Miłości nie zaczyna się w piekle (3/3) - spalonapustka - zawsze
Proza » Długie Opowiadania » Miłości nie zaczyna się w piekle (3/3) - spalonapustka
A A A
Mąż kontrolował moją garderobę, a wkrótce sam zaczął ją dobierać.
- Załóż tę najnowszą sukienkę - poprosił któregoś razu, kiedy zbierałam się do pracy.
- Jest wyzywająca - zauważyłam. - Nie będziesz zazdrosny? - Prędko pożałowałam swojego pytania. Zostałam spoliczkowana spojrzeniem typu: "Przecież nie mam o kogo". Faktycznie - tylko Gośka dostrzegła moją wizualną przemianę. Grałam już wówczas rolę brzydszego łabądka.
Mateusz nie był tyranem. Kochał mnie tak, jak potrafił, a jego uśmiech i czułe objęcia, którymi obdarowywał mnie zawsze przed zaśnięciem, wynagradzały całe zło, jakie kiedykolwiek spotkałam. Widziałam w nim ojca, który - wiecznie zapracowany - nie dostrzegł mojego dorastania. Pozwoliłam więc wychowywać się na kobietę, jaką chciał, abym była. Czasami mawiał, że mam w sobie coś, czego brakowało ślicznotkom z baru, którym kiedyś po cichu zazdrościłam. Miał na myśli pokorę. Cieszyło mnie, że byłam w czymś lepsza od nich, toteż pielęgnowałam tę cechę. Raz czy dwa zdarzyło mi się więc po cichu pudrować siniaki... W końcu czułam się pewnie, mając przy boku mężczyznę, który mimo iż nie trzymał mnie za rękę, zdawał się mówić bezgłośnie: "Wybrałem ją na swoją i nie mam zamiaru się dzielić". Pech chciał, że po dwóch latach małżeństwa sam zerwał przysięgę wierności. Nie mogłam przecież wymagać, by facet taki, jak Mateusz, był wierny właśnie mnie. Wprawdzie wyzbyłam się przy nim łóżkowej pruderii, lecz wiedziałam, że potrzebuje dziewczyny, która samym wzrokiem zmiękczy jego kolana. Przez chwilę byłam nawet szczęśliwa, że zdradził mnie dopiero po dwóch latach. Wówczas nie zdawałam sobie sprawy, że być może zawiodła moja spostrzegawczość.
Udawałam, że nic nie wiem. Myślałam, że to najbezpieczniejsze wyjście, choć ciężko było się kryć. Bolał mnie sam fakt, że dowiedziałam się w tak banalny sposób! Znalazłam ślady szminki w kolorze wina na jego koszuli. Przez chwilę słowo „winowajca” wydawało mi się zabawne. Miałam obawy, że Mateusz dowie się o mojej świadomości zdrady i milczeniu – wtedy, automatycznie, cała agresja tłumiona od tak dawna przelałaby się na mnie. Wiecznie zestresowana zaczęłam cierpieć na bezsenność. Zmartwiony mąż umówił mnie na wizytę do „znakomitego psychologa”, który zdiagnozował depresję i wypisał receptę na leki otumaniające na dzień i nasenne. Udało mi się wmówić Mateuszowi, że mój stan spowodowały nieudane próby zajścia w ciążę. W rzeczywistości wciąż brałam pigułki antykoncepcyjne.
Nie zastanawiała mnie tożsamość kobiety, z którą byłam zdradzana. Z góry założyłam, że to jedna z tych ślicznotek, jakie kiedyś przebywały w Piekiełku, tudzież dziewczę ich pokroju i urody. Przecież kolekcjonował je jak trofea.
Podświadomie zmieniałam niewypowiedzianą miłość w nienawiść. Może miały na to wpływ spojrzenia mężczyzn, jednoznacznie sugerujące, że przestaję być Kopciuszkiem? Mój mąż ich nie dostrzegał. Żył w błogiej nieświadomości, myśląc, że nie tylko mnie odkrył, ale posiadł monopol na wydobywanie piękna. W moich oczach stawał się karykaturą faceta, którego pokochałam. Wciąż byłam dobrą, stuprocentowo wierną małżonką. Nagłe zainteresowanie płci przeciwnej wzmagało moje niezadowolenie z powodu jego skoków w bok i tylko częściowo je rekompensowało. Przyłapywałam się nawet na braku ochoty na bliskość. Zaskakujące, jaką moc ma banał z migreną w roli głównej! Dziś widzę, że widocznie musiał dość często spotykać się z tą drugą, skoro nie nalegał na seks.
Wizyty u wspomnianego wcześniej terapeuty przestały przynosić ulgę. Wiem, że obowiązywała go tajemnica lekarska, jednak nigdy nie przyznałam się, że ów stan wywołują nagminne zdrady męża, czyli jego przyjaciela. Wstydziłam się. Praca nie pozwalała mi do końca zwariować. Dawała chwilami poczucie normalności. W Piekiełku czułam się lepiej niż w domu. Stopniowo zaprzyjaźniałam się z Gośką – była taka otwarta. Chodziła wiecznie rozpromieniona i czasami zarażała optymizmem. Wyjawiła kiedyś, że to przez mężczyznę, który zjawił się w jej życiu. „I dobrze!” - myślałam. Z całego serca życzyłam dziewczynie szczęścia.

Czas płynął szybko, a depresja nie ustępowała. Automatycznie wykupowałam recepty, choć coraz częściej myślałam o odstawieniu leków. Rozsądek stopniowo przestawał być jednym z kryteriów przy podejmowaniu decyzji. Łudziłam się nadzieją, że być może po dwóch latach „ta druga”, jak w myślach nazywałam kochankę Mateusza, wciąż używająca tej cholernej szminki i duszących cytrusowych perfum, utrzymujących się zbyt długo na mankietach koszuli, przestanie być dla niego atrakcyjna, jak to stało się ze mną. Że – nawet, jeśli nie przestanie mnie zdradzać – zmieni obiekt zainteresowania na jakiś zostawiający mniej alergennych śladów. „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Poczułam się ponownie zraniona rozczarowaniem. Stłukłam w złości kilka kufli w Piekle i rozpłakałam się nie na żarty. Dopiero wtedy zrozumiałam, że tracę Mateusza. Gośka pozamiatała szkło i podała mi chusteczki, o nic nie pytając.
- On mnie zdradza - wyznałam, hamując szloch. - Przy każdym pieprzonym praniu pomagam mu zacierać ślady. Mam ochotę prosić go, by kazał tej kretynce robić bardziej dyskretny makijaż albo całować go dopiero, gdy pozbędą się ubrań. Ciekawe, czy kiedykolwiek jej rozkazał?! Bad romance, kurwa!
Nowa powierniczka była wstrząśnięta moim wybuchem. Na szczęście miałyśmy już zamykać, sala świeciła pustkami. Chciała chyba podejść i mnie objąć, ale powstrzymałam ją gestem.

Jak na życzenie, czerwoną szminkę zastąpiła perłowa. Nie miałam jednak złudzeń – to była wciąż ta sama kobieta, używająca ohydnych perfum.
Po raz setny w życiu uczyłam się oddychać. Organizm domagał się dozy normalności – bezsenność ustąpiła, odstawiłam tabletki, nie pytając o zgodę Mateusza ani psychologa. Byłam zdania, że zgodę ze sobą muszę wypracować samodzielnie. Dbałam o pozory, byłam w tym niezła.

W pamięci utkwił mi pewien wieczór: siedemnasty października. Niby nic wyjątkowego – deszcz padał jak zawsze tej jesieni, a bezpańskie psy tułały się po uliczkach. Czułam się jedną z nich: wytresowana, znająca komendy „leżeć” i „do nogi”, które wpojono mi, okazując przywiązanie, a następnie puszczono samopas i pozbawiono opieki.
Miałam pracować cały wieczór, od dwudziestej sama w barze. Gośka wyprosiła u szefa wolny wieczór i kończyła wcześniej. Była zadowolona. Zmieniła coś w swoim wyglądzie, lecz miałam na głowie większe zmartwienia niż jej uśmiechy. Przez chwilę zastanawiałam się chyba, czy jej osobisty Superman kiedyś ją zdradził.
Matka Natura również nie miała nastroju: niewinny deszcz przekształciła szybko w burzę. Lubię to zjawisko. Kilka minut po dziesiątej elektrownia ograniczyła dopływ prądu do dzielnicy, w której położone było Piekło. Po dwóch kwadransach w ciemności zamknęłam bar – chciałam prędko się położyć. Wracałam do domu w najnowszej sukience, stukając obcasami o chodnik. Deszcz zmył mój makijaż i zmęczenie. Weszłam cicho do domu – nie chciałam budzić męża. Z sypialni sączyło się światło.
Ściągnęłam cicho płaszcz i na palcach podeszłam do drzwi. Widok, który zastałam, momentalnie roztrzaskał mi czaszkę na milion myśli. „Mateusz. Mateusz i blondynka. Pieprzą się. Mateusz i G O Ś K A. Kochają się. Delikatnie. Mateusz. Delikatnie. Zajęci sobą. Perfumy Gośki! Jej zmiana – szminka na ustach. Gośka. Mateusz. Pieprzą się. Nasze łóżko. Gośka, której czasem się zwierzam. Gośka WSPÓŁCZUJĄCA MI zdrad męża. Mąż. Przyjaciółka. Zdrada. Mateusz i Gośka. Kochają się. W naszym łóżku!”.
Wybiegłam boso z domu. Nie trzasnęłam drzwiami – nawet mnie nie zauważyli. Stałam w deszczu do pierwszej, początkowo próbując ogarnąć wszystko, co się stało. Nie umiałam. W myślach recytowałam tekst piosenki. „Tańcz, głupia, tańcz”. Przemoknięta wróciłam do domu. Mateusz spał, więc nie musiałam ukrywać łez. Miałam wrażenie, że zdążyły wyżłobić sieć dróg na moich policzkach.
Tej nocy modliłam się żarliwie. Nie pamiętam, bym robiła to kiedykolwiek wcześniej, później na pewno nie próbowałam.

Po przebudzeniu doznałam szoku, pierwszy raz bowiem koszmar nie skończył się wraz ze snem. Była sobota, Mateusz pracował do południa. Przygotowując obiad, doprowadziłam swój obłęd do apogeum.
Powitałam męża nieszczerym uśmiechem. Wcześniej załatwiłam zastępstwo w pracy, a Mateusza okłamałam, mówiąc, że mam wolne popołudnie. Opracowałam plan zwycięstwa. Spędziliśmy „normalny” dzień, a wieczorem poszliśmy do łóżka.
- Kochajmy się – poprosiłam. - Mam dni płodne. Zróbmy to delikatnie.
Mąż przystał na moją propozycję. Był czuły, całował mnie lekko. Byłam na górze. Jak Gośka.
- Kocham cię – powiedział. Dawno tego nie słyszałam. W oczach zaszkliły mi się łzy wzruszenia i... tęsknoty, która dopiero miała nadejść. Wziął mnie raz jeszcze, subtelnie.
- Przyniosę coś do picia – rzekłam po wszystkim. W kuchni nalałam toniku do dwóch szklanek, do jednej z nich wsypałam dwadzieścia siedem tabletek na sen i dokładnie wymieszałam. Do obu dodałam po kilka kropel ginu. Tę pierwszą podałam Mateuszowi. Przyglądałam się, jak wypija truciznę kilkoma haustami.
- Do końca życia będziesz kochał tylko mnie, wiesz? - wyszeptałam kiedy zasypiał, szczelnie otulając mnie ramieniem.
Wpatrywałam się w sufit do rana. Ciekawiło mnie, w którym momencie ciało mojego męża zrobiło się lżejsze o mistyczne dwadzieścia jeden gramów. Wraz ze świtem? Kiedy zatrzymało się krążenie? Kiedy stał się zimny jak lód? Czy przez całe życie taką temperaturę miało jego serce?
Na drugi dzień zadzwoniłam na policję. Przyjechali po dwudziestu minutach. Zastali mnie wtuloną w klatkę piersiową męża. Kazali się ubrać i wywieźli do aresztu.

Na rozprawie najgłośniej płakała moja matka.
- Córuś, zabiłaś swoje szczęście! On był taki dobry dla ciebie... Taki dobry! - łkała, zamiast zeznawać.
Uznano mnie za niepoczytalną, dlatego przebywam w tym szpitalu. Jestem tu bezpieczna. Nie ma złych przyjaciółek ani pięknych ludzi.



Nazywam się Anna Krańska. Mam dwadzieścia dziewięć lat. Pięć miesięcy temu zabiłam ciało mojego męża. On sam umierał wcześniej wiele razy, ale jego krew bywała perłowa i pachniała cytrusami. Już nigdy nie pozwolę się zabić, przez zniszczone zaufanie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
zawsze · dnia 12.08.2010 07:23 · Czytań: 1477 · Średnia ocena: 4,17 · Komentarzy: 24
Komentarze
Darksio dnia 12.08.2010 08:50 Ocena: Bardzo dobre
Powiem szczerze, że się zaczytałem nie patrząc na ewentualne jakieś błędy. Jedyne, co rzuciło mi się w oczy to nadużywanie słowa "być" (był, były, była itp.). Masz tego trochę w całym tekście. Co do treści, to jestem wstrząśnięty ślepotą bohaterki. Zanim się z nim związała poznała jego zwyczaje, wiedziała, że jest kobieciarzem. Jako kobieta unikałbym takich typów, a ona nie dość, że poszła ma rzeź jak owieczka, to jeszcze dała sobie narzucić taki charakter związku. Wiem, że takie rzeczy się zdarzają, nie mniej dziwi mnie, że są kobiety, które nie szukają odpowiednich partnerów, tylko ładują się w chore związki. Ten był chory od samego początku, a
te nie kończą się dobrze, co zresztą stało się i tym razem. Bardzo realistyczne to Twoje opowiadanie, Spalona. Bdb.
Elwira dnia 12.08.2010 09:03
Przeczytałam, jak tylko wrzuciłaś do poczekalni, a tam nie mam możliwości zrobienia notatek, dlatego będzie bez uwag stylistycznych. Powiem tylko ogólnie, ąe jest dobrze, a nawet bardzo dobrze warsztatowo. Czasem powtórki, czy gdzieś szyk zgrzytnął, ale tych miejsc było niewiele.

A sama treść zatrzymuje, bo chociaż weszłaś w narrację pierwszoosobową, obyło się bez jęczenia, dramatycznych słów i zdań przesączonych łzami. Pięknie zastąpiłaś je deszczem, który płakał razem z bohaterką, a może zamiast niej. Co do związków, wiele takich jest i niewiele się tak kończy, niektóre trwają długie lata, a wraz z nimi horror i kończą się dopiero, kiedy dni się wypełnią. Swoją drogą, fajnie, że bohaterka zdobyła się na jakiś krok. Może nie ten najlepszy (o ile w takie sytuacji jest jakiś najlepszy), ale na tyle dobry, że jak leczenie dobiegnie końca, ona będzie w kwiecie wieku i na pewno jakoś tam sobie życie ułoży. Z bagażem doświadczeń, więc może tym razem rozsądniej.
Tyle ode mnie, przynajmniej na teraz.
Pozdrawiam słonecznie.
Almari dnia 12.08.2010 09:24 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
-Jest wyzywająca


~ spacja się zapodziała.

Cytat:
Bałam się, że Mateusz dowie się o mojej świadomości zdrady i milczeniu – wtedy, automatycznie, cała agresja tłumiona od tak dawna przelałaby się


~ 3x się.

Cytat:
mi ulgę. Wiem, że obowiązywała go tajemnica lekarska, jednak nigdy nie przyznałam się, że mój stan wywołują nagminne zdrady męża, czyli jego przyjaciela. Było mi wstyd. Praca nie pozwalała mi


~ mi,go,mój, jego,mi,mi.

Cytat:
W pamięci tkwi mi pewien wieczór:


~ myślę że płynniej by się czytało, gdybyś przekształciło to w czas przeszły. W pamięci utkwił mi pewien wieczór:

Cytat:
Pięć miesięcy temu zabiłam ciało mojego męża


~ chyba zabijał swojego męża?


Zastanawia mnie tylko czy wsypanie 27 tabletek do toniku nie zmieni jego konsystencji. I czy kolejne tabletki będą rozpuszczać się z taką łatwością.

Oprócz tego bardzo dobrze napisane. Do życia bohaterki wkradła się chora paranoja i poczucie obowiązku i wierności mężowi. To wszystko bierze się z stąd, że kobiety o niskim poczuciu własnej wartości boją się stracić nawet największego drania, bo są przekonane że taka druga okazja się nie nadarzy. Mateusz chciał na siłę zobaczyć w swojej żonie sex bombe, między innymi te drogie sukienki, wystawny tryb życia a może chciał żeby poczuła się piękna i kochana a wtedy on skrzętnie będzie ją zdradzał na boku. To że to była najlepsza koleżanka bohaterki, to mnie nie dziwi. Rzeczywistość jest okrutna a babki w dzisiejszych czasach egoistyczne i łatwe. Naprawdę, nie warto udawać że nasze życie jest piękne kiedy takie nie jest.

Pozdrawiam i daję za całość piąteczkę.
zawsze dnia 12.08.2010 11:58
Witaj, Darksiu. Przejrzę tekst pod tym kątem, to zaszczyt czytać, że opowiadanie Cię zaczytało. Bardzo dziękuję. Kobiety (i ludzie w ogóle) często są ślepi. Szczególnie tacy, których poczucie wartości zostało już nadszarpnięte. Jest okazja? Trzeba ją chwytać! Nieważne, że okazja nosi opaskę na jednym oku i siłą zdobywa to, co może mieć.

Droga Elwiro, bardzo Ci dziękuję. Właśnie to taka ironia: wszyscy obserwatorzy oczekiwali na krok dziewczyny, na jej próbę ucieczki, a ona w końcu podjęła decyzję. Zrobiła to, co wydawało jej się słuszne. A że świat, jaki dostrzegała, był zdeformowany w stosunku do realnego... Na szczęście, jak mówisz, jest jakaś nadzieja. Każdy może więc ocenić, czy skończyło się happy endem.

Kochana Almari, dziękuję za wszystkie uwagi, wprowadziłam je prędko w życie. Tylko co do dwóch się nie zgadzam: Dziewczyna zabiła ciało męża, ponieważ twierdzi, że on sam umarł sporo wcześniej, że umarł wraz ze szczerością. Po drugie, dlatego tonik był mieszany, by rozpuściły się w nim tabletki. Zresztą, mąż, który ufa żonie, nie sprawdza konsystencji napojów przez nią serwowanych.
Dziewczyna myślała, że oddanie siebie całej w ręce męża zwalnia jej z odpowiedzialności. Okazało się, że z czasem to ubezwłasnowolnienie krzywdziło ją bardziej.
Almari dnia 12.08.2010 12:20 Ocena: Bardzo dobre
Teraz rozumiem. Masz rację :) Jeszcze zapomniałam dodać, że końcówka tekstu to krótkie ale dobitne podsumowanie. Niby czuć w nim emocje, ale są one na tym etapie już stonowane, wręcz zimne. Widać swoistą przemianę bohaterki.

POzdrawiam.
Poke Kieszonka dnia 12.08.2010 18:34
:)No i Spaloneczko dopięłaś swego , wiedziałam, że to będzie coś mocnego, gdzieś to musiało eksplodować , zbierało się na burze od początku:yes: Gratuluję:yes: Wykorzystując moment muszę pochwalić Alarmi za piękne zdanie,,Naprawdę, nie warto udawać że nasze życie jest piękne kiedy takie nie jest. '', które pacnęłam już do kieszonki - bo wiecie ja wciąż się uczę od Was wszystkiego i pisania, no i życia:yes:Serdeczności z mojej kieszonki:)
zawsze dnia 12.08.2010 19:32
Almari, otępiono Ankę lekami, więc coś bardzo emocjonalnego stało się czymś zimnym. Bardzo dziękuję. Buziaki.

Pokuniu, przyszła burza, którą synoptykom udało się wyczuć na początku. I proszę, jest. : ) To chyba jednak nie harlekin, jak komentowano na początku. Dziękuję za czytanie i komentarz. Przy tym dostrzegłaś bardzo ważne zdanie Almari - ja również się go nauczę i przyswajam. Bądź zdrowa!
Darksio dnia 12.08.2010 19:39 Ocena: Bardzo dobre
Spalona.
Biję się w piersi za tego Harlequina. Wierzysz mi? Poszłaś w kierunku, którego nie podejrzałem i zrobiłaś to bezbłędnie. Mea culpa, wybacz mnie grzesznemu itd. I, na Boga, nie wypominaj mi już. :)
zawsze dnia 12.08.2010 19:43
To broń Boże nie była uwaga kierowana do Ciebie : ) Przynajmniej nie tylko. Zresztą - po pierwszym fragmencie, miałeś prawo tak sądzić. Pozdrawiam : )
Elwira dnia 12.08.2010 20:09
Tylko nie zacznijcie rzucać ciuszkami :)

Spalona, Reakcja Twojej bohaterki w pewnym sensie jest zrozumiała. On zabijał ją z zimną krwią przez dwa lata (ponad), aż zabił w niej nie tyle kobietę, co człowieka, ona zabiła raz, ale skutecznie. Śmierć za śmierć :) Z drugiej strony, kochała go tak, że odejść nie mogła, musiał odejść on i to na zawsze. Tylko taki krok dawał jej wolność.
Jonasz dnia 13.08.2010 08:11 Ocena: Świetne!
Fabuła mnie zaskoczyła. Początek wydawał się oklepany - niczym historia zaczerpnięta z seriali telewizyjnych. On jej prawie nie dostrzega, traktuje jak powietrze, ona cierpi i przeżywa powolną metamorfozę. Dalsza część to wirtuozeria. Zaskakujące postępowanie bohaterki. Wzrost napięcia. Świetne opowiadanie.
zawsze dnia 13.08.2010 10:20
Elwi, tylko czy uda jej się uwolnić od tego wydarzenia?

Witaj, Jonaszu. Dziękuję. Bardzo miło się dowiedzieć, że jest jedna osóbka więcej, która zechciała poznać historię Anki. Pozdrawiam!
zajacanka dnia 13.08.2010 16:12 Ocena: Bardzo dobre
Toz to kryminal! A zaczal sie tak lagodnie...
Ot, do czego zdolne sa kobiety! Ladnie to wszystko napisane, plynnie opowiadasz historie, swietnie sie czyta.
No, ale jednak bohaterka wybrala dla siebie chyba najgorsze rozwiazanie. Nie mogla go pocwiatrowac i zakopac w ogrodku "przyjaciolki"? :D
Pozdrawiam cieplo!
zawsze dnia 13.08.2010 22:14
Zajacanko, nie podejrzewałam Cię o podobne skłonności (pomysły);) Bardzo dziękuję za czytanie. Bądź zdrowa.
Wasinka dnia 18.08.2010 12:43
Witaj, Spalona :)
Dotarłam w końcu do ostatniej części, po skąpej bytności na portalu mam spore zaległości...
Na początek uraczę Cię skromnymi sugestyjkami. Zatem:

Zostałam spoliczkowana spojrzeniem "Przecież nie mam o kogo" – wizualnie mi tu nie gra ta wielka litera w środku zdania, mimo że po cudzysłowie (może dodać dwukropek albo jeszcze typu/ w typie; nałożyło mi się także „s” (spoliczkowana spojrzeniem; może to celowe);

Byłam już wówczas brzydszym łabądkiem./Mateusz nie był tyranem. – powt. byłam/był;

jego uśmiech i czułe objęcia, jakimi obdarowywał mnie zawsze przed zaśnięciem (,) wynagradzały mi całe zło, jakie kiedykolwiek spotkałam. – oprócz dodania przecinka, wyrzuciłabym „mi” (niepotrzebne tutaj, a zaimków i tak już troszkę jest); ponadto: powt. jakimi/jakie;

Widziałam w nim ojca, który - wiecznie zapracowany - nie widział mojego – widziałam/nie widział;

mimo, iż nie trzymał mnie za – mimo iż (bez przecinka);

by facet taki, jak Mateusz (,) był wierny;

że zdradził mnie dopiero po dwóch latach. / może zawiodła mnie spostrzegawczość. – jednak zauważalne powtórzenie „mnie”;

Byłam pewna, że to najbezpieczniejsze wyjście, choć ciężko było się kryć – byłam/było;

Nie zastanawiała mnie tożsamość kobiety, z którą byłam zdradzana. / jedna z tych ślicznotek, które kiedyś – którą/które;

W moich oczach był coraz częściej karykaturą faceta, którego pokochałam. Wciąż byłam dobrą – był/byłam;

W Piekiełku czułam się lepiej, niż w domu. Stopniowo zaprzyjaźniałam się z Gośką – była taka otwarta. Chodziła wiecznie rozpromieniona i zdarzało jej się zarażać mnie optymizmem. Wyjawiła mi kiedyś, że to przez mężczyznę, który zjawił się w jej życiu. – przed „niż” nie stawiałabym przecinka; ponadto sporo zaimków i „się” trzy razy rzucające się w uszy;

„Bad romance” – dałabym kursywą, rezygnując z cudzysłowu;

Czułam się jedną z nich: wytresowana, znająca komendy „leżeć” i „do nogi”, które wpojono mi, okazując przywiązanie, a następnie puszczona samopas i pozbawiona opieki. – troszkę niezgrabnie brzmi owo zdanie; może gdyby napisać „puszczono” i pozbawiono” bardziej by współgrało (albo inaczej jeszcze) ;

Deszcz zmył mój makijaż i zmęczenie – wycięłabym tu „mój” ;

Do obu dodałam po kilka kropel ginu. Tę pierwszą podałam – dodałam/podałam;

Wyszeptałam (,) kiedy zasypiał;

On sam umierał wcześniej wiele razy, ale jego krew bywała perłowa i pachniała cytrusami. – zamiast „ale”, postawiłabym na „a”

Już nigdy nie zabije mnie, uśmiercając zaufanie. – szyk tu mi fałszuje; poza tym „mnie” rymuje się z „zaufanie” i ogólnie niezgrabnie sterczy sobie na końcu zdania nadrzędnego.


Całkiem zgrabnie rozkręciłaś i zakończyłaś akcję. Miałam jednak rację już w pierwszej części, iż wierzyłam, że zrobisz z tego coś ciekawego. Intuicja nie zawiodła. Dobry pomysł ze szpitalem psychiatrycznym. Ale że Gośka jest kochanką męża bohaterki jakoś wiedziałam od razu... Tutaj dla mnie zaskoczenia nie było.
Ogólnie – wyszło Ci niezłe opowiadanko.

Pozdrawiam słonecznie :)
zawsze dnia 18.08.2010 12:57
Wasinko! Miło mi, że dotarłaś do tekstu, który zdążył już się schować pod "Iluzją". Jak zwykle masz z sobą koszyk cennych uwag, które już zastosowałam i za które jestem wdzięczna.
Chciałam właśnie pokazać, że pewnie tylko bohaterka była zaślepiona, a wszyscy wokół wcześniej zorientowali się, co do lojalności jej koleżanki.
Bardzo dziękuję za wizytę i zapraszam częściej, pozdrowienia: ).
JaneE dnia 15.09.2010 13:31 Ocena: Bardzo dobre
Poprowadziłaś to innym kierunku, niż można było wnioskować po przeczytaniu pierwszego fragmentu.
Zaskoczyłaś mnie a dzięki temu opowiedziana przez ciebie historia pozostanie we mnie na długo.

Żal tylko, że są kobiety, które pozwalają, aby mężczyźni tak je poniżali.

Pozdrawiam
zawsze dnia 15.09.2010 13:34
JaneE, to miłe, bardzo lubię zaskakiwać.
Są. A myślę, że takie przejaskrawione teksty mogą nas wyczulić na wykorzystywanie.
Pozdrowienia.: )
Marika dnia 28.11.2010 18:27
Chylę czoło nad Twoim talentem, świetny tekst. Boskie zakończenie, Anna w końcu znalazła w sobie siłę, aby zakończyć ten chory związek. Mężczyźni często ignorują kobiety, a przecież zraniona kobieta jest nieobliczalna :) Uwielbiam Twój styl pisania :) Pozdrawiam
zawsze dnia 28.11.2010 18:30
No masz!:) Nie dośc, że "mnie uśmiechnęłaś", to jeszcze takie wielkie słowa!:) Aż mam łezki w oczach, jakże mi miło. Bardzo Ci dziękuję za czas poświęcony lekturze moich tekstów i za te ciepłe słowa. Bardzo dziękuję i obiecuję zajrzec do Ciebie w wolnej chwili. Pozdrawiam gorąco.
Kushi dnia 25.02.2011 12:51 Ocena: Bardzo dobre
Witam:)
Wciągnęło mnie już przy pierwszej części i tak doczytałam do końca:)
Opowiadanie z dreszczykiem, masz ciekawy styl i dobrze się Ciebie czyta
Pozdrawiam:)
zawsze dnia 25.02.2011 13:20
Dzięki, Kushi, fajnie że mnie odkurzyłaś. Pozdrawiam
Edward Wolf dnia 04.07.2011 21:09
Czesć Zawsze, żeby facet który czyta horrory, thrileery, dramaty wojenne wciągnął sie w tówj tekst to znaczy że dobrze umiesz wykonać robotę. Zostałem wssany jak w super odkurzać przy końcówce pierwszej cześći, którą tak fantastycznie zakonczyłaś, że już nie było mozliwosći się oderwać. Warsztat pisarski – no cóż mogę tylko pozazdrościć, no i pewnie dostałaś juz miliom pochwał za niego w komenatrzach to ja dorzucam jeszcze jeden. Fantastycznie, naprwadę świetnie opisałaś jak ich nakryła w łóżku. Było czuć jaki bohaterka ma rozpiździaj w głowie. Co do fabuły. Takie babki nazywam arabskie żony. Choć w krajach arabskich nie mają większego wyboru, tu mają. Bohaterka nie miała wartości własnej siebie, to wpakowało ją w ten związek. Ale co ja bedę tutaj na ten teamt pisał, sama wiesz dlaczego ona robiła takie wybory a nie inne. Czesto kobiety wychodza za akloholików, leni, ćpunów i innych penerów. Podbudowują się w tych toksycznych związkach, pokazujac że to one są te lepsze, że one troszczą się o rodzinę, że to one potrafią utrzymać pracę itd. Co najbardziej spodobało mi sie w twoim trekscie to to że historia nie była wyjątkowa. Wkóło słyszy się o takich przypadkach, a jednak ty napisałaś ją tak, że czytało się emocjonalnie, ciekawie i z zaangażowaniem. Pozdrawiam.
zawsze dnia 04.07.2011 23:02
Dziękuję, Edwardzie, za tak rozbudowany komentarz. Bardzo się cieszę, że moja prosta historia Cię wciągnęła. Prawdopodobnie to dobry znak, o czym wspominasz, a na pewno przyjemność dla mnie, jako autorki. Pozdrawiam również.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty