Wigilia Wszystkich Świętych cz4 - paniscus
Proza » Historie z dreszczykiem » Wigilia Wszystkich Świętych cz4
A A A
wigilia Wszystkich Świętych cz4


"Nikogo. Pierwszy to zrozumiał Michał. Miał tyle planów, podobno znalazł sobie dziewczynę, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wielokrotnie opowiadał co zrobi, gdy skończy się wojna, że zbuduje dom, ożeni się z ukochaną, że będą mieli dużo dzieci, chciał mieć własne gospodarstwo, chciał żyć jak człowiek, chłopak wychowany na wojnie. Nieraz budziłem się w nocy z krzykiem, mając przed oczyma oddanego kaprala. Przezywaliśmy go "Piesio" od tego, że był tak wierny i tak oddany sprawie, jak żaden z nas. Nie brał tego do serca, wszystko obracał w żart. On pierwszy zrozumiał, że na cmentarzu jesteśmy tylko my i nikogo więcej. Nadciągała burza, zobaczyliśmy pierwsze błyski i usłyszeliśmy grzmoty. Michał ściągnął z szyi duży krzyżyk i dał mi go.
-Weź obroni cię przed złym- powiedział wzruszony- Dała mi go mama, by mnie chronił w czasie wojny, jak na razie dobrze się spisywał.
-Ale ja nie mogę...
-Weź i nie gadaj- powiedział stanowczo, więc ustąpiłem. Zobaczyłem jak ukradkiem ocierał rękawem łzy, lecz nie dałem tego po sobie poznać.
-Michał, ja przepraszam. Będę zawsze dobry tylko... proszę, wyciągnij mnie z tego.
-E tam, przynajmniej będziesz miał co opowiadać kiedyś przy zimnym piwku. Za pięćdziesiąt lat, gdy będziesz już za stary na takie przygody- uśmiechnął się smutno. Minęło sześćdziesiąt lat i jeszcze się jakoś trzymam.
-Dobra chodźmy musimy zdążyć przed burzą. Musimy się gdzieś skryć- postanowił. Od paru minut nasłuchiwaliśmy i nic, więc zaryzykowaliśmy. Chwilę później uderzyły nam o twarze pierwsze krople deszczu. Przyspieszyliśmy kroku. Zobaczyliśmy przed sobą stary, zawalony bunkier. Godzina, dochodziła może jedenasta. Nagle usłyszeliśmy głośny trzask, Michał odwrócił się i coś zobaczył. Kazał mi szybko biec, a sam się przeżegnał i pobiegł za mną. Świat wirował, nie wiedziałem co się dzieje, byłem w szoku. Biegłem jak w transie, nie patrząc za siebie, ani przed siebie, leciałem na oślep. Za sobą słyszałem głośne sapanie, czy to był Michał, czy to co nas goniło? Nie wiedziałem.
-Daaarek!- usłyszałem głośny krzyk towarzysza, więcej już nic nie pamiętałem, tylko ciemność.
Czułem się jakbym śnił. Wszystko było takie dziwne, postacie jak z bajki, wytwory mojej wyobraźni. Potwory straszne, wesołe i kolorowe. Uśmiechają się do mnie, lecz czegoś się boją, czegoś co ich pilnuje. Zło w najczystszej postaci, zbliża się do mnie. Dziwne przybiera postać człowieka. "Michał to ty? Czemu nie widzę twojej twarzy?"
-Bo jej nie ma!
-Nieee!- z trudem otworzyłem oczy. Leżałem w jakiejś przepaści. To był bunkier, musiałem do niego wpaść jak uciekaliśmy razem z Michałem, ale gdzie on jest? Próbuję się podnieść, ale nie mogę. Przez dziurę widzę księżyc, burza musiała ustać. To stamtąd zapewne zleciałem. Ubranie miałem całe podrapane, rozszarpany mundur i koszula pod którą był krzyżyk kaprala. Wyglądało to tak jakby coś próbowało mnie rozszarpać, ale krzyż go zatrzymał. Mimowolnie chwyciłem się za podarunek od przyjaciela i zacząłem się gorliwie modlić. Nie wiem jak długo to trwało, ale po chwili usłyszałem kroki. Próbowałem się podnieść, szukałem jakiejś broni, ale nie miałem sił. Powoli przychodziłem do siebie, gdy usłyszałem głosy.
-Jest, znaleźliśmy go!- poznałem głos chłopców z batalionu "Kreta". "Jestem uratowany"- pomyślałem i zemdlałem. Nie wiem co się ze mną działo, ale gdy się obudziłem ciągle byliśmy w bunkrze. To był jak wiecznie trwający koszmar. Było tam oprócz mnie trzech żołnierzy.
-Budzi się! Ale żeś narobił nam stracha chłopcze- uśmiechnął się szeroko sierżant, poznałem go, to był najlepszy przyjaciel taty, Wiesiek.
-Pić- wyjąkałem. Szybko dali mi się napić, jak się później okazało, jakiejś wódki. Wypiłem łapczywie parę łyków i niemalże natychmiast zwymiotowałem.
-Oj! Pijaczyna to z ciebie żaden, gdzieś się chłopcze uchował?- usłyszałem głośne śmiechy kompani. Co tu dużo nie mówić, pomysł z alkoholem był trafny, od razu oprzytomniałem.
-Gdzie tata?- spytałem, gdy tylko wstałem na nogi.
-Poszedł szukać twojego towarzysza. Oj nieźle wam obu się dostanie- nie słuchałem już go. Nagle wszystko sobie przypomniałem, naszą ucieczkę i mój sen, ale czy to na pewno mi się śniło? Spojrzałem nieprzytomnie na przestraszonych żołnierzy i mało brakowało, abym upadł na ziemię, gdyby nie refleks jednego z nich.
-Chyba się nie opiłeś- uśmiechnął się szeroko Wiesiek, ale chwilę później uśmiech zniknął mu z twarzy, gdy zobaczył moją minę.
-Michał nie żyje- wyksztusiłem z siebie.
-Jak to, Niemcy?- spytał wściekły żołnierz.
-To nie Szwaby- usłyszałem za sobą znajomy głos.
-Tatuś!- krzyknąłem, nie zważając na pozostałych wojaków. Szczęśliwy chciałem rzucić się w ramiona Kreta, lecz przypomniałem sobie, przez co się tu znalazłem. Ojciec jednak nie wyglądał, jakby chciał mnie skarcić.
-Synu- westchnął, podszedł do mnie, a ja rzuciłem się mu z płaczem na szyję. "Jestem bezpieczny"- pomyślałem- "Nic i nikt nie mogłoby mi teraz zagrozić". Byłem pewny, że tata rozwiąże wszystkie problemy, jakże się wtedy myliłem.
-Jest źle- słyszałem jak przez mgłę rozmowę batalionu.
-Co mu się stało?- spytał sierżant.
-Przecież wiesz- powiedział cicho dowódca.
-Biedny chłopak, miał zaledwie dwadzieścia lat. Poświęcił się, ratując twojego syna.
-Musimy się stąd wydostać. Dochodzi północ- usłyszałem. Minęły dopiero dwie i pół godziny od mojej ucieczki, a tyle się stało. Nie dochodziło do mnie, że nie ma już Michała.
-Wstawaj młody. Zbieramy się- poczułem czyjś szturchaniec. Otworzyłem oczy, przede mną stał Piesio.
-Michał, wiedziałem, że ci się nic nie stanie. Mam tu twój krzyżyk.
-Jest gorzej niż myślałem- iluzja znikła. To był "Piętka", lekarz. Wstałem z jego pomocą i rozejrzałem się. Znajdowaliśmy się w szerokiej sali, tutaj musiały odbywać się narady dowództwa. Widziałem jak przez mgłę, rozkładane mapy na stole i oficerów Niemieckich, nachylających się nad nią, dyskutujących o czymś głośno. Ich też to spotkało, znaleźli tu tylko śmierć, która nie oszczędziła nikogo. Strach zawładnął żołnierzami, którzy powybijali się nawzajem. Jeszcze do dziś w nocy, gdy jest cicho słyszę te słowa: "Ordnung musst sein!".
-Słucham? Co mówiłeś synu?- usłyszałem łagodny głos mojego ojca.
-Ordnung musst sein!- krzyknąłem nie wiedzieć czemu. Spojrzałem przerażonemu ojcu w oczy. Szybko opamiętałem się:
-Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje.
-Nie szkodzi Kreciku- uśmiechnął się do mnie, po czym zwrócił się do swoich żołnierzy:
-Musimy stąd iść, natychmiast!
-Nie lepiej przeczekać?- spytał się jeden z nich.
-Co przeczekać? Śmierć?- odrzekł ironicznie mój ojciec. Wyciągnął z kieszeni duży krzyż, całkiem podobny do tego, który dał mi Michał.
-Módlmy się do Boga, by nas stąd wyciągnął- powiedział.
-I o dobrą śmierć- dodał Wiesiek.
-I o dobrą śmierć- powtórzył dowódca. "Ojcze nasz,..." rozległa się modlitwa. Ruszyliśmy przed siebie, ciągle się modląc. Nie spostrzegłem kiedy, a byliśmy na powierzchni. Było widać księżyc w całej okazałości. Jakże inaczej wyglądał teraz ten cmentarz. Przeszliśmy kilka metrów, gdy zobaczyłem coś obok mogiły. Podszedłem tam. Poznałem, to był karabin Michała.
-Darek pomóż mi!- usłyszałem z wewnątrz grobu, machinalnie podniosłem do góry karabin i uderzyłem w kamień, raz, drugi, trzeci... Dopiero silne uderzenie w twarz obudziło mnie.
-Tato tam był Michał- powiedziałem.
-Chodź szybko! Ruszaj się- zauważyłem, że ojciec był jakiś inny. Popatrzyłem na mogiłę, była otwarta. Bezdenna otchłań i głośny śmiech, nieustanny śmiech. Poczułem mocne szarpnięcie, to był doktor "Piętka", który siłą odciągnął mnie od ojca i dwóch innych żołnierzy, mających w ręce dziwne przedmioty. Zobaczyłem cienie, wiele cieni. Zamknąłem oczy i zacząłem biec ile miałem sił w nogach. Odwróciłem się ostatni raz i zobaczyłem stojącego ojca, po dwóch pozostałych żołnierzach nie było śladu. Biała poświata otaczała Kreta, gdy ten walczył z... nią. Odwróciła się do mnie, ten uśmiech... To była ostatnia rzecz, którą widziałem. Obudziłem się dopiero w obozie w samo południe. Kapitan Sroka wysłał o północy, liczącą dwadzieścia kilka osób, grupę poszukiwawczą. Jak się domyślacie nikogo, nie znaleźli, nie było po żołnierzach ani śladu. A co z samym kapitanem? Zwariował. Mówił wszystkim, że nawiedzają go żołnierze z batalionu Kreta. Dokładnie rok później został znaleziony w swoim mieszkaniu. Podobno zmarł na zawał, ale tego to już się nie dowiemy. Jako ciekawostkę powiem wam, że w pobliżu nie stacjonowała żadna wroga jednostka. Władza wmawiała nam, że to była zbiorowa halucynacja, ale my wiedzieliśmy swoje... każdy z nas wiedział."- w sali zapanowała cisza. Edward spojrzał na Zosię, która w skupieniu, zamyślona patrzyła się w okno, za którym był parking. Mężczyzna idąc za wzrokiem dziewczyny spojrzał na prawie pusty plac. Nagle jakiś cień przemknął przez parking i zniknął w pobliżu taksówki. Po plecach przeszły zimne dreszcze, wydawało mu się, że coś widział. "To jest paranoja! Te głupie opowiadanie, ta historia... przecież to bujda."- próbował racjonalnie myśleć taksówkarz.
-To nie bujda, nie zapominaj jaki mamy dziś dzień- przerwał ciszę starzec.
-Cco... jak? Czytasz mi w myślach?- spytał się przestraszony mężczyzna.
-Cha! Cha!- roześmiał się głośno Dariusz- za kogo ty mnie uważasz, co? Po prostu ja też widział ten cień i zobaczyłem twoje powątpiewanie. Co się tak patrzysz? Zapewne zastanawiasz skąd się tu wzięła. Spodobałeś się jej.
-Co do cholery, jaka ona?- zerwał się Edward- Co ty bredzisz? Przecież duchy nie istnieją i jakieś tam stwory, a ta twoja historia to... Sam przecież mówiłeś, że żołnierzom różne rzeczy przychodzą do głowy. Byliście zmęczeni, wystraszeni, a jakiś oddział Niemiecki was załatwił i się zmył. Ot co! Cała historia, po prostu wasze umysły przestały racjonalnie myśleć...
-Skończyłeś? To usiądź!- powiedział starzec. Taksówkarz nie potrafił sprzeciwić się temu człowiekowi- No tak lepiej, przecież musisz mnie jeszcze zawieść w pewne miejsce. Obiecałeś, prawda?
-Człowiek, który nie dotrzymuje tego co obiecuje. Człowiek, który poczciwych ludzi kłamie i oszukuje, nie ma prawa chodzić po tej ziemi. Wiedzą o tym wszyscy ci okaleczeni, którzy skłamać nie będą już potrafili, bo nie wykorzystali danej im chwili. Nie bój się przyjacielu drogi, nikt tutaj ci nie jest wrogi...
-Przestań już!- przerwała monolog jednemu z mężczyzn Zosia- Jak nie chcesz to nie musisz jechać, ale to nie ładnie. Zawieziesz go i może tutaj wpadniesz, co?- uśmiechnęła się i spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami. Edward walczył ze zdrowym rozsądkiem, a tym pięknym wzrokiem, który chyba zapamięta do końca życia. Powziął decyzję:
-Dobra!- wyksztusił.
-No to za chwilę się zbieramy dochodzi w pół dwunastej, nie możemy się spóźnić na przedstawienie- uśmiechnął się Dariusz. Edwardowi ślina ugrzęzła w gardle i ze strachem spojrzał na Zosię, lecz ta poszła szybko na zaplecze. Zostali sami, ludzie się rozeszli do swoich stołów, jakby nic się nie stało. Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na parking i wstał.
Niepewnym krokiem zmierzał do samochodu, lecz nie rozglądał się wokół siebie, nie chciał wywoływać złego. Przypomniał sobie nagle wszystko, te opowieści, którymi nieraz raczyła go matka wieczorami, siedząc przy jego łóżku...

link do I części:
Link
link do II części:
Link
link do III części:
Link


paniscus
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
paniscus · dnia 27.03.2008 19:52 · Czytań: 1281 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Jacek Londyn
07/02/2025 19:10
I niech tak pozostanie. To była odpowiedź na komentarz.… »
Florian Konrad
07/02/2025 12:54
Dziękuję za komentarze. Wiersze króciuśkie mi "się nie… »
Florian Konrad
07/02/2025 12:49
Dziękuję Wam za czytanie i komentarze. Nie, to w żadnej… »
domofon
05/02/2025 08:55
ajw – ja tak mam ze swoim kotem. :) »
Dar
05/02/2025 07:12
Miłość w czasach internetu »
wolnyduch
04/02/2025 22:01
Życiowy obrazek... Jak dla mnie najbardziej poetycki… »
wolnyduch
04/02/2025 21:56
Jak dla mnie to miniatura, msz napisać dobrą miniaturę wcale… »
wolnyduch
04/02/2025 21:40
Dzięki za czytanie gitesiku Tak, masz rację, że trup… »
wolnyduch
04/02/2025 21:37
Jak dla mnie to wiersz ironiczny, tak go odbieram, ale może… »
wolnyduch
04/02/2025 21:27
Ciekawie na temat sensu tworzenia. Sądzę, ze każdy piszący… »
domofon
04/02/2025 21:20
Nie pomogę, ale dzięki za wizytę. :) »
Bishop LML
04/02/2025 20:45
Pięknie opisana namiętność :). »
Bishop LML
04/02/2025 20:43
Bardzo dziękuję za to słowa »
gaga26111
04/02/2025 16:44
Połknęłam kilka ostatnich wierszy na raz. Malowniczo… »
gaga26111
04/02/2025 16:40
Hej ajw. Racja już radko piszę i tu bywam. Cieszę się mimo… »
ShoutBox
  • Szymon K
  • 30/01/2025 06:22
  • Dlaczego zniknęły moje linki do ksiażki?
  • Wiktor Orzel
  • 02/01/2025 11:06
  • Wszystkiego dobrego wszystkim!
  • Janusz Rosek
  • 31/12/2024 19:52
  • Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2025
  • Zbigniew Szczypek
  • 30/12/2024 22:28
  • Iwonko - dziękując za życzenia - kocham zdrowie i spokój oraz miłość, pełną świąt! A Tobie Iwonko i wszystkim na PP życzę Szczęśliwego Nowego Roku, by każdy dzień był święty/świętem
  • ajw
  • 22/12/2024 11:13
  • Kochani, zdrowych, spokojnych i pełnych miłości świąt!
  • Berele
  • 16/11/2024 11:56
  • Siema. Znalazłem strasznie fajną poetkę: [link] Co o niej sądzicie?
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty