Widziałam kiedyś Człowieka. Serio! Był taki śmieszny. On... Kochał! Jak w ogóle można kochać? Czym jest miłość? Powiedziałam, że głupawe oddanie siebie drugiej osobie, pozbawienie się wolności, otumanienie. On uparcie kręcił głową i powtarzał:
- Ja kocham!
Mało tego Człowiek ufał. Zaufanie! To dopiero bzdura. Powierzałam sekrety, siebie, z nadzieją, że to mi pomoże. Nagle dostałam w twarz zawodem. Mój przyjaciel, albo inna osoba obdarzona magicznym zaufaniem, mnie zdradziła. Trochę jak Judasz. Wytknęłam to Człowiekowi, a on głośno powtórzył:
- Ja ufam!
Później szepnął, że mi współczuje. Czegóż mogłeś mi współczuć Człowieku? Może tego, że byłam pozbawiona uczuć, twarda, zimna? Mnie to nie przeszkadzało, bo dzięki temu byłam silniejsza i mogłam dalej dojść. Ty miałeś swoje współczucie i byłeś nikim, bo nikt nie potrafił go odwzajemnić. Popatrzył na mnie smutno:
- Ja ci współczuję.
Człowiek uśmiechnął się i przeżegnał, gdy mijaliśmy przydrożny krzyż. Zaskoczona, wybuchnęłam śmiechem. Po co to robił? W tym świecie niedługo znikną wszystkie krzyże, a zastąpi je mamona. Jej należy służyć, nie jakiemuś Bogu. On nie zapewniał nigdy ciepłego obiadu, a tym bardziej pieniędzy na rachunki. Zabierał tylko cenny czas (a czas to przecież pieniądz) i wchodził z butami w każdą sferę życia. Należało się go pozbyć, bo nie był potrzebny. Człowiek nie pojmował, dlaczego taka jestem.
- Trzeba wierzyć by żyć...
Mijaliśmy żebraka, prawie nagiego. Przystanęliśmy na chwilę obok niego. Było widać, że mężczyzna choruje. Mnie to nie obchodziło. Splunęłam na niego i ruszyłam z uśmiechem na ustach przed siebie. Człowiek nie poszedł za mną. Zatrzymałam się, żeby zobaczyć co robi. Ten znów mnie zaskoczył. Utulił czule żebraka, zdjął z siebie swój płaszcz i dał mu go. Po chwili wyjął jeszcze z kieszeni portfel i wcisnął mu w rękę wszystkie pieniądze, które posiadał. Pomyślałam, że chyba oszalał. Jak on wytrzyma bez płaszcza na tym zimnie. Postukałam się palcem w czoło, gdy szedł w moim kierunku. Był taki szczęśliwy, co za głupiec. Dobrze wiedziałam, że nie można być dobrym, bo to zwyczajnie się nie opłaca, a za dobroć dostaje się w życiu tylko baty. Człowiek chyba domyślił się o czym dumam.
- Bądź dobra dla innych.
Potem spotkaliśmy Ich. Wyglądali wspaniale i chciałam być w jednej chwili z każdym z nich. Odskoczyłam od człowieka jak poparzona. Co by było, gdyby pomyśleli, że to mój znajomy? Uśmiechałam się do nich przymilnie. W tym świecie wszyscy ich znali. Nazywali się: Zysk, Kariera, Egoizm, Pieniądz i Stanowisko. Kiedy zobaczyli Człowieka ruszyli w jego stronę. Odeszłam kawałek dalej, żeby zobaczyć co będzie się działo. Rzucili się na niego i zaczęli szarpać, niczym hieny jakąś padlinę. Z gardła Człowieka wyrwał się okrzyk. Nagle poczułam ból. Nie wiedziałam co się dzieje. Niewyraźne wpierw kłucie z lewej strony klatki piersiowej,z każdą sekundą stawało się coraz mocniejsze. Złapałam się odruchowo za pierś. Co mi było?! Co to miało znaczyć?! Słyszałam jak głośno z niego szydzili, ale stałam w miejscu nie czyniąc nic. Ból już nieznośny, rzucił mnie na kolana. Patrzyłam na to krwawe przedstawienie. Człowiek juz nie krzyczał, ale w milczeniu znosił to upokorzenie. Dlaczego ja tak źle się czułam? Nie rozumiałam co mi dolega. Nagle usłyszałam zduszony krzyk:
- Wybaczam!
Kopali go nadal. Tak bardzo krwawił... Łzy zaczęły mi płynąć po policzkach. Kiedy umierał, pluli na niego i nadal szydzili. A ja? Ja niewyobrażalnie wręcz mu zazdrościłam.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Andzia · dnia 31.08.2010 10:27 · Czytań: 801 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: