Moja rodzima łąko, liryczna poezjo.
Szeleścisz mową trawy, kwiatów - metaforą.
śladów boskiej szczodrości oczy nie przemierzą;
tych, co im ruszyć z murów w naturę nieskoro.
Na zielonej palecie obraz nieskończony,
jakże egzoteryczny, przy niezwykłej krasie.
Samowolą szczęśliwe wiesiołki i dzwony,
rozpierzchły się wśród chabrów, maków, wyki ptasiej.
Firletka poszarpana między ostem, rdestem,
krwawnikiem, koniczyną, jaskrem, marchwią białą.
Czuję jakbym tu rosła, gdy pośród nich jestem,
a wśród trawy się moje wiersze rozsypały.
Tylko brak mi orkiestry, która kiedyś grała
na różnych instrumentach - oszałamiająco;
kolorowych skrzydełek - wtedy byłam mała.
Dziś tylko świerszcze słyszę i wiatr co liść trąca.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Julka · dnia 16.08.2010 02:51 · Czytań: 819 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: