Na końcu dwóch światów - lina_91
Proza » Obyczajowe » Na końcu dwóch światów
A A A
Mój świat jest mały i banalny. Ma cztery zewnętrzne ściany, podłogę wyłożoną paskudnym linoleum, jakiś płaski dach.

Gęstość populacji zmienia się co chwilę. Najgorzej jest w godzinach odwiedzin. Wtedy pojawia się naraz kilkanaście lub więcej osób. Dużych, małych, chudych, grubych, ubranych starannie lub niechlujnie, o włosach ciemnych lub jasnych. Różni ich wszystko, łączy tylko jedno: troska w oczach i fakt, że w tym konkretnym momencie wszyscy stali się obywatelami tego świata, śmierdzącego lizolem.

Pojawiłam się tu pierwszy raz, gdy miałam sześć lat i natychmiast stałam się gwiazdą. Mam ostrą białaczkę promielocytową. To czyni ze mnie wyjątek, coś nadzwyczajnego, niczym przypadek różowego hipcia w zoo. Po dwóch latach wizyt w szpitalu poznałam wszystkich lekarzy i pielęgniarki, wolontariuszy i sprzątaczki. Pacjentów też, tylko... oni często się zmieniali. Znikali nagle, w środku nocy, po cichu, jakby uciekając.

Któregoś dnia, wcześnie rano, pobiegłam do sali Julki, mojej przyjaciółki, koniecznie chcąc dokończyć partię piotrusia, którą zaczęłyśmy poprzedniego wieczoru, a którą przerwały nam pielęgniarki gaszące światło. Wbiegłam do niej z szerokim uśmiechem, machając rękoma. Ale jej łóżko było puste. Najpierw pomyślałam, że może wzięli ją na badania albo radio-, ale potem dotarło do mnie, że nie miała przepisanych zabiegów naświetlań, a w niedziele brali na badania tylko pilne przypadki. Więc coś musiało się stać.

Odwróciłam się do drzwi, chcąc biec do dyżurki pielęgniarek, choć szanse, że odpowiedziałyby na moje pytania były raczej mizerne, kiedy weszła siostra Klara, prowadząc wózek z jakąś dziewczynką, może trochę starszą ode mnie.

Wiedziałam już, co się stało. I od tamtej pory gorzej niż ognia unikałam przyjaźni z pacjentami. Lekarze byli lepsi. Nie uciekali nigdy po kryjomu i choć zazwyczaj zimni, stali po mojej stronie.

Tak rodzice tłumaczyli mi, co się dzieje. Toczyliśmy wojnę z okropną odmianą białaczki. Po mojej, tej dobrej stronie, stali lekarze, pielęgniarki, a po drugiej - leukemia.

Banał, być może. Ale jak wytłumaczyć sześciolatce, że kłucie ją długimi igłami, wlewanie ognia do żył, zwane ładnie chemioterapią, że to wszystko dla jej dobra? Do dziś mam dreszcze na dźwięk słowa chemia. Niewielka strata - od miesiąca znowu nie chodzę do szkoły.

W ciągu kolejnych dziesięciu lat przeszłam każde możliwe leczenie. Była terapia kwasem witaminy A, retinoidem, trójtlenkiem arsenu, wlewy granulocytów, dwa lata temu przeszczep. Każdy nawrót choroby oznaczał coraz dłuższe wizyty w szpitalu. Białaczka progranulocytowa ma to do siebie, że natychmiast uodparnia się na każdy rodzaj leczenia, więc można go użyć tylko raz.

Czoło doktora Korfala zachmurzyło się, gdy prawie dwa miesiące temu odebrał moje wyniki. Czyli wyniki już spadły, czyli mogłam się szykować na kliniczny nawrót choroby, który mógł nastąpić dosłownie w każdej chwili. Nastąpił tydzień później.

Uparcie odmówiłam zostania w domu, w szkole doszło do katastrofy. Potknęłam się, uderzyłam w biurko, przewróciłam.

Podniosłam się zalana krwią.

Niekontrolowany krwotok - do tego przywykłam. Ale tyle się działo! Miałam egzaminy, Krzysiek zaprosił mnie do kina, Ania urządzała przyjęcie z okazji swoich urodzin... Nie mogłam teraz się rozchorować!

Pół godziny później znalazłam się na izbie przyjęć. Zanim jakiś sanitariusz zdążył się zakrzątnąć, chwyciłam za rękę siostrę Monikę.

-Potrzebne płytki krwi - wycharczałam.

I znowu wróciłam do swojej szpitalnej rzeczywistości, do badań krwi i mierzenia gorączki trzy razy dziennie, do kiepskich posiłków i "firmowych", flanelowych piżam. Tym razem prawdopodobnie po raz ostatni. Lekarze wyczerpali wszystkie możliwości, nie było innego leczenia.

-Witaj - doktor Korfal stanął w drzwiach mojej salki. Odmówiłam izolatki. Teraz oddzielanie mnie od zarazków było bez sensu. Jego ciepła, dobra twarz się zachmurzyła. Odłożyłam na bok książkę, którą czytałam, nie rozumiejąc ani słowa. -Wiem, że ty się już poddałaś, ale są inne możliwości, próbne terapie... Zawsze jest jakaś szansa. Nie spróbowaliśmy jeszcze arszeniku.

-Bo arszenik nie leczy, tylko spowalnia białaczkę - przypomniałam mu.

Pokiwał ze smutkiem głową i wyszedł. Tak po prostu. Osłupiałam. Ciągnąc za sobą kroplówkę z glukozą, wyszłam na korytarz. Daleko, w dali, ktoś otworzył drzwi i doleciał do mnie lekki, prawie niewyczuwalny zapach świeżego powietrza. Tam gdzieś był cały świat.

Nagle ogarnął mnie paniczny strach.

Zaczęłam prawie biec w kierunku drzwi. Nikt mnie nie zauważył, nie zwrócił uwagi, jakbym nie istniała. Dopadłam wyjścia i tuż przed progiem zatrzymałam się, jakby ktoś rzucił mi coś pod nogi.

Właśnie tu, w tym miejscu kończył się mój świat. Bo trzeba wam wiedzieć jedno: w momencie, gdy wasza karta trafi do onkologa, ten świat na zewnątrz, pełen kin, kawiarni, życia - dla was już nie istnieje. Waszym światem staje się szpital.

Stałam teraz na końcu dwóch światów - świata zdrowych i świata chorych, gdzieś pomiędzy, nigdzie u siebie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 19.08.2010 08:46 · Czytań: 3475 · Średnia ocena: 4,8 · Komentarzy: 10
Komentarze
Sceptymucha dnia 19.08.2010 10:16
Bardziej mnie przeraziło, niż wywołało współczucie- oczywiście było jedno i drugie, ale przerażenia więcej.
JaneE dnia 19.08.2010 10:20 Ocena: Świetne!
Lina, wiesz, że jestem twoją wierną czytelniczką, i cieszę się każdym kawałeczkiem, który tu wrzucisz.

Potrafisz grać na emocjach. Tym razem przez dobrą chwilę nie potrafiłam się uspokoić.

To nie sama choroba jest straszna, tylko bezradność i pogodzenie się z losem.
No i ta samotność, którą przesiąknięty jest ten tekst.

Dziewczyno, wydaj coś w końcu. Kupię każdą twoją książkę.


Pozdrawiam.
dante77 dnia 19.08.2010 11:53
Zapiera dech w piersi. Jestem pod wielkim wrażeniem.

Pozwolę sobie jednak coś zasugerować.
W ostatnim zdaniu zaraz po nigdzie postawiłbym wielokropek. Tak dla wzmocnienia efektu.

@edit - nie wiem co się dzieje, ale nie mogę dodać oceny :(
Jonasz dnia 19.08.2010 15:21 Ocena: Bardzo dobre
Tekst działa na emocje. Pracowałam kiedyś w hospicjum, do którego trafiały dzieci chore na nowotwór. Historia Twojej bohaterki jest opowieścią o moich przyjaciołach...
Elwira dnia 19.08.2010 20:43
Muszę przyznać, że opowieść poruszająca pod każdym względem. Czuje się razem z bohaterką, razem z nią myśli i... chce działać wtedy, kiedy ona nie ma już siły. Wiem, że potrafisz chwycić czytelnika i utrzymać go do końca tekstu, wiem, że potrafisz rzucać emocjami, ale tu przeszłaś samą siebie. Bardzo dobry tekst.

PS: Sprawdź, czy wszystkie przecinki stoją na swoich miejscach i spróbuj się pozbyć nadmioaru się.
Pozdrawiam.
zawsze dnia 19.08.2010 20:55
Witaj, Lino. Szalenie poruszające. Tak samo, jak Elwira, chciałabym w jakiś sposób przekazać bohaterce choć troszeczkę siły do walki. Troszeczkę...
TomaszObluda dnia 24.08.2010 12:55 Ocena: Świetne!
hoho ho :) świetne. Nie epatujesz zbędnym patosem i tragizmem, a oto wg mnie chodzi aby zrobić mocne wrażenie. Już na wymioty zbiera od tych wszystkich płaczów i lamentów, ile można. Ty pokazujesz to wyjątkowo, tak spokojnie, a jednocześnie mocno. Zniewalający tekst. Oczywiście napisany bardzo zgrabnie i sprawnie.
Bajdurzysta dnia 27.02.2011 11:38 Ocena: Świetne!
Porażający, niezwykły tekst. Budzący wszelkie możliwe emocje. Jestem pod ogromnym wrażeniem:)

Zgadzam się z Tomaszem. Dajesz świetny dowód tego, że można mówić o tak trudnych sprawach bez nadmiernego patosu. Gratuluję:)
Krzysztof Suchomski dnia 27.02.2011 17:44
Bardzo prawdziwe. Słuchałem kiedyś radiowego reportażu z hospicjum. Mówiły dzieci. Właśnie tak jak Twoja bohaterka: rzeczowo, spokojnie, nie tylko bez patosu, ale nawet z wyciszonymi emocjami. Twój tekst świetnie oddaje właśnie taki nastrój świadomego godzenia się z losem.
Pozdrawiam.
SmiercWFilizance dnia 05.03.2011 22:42 Ocena: Świetne!
Po raz pierwszy w życiu było mi smutno, że tekst który czytam kończy się tak szybko... Świetne.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty