O Ołowianym Żołnierzyku, Pacinku Ruku Ru i Filipie historia niemal prawdziwa - zajacanka
Proza » Inne » O Ołowianym Żołnierzyku, Pacinku Ruku Ru i Filipie historia niemal prawdziwa
A A A
Nie wiem, jak się tam znalazł i chyba nikt z domowników nie jest w stanie przypomnieć sobie momentu jego pojawienia. Powiem więcej: niektórzy z nas przez długie lata w ogóle nie zdawali sobie sprawy z jego istnienia. Pojawił się nie wiadomo kiedy, nie wiadomo skąd, samoistnie wtopił w otoczenie, chyba wieki temu, i tak już pozostał na służbie. Znalazł sobie miejsce za kuchennymi drzwiami, koło miotły i odkurzacza. I to właśnie w kuchni, tym najcieplejszym, najprzytulniejszym w całym domu pomieszczeniu, gdzie co wieczór spotykała się cała rodzina na wspólnej rozmowie, podsumowaniu dnia. Gdzie łzy, przeplatane śmiechem, wsiąkały w ściany, gdzie ciepło przyciągało nawet najbardziej buńczuczne osobowości licznej rodziny. Właśnie tam zagościł, niezmienny w obronnej postawie, niezachwianych postanowieniach, zawsze gotowy by strzec domowego bezpieczeństwa w swój zminiaturyzowany sposób - nasz Ołowiany Żołnierzyk.

Dziecięce zabawki najstarszego potomka dawno zginęły, żywcem zakopane w piaskownicy lub padły bohaterską śmiercią pod kołami tramwajów. Tak więc skąd się wziął, skoro półki w dziecięcym pokoju ustrojone były na różowo, w falbankach i przepychu niedoścignionej lalki?

Jednak Żołnierzyk wciąż leżał, nieznaną siłą przykuty do kamiennej posadzki, dzierżąc w dłoniach gotową do strzału broń. Farba na zielonym mundurze powoli blakła, miejscami łuszczyła się, lecz nie pozbawiało to bohatera jego męstwa i wytrwałości. Przyspawany do ramienia karabin, zawsze zwrócony w stronę nieproszonych gości, wyczekiwał złego słowa czy nieodpowiedniego zachowania. Omiatany szczotką, delikatnie przesuwany mopem przy myciu podłogi, odwdzięczał się obecnością, nie pragnąc za to niczego.

Ołowiany Żołnierzyk szybko zaprzyjaźnił się z naszym domowym duszkiem, Filipem. Ten - z pokolenia na pokolenie – przebywał w tym domu. To za jego sprawką powiewały firanki przy bezwietrznej pogodzie, trzaskały drzwi podczas oglądania filmów grozy lub nagle, samoczynnie, włączało się radio w gościnnym pokoju. Filip nigdy nie zrobił niczego złego - ani dzieciom, ani dorosłym. Małolaty szybko go polubiły: było na kogo zrzucić zgubienie zeszytu czy pióra. Także dorośli traktowali Filipa jak członka rodziny, pozwalając mu do woli nabawić się zaginionym pilotem do telewizora, który – prędzej czy później – odnajdywał się w przepastnych poduszkach kanapy.

Żołnierzyk z Filipem często zabawiali się naszym kosztem, wspólnie wynajdując przeróżne figle. Ich ulubioną zabawą było trzaskanie kuchennymi drzwiami. Filip z wielką siłą próbował je zamknąć, na co Ołowiany nie pozwalał, wsuwając broń w szczelinę drzwi. Przyzwyczajeni do ich sztuczek domownicy, stopniowo przestali reagować na te dziwne zjawiska. Żyliśmy w pełnej symbiozie z naszymi współlokatorami, ciesząc się również wzajemnym szacunkiem. Zgoda, przyjaźń i zrozumienie było udziałem całej rodziny. Nawet kłótnie pomiędzy dorastającym rodzeństwem z czasem zniknęły, dając złudny obraz sielanki rodzinnej.

Któregoś dnia jednak, do naszego królestwa dołączył nowy lokator: kilkutygodniowe kocię. Szczęściu i radości nie było końca, bo cóż piękniejszego może człowieka spotkać, niż obserwowanie maleństwa, wkraczającego w nowe życie. Kot został ochrzczony imieniem Pacinku Ruku Ru, zapewne z jakichś japońskich bajek, ale nigdy tego nie sprawdzałam, choć, być może, popełniłam błąd: w końcu nadane imię zawsze coś mówi o człowieku. Ale, że to tylko kocię, przywykłam do dziwacznej nazwy i, razem z pozostałymi domownikami, cieszyłam się i rozpieszczałam małego tygryska.
Czas jednak szybko płynął i z naszego pieszczocha wkrótce wyrósł wielki, rudo prążkowany kocur. Leniwie przechadzał się po domu, łaskawie – czasami - zaglądając do wciąż pełnej miski. Pacinku nie lubił zabaw Filipa i Ołowianego, jeżył futerko przy jakimkolwiek mocniejszym podmuchu wiatru, nie wspominając trzaskania drzwiami czy oknami. No cóż, każdy w końcu jest w jakiś sposób indywidualistą.

Z czasem w domu zapanowała dziwna atmosfera, której przyczyny starałam się ze wszech miar dociec. Napięcia rosły zupełnie niewspółmiernie do codziennych wydarzeń, wzajemna tolerancja ulotniła się nie wiadomo kiedy, a wrogość i egoizm coraz częściej gościły pod naszym dachem. Opuszczona przy sobotnim sprzątaniu, szorując zawzięcie kamienną posadzkę w kuchni, zdałam sobie sprawę, że czegoś mi brakuje. Wiedziona niejasnym przeczuciem porzuciłam mopa i zaglądnęłam za drzwi: Żołnierzyka nie było! Odsunęłam miotły i odkurzacz, kredens z porcelaną, sprawdziłam szczeliny, w których mógłby utkwić – na darmo! Ołowiany zniknął! Klęczałam smutna w rogu pomieszczenia, usiłując zebrać zaistniałe fakty w jedną, czytelną myśl, gdy nagle, spod drzwi wyłonił się tuman kurzu. Odruchowo podniosłam rękę zasłaniając oczy, lecz ta zawisła w powietrzu, bo w drobinkach niesionych przez wiatr zobaczyłam poruszające się postaci. Patrzyłam zauroczona dziwnym zjawiskiem. Zobaczyłam, jak Pacinku bierze w pyszczek Żołnierzyka i wyskakuje przez okno. Czy to moja wyobraźnia, czy to, co przed chwilą ujrzałam było reemisją przeszłości? Przetarłam oczy ze zdziwienia, ale obraz zniknął: dalej siedziałam na stopach, uparcie wpatrując się w kąt z miotłami. Wstałam gwałtownie, wiedziona nieodpartą potrzebą naprawienia tak nieuczciwego zachowania. Pacinku leżał na atłasowej poduszce, bezczelnie się we mnie wpatrując, ale nic już nie było w stanie powstrzymać mojej decyzji. Złapałam go mocno za futro na karku i zaniosłam na kuchenny parapet.
– Nie wracaj bez Żołnierzyka! – krzyknęłam, wyrzucając kota na dwór. Filip przytaknął mi natychmiast, z hukiem zatrzaskując okno.

Czas leczy rany, tak mówią. Wkrótce złość zastąpiło oczekiwanie. Dzień przemienił się w tydzień, miesiąc - w rok. Nieporozumienia domowe osiągały szczyty Tatr, później Alp, a z roku na rok, nieubłagalnie podążały ku ośmiotysięcznikom. Dom nie jarzył już radością, pustoszał z dnia na dzień, umierał pozostawiony bez życia. Dzieci już nie były dziećmi, odeszły do swoich krain, rozproszyły się po najdalszych zakątkach świata. Także i ja, któregoś dnia, podjęłam decyzję: jadę odszukać Żołnierzyka!

Nie opiszę teraz przygód, które mnie spotkały, bo to zupełnie oddzielna historia, ale… Pewnego dnia…

Stanęłam przed domem, na którego progu siedział kocur. Stary, wyliniały. Płowe futro, miejscami wydarte, przypominało naszego Pacinku. W pysku coś trzymał, ale nie chciałam pochopnie uwierzyć w to, co widzę lub w to, co chciałabym zobaczyć. Nieodgadnionym wzrokiem wbijał się w mój umysł, jakby chciał coś powiedzieć.
Nagle komórka rozdzwoniła się w kieszeni. Automatycznie sięgnęłam po telefon, nie patrząc na przychodzący numer.
– Mamuś, przepraszam, trochę mnie poniosło ostatnim razem – głos córki, dojrzalszy, spokojniejszy, mile połaskotał ucho.
– To już nieważne, skarbie – powiedziałam, wpatrując się w kota. – Teraz już wszystko będzie dobrze – wyłączyłam telefon.
Towarzyszący mi agent z biura nieruchomości, zaniepokojony płynącymi po policzkach łzami, zapytał:
– Dobrze się pani czuje?
– Tak. Kupuję ten dom – odparłam bez zwłoki. Podeszłam do kota, a ten delikatnie wypluł na podstawioną dłoń Ołowianego Żołnierzyka.
– Ale nie była pani jeszcze w środku! – moja decyzja przekraczała pojmowanie agenta.
– To nie ma żadnego znaczenia – odparłam, czule przyglądając się figurce. Ulga, jakiej doznałam, rozpływała się po wszystkich zakamarkach ciała i duszy.
– Teraz już wszystko będzie dobrze – powtórzyłam szeptem. Jakby na potwierdzenie moich słów, wychodzące na ulicę okna gwałtownie trzasnęły mimo bezwietrznej pogody…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
zajacanka · dnia 26.08.2010 08:05 · Czytań: 1805 · Średnia ocena: 4,83 · Komentarzy: 23
Komentarze
Bardzki dnia 26.08.2010 15:48 Ocena: Świetne!
Wyjątkowo udany tekst. Subtelny, spokojny skupiający się na szczególe po to by przekazać nam więcej. Doprawdy podziwiam wszystkich tych, którzy potrafią z drobnych codziennych rzeczy uczynić coś co warte jest uwagi.
Miladora dnia 26.08.2010 17:40 Ocena: Świetne!
Nie bój się, Zajączku. ;) Nie obedrę Cię ze skóry, bo opowieść bardzo mi się podoba. :D

- Nie wiem(,) jak się tam znalazł
- nasza rodzina/licznej rodziny
- Dziecięce zabawki najstarszego potomka dawno zginęły(,) żywcem zakopane
- skoro półki w dziecięcym pokoju ustrojone (były) teraz na różowo
- powoli blakła, miejscami łuszczyła (się), lecz nie pozbawiało
- przebywał (już) w tym domu. – usunęłabym
- To za jego sprawką poruszały się firanki przy bezwietrznej pogodzie, trzaskały drzwi podczas oglądania filmów grozy lub nagle, samoczynnie, włączało radio w gościnnym pokoju. – sugeruję:
„To za jego sprawką powiewały firanki przy bezwietrznej pogodzie, trzaskały drzwi podczas oglądania filmów grozy lub nagle, samoczynnie, włączało się radio w gościnnym pokoju.”
- złego: ani dzieciom, - a może myślnik?
- do woli nabawić się zaginionym pilotem – zabawiać się (nabawić to się można odry) ;) – poniżej jest jednak „zabawiali”, więc sugeruję zmienić na „igrać” czy tp.
- prędzej, czy później – bez przecinka
- z wielką siłą usiłował – zbyt bliskie „siłą/usiłował (próbował?)
- no co Ołowiany nie pozwalał, - na co
- wsuwając swą broń w szczelinę drzwi. – „swą” do kosza
- Przyzwyczajeni do ich sztuczek domownicy, z czasem – sugeruję „stopniowo” jako brzmieniowo lepsze (…czajeni/sztuczek/czasem)
- przywykłam do tej dziwacznej nazwy – to/tej – usuń „tej”
- prążkowany kocór. – ort. Zajączku – kocur ;)
- trzaskania drzwiami, czy oknami. – bez przecinka
- starałam się ze wszech sił dociec. – ze wszech miar dociec
- Opuszczona przy sobotnim sprzątaniu, - pozostawiona sobie, ale nakłada się „sobie/sobotnim – pokombinuj coś
- tu nie jest tak/ coś nie jest w porządku.
- Czegoś mi brakuje, - brakowało
- Wiedziona niejasnym przeczuciem, porzuciłam – bez przecinka na mój rozum ;)
- kredens z porcelana, - porcelaną
- bo w drobinkach niesionych przez wiatr, zobaczyłam – bez przec.
- Zobaczyłam(,) jak Pacinku bierze
- nieubłagalnie wspinały się ku ośmiotysięcznikom. Dom nie jarzył (się) już radością, - zamień „wspinały się” na „podążały w stronę ośmiotysięczników” (pozbywasz „się”)
- na którego progu siedział kocór. – kocur
- co widzę, lub – bez przec.
- wychodzące na ulicę okna, gwałtownie trzasnęły – bez przec.
- gwałtownie trzasnęły przy bezwietrznej pogodzie… - mimo bezwietrznej pogody

Śliczne opowiadanie, Zajączku. Magiczne. Duża buźka, a „zdzieranie skóry” to tylko kosmetyka tekstu, więc nie stresuj się, chociaż w celach poglądowych dowalę Ci za to małego minuska, żeby nie stracić dobrej opinii wrednej komentatorki. :D
No dobrze, niech Ci będzie, że minus jest za orta. ;)
zajacanka dnia 26.08.2010 18:41
Bardzki
bardzo dziekuje za wizyte i mile slowo!
Miladora,
ciesze sie, ze ci sie podoba. Nie mam pojecia skad mi sie wzial "kocor", chyba dlatego, ze taki najezony ;)
Zaraz zabieram sie za poprawki:)
Buziaczki wielkie :D
Wasinka dnia 26.08.2010 18:56
Historia bardzo ładna, delikatna, wplatająca w codzienność nuty magii, bez której możemy bezpowrotnie stracić coś istotnego.
Uśmiecham się do trzaskających nie wiadomo dlaczego drzwi i włączającego się bez "naturalnej" przyczyny radia.
Pozdrawiam serdecznie :)

P.S. Mila już wypisała coś niecoś (zapewne właśnie poprawiasz), mnie się rzucił w oczy jeszcze taki drobiazg: wogóle ;) - w ogóle.
Miladora dnia 26.08.2010 19:45 Ocena: Świetne!
Obożeboże... przegapiłam orta?! :O Starzeję się! :(

No i przepadła okazja, by dowalić Zajączkowi następnego minusa. :lol:
Elwira dnia 26.08.2010 21:20
Cytat:
powoli blakła, miejscami łuszczyła

łuszczyła się

Cytat:
usiłował je zamknąć, no co Ołowiany

na co Ołowiany

Było jeszcze kilka wpadek, ale widzę, że nie zdążyłaś jeszcze poprawić, a nie chcę się powtarzać.

Bardzo ciepły tekst, poruszający i wzruszający. Dom tworzą mity i szczegóły. Nie trzeba w nie wierzyć, one zwyczajnie są i już. Nie ściany są ważne, nie to, jaki kolor ma posadzka, ale to, co naprawdę scala ludzi. U Ciebie był to Żołnierzyk... A może to jedynie metafora? Można sobie podstawić to, co dla każdego w rodzinie najważniejsze. Tak samo z Filipem. Jeśli czegoś zabraknie - sypie się wszystko. I nie trzeba zbić lustra, wystarczy coś stracić. Ale... na wszystko jest rada - błędy trzeba naprawić i "wszytko będzie dobrze".
Przeczytałam z przyjemnością.
Pozdrawiam.
zajacanka dnia 26.08.2010 22:31
Wasinko,
bardzo dziekuje za cieple slowa. Magia jest wkolo, nalezy tylko szeroko otworzyc oczy, serce, dusze zeby ja zauwazac.
Elwiro,
dziekuje za przeczytanie. Dobrze odebralas to jako metafore. Jesli przyznam teraz, ze trzymam za drzwiami Zolnierzyka, nie wezmiesz mnie za wariatke? ;)
Co do popelnianych przeze mnie bledow... Musze w koncu zaczac korzystac z jakiegos polskiego edytora, zeby przed wami wylapywal moje wpadki :yes:
Dziekuje i pozdrawiam
Ceceron dnia 27.08.2010 02:57 Ocena: Bardzo dobre
Wzruszająca historia. Nie podobały mi się jedynie przeskoki czasowe:
"Któregoś dnia jednak..."
"Czas jednak szybko płynął..."
"Z czasem..."
"Czas leczy rany... Wkrótce... " - czas dostaje przysłowiowego kopa.
"Pewnego dnia..."
Rozumiem, że historia jest opowiadana z pewnego punktu w czasie; że jest metaforyczna i nie ma obowiązku trzymać się zasad kalendarza gregoriańskiego. Tutaj jednak występuje ich zbyt duże skupisko. Powinny być o wiele lepiej zamaskowane, w innym wypadku potrafią drażnić podobnie do wypracowań szkolnych (następnie, potem, gdy, wtedy, następnie ;)). Oczywiście, wyrażam jedynie swoją opinię.

Inną drogą byłoby zupełne zboczenie z czasu rzeczywistego na czas mitu, czego mistrzem byli Schulz, Hrabal, Marquez - ale to już wyższa szkoła jazdy...

Nie mniej, sensownie i uroczo. Zazdroszczę domowych skrzatów, moje mi tylko wyżerają jedzenie z lodówki.
Poke Kieszonka dnia 27.08.2010 08:40
:)Zajacjaneczko:) wiesz, że czytam Ciebie też taka już moja ,,uroda'' , a tu muszę Ci skreślić kilka słów, po prostu czuje, że muszę:yes:Magia, wzruszenie i czasem zwykła ciepłota słów spowodowała, że nawet w pewnym momencie czytania się rozmazałam na chwilę:yes:Bardzo dobrze czuję sie z tym tekstem, pobudza i poszerza moja wyobraźnię, za moc wrażeń i przeżyć odnalezionych w tym tekście z serca Ci dziękuje, ja nie wiem czy akurat tego potrzebujesz, czy moje słowa coś zmienia lub znaczą, ale chcę aby to wiedziała. Bo ja taki czytek czujący jestem. Serdecznosci z mojej kieszonki:)
Krystyna Habrat dnia 27.08.2010 13:06 Ocena: Świetne!
Urocze opowiadanie. W moim dzieciństwie też był ołowiany żołnierzyk, ten z Andersena, i on wraz z innymi bajkami z pewnością wpłynął na moje dorosłe widzenie świata. Ciekawe, że bajki z dzieciństwa pamięta się lepiej niż książki czytane później. I nie tylko dlatego, ze tak funkcjonuje nasza pamięć. Chyba ludzie zaczarowani baśniami we wczesnym okresie życia mają potem zaczarowane dusze.Widać to w takim np opowiadaniu jak powyższy.
zajacanka dnia 27.08.2010 16:08
Ceceron,
Dziekuję za przeczytanie! Nie ma czego zazdrościć! Po zabawach Filipa mam juz niezły stosik rachunków od szklarza ;)
Poke,
Nawet nie wiesz, jak jestem wdzięczna za Twoje słowa! Cieszę się ogromnie, że pobudziłam wyobraźnię!
Sokół,
ja też wychowałam się na Andersenie. Chwała Bogu, że u mnie zagnieździł się Żołnierzyk, a nie Brzydkie Kaczątko :D Zaczarowane dusze, powiadasz? Tak, coś w tym jest...
Dziękuję i pozdrawiam Was serdecznie!
Elwira dnia 27.08.2010 17:05
Zajcanko droga, ja mam słonia pod progiem :) siedzi tam, tyłem do drzwi i uniesioną trąbą zaprasza do domu. To pierwsze zwierzę, którego nazwę wypowiedziało moje dziecko, dlatego daleka jestem od uznania Ciebie i kogokolwiek, kto strzeże ciepła domowego, wariatem. :)
Darksio dnia 28.08.2010 12:41
Witaj, Zajacanko.

Cytat:
Żołnierzyk z Filipem często zabawiali się naszym kosztem, wspólnie wynajdując przeróżne figle.

Moim skromnym zdaniem wynajdując nie bardzo tu pasuje, może "wyczyniając'?

Cytat:
zobaczyłam poruszające się postaci. Patrzyłam zauroczona dziwnym zjawiskiem. Zobaczyłam, jak

Te wyrazy za bardzo wpadają na siebie.

No i nie poprawiłaś "wogóle", które dostrzegła Wasinka.

Cóż ja jeszcze mogę dopisać po poprzednikach? Piękny, ciepły tekst, bardzo płynny, świetna niewymuszona narracja. Czytałem z największą przyjemnością. Pozdrawiam.
zajacanka dnia 28.08.2010 13:33
Dzieki darxx za przeczytanie i cieple slowa komentarza.
Pozdrawiam serdecznie!
Usunięty dnia 16.09.2010 12:27 Ocena: Świetne!
Zajacanko
Nadrabiam zaległości zapoznając się z tekstami z okresu, gdy nie bylem jeszcze zorientowany dokładnie w układzie tematycznym stron portalu. Opowiadanie o żołnierzyku zasługuje moim zdaniem na miano preparatu homeopatycznego. Uważam, że mogłoby zaistnieć szerzej przy okazji propagowanej akcji pisania bajek dla dzieci, które chore i osamotnione przebywają w szpitalach i klinikach. Mam osobiste wspomnienia, gdy będąc dzieckiem przebywającym w szpitalu, "połykałem" wiele bajek, które pamiętam do dziś. Dla mnie opowiadanie jest świetne. :D:D
zajacanka dnia 16.09.2010 21:51
Mieszko,
bardzo dziekuje za wizyte (-ty) i poczytanie. Ciesze sie ogromnie, ze ci sie spodobalo. Dodam tylko - tak na marginesie opowiadania - ze podczas remontu w nowym domu znalezlismy nowego (nowego dla nas), a wlasciwie bardzo starego zolnierzyka. Ten stoi na bacznosc z karabinem na ramieniu.:) Moze kiedys napisze cd tej historii:)
Pozdrawiam Mieszko:)
zajacanka dnia 28.10.2010 22:55
Elwiro, dzieki za przypomnienie mojego opowidania! Zapraszam portalowiczow do czytania i komentarzy!
Jogi_Ber dnia 04.11.2010 19:11 Ocena: Świetne!
Bardzo fajny, ciepły tekst. Miło i szybko się czyta. Gratuluję talentu :)

Pozdrawiam
zajacanka dnia 04.11.2010 20:46
Jogi_Ber - dziekuje:) Fajnie, ze ktos jeszcze tu zaglada:)
SzalonaJulka dnia 08.11.2010 15:35
Zajacanko, teraz dopiero dotarłam, ale lepiej późno niż wcale. Wzruszyłam się. Czyżby nasze poczucie bezpieczeństwa budowały drobiazgi, wspomnienia, mgnienia?
Pozdrawiam :)
zajacanka dnia 08.11.2010 23:21
Szalonka, ciesze sie, ze tu wpadlas:)
A czyz cale nasze zycie nie jest budowane drobiazgami? Czasem tak ulotnymi, ze dopiero we wspomnieniach potrafimy doszukac sie ich znaczenia?
Dzieki za wizyte:)
Krystyna Habrat dnia 11.01.2016 12:42 Ocena: Świetne!
Miło było zajrzeć tu jeszcze raz po kilku latach i dać ponieść się bajkowemu klimatowi. Potwierdzam to, co napisałam wtedy, że ludzie zaczarowani bajkami w dzieciństwie mają już na całe życie zaczarowane dusze. Śledząc twoje dalsze losy pisarskie, Zajacanko, utwierdzam się w tym.
Ja też od tamtego czasu bardziej nasiąkłam poezją czerpaną z Portalu Pisarskiego. Dziękuję.
zajacanka dnia 13.02.2016 19:29
Krystyno, dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:33
Najnowszy:pica-pioa