również kieruję się w tamta stronę.
-Nie poleciał pan samolotem?- zdziwił się Orzeł. Godunow zaśmiał się głośno, po czym odpowiedział.
-Niestety, boję się latać. Poza tym, Rosja jest takim pięknym krajem, że żal patrzeć na nią z powietrza. Jazda pociągiem pozwala mi całkowicie rozkoszować się moim pięknym krajem.
-Za pół godziny mamy pociąg, skoro pan jedzie z nami, to spotkamy się w przedziale. Idziemy.- zadecydowała Victoria. Wszyscy wzięli bagaże i weszli na stację.

***

-Nie sądzicie, że jest tu trochę... pusto?- spytała Victoria. Gdy wszyscy się rozsiedli, rzeczywiście, było pusto. Albert miał wrażenie, że są jedynymi pasażerami w tym pociągu.
-Nie ma się czym zbytnio przejmować.- odparł Orzeł.- Nawet jeśli, to z tego planu wynika, że przed nami jest kilkanaście stacji. Na pewno za kilka godzin będzie tu pełno ludzi.- nikt nic nie odpowiedział. Do następnej stacji były prawie 3 godziny jazdy.

***

Pociąg ruszył. Przez pierwsza godzinę nikt się nie odezwał. Albert czytał książkę, Hope rozwiązywała krzyżówkę, ogólnie wszyscy próbowali zająć się czymś. Młody Vits zamknął książkę i oznajmił, że idzie się przejść. Opuścili już dawno tereny Moskwy, za oknem rozciągały się pola, gdzieniegdzie można było dojrzeć większe skupiska domków. Prawdziwa Rosja różniła się trochę od tej, jaka znał na przykład z filmów, nie był to kraj skuty lodem, gdzie zaspy są większe od ludzi. Dla Alberta, było to miejsce pełne smutku, i niespełnionych ambicji.
-Sto malcik, ty zabolieł?- usłyszał czyjś głos. Spojrzał po korytarzy, od strony lokomotywy szedł jakiś niski mężczyzna, z grubą czapką-uszanką na głowie.- Chory jesteś, hę?
-Nie, po prostu... Postanowiłem popatrzeć.- Rosjanin podszedł bliżej. Albert czuł się jakoś nieswojo, ale próbował tego nie okazywać.
-Da, Matuszka Rosija. Wspaniały kraj. Gdzie jedziesz? Do Niandomy? A może kosmodrom zwiedzić?
-Nie. Do Archangielska, a dokładnie do Krasnoburgu.
-Krasnoburgu? A co cię tam niesie, synu. Toż to dziura dechami zabita.
-Muszę się tam z kimś spotkać. A pan?
-Ja tez do Archangielska. Za robota jadę. Zlecenie jakieś, ale nikt nic nie wie.- odparł Rosjanin i pociągnął z butelki.- Chcesz? Dobra, Rosyjska.
-Dziękuję, nie piję.- odpowiedział Albert.
-Nie pijesz? Nie to nie, więcej dla mnie.- zaśmiał się mężczyzna.- Idę do przedziału. A tak przy okazji, jestem Bruno, ale mówią na mnie Newton. Trzymaj się, malczik.- pożegnał się, po czym przeszedł do innego wagonu.
Albert spojrzał jeszcze raz na przesuwające się krajobrazy Rosji i wrócił do swojego przedziału.

***

Bruno wszedł do przedziału. Baker właśnie rozmawiał z Godunowem, obok niego siedział wysoki, nieznajomy mężczyzna. Miał okrągłe okulary i długie szare włosy. Ubrany był w dziwny płaszcz, oraz wysokie buty.
-Jesteś wreszcie, Newton. Mów.- rozkazał Sergiej. Bruno usiadł obok niego.
-Spotkałem tego młodziaka, Vitsa. Był spokojny. Reszta zapewne siedziała w przedziale. Czyli tak, oprócz nas, tutaj siedzących, jest ustawiony maszynista i tamta piątka. Dałem mu rozkaz, by jechał cały czas, na żadnej stacji się nie zatrzyma.
-Wspaniale.- odparł Baker.- Poczekajmy kilka godzin, aż zaczną się niepokoić. Do tej pory nie mogą wiedzieć, że tu jesteśmy.
-Co wtedy?- zapytał Nieznajomy.
-Wtedy panie Night, będziemy improwizować.- odpowiedział Baker. Pociąg pędził po torach, a rosyjskie pejzaże zmieniały się z każdą minutą.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Dragon · dnia 24.03.2008 09:54 · Czytań: 809 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 1
Komentarze
lina_91 dnia 29.03.2008 17:06 Ocena: Dobre
Nic, NIC mnie tak nie wpienia jak błędy w tytule. Sorry, ale jeśli w tekście masz polskie znaki, wnoszę, że naciśnięcie alt-u nie sprawia Ci bólu. Więc dlaczego nie dodałeś dwóch ogonków w tytule?

Opowiadanie niezłe.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:77
Najnowszy:pica-pioa