Zemsta ufoowadów - Sceptymucha
Proza » Miniatura » Zemsta ufoowadów
A A A
Czterdzieści trzy lata świetlne od Układu Słonecznego flotylla morderczych biedronek zaczęła wytracać prędkość. Powodem była usterka w głównym układzie chłodzenia antymaterii statku bazy. Właśnie krótkoczułkowy odpowiednik porucznika informował przez telekom przełożonego o problemie.
By dowiedzieć się więcej o rasie agresywnych kosmicznych chrząszczy należy przyjrzeć się ostatniemu opowiadaniu Jacka Niezgódki, mieszkającego w Warszawie na ulicy Ostrej. Szesnastolatek zupełnie przypadkiem opisał zamiary obcej cywilizacji względem Ziemi. W skrócie żarłoczne stwory lecą, z każdą sekundą wolniej w wyniku awarii, by naszą planetę zniszczyć, a ludzkość dręczyć i w końcu anihilować.

Niemniej Jacek zajęty jest pierwszą oficjalną randką z Anitką i wcale nie myśli o czekającej nas zagładzie cywilizacji. Zaczął objawiać pierwsze oznaki niepokoju, gdyż spotkanie niestety straciło impet i zaczęło ciągnąć, jak flaki z olejem.
Siedząc przy stoliku w Marzano i polewając swój kawałek pizzy oliwą chłopak kombinuje, gdzie popełnił błąd. Pod zrasza mu czoło od nadmiaru myślenia w tym przyjemnie klimatyzowanym wnętrzu. Wspomina minuta po minucie wydarzenia tego wieczora.
Oczywiście zgodnie z zaleceniem jego matki po Anitkę podwiózł go ojciec. Później zawiózł ich do Cinema City w Sadybie na super popularny młodzieżowy film. Dziewczyna dostała różę, bo nie mogło być inaczej. Nadmiar troskliwej opieki ze strony rodziców deprymował Jacka, który podejrzewał, że jest on równie nieznośny dla jego sympatii. Ale nie wyglądało na to.
Nie dość, że Anitka podtrzymywała rozmowę, to jeszcze było jej wszędzie pełno i wszystkim była zachwycona.
Film o elfach, dla niepoznaki chyba nazywanych wampirami, wydał mu się najstraszliwszym gniotem, jaki kiedykolwiek oglądał, podczas gdy dziewczyna piszczała z zachwytu przy co drugiej scenie. Nie był zdolny w kinie do żadnej romantycznej reakcji, tak go wytrącały maszkarony miotające się bez ładu i składu na ekranie. Jakoś przetrwał te dwie godziny męczarni.
Po seansie zaproponował, by poszli coś zjeść. Pizza była bardzo dobra, jednak z sympatii wydawała się ulatywać energia, a coraz dłuższe chwile ciszy, coraz rzadziej były poprzerywane słowami. Po prostu porażka. Nawet poniżył się do tego, że zaczął gadać coś o kosmetykach - podobno to ostatnia deska ratunku w rozmowach z płcią piękną - ale to również zawiodło.

W tym samym czasie, lata świetlne od wstrząsanego mini-wojną religijną kraju, biedronki kończyły testy uszkodzonych układów. Przerażająca prawda ukazała się im w całej pełni. Owadzie odpowiedniki ziemskich generałów zebrane przy najważniejszym centrum sterowania statku bazy potrząsały nerwowo kolorowymi skrzydełkami. Chitynowy chrzęst wypełnił salę. Awaria chłodzenia antymaterii była nieusuwalna. Najważniejszy statek armady mógł lecieć zaledwie z jedną trzecią maksymalnej prędkości. Przesuwało to datę przybycia głównej części sił inwazyjnych o lata.

- Anitko, co się z tobą dzieje? - przyparty do muru chłopak zapytał wprost - Wcześniej byłaś wesoła i taka żywa...
- Cmentarz!
Jacek obejrzał się przez ramię. Rzeczywiście przez przeszklone drzwi widać było po drugiej stronie ulicy mur cmentarny i wystające ponad nim gdzieniegdzie krzyże. Smutny, melancholijny widok, ale przecież nie pojawił się tam wczoraj. Był długo przed powstaniem tu centrum handlowego. A ty kobieto, myślał wkurzony, żyjesz tu całe życie i dopiero dziś ci się przypomniało, że tu pole grobów jest.
- Niestety jest nieusuwalny - chłopak z trudem hamował sarkazm.
- Co? - Dziewczyna najwyraźniej tego nie wyczuła. - A, cmentarz. No tak.
- Może przejdźmy się gdzieś indziej - zaproponował próbując ratować sytuację nie do uratowania. W myślach zżymał się, na kobiecą naturę, która pozwala oglądać film w kinie i robić zakupy dwadzieścia metrów od cmentarza o ile nie rzuca się w oczy, a gdy tylko zostanie zauważony psuje nastrój.

Agresywne gatunki mają silną skłonność do głębokiej paranoi i irracjonalnych zachowań. Z tego powodu usterka opóźniająca lot biedronkowych szwadronów śmierci nie została potraktowana, jak to, czym rzeczywiście była, czyli przypadkową awarią mega złożonego elementu. Nie. Najwyższa Rada Biedroniej Kolonii zdecydowała ukarać praowadowi czułka winne biedronki, które znalazły się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Dodatkowo wysłała jeden ze szwadronów chrząszczowatej śmierci, by na pełnej szybkości dotarł do Ziemi i zniszczył Afrykę.

Wracając do domu taksówką Anitka i Jacek mieli sprzeczkę. On zaczął, bo nie zdołał utrzymać rozczarowania wewnątrz. Ona załagodziła sytuacje w kilku zręcznych słowach sugerujących kolejne spotkanie. I tyle. Nawet bez całuska na do wiedzenia.
Niestety dla Jacka to nie był koniec wieczoru. Zbyt wczesne, według jego matki, pojawienie się chłopaka w domu wywołało istną burzę. Pani Lidia maglowała go bezlitośnie. Posunęła się nawet do tego, że zadzwoniła do mamy Anitki, by zasięgnąć informacji. Na koniec przyszło jej na myśl, by uświadomić syna w sprawach seksu, czemu przysłuchiwała się reszta domowników z nieskrywanymi uśmiechami. Jacek pobiegł do pokoju na pięterku, gdy nieopatrznie podeszła do regału po album z ilustracjami, odblokowując drogę ucieczki. Chwila, gdy straciła go z oczu, okazała się dla niego zbawienna. Odseparował się w fortecy swojego pokoju.

WERSJA PO POPRAWKACH:

Czterdzieści trzy lata świetlne od Układu Słonecznego flotylla morderczych biedronek zaczęła wytracać prędkość. Krótkoczułkowy odpowiednik porucznika informował przez telekom przełożonego o usterce w głównym układzie chłodzenia antymaterii statku bazy.
By dowiedzieć się więcej o rasie agresywnych kosmicznych chrząszczy należy przyjrzeć się ostatniemu opowiadaniu Jacka Niezgódki, mieszkającego w Warszawie na ulicy Ostrej. Szesnastolatek zupełnie przypadkiem opisał zamiary obcej cywilizacji względem Ziemi.

Niemniej Jacek zajęty jest pierwszą oficjalną randką z Anitką i nie myśli o czekających ludzkość wydarzeniach. Objawia pierwsze oznaki niepokoju, gdyż spotkanie straciło impet i zaczęło się ciągnąć, jak flaki z olejem.
Siedząc przy stoliku w Marzano i polewając swój kawałek pizzy oliwą chłopak kombinuje, gdzie popełnił błąd. Pod zrasza mu czoło od nadmiaru myślenia w tym przyjemnie klimatyzowanym wnętrzu. Wspomina, minuta po minucie, przebieg tego wieczora.
Oczywiście zgodnie z zaleceniem jego matki po Anitkę podwiózł go ojciec. Później zawiózł ich do Cinema City w Sadybie na super popularny młodzieżowy film. Dziewczyna dostała różę, bo nie mogło być inaczej. Nadmiar troskliwej opieki ze strony rodziców deprymował Jacka, który podejrzewał, że jest on równie nieznośny dla jego sympatii. Ale nie wyglądało na to.
Nie dość, że Anitka podtrzymywała rozmowę, to jeszcze było jej wszędzie pełno i wszystkim była zachwycona.
Film o elfach, dla niepoznaki nazywanych wampirami, wydał mu się najstraszliwszym gniotem, jaki kiedykolwiek oglądał. Niestety dziewczyna piszczała z zachwytu przy co drugiej scenie. Nie był zdolny w kinie do żadnej romantycznej reakcji, tak go wytrącały maszkarony miotające się bez ładu i składu na ekranie. Jakoś przetrwał te dwie godziny męczarni.
Po seansie zaproponował, by poszli coś zjeść. Pizza była bardzo dobra, jednak z sympatii wydawała się ulatywać energia, a przedłużające się chwile ciszy, coraz rzadziej były poprzerywane słowami. Po prostu porażka. Nawet poniżył się do tego, że zaczął gadać coś o kosmetykach - podobno to ostatnia deska ratunku w rozmowach z płcią piękną – ale także to zawiodło.

W tym samym czasie, lata świetlne od wstrząsanego mini-wojną religijną kraju, biedronki kończyły testy uszkodzonych układów. Przerażająca prawda ukazała się w całej pełni. Owadzie odpowiedniki ziemskich generałów zebrane przy najważniejszym centrum sterowania statku bazy potrząsały nerwowo kolorowymi skrzydełkami. Chitynowy chrzęst wypełnił salę. Awaria chłodzenia antymaterii była nieusuwalna. Najważniejszy statek armady mógł lecieć zaledwie z jedną trzecią maksymalnej prędkości. Przesunęło to datę przybycia głównej części sił o lata.

- Anitko, co się z tobą dzieje? - przyparty do muru chłopak zapytał wprost - Wcześniej byłaś wesoła i taka żywa...
- Cmentarz!
Jacek obejrzał się przez ramię. Rzeczywiście przez przeszklone drzwi widać było za ulicą mur cmentarny i wystające ponad nim krzyże. Smutny, melancholijny widok, ale przecież nie pojawił się tam wczoraj. Był długo przed powstaniem centrum handlowego. A ty kobieto, myślał wkurzony, żyjesz tu całe życie i dopiero dziś ci się przypomniało, że naprzeciw pole grobów jest.
- Niestety jest nieusuwalny – sarkastycznie podsumował chłopak.
- Co? - Dziewczyna najwyraźniej nie dostrzegła emocji między słowami. - A, cmentarz. No tak.
- Może przejdźmy się gdzie indziej - zaproponował próbując ratować sytuację nie do uratowania. W myślach zżymał się, na kobiecą naturę, która pozwala oglądać film w kinie i robić zakupy dwadzieścia metrów od cmentarza, o ile nie rzuca się w oczy, a gdy zostanie zauważony psuje nastrój.

Agresywne gatunki mają silną skłonność do głębokiej paranoi i irracjonalnych zachowań. Z tego powodu usterka opóźniająca lot biedronkowych szwadronów nie została potraktowana, jak to, czym rzeczywiście była, czyli przypadkową awarią mega złożonego elementu. Nie. Najwyższa Rada Biedroniej Kolonii zdecydowała ukarać praowadowi czułka winne biedronki, które znalazły się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Dodatkowo wysłała jeden ze szwadronów chrząszczowatej śmierci, by na pełnej szybkości dotarł do Ziemi i zniszczył Afrykę.

Wracając do domu taksówką Anitka i Jacek mieli sprzeczkę. On zaczął, bo nie zdołał utrzymać rozczarowania wewnątrz. Ona załagodziła sytuacje w kilku zręcznych słowach sugerujących kolejne spotkanie. I tyle. Nawet bez całuska na do widzenia.
Niestety dla Jacka to nie był koniec wieczoru. Zbyt wczesne, według jego matki, pojawienie się chłopaka w domu, wywołało istną burzę. Pani Lidia maglowała go bezlitośnie. Posunęła się nawet do tego, że zadzwoniła do mamy Anitki, by zasięgnąć informacji. Na koniec przyszło jej na myśl, by uświadomić syna w sprawach seksu, czemu przysłuchiwała się reszta domowników z nieskrywanymi uśmiechami.
Jacek pobiegł do pokoju na pięterku, gdy nieopatrznie podeszła do regału po album z ilustracjami, odblokowując drogę ucieczki. Chwila, gdy straciła syna z oczu, okazała się dla niego zbawienna. Odseparował się w fortecy swojego pokoju.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Sceptymucha · dnia 19.08.2010 08:46 · Czytań: 883 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 11
Komentarze
Adamas dnia 20.08.2010 08:40 Ocena: Przeciętne
Wszystko pięknie, ale gdzie tu humor?
Chociaż może i humor to tu jest, gorzej z fabułą.
A troszkę, moim zdaniem, zbyt chaotycznie napisane jak na opowiadanie bez fabuły.
Więc czytało mi się to ciężko, niestety.
A niestety dlatego, że w w innym wypadku by mi się podobało.
Pozdrawiam
Sceptymucha dnia 20.08.2010 10:06
Czego brakuje, albo czego jest za dużo?
Adamas dnia 20.08.2010 11:28 Ocena: Przeciętne
Brakuje mi tu fabuły, zawiązania akcji i bardziej sensownego połączenia obu wątków.
No i nie wiem o czym to jest. Wojna płci? Niespełniona miłość? Krytyka fanów emowampirów?

A i biedronki nie są chrabąszczami, ale chrząszczami, ale to tak na marginesie
Sceptymucha dnia 20.08.2010 11:55
To jest o emocjach.

Racja- biedronki to chrząszcze.

Pomysł jest podobny, jak w książce "Upadek sombrera" Brautigana- nie opisuje go, by nie psuć innym zabawy.
link a dnia 20.08.2010 12:13
1.
krótkoczułkowy odpowiednik porucznika

Chyba dzięki niemu piszę koment. Pamiętam go od wczoraj. Może dlatego że wygląda, jakby chichotał pod uniformem z chityny, ale jednocześnie każde z określeń jest jakąś nową dawką info. Inaczej niż ze słowami w
2.
Cytat:
Czterdzieści trzy lata świetlne od Układu Słonecznego flotylla morderczych biedronek zaczęła wytracać prędkość. Powodem była usterka w głównym układzie chłodzenia antymaterii statku bazy. Właśnie krótkoczułkowy odpowiednik porucznika informował przez telekom swego przełożonego o powstałym problemie.

a) mordercze - ponieważ dalej wyjaśniają się zamiary stawonogów, przymiotnik morduje na początku jedno z możliwych drobnych napięć/zaskoczeń.
b, c) - już nie tak istotne konstrukcyjnie, ale robią zbędny technicolor i rozwlekają; koloryzujących przymiotników więcej, np. w akapicie tuż poniżej: agresywne, żarłoczne; przy żarłocznych w końcu, mimo chęci, zaczęłam się zastanawiać, czy autor ma czytelnika za idiotę;P (pytanie migało też przy niektórych wstawkach narratora, w rodzaju: chłopak z trudem hamował sarkazm.)
Oprócz przymiotników też inne pusto przerysowują, np. w tym samym akapicie - "zupełnie" lub w przedostatnim "chrząszczowatej" czy końcowym "bezlitośnie".
3.
Nie to, że tak w ogóle oczekuję od razu wyłożonych intencji czy niemieszania stylów, konwencji i planów, raczej przeciwnie, ale tutaj nie wiem, do czego zmierzają. Np. trzeci i czwarty akapit przypominają didaskalia czy scenariusz, dalej z kolei od czasu do czasu mam wrażenie sprawozdania; ironia, podskórny humor naprzemiennie z kawałkami, które brzmią nudziarsko, z taką szkolną krągłością (np. Wracając do domu taksówką Anitka i Jacek mieli sprzeczkę.); poza tym budowa dezorientuje: tekst jest odcinkiem serialu czy skończoną całością?
4. Ogólnie rzecz biorąc, i tak bardziej sprężyste, zdecydowane wydają się sceny z fantastyki niż ziemskie - te się jakoś rozłażą na różne sposoby, mimo (cennej) czułości na konkrety.
5. Brakuje wyraźniejszego zwrotu akcji, kulminacji, klucza - zdarzenia-celu dla błahych scen.
6. To, co mi się podoba, to taka wyczuwalna zdrowa nieufność wobec rzeczywistości; może warto ją wyostrzyć. I tak wracamy do krótkoczułkowego odpowiednika porucznika;)
link a dnia 20.08.2010 12:39
(tzn. choćby założyć, że dwa światy mają sobie odpowiadać czy się przenikają: biedronki animują zdarzenia u Niezgódki lub te same stworzenia w zależności od kosmosu są równolegle ludźmi i owadami lub mszczą się za to, że zostały napisane, połączenia między płaszczyznami wydają się na tyle wątłe, że zostaje pytanie: okej, tylko co ostatecznie z tego?)
Sceptymucha dnia 20.08.2010 13:10
@link a Bardzo gorąco dziękuję za komentarz i wskazanie słabych miejsc.
Zacznę od rzeczy głównych.
- opowiadanie jest kolejnym odcinkiem - pierwszym była "Łagodna wojna pokoleń" i chyba będą następne;
- co do zbytniego ujawniania rzeczy, (które sprawiło na Tobie wrażenie, że ...,) to bałem się, że czytelnicy nie załapią "przylegania światów do siebie", który to lęk mnie naszedł po komentarzach do "Łagodnej wojny pokoleń"; b, c zaraz usunę;
- co do kwestii zmierzania do celu, to mam nadzieję, że się to rozjaśni w kolejnych kawałkach (ale na pewno stopniowo);
Jestem bardzo wdzięczny za komentarz, bo bałem się, że opowiadanko będzie nieczytelne.
PS. Pewnie jesteś fanem "Autostopem przez galaktykę"
link a dnia 20.08.2010 23:23
:) Czytywałam fantastykę. Nie wiem, czy znasz opowiadania Henry'ego Kuttnera. Stare, ale chyba nie zwietrzały; w przekładzie polskim "Stos kłopotów".
Sceptymucha dnia 21.08.2010 07:26
Bardzo mi się podobało "Szachowisko" Kuttnera. "Stos kłopotów" też czytałem, ale chyba mniej mi utkwiło w pamięci.
link a dnia 21.08.2010 10:37
Kuttner: Yhm.
--
Dobra, skoro już zdryfowałam na twoje planety i zostałam dłużej, przed odlotem chwila na konkrecie u krótkoczułkowego.

Cytat:
Czterdzieści trzy lata świetlne od Układu Słonecznego flotylla morderczych biedronek zaczęła wytracać prędkość. Powodem była usterka w głównym układzie chłodzenia antymaterii statku bazy. Właśnie krótkoczułkowy odpowiednik porucznika informował przez telekom przełożonego o problemie.


Czterdzieści trzy lata świetlne od Układu Słonecznego flotylla biedronek traciła prędkość. Krótkoczułkowy odpowiednik porucznika przez telekom informował przełożonego o usterce w głównym układzie chłodzenia antymaterii statku bazy.

a) z trzydziestu trzech słów zostaje dwadzieścia siedem, z trzech zdań - dwa; choćby dlatego, siłą rzeczy, nieco podkręca się tempo; sprawdzałam liczbę słów w statystykach pliku nie z pedanterii czy arytmetycznego bzika, tylko właśnie dlatego że miewa strategiczne znaczenie dla zdarzeń, heh.
B) dlaczego walczyłabym z biedronkami o wycięcie "morderczych", mimo ich niezłomnego oporu:)? Z powodu a.
Inaczej mówiąc, bez nich jednak powstaje coś w rodzaju mikrosuspensu dla dwóch akapitów - wg mnie pożytecznego w każdej możliwej fabule.
W poprzedniej części wspomina się o naturze chrząszczy. Jeśli czytelnik pamięta, przypominanie mu zbędne i może go rozdrażnić. Jeśli zapomni lub rozpoczął czytanie (jak ja) nie od początku, maleńki suspens zadziała, bo koniec drugiego akapitu dobitnie informuje o celach - raczej pokojowe nie są. Zatem, z pozbycia się morderczych - same korzyści.
Podobnie można próbować w innych miejscach: skrupulatność sprawozdania zamieniać na rzeczowość opowiadania.
Sceptymucha dnia 21.08.2010 14:19
Pozostaje mi podrasować opowiadanko, a później sprawdzić, czy to to, co chciałbym przekazać.
Pewnie wynik będzie wieczorem (najpewniej drugą wersję dodam przy edytowaniu).
Dzięki za podpowiedź- zobaczymy, co będę umiał z nią zrobić.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty