Istota dzieła - Sceptymucha
Publicystyka » Felietony » Istota dzieła
A A A
Witam!

Wypadało by mi się przedstawić na początku. Jestem czytelnikiem od prawie trzydziestu lat. Początków mego czytelnictwa nie potrafię ogarnąć, bo nie wiem, czy wiąże się ono ze zdolnością składania liter w słowa, czy bardziej ze zdolnością tworzenia w wyobraźni światów na podstawie słów. Skłaniał bym się za tym drugim.

W każdym razie dużo czytałem. Potrafiłem pochłaniać książki. Z upływem czasu robiłem się jednak w tym czytaniu coraz bardziej wybredny. Może tylko za wyjątkiem sci-fi i fantasy, ale jak to się mówi, każdy ma jakiegoś kota, jak nie w domu, to w głowie. Z faworyzowania tych kierunków zdaje sobie sprawę, co mi pozwala (bezpodstawnie chyba) patrzeć na siebie jako na człowieka dojrzałego do kontrolowania własnych słabości.

Człowieka zaczynają z każdą nową stronicą, po przekroczeniu milionowej, nachodzić myśli, na temat tego, co czyta. Proszę mi się tylko nie czepiać "milionowej", to raczej symbol, a nie konkretna liczba. Otóż te myśli nie są o fabule, bohaterach czy akcji. Są o tym, jak książka smakuje. A niby jak ma smakować?

Może smakować jak mocna kawa, jak ciepła herbata z mlekiem i miodem, może być jak napój energetyczny, nawet jak gazowany napój w zbyt gorący dzień, jak zupa ogórkowa lub jak orzeźwiający sok. Oczywiście może też wyjść stęchła zawiesina z nie wiadomo czego. Tak sobie pomyślałem. Zaraz potem naszło mnie, że w odniesieniu do książek, takie porównania mogą być strasznie mylące. Ja naprawdę lubię ogórkową, a znam ludzi, co jej nienawidzą. Ale wręcz nie znoszę wina.

Jesteście jeszcze? Za to w 95% potrafię powiedzieć jednoznacznie, czy książka mi się podobała, czy nie. W 60% po przeczytaniu potrafię jasno stwierdzić, co w danej książce było dla mnie najlepsze. No dobra, może w 40%. My tu gadu gadu, a kwestia, jak odróżnić książkową kawę od książkowej herbaty pozostaje nierozwiązana. Po smaku. Trzeba ponazywać książkowe smaki.

Pozwólcie na małą dygresję. Ile jest smaków? Miliony, tysiące, setki, czy cztery? Zaskakujące, ale tylko cztery. Mieszają się one ze sobą tworząc całą resztę potężnej palety. Odbieramy je w mózgu razem z zapachami, co dodatkowo wzmaga ilość odmian. Ale koniec końców, to tylko kilka rodzajów smaku daje podstawy dla całego bogactwa wrażeń.

Śmiem twierdzić, po przeczytaniu milion pierwszej strony, że można w podobny sposób patrzeć na literaturę. Znaczy się, na tylnej okładce książki zamiast zbyt długiego skrótu wydarzeń lub wychwalań recenzenta umieścić taką skalę:
- wyciskanie łez 6/10;
- nastrój tajemniczości 3/10;
- donośność śmiechu 5/10;
- ciepło w narracji 2 (w skali -10 do 10);
- kajdany strachu 0/10;
- dreszczyk prawdy (deja vue) 0/10;
- pokręcenie 1/10;
- nuda (bezsmakowość) 3/10;

Liczby są przykładowe. Już słyszę, że zszedłem do poziomu banału i wyważam otwarte drzwi, bo przecież jest podział na gatunki, które mówią prawie o tym samym. Niestety prawie robi bardzo wielką różnicę, wręcz szokującą! Ostatnio przeżyłem dwa takie szoki - jeden, gdy wziąłem do przeczytania książkę z działu fantastyka, która okazała się totalnym romansem z mega wielkimi ochami i achami, i papierowością postaci przekraczającą granice przyzwoitości. Drugim było ujrzenie w rzeczonej bibliotece sagi Zmierzch na półce z horrorami. A wiedzcie, że przeczytałem pierwszą część tej sagi i jeśli to są horrory, to ja jestem królową Szkocji. Sprawdzam, czy wciąż mam siusiaka. Mam, więc nie jestem.
Przyznaję, mam jakiś uraz, co do tej sagi. Zostawmy to i wróćmy do tematu.

Z drugiej strony, za takim podejściem opisu zawartości przemawiają też pozytywne argumenty. Na przykład "Złodziejka książek" Zusaka nigdy nie wpadła by mi w ręce, gdyby mi jej nie polecono do przeczytania, właściwie wciśnięto. Okładka mnie odrzucała, recenzje na końcu przerażały, a pobieżne przeczytanie kilku stron ze środka zniechęcało. Jednak ma, jak dla mnie, trzy momenty chwytające za serce. W tym długą ostatnią prostą. Dałbym jej z "wyciskania łez" 9/10, wysoka punktacja. Gdyby miała tę punktacje z tyłu sięgnąłbym po nią bez tylu namów.

Książka ta siedzi mi w pamięci także z innego, niezwiązanego z poniższym artykułem powodu. Przez nią, albo dzięki niej, mam żal do polskich elit literackich, konkretnie tych od pisania o II wojnie, że od czasów "Początku" i "Innego świata" nie stworzyli książki na światowym poziomie dla normalnego człowieka. A tu Zusak pokazał im, że można. A u nas wciąż zadęcie ideologiczno-patriotyczne z XVIII wieku i krzyż pod pałacem ważniejszy niż wzrost podatków. Wkurzam się. Ech...

I tak oto dobrnęliśmy do końca. Napisałem o tym, co by mi ułatwiło wybór książek. A jestem czytelnikiem, który być może przeczytał milion stron i jeszcze kilka. Z tego wnoszę, że literatura powinna poświęcić mi kilka chwil i zastanowić się, co ma zrobić, by wyglądała na bardziej ogarniętą. By mnie nie zaskakiwała negatywnie narażając na zszargane nerwy. Też bym ja nie blokował jej odnóżek, które mnie zupełnie nie interesują. W końcu poświęciłem jej mnóstwo godzin życia, a mógłbym w tym czasie pakować w osiedlowej siłce lub popijać patyki pod sklepem. Naprawdę niech się zastanowi i się określi.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Sceptymucha · dnia 30.08.2010 10:35 · Czytań: 959 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 13
Komentarze
link a dnia 30.08.2010 11:17
O, jakie miłe sąsiedztwo. Przeczytałam. Wrócę powiedzieć to i owo w jakimś spokojniejszym czasie. Złodziejka książek też mi ostatnio chodziła po głowie:) W dość podobnym kierunku.
Dobrego dnia.
Poke Kieszonka dnia 31.08.2010 06:36
No i przeczytałam, bardzo interesująco prawisz o zjawisku czytania, wciągnęło mnie, bo sama kocham czytać, jestem czującym czytkiem, nie potrafię podczas czytania wyłączać myśli, nawet jak czytam ściśle określoną instrukcję, zawsze pobudzam sferę wyobraźni:yes:, co prawda mam trochę inne przemyślenia co do książek:yes:, ale Twoje odczucia szanuję i dobrze było je sobie przyswoić na poszerzenie horyzontów myślowych:yes:Nie zastanawiam się nad formą i samym zapisem Twojej wypowiedzi, ale zwróciłam uwagę, że tak jakoś dziwnie mieszasz szyk wyrazów w zadaniach, być może to celowość, nie wiem, ale rzuca się w oczy, o na przykład to zdanie:,,
Człowieka zaczynają z każdą nową stronicą, po przekroczeniu milionowej, nachodzić myśli, na temat tego, co czyta. ''
Serdeczności z mojej kieszonki:)
Sceptymucha dnia 31.08.2010 08:58
Dzięki za komentarze.
Co do stylu z szykiem przestawnym, to ja tak mówię i odbija się to w pisaniu.
Krystyna Habrat dnia 31.08.2010 12:11
Twoja żartobliwie albo ironicznie (a to nie to samo) wymyślona skala recenzenta przypomina mi wykres odnośnie oceny poezji z podręcznika literatury, który Keating kazał wydrzeć i wyrzucić do kosza. To było w "Stowarzyszeniu umarłych poetów". Podobnie próbowali ująć osobowość człowieka teoretycy psychologii i wymierzyć ją w podobnej skali, jaką Ty proponujesz dla literatury. Wiadomo, tego się nie da wymierzyć, bo żadna z moich ulubionych książek w tej skali się nie mieści.Jak nie da się opisać człowieka za pomocą słupków i cyfr. Te więc zostawmy pewnym politykom. Dobra książka ma zwykle w sobie to coś, co ja wyróżnia. Tak, jak człowiek.Jest jeden, niepowtarzalny, choć niby w tym i tamtym podobny do wielu.
Ale przyjmując twoją żartobliwą konwencję, pytam o inne wskaźniki:np poziom wiedzy o życiu człowieka z uwzględnieniem jego psychologii i mechanizmów czy prawideł wyznaczających jego los. Dla mnie takie książki są właśnie najważniejsze.
Inny wyznacznik: poziom wzruszenia, jaki dana książka daje.
Wystarczy na razie.
A co do nudy: jednych nudzą teksty kiepskich autorów, innych - Szekspir. Zresztą przy złej pogodzie, jak dziś, wszystko może znudzić.
PS Za dużo wody w twoim felietonie, ale poruszony temat ciekawy.
Sceptymucha dnia 31.08.2010 13:02
@Sokol Skala nie jest żartobliwa ani ironiczna. Nie ma też za zadanie "zastąpić" recenzji książki lub "polecania". Ma mnie wspomóc przy wyborze książki.
Keating w SUP uczył, że każdy ma inny gust i wrażliwość. Zgoda. Przy poezji szczególnie to widać. Ale jednak pewna część wrażliwości jest wspólna większości ludzi i przynajmniej z grubsza taka, czy podobna, skala pozwalałaby im wybierać, co czytać.
Żeby nie było, że takie gadanie, to lanie wody - jak byś ocenił "Lot nad kukułczym gniazdem" według tej skali (+ Twoje dodane punkty)?
link a dnia 31.08.2010 14:22
[*Skłaniałbym się do... (kogo/czego)]

Wyjaśnię może, dlaczego chciało mi się uważniej czytać. Zainteresował mnie punkt widzenia z jednego z Twoich poprzednich tekstów publicystycznych, tego o recenzjach i recenzentach, o wykwitaniu żargonu naukowego nawet tam, gdzie sprawia wrażenie kwiatka do kożucha i innych "pozornych głębiach nieokreśloności"; spodziewałam się doświetlającej kontynuacji, tyle że w zmienionej konwencji.
Gdybym jednak miała do lektury tylko Istotę dzieła, to po baczniejszej uwadze byłoby trudniej o zainteresowanie. Tam dość skutecznie działały ironia, śmiech, tu – prawdę mówiąc – nie za bardzo wiem, co ma przekonywać. Co mnie zmartwiło. Bo temat uważam za wystarczająco ważny, by go raz po raz z różnych stron nakłuwać. Podzielam żywo pogląd o celowości szukania języków, na których dążenie do porozumienia nie wymusza jałowego spospolitowania: uproszczeń, płycizn, pustego dekoratorstwa, głupstw nieprzystawalności, a przeciekanie oleiście naukowego w niektóre dziedziny życia wydaje mi się nieraz groteskowym nieporozumieniem, niecelowością tożsamą z trwonieniem czasu, tak własnego, jak cudzego. Podzielam, bo pamiętam chociażby, jak buntowała się Anna Świrszczyńska: Dzisiejsi twórcy pogardzili życiem jako zbędnym dodatkiem do sztuki i oto sztuka stała się zbędnym dodatkiem do życia.
Argumenty tekstu rozczarowały mnie jednak – prześlizgują się po powierzchni. Szczególnie końcówka najeża. Skutecznie zmiotłaby mi z pola widzenia rzeczy większe niż propozycja skali recenzenckiej. Gdyby ktoś w takim stylu mówił bezpośrednio do mnie, wkurzyłabym się prędzej niż wyostrzyła słuch:
1) ktoś mi klaruje, że właściwie z samego faktu, iż pożarł milion kartek, mają wynikać dla mnie jakieś zobowiązania, może dług wdzięczności? Bez urazy: A kogo to? Gdyby mól wyleciał z szafy i orzekł: zjadłem tyle twoich futer, że masz mi natychmiast dostarczyć kolejne! Jadalne dla mnie i w dobrym stanie! Ale już! – nie zareagowałabym chyba inaczej niż na miejscową puentę. (Przy czym, dla jasności, mówię z punktu widzenia osoby, która też czytuje dość zachłannie);
2) nie podoba mi się również stereotypowo lekceważący ton w odniesieniu do siłowni i życia na patyku. Z mojej perspektywy sam ten fragment jest wielokrotną wpadką, ponieważ masywnie stereotypizuje/uogólnia. Raczej rażąco nie zgadza się z logiką tekstu, który (chyba że coś niewłaściwie zrozumiałam) oczekując od piśmiennictwa elastyczności i swobody myśli, tutaj sam jedzie ze zgrzytem po schemacie.
3) tryb rozkazujący z "niech" + "bardziej ogarnięta", może także zniechęcać do negocjacji. Kojarzy się z jakimś: "niech no zrobi, niech no pójdzie" - łaskawcy do lokaja. I to też wygląda, jakby traciło kontakt z duchem tekstu, jak odzywka w rodzaju: "niech no mi tu Jan rozczesze ten swój kołtun i opowie bajeczkę do podwieczorku, tylko żeby mi była na światowym poziomie".

Chętnie przeczytałabym jeszcze coś Twojego na ten temat, ale z nieco rzetelniejszą urodą. Nie miałbyś może ochoty zastanowić się nad konkretniejszą/bardziej rzeczową argumentacją?
Bardzki dnia 31.08.2010 19:26
Trochę mało konkretów. Wydaje się to jakoś rozwodnione. Napisane lekko ze szczyptą ironii. Poleć mi jakąś książkę w trzech zdaniach, a będę wdzięczny. Ostatnio mam problem z wyborem.
link a dnia 31.08.2010 19:35
P.s. dobra, skoro się już nafukałam, aneks o skali. Chociaż pomysł ma otoczenie, ekhm, jakie ma, sam niekoniecznie musi się wydawać jakimś forsowaniem matryc przeciw Keatingom wszelkiej maści lub wykluczałby pozostałe sposoby oceniania. Ot, choćby skala Apgar. Też rodzaj standardowej miarki, jednak trudno obwiniać ją o brak humanizmu czy sugerować przewagę szkód nad zyskami. Genialnie prosta, do dziś nie znaleziono trafniejszej, a przeżywalność dzieci i możliwość skuteczniejszego zadbania o ich zdrowie zwiększyła wyjątkowo skutecznie.
Może więc właśnie kwestia brzmi nie tyle "czy w ogóle", ile - jak mają wyglądać probierze, jak je staranniej sformułować, by zyskały na sile i sensie? I jakich metod perswazji używać, by model popularyzować? Jeżeli stosowanie go wobec literackich noworodków przypominałoby efektywność punktacji Virginii Apgar, to tylko się cieszyć;)
Sceptymucha dnia 31.08.2010 21:08
@link a Nie potrafię od razu szybko odpowiedzieć na tyle poruszonych spraw. Mogę powiedzieć, że ostatnio był problem u mnie z wyborem książki w bibliotece, bo po recenzji na końcu nadziewałem się dość często na książki, które "w środku" miały nie tak dużo wspólnego z recenzją. A książki cenionych przeze mnie autorów, których pisanie lubię, powoli się jednak kończą i muszę sięgać po nowe. Z drugiej strony zacierają się granice rodzajów literackich (horror, kryminał itp) i bardzo często to, co powinno z definicji być głównym wątkiem, nim nie jest. Potrzeba jakiegoś nowego systemu "znakowania" książek. Alternatywą jest system biblionetka.pl - czyli wybór tego, co cenią inni, jeśli mają podobny gust - minus jest taki, że po 20, 40 pozycjach z proponowanej listy gusta się rozjeżdżają powoli.

@Bardzki Świat według Garpa, Zielone smażone pomidory, Złodziejka książek. Polecam "Złodziejkę książek" ze względu na mocne wrażenia żalu i smutku. "Głupie" spojrzenie na wojnę okazuje się o niebo prawdziwsze od wszelkich ideologicznych pierduł ze szkoły, TV czy ambony. Aha, "prawdziwa" wojna zaczyna się od 400 strony. :)
link a dnia 31.08.2010 21:41
Sceptymucha - Jasna sprawa. Nie ma szczególnego ciśnienia. Tyle, ile Tobie trzeba czasu, tyle go jest. Wyżej cenię uważność obserwacji niż tempo. Tak samo nie widzę trudności z innymi możliwymi decyzjami, np. nie poczuję się w żaden sposób dotknięta, jeśli uznasz, że sensowniej napisać po prostu następny artykuł, kiedy będziesz gotowy, zamiast w komentarzach pod Istotą... zużywać energię na wyjaśnienia. Lub cokolwiek innego jeszcze postanowisz. Mój koment nie był pomyślany jako zobowiązanie do dyskusji. Możesz go bez skrępowania traktować tylko informacyjnie, jeżeli tak Ci wygodniej.
Krystyna Habrat dnia 01.09.2010 12:13
1) Dalej mnie nie przekonałeś. Żadna z cenionych przeze mnie książek do twojej skali nie przystaje. Ani Conrad, ani Mann czy Czechow... nic z literatury skandynawskiej i japońskiej. No może Zafon... Mam po prostu inne kryteria wyboru. Staram się wcześniej wiedzieć więcej o wybieranej książce, choć ostatnio brakuje takich informacji, z jakimi należało by się liczyć. W recenzjach - przyznaję - za dużo lukru i reklamy, za mało kompetencji.
2) "Lotu..." na razie nie zamierzam czytać. Sprawy psychiatrii trochę mi się przejadły, choć niegdyś wykłady z tej dziedziny fascynowały. Już nie nastarczam czytać wszystkiego, co warto.
3) Skorzystam z polecenia "Złodziejki książek".
monikaa86 dnia 13.11.2010 11:33 Ocena: Świetne!
Pytasz: "Jesteście jeszcze?". A pewnie, że jestem. I krzyczę: "Mało, mało!" :D Wciągająco piszesz o czytaniu, momentami też można naprawdę się pośmiać (królowa Szkocji, patyki:p). Heh, to jest właśnie tekst, jaki lubię czytać. Powiem ci też w tajemnicy:), że przez twoją notkę, wpadł mi nowy pomysł do głowy:) Niestety na jego realizację przyjdzie troszkę poczekać (czyt. konkurs:) ).
Sceptymucha dnia 13.11.2010 20:48
@monikaa86
Dzięki za komentarz. Cieszę się, że tekst mógł być źródłem inspiracji.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
13/10/2024 19:52
O fajny, ciepły wiersz »
gitesik
13/10/2024 17:17
Ja też lubię kawę mimo że jest gorzka w zasadzie. Czarna… »
Jacek Londyn
12/10/2024 08:21
Dzień dobry. Czytany jest ten artykuł (liczba wskazuje na… »
pociengiel
12/10/2024 01:04
dzięki andro »
andro
11/10/2024 23:24
Dobrze się czyta. 30 tysięcy poetów z Krakowa potwierdzi… »
OWSIANKO
11/10/2024 21:57
dzięki za brak zainteresowania »
liathia
11/10/2024 12:15
„Poeta”, to stan umysłu, więcej sennej wyrozumiałości życzę.… »
Dar
11/10/2024 08:31
Carl Jung powiedział :,, Wszystko, co nas drażni w innych,… »
Zbigniew Szczypek
10/10/2024 22:53
Pociengiel Faktycznie straszny ten sen, taki… »
Zbigniew Szczypek
10/10/2024 21:50
Kazjuno, Dar Kaziu - dziękuję Ci za wnikliwy komentarz i ze… »
Dar
10/10/2024 08:02
Tekst przypomina monolog wewnętrzny człowieka zaburzonego… »
Kazjuno
09/10/2024 09:40
Dzięki, Januszu, za komentarz i dwie cenne dla mnie uwagi… »
Janusz Rosek
09/10/2024 08:42
Kazjuno Bardzo ciekawy fragment Twojej powieści. Ze względu… »
Kazjuno
09/10/2024 08:26
Klarownie Zbysiu unaoczniłeś samolubną postawę… »
Wiktor Orzel
08/10/2024 10:52
@Kajzunio - dziękuję za komentarz i gratulacje, Hłaskę… »
ShoutBox
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
  • Kazjuno
  • 08/10/2024 09:28
  • Dzięki Zbysiu, też Ciebie pozdrawiamy. Animujmy ruch oddolny, żeby przywrócić PP do życia.
  • ajw
  • 07/10/2024 23:26
  • I ja pozdrawiam :) Zdrówka i samych serdeczności :)
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/10/2024 21:36
  • Dar, AJW, Kazjumo - serdecznie Was pozdrawiam i dziękuję Dar za troskę - będzie dobrze! Wszystkich na PP pozdrawiam - nie poddawajcie się i wzajemnie odwiedzajcie, tak zbudujecie "swoją potęgę" ;-}
  • Dar
  • 22/09/2024 22:52
  • Zbyś Oława . Mam nadzieję, że będzie dobrze.
  • Wiktor Orzel
  • 18/09/2024 08:33
  • Dumanie, pisanie i komentowanie tekstów. ;)
  • TakaJedna
  • 16/09/2024 22:54
  • Jesień to najlepszy czas na podumanie.
  • mike17
  • 15/09/2024 19:48
  • Jak jesień nadchodzi, to najlepsza pora na zakochanie się :)
  • TakaJedna
  • 12/09/2024 22:05
  • Jak jesień idzie, to spać trzeba!
  • Wiktor Orzel
  • 11/09/2024 13:55
  • A co tutaj taka cisza, idzie jesień, budzimy się!
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty