- Dość. To dziecko trzeba zabić póki jest małe.
Ton nie był ostry, ale zdecydowany. Spokojny. Decyzja została podjęta i musiał ją tylko w tym utwierdzić.
- Egipcjanki były silne psychicznie, Greczynki również, Rzymianki...
- To jest niemowlę.
- Wiesz czyje. Chcesz poczekać aż dorośnie i pozabija nas wszystkich? To nie jest bezpieczny świat. To nie ten świat, moje dziecko. Już nigdy więcej.
"Moje dziecko" zabrzmiało w jego ustach przerażająco, choć przecież zawsze było ciepłe. Z łatwością mogła wyobrazić go sobie jako surowego rzymskiego patrycjusza, który zrzuca ze skały niechcianego potomka. Bez niepotrzebnych emocji wróciłby później do swojego triclinium, na wonne posłanie, na ucztę ze słodkim winem i mięsiwem.
- To ostatni moment, kiedy jest bezbronne.
Dziecko uśmiechało się, wyglądało słodko i radośnie. W oczach miało zapewne już złe ogniki, dostrzegłby je z pewnością, od chwili, gdy rozpoznał w nim te oczy. Cichy płacz, kwilenie czy skomlenie przerwało jej - istotka skrzywiła się, rozpoznając jej wahanie i jego wrogość.
- Jeśli chcesz, wstań do niego...
Uniosła się.
- ...i zaduś poduszką.
Chciała to zrobić. Nie, nieprawda. Chciała, by to dziecko nie żyło, ale nie za jej przyczyną.
Wyobraziła sobie małe ciałko rozbijające się o skały. Rzymiankom było łatwiej. Ona miała moralność, nieskazitelną etykę i zwykłe współczucie, choć zemsta miała kroczyć za nią. Wiedziała, że to dziecko będzie okrutne. Już teraz zamiast mleka, wolało gryźć pierś i chłeptać z mlekiem krew. Ale oczka miało niebieskie, tak niebieskie jak...
- Ja też je bardzo kocham i nie chcę się go pozbywać. Jest mi z nim tak dobrze - powiedział to cicho, jakby konfesyjnie. - Patrzę na nie i pytam po raz kolejny, czy to właśnie jest cena.
Chciał ją sobie przybliżyć, chciał, by podzieliła jego zdanie. Ale nie kłamał, niestety o tym wiedział.
- Pewnie będziesz płakać. Nie powinnaś, ale będziesz.
- Jesteś okrutny.
- Nie. Okrutny jest ten, kto to zrobił.
- A jeśliby je oddać...?
- Wróci i zemści się. To dziecko już teraz nie ma uczuć, tylko pragnienia i głód. Kogo zresztą chciałabyś nim obarczyć? Nie skazuj nikogo na jego obecność. Niesie tylko śmierć.
Dziecko uśmiechało się prosząco, chcąc wymusić litość, miłość i pozostawienie go przy życiu.
Wstała. Zagryzła usta i odwróciła oczy. Kwilenie ucichło.
Wygrałam - szepnęła i wyszła, póki miała na to siły.
Welon powiewał za nią białym skrzydłem anioła.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
mariamagdalena · dnia 22.08.2010 09:38 · Czytań: 886 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: