jednocześnie ogryzamy ten sam paznokieć,
boli tylko mnie, ty jesteś zbrojny.
kiedy po raz pierwszy przechodziłeś przez wielkie drzwi
stworzenia, nawet nie wydałeś głosu
ze zdumienia, że tyle tu do roboty.
drugie przejście wywołało lekki jęk i znów zdumienie.
bezradna niepewność, czy tak to miało wyglądać,
przeniosła przez nosowy zespół spółgłosek
wyraz aksamitny, jak jej skóra pod oczami.
przejście trzecie otworzyło światło i rosę.
więc to już tak będzie do końca mojego świata -
myślałeś, tym razem zdumiony radością i barwą
wspólnego świtu, a trąby Jerycha powaliły futryny.
niech poleżą jeszcze, tak jest dobrze. leżymy.
kolejne forsujesz wrodzonym wdziękiem i pewnością, bez zdumienia.
i tak już będzie do końca twojego świata,
a gdy zostawiasz niedosyt z lekką goryczki pod korą,
myślę - nie musiałeś mi przytrzaskiwać palców.
jednocześnie ogryzamy ten sam paznokieć.
z różnych powodów.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Zola111 · dnia 10.08.2010 07:36 · Czytań: 683 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: