Wczoraj przyjechała do nas siostra cioteczna mojej lepszej połowy. Chcieliśmy zafundować jej ostrą jazdę w Wawie. Skoki spadochronowe i nurkowanie odpadły. Zaprowadziliśmy ją pod krzyż prezydencki. Akurat mohery paliły hotel obok, więc emocji było co nie miara.
Musieliśmy stamtąd spierdzielać, gdy wkroczyło wojsko. Wylądowaliśmy na Starym Mieście na rynku, gdzie tłumy nagusów kąpały się z syrenką. Po paru godzinach zabawy zrobiło się zimno, więc wróciliśmy do domu. Jadąc krakowskim Przedmieściem mieliśmy szczęście trafić na moment, gdy po spacyfikowaniu wojska mohery robiły przyjęcie ze śpiewami pod fetyszem.
W mieszkaniu czekała już na nas discopolowa dwójka. Zjedliśmy spagetti z marchewką, kiełbasą i dżemem, i zaczęliśmy pić.
Stukanie po ścianach przez sąsiadów zupełnie nam nie przeszkadzało podczas śpiewania karaoke. Cała policja z Wawy poległa pod Pałacem Prezydenckim i dlatego nie mogła interweniować w sprawie namolnych, niekulturalnych stukaczy ściennych. Ale też nie mieliśmy czasu się przejmować, bo naszą uwagę całkowicie pochłonęły pawie lecące z balkonu w ogródek. Jeden czy dwa przysiadły piętro niżej i na parterze. To był niezapomniany szoł.
Tak nas jednak wymęczył, że bawiliśmy się dalej na czterech. Właściwie także we czworo, bo Bacia, królowa discopolo, złapała cięższą odmianę choroby morskiej i słuchała, jak muszla szumi.
Zaczął mi się chyba rwać film, bo raczej niemożliwe, żebyśmy łazili po suficie. Dochodziłem do pełnej przytomności, gdy rwanie w wątrobie było tak silne, że skręcało mnie wpół. Zdaje się, że zrozpaczona gospodyni bloku rozpieprzyła transformator w piwnicy, bo nagle wszędzie zgasło światło. Pomogło to skończyć imprezę.
Z tego, co pamiętam, każdy zasnął tak, jak leżał. Rano poczułem się, jakby nocą ktoś mnie stratował i poskręcał w paragraf. Szczęściem, w rozmrożonej lodówce zostało parę flaszek, żeby strzelić se klinika. Byłem prawie jak nowo narodzony. Lewa noga ciągnęła się zdrętwiała, wzrok szwankował, a suche wymioty robiły rewolucje w żołądku. Ale to nic, bo Bacia leżała nieprzytomna na muszli. Majkel, król disco, w ogródku pośród pawi- gumowe kości pijaka złagodziły upadek z drugiego piętra, bo tylko pojękiwał cicho. Cioteczna siostra mojej miłej zdołała cudownym sposobem wcisnąć się do jednej z małych szafek w regale i nie dawała rady sama wyleźć. A co się tyczy mojej lepszej połowy, spała ona na podłodze z głową w klatce chomika. Gryzoń obrażony nagłym wtargnięciem skonsumował jej połowę ucha.
Widząc, że wszyscy w miarę cali, odetchnąłem głęboko wywołując ostre kłucie w boku i zacząłem planować następny dzień podboju Wawy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Sceptymucha · dnia 11.08.2010 07:41 · Czytań: 851 · Średnia ocena: 1,33 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: